Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2010, 22:22   #185
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Aż dziw, że tyle osób wybrało się by zwiedzić domek maga. Na szczęście nie był to mały domek i bez problemów pomieścił wszystkich gości. I nie trzeba było wkradać się tam przez okno, albo obezwładniać strażników.
Dom wyglądał, jakby przeszedł przez niego gwałtowny huragan. Zdawać by się mogło, że ktoś ciekawski lub zachłanny przeszukał wszystkie szafy i szuflady, nie zostawiając dla osób, które tu wejdą, żadnych ciekawych przedmiotów.
Mimo wszystko w ręce Rogera wpadła zwinięta w kulkę kartka, którą ktoś niedbale rzucił w kąt w kuchni.

Roger stanął przy oknie, tyłem do reszty, i rozprostował kartkę. Stan papieru utrudniał nieco czytanie, ale nie na tyle, by uniemożliwić zapoznanie się z treścią dokumentu.
Przebiegł szybko kilkanaście linijek pisma, a potem schował kartkę. Nie miał zamiaru nikomu mówić, co tam było napisane. Należało pamiętać o strażnikach, którzy co chwila wsadzali głowy przez drzwi i z zaciekawieniem patrzyli, co też ciekawego obcy wyczyniają w domu maga.
Niestety oczywiście musiał znaleźć się jakiś ciekawski.
- Co tam znalazłeś? - spytał Teu.
- Rachunek z pralni - odpowiedział Roger.
Miał nadzieję, że tak bystry elf jak Teu zrozumie, że w tym momencie Roger woli zachować treść listu w sekrecie.

Na moment Roger zastanowił się nad tajemnicą skrytki zawierającej pierścień. Czy mag był tak mało inteligentny? Każdy, kogo umiejętności czytania i pisania wykraczałyby poza stawianie krzyżyków zamiast podpisu wiedziałby od razu, gdzie tego szukać. Wystarczyłby jeden rzut oka na zwykłą szachownicę.

Wystarczył jeden mały ruch sztyletem by przekonać się, że w skrytce nie ma nic. Prócz powietrza, rzecz jasna. Elementu ponoć niezbędnego do życia, ale niezbyt przydatnego do zapieczętowania przejścia do wspomnianej w liście Odległej Dziedziny.

- Zna ktoś z was może smoczy? - spytał.
Teoretycznie parę takich osób powinno się znaleźć. Na przykład magowie... Ale równie dobrze mogło się zdarzyć, że w ich edukacji wystąpiły pewne braki.
- Ja znam - powiedziała Sabrie, rozwiązując dzięki temu przynajmniej jeden problem.
- Ja też - dorzucił Teu, dowodząc, że w jego edukacji braków nie było.

- A jak właściwie miał na imię Obibok? - Roger spytał druida.

- Gunnar. Gunnar Trepick - odpowiedział Keldar.

Wniosek był jasny, prosty i oczywisty. Obibok, czyli wymieniony w liście Gunnar, który miał dostarczyć list do tamtego maga, Vilkena, z całą pewnością tego nie zrobił.
Albo zabił swego mistrza i zabrał pierścień, albo też padł ofiarą rabunku czy też zabójstwa i list dostał się w niepowołane ręce, które dobrały się do skrytki i zabrały pierścień.
Tarkwinus musiał być pewien swego ucznia, skoro powierzył mu tak ważny list. A może to była zwykła zmyłka i w skrytce ukryto co innego? Jakąś magiczną błyskotkę, a prawdziwy pierścień schowano gdzie indziej?
Roger zbadał dokładnie szachownicę i figury, ale pierścienia nigdzie nie było.

- Od jak dawna mieszkał tu mistrz Tarkwinius? - Roger ponownie zwrócił się do druida.

- A ze dwa lata będą - odparł zagadnięty.

- I nie próbował powstrzymać tamtego paladyna, krasnoludów i niziołka?

Druid spojrzał i rzekł - Niby jak. Byli tak samo głusi na słowa, jako i wy.

Roger uśmiechnął się. Ciut kwaśno.

- A słyszał ktoś z was legendę o Jaskółczym Gnieździe? - spytał.
Tym razem poszło gorzej, niż w przypadku języka smoczego. Znacznie gorzej. Nikt nic nie wiedział. Oznaczało to, że nawet gdyby mieli ów pierścień, to i tak nie wiedzieliby, gdzie go włożyć.
Bardzo pocieszające.
- To mamy problem - powiedział. - Poważny problem. Ale zachowajcie to dla siebie - dodał. - Nie może się o tym dowiedzieć nikt z mieszkańców.
Położył na stole nieszczęsny list maga.



Przeszukanie pozostałych pomieszczeń nie przyniosło żadnych informacji, które mogły pomóc w rozwiązaniu stojącego przed nimi zadania. Garść notatek, nowa zabawka dla Dru... Nic więcej.
Oględziny strychu również były bezowocne.
Według Keldara niedaleko wiszących zwłok leżało przewrócone krzesło. Co oczywiście potwierdzało wersję samobójstwa.
Albo też świadczyło o inteligencji zabójcy.




Do rozkopywania grobu oczywiście nie było chętnych i cała brudna robota spadła na Rogera.
Nie był zawodowym kopidołem, ale na szczęście nieboszczyka nie pochowano zbyt głęboko. Co prawda najświeższym trupem nie był, ale Roger w swej karierze widywał już gorsze przypadki, więc to, co zobaczył nie zrobiło na nim większego wrażenia.
Niestety, cała praca poszła na marne.
Żadnych obrażeń głowy, które powstałyby, gdyby maestro został ogłuszony, zanim go powieszono. Żadnych śladów walki na rękach, połamanych paznokci... Nic nie wskazywało na to, by się bronił.
- A teraz, łaskawie, odejdźcie parę kroków - powiedział do reszty.
Przeszukiwanie zwłok było nieprzyjemną robotą, ale trzeba się było upewnić, czy czasem Tarkwinius nie zabrał swego sekrety do grobu.
Nie tylko w przenośni.

Kolejny brak sukcesu, który zaowocował tylko i wyłącznie koniecznością umycia się.
- Jest tam w pobliżu strumyk z czystą wodą? - spytał druida, gdy ziemia ponownie przykryła zwłoki druida.
- Nie ma - odparł druid. - Bagna są. I studnia.
- W takim razie musi wystarczyć studnia.
Oczywiście nie miał zamiaru do niej wskakiwać... Dwa, trzy wiaderka wody i trochę mydła powinny załatwić sprawę.

A potem... potem miał zamiar jeszcze raz przeszukać dom maesta Tarkwiniusa.
Może coś przegapili za pierwszym razem. Może jednak była jakaś skrytka?
 
Kerm jest offline