Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-02-2010, 01:23   #181
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Sylphia miała spore obawy względem przebywania w karczmie owej zapadłej dziury, które ziściły się w pełni. Nic dodać, nic ująć... .

- Czy ty kurwa całkiem zgłupiałeś?!
- Wrzasnęła Magini do karczmarza - Tu panuje syf, kiła i mogiła, i ja mam w takich warunkach spędzić noc?. Zeżrą mnie pchły albo wszy, a ty masz to w dupie mości karczmarzu do jasnej cholery!. Wszystko to wygląda jak z dupy wyjąć, a takich przeklętych warunków to ze świecą szukać, ty śmiesz zaś jeszcze zachwalać tą dziurę jako karczmę!!. Nic tylko spalić te gówno, by uchronić resztą przed jakąś plagą!!.... .

Wróciła więc do głównej sali, nie mając oczywiście zamiaru nocować w tak wprost nienormalnych warunkach, słuchając (nie)cierpliwie, co też jeszcze właściciel tego gównianego przybytku ma do powiedzenia. Poczęstował ich swoim specjałem, który jakoś okazał się znośny... .
- Mogę wybrać się do chatki Maga, a i do jego grobowca również, nie mam zamiaru jednak spędzić noc w tym syfie - Odezwała się wyjątkowo głośno, by mieć pewność, że każdy ją słyszy, w tym właściciel owego zasranego przybytku - Spędzę noc w stajni, przynieście tam balię ciepłej wody, to tyle z mojej strony.

Rzuciła niedbale złotą monetę przed karczmarzem, dając do zrozumienia, że jest jak najbardziej wypłacalna, jednak wymagała o wiele więcej niż zasyfiałej izby i śmierdzącego posłania. Towarzysze marudzili o tym i owym, jednak Magini szczerze powiedziawszy miała to w poważaniu. Nie w głowie jej były wycieczki na jakieś bagna i taplanie się w błocie, co to to nie... .

Van der Mikal miała coraz bardziej dosyć zaistniałej sytuacji. Zamiast wykonywać powierzone im zadanie banda wpakowała się w jakąś wątpliwych sensów legendę i wydarzenia dotyczącej zaplutej dziury, czego szczerze powiedziawszy można było im oszczędzić. Towarzystwo jednak chciało wykazać się heroizmem, pomagając prymitywom w potrzebie, licząc na... cholera wie na co. W końcu o żadnej nagrodzie nie było mowy, o jakiś korzyściach również, trudno więc było zrozumieć postępowanie bandy towarzyszącej Sylphii, zwącej się śmiało poszukiwaczami przygód.

- Kurwa jego mać - Rzuciła przed siebie, od tak od niechcenia, nie zwracając się w sumie do nikogo konkretnego... szybko jednak sprecyzowała swoją wypowiedź, biorąc za jej odbiorcę Sabrie - Co to znaczy "następny nieużyty Mag" i "marudzić, pić, żreć, ale przydać się na coś już nie łaska."?. Do mnie pijesz??. A kto do cholery pomógł w obronie grupy w Waterdeep, i zajął się dopilnowaniem udanego przebiegu wieczoru kawalerskiego co?!. Ciekawe co ty wielce w tym czasie robiłaś, przyczyniając się do sukcesu wesela?!.

Spojrzała na nią wyjątkowo wpieniona... .
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 13-02-2010, 16:17   #182
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Z niepokojem elf przyglądał się bagnom w oddali. Za każdym razem gdy tylko znajdowały się w obrębie jego wzroku spoglądał na nie podejrzliwie. Vraidem wyczuwał w nich wielkie zło, a elf dobrze wiedział, że uwag chowańca, z wyjątkiem tych o Sarze, nie należy ignorować. Bagna miały w sobie jakąś złowieszczą aurę, coś jakby nieopisane, starożytne zło, czyżby była to ostatnia klątwa Moandera? Martwe bóstwo nie miało już mocy, ale rozkład i zgnilizna którą po sobie zostawił nadal potrafiły przerazić.

Lilawander został porwany przez tłum, Najwyraźniej będzie dzisiaj bardzo zajęty- pomyślał Teu Ku jego zdziwieniu Dru zdawała się zignorować te zabawy, mimo wspomnianego bimbru. Zaniepokoiło to elfa, nawet bardzo. Zanim jednak zdążył spytać zawołała Kastusa, który zaprowadził ją do gospody.

Tymczasem nieznośne dzieci z wioski zaczęły zadawać Teu najdziwniejsze pytania. Poirytowany odpowiadał najpierw jednym słowem „Tak” lub „Nie”. Kiedy jednak dzieci zaczęły zadawać coraz to odważniejsze pytania, irytacja elfa wzrosła na tyle, że bez słowa ruszył do gospody, gdzie mógł się pozbyć tej hałastry. Vraidem z tego co mu przekazał przebywał teraz z Sabrie, co nieco zdenerwowało elfa. Z drugiej strony jeśli mu zaufa to mag może uzyskać jakieś ciekawe informacje na temat kobiety. Z tego powodu wyraził chowańcowi swój brak zadowolenia z jego postawy, ale nie kazał mu wracać.

Jak zdążył zauważyć, sprawa bagien postępowała dość szybko. Z tego co usłyszał grupa wyraziła chęć przyjrzenia się chatce maga, który teraz był martwy więc pewnie nie miał nic przeciwko. Elf martwił się o przesyłkę, zarówno o Dru jak i wóz. Na pewno nie pójdą na bagna, a zostają sami w wiosce narażą się na niebezpieczeństwo, może nawet większe niż na bagnach? Zanim jednak podejmie decyzję czy pójść czy zostać, postanowił przyjrzeć się tej sprawie nieco bliżej, zaczynając od domku maga.
 
Qumi jest offline  
Stary 13-02-2010, 22:54   #183
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Zanim zdążyła wybuchnąć kłótnia, lub magini zdołała zrobić coś więcej poza miotaniem przekleństwami, zjawił się Keldar. Druid spojrzał po obecnych i spytał.- To kto idzie?
Iść zamierzało wielu, zarówno Roger Morgan, jak i Sabrie. Dru także wyrażała zamiar udania się w tamto miejsce, podobnie jak Teu. Nawet Sylphia poszła dumnie prezentując swe przednie walory i postawę „robię wam łaskę pomagając wam”. Lilawander zamierzał się wybrać do chatki maga, mimo swego stanu. W końcu takiej okazji, jak chatka innego maga, elfi czarodziej z Neverwinter, nie mógł przegapić. Jedynie Kaktus wraz Vraidemem i Sarą został na straży unieruchomionej za pomocą specjalnego tricku (jak twierdziła gnomka rozpraszając obawy Sabrie) wozu z armatą.

Chatką maga był solidny parterowy dom na uboczu. Gdy dzielni odkrywcy doszli do niego, zauważyli dwóch strażników. Chłopi ci uzbrojeni we włócznie, przyglądali się bacznie nadchodzącej licznej grupie. Ale druid we władczych słowach nakazał im ustąpić, po czym sam przepuścił grupę. I weszli oni do środka.
Zwiedzanie zaczęła sie od skromnej kuchni w której przygotowywano posiłki. Widać było, że ktoś tu miał na zapiecku legowisko. Wedle słów Keldara, tam właśnie sypiał Obibok.
W kącie, kuchni Roger zauważył ciśniętą kulkę papieru, która okazał się być listem.
Dość ciekawym zresztą...

Cytat:
Kiedy czytasz te słowa Vilkenie, być może jestem martwy. Jeśli tak, to jesteś jedyną znaną mi osobą która może pokonać mojego brata i moc którą za nim stoi. Wiesz oczywiście o czym mówię...to imię jest zbyt plugawe, by je wymieniać. A ja znalazłem się blisko jego źródła, jego klejnotu. Czy pamiętasz owo Światło Elsimenera z opowieści? Znalazłem je. Tutejsi wieśniacy zwą je Czarcią Lampą. Odkryłem także słowo budzące pełnię jej mocy, choć w ten sposób wyczerpie się ona szybko, więc działać musisz prędko. „Oddal ciemności przewodniku zgubionych” w smoczym wypowiedziane, da ci kilka godzin jej działania.
Znalazłem też źródło owej legendy, ów przeklęty zamek Jaor’alain. To przeklęte Jaskółcze Gniazdo, jest tutaj. Pojawia się każdej nocy i znika o świcie, choć jego wpływ ostatnio zaczął rosnąć. Przypuszczam, że mój brat wiedziony jego przeklętymi podszeptami przybył tu także. Przeprowadziłem badania i okazało się, że Ciemne Bagna są skażone. Granice wymiarów zacierają się i plugawy wpływ Odległej Dziedziny objął je we władanie, a także ich wpływ próbuje wedrzeć się do wioski. Z każdym dniem jest coraz gorzej, więc myślę, że on nadchodzi. Na Ciemnych Bagnach zapal Światło Elsimenera, by się uchronić przed wpływem Zewnętrzości.
Udało mi się też zdobyć to czego szukaliśmy. Mam w swej dłoni pierścień Keliany. Możemy zapieczętować jego przejście do naszego świata. Wystarczy, że umieścisz go tam, gdzie wspomina legenda. Ukryłem go w schowku pod F5...wystarczy lekko podważyć. Gunnar powie ci, skąd przybył, a w samej wiosce możesz liczyć na pomoc druida Keldara. Liczę na ciebie przyjacielu, a na mnie czeka mój brat. Dziś to zakończymy, raz na zawsze.
Jeśli doręczyciel tego listu zechce podjąć przerwany termin – przyjmij go proszę, przez wzgląd na dawne dzieje. Choć wątpię, byś miał z niego jakiś pożytek.

Tarkwinus
Obok kuchni był pokój gościnny, równie skromnie urządzony. Stół, dwa krzesła, ławy pod ścianami. W tym pokoju wyróżniał się jedynie pięknie wykonany zestaw szachów stojący na stole.


Sypialnia była małym pokoikiem, z łóżkiem stolikiem , taboretem i kuferkiem zawierającym jedynie zwykle ubrania. Ten czarodziej prowadził całkiem skromne życie. Na dnie kuferka znajdowało się jednak niewielkie malowidło, przedstawiające rodzinę zapewne: ojca , matkę i dwóch braci, starszego i młodszego.

Ciekawe znaleziska odkryto dopiero w pracowni. Rozwalony przyrząd podobny do teleskopu, rozrzucone na podłodze papiery i księgi. Dru z typową dla siebie manierą „wiem co robię” nakazała drużynie uporządkować papiery, sama zaś zajęła się teleskopem.

Widać było, że czarodziej skupia się na pracy badawczej, pomijając inne aspekty związane z magią, takie jak alchemia na przykład.
Księgi dotyczy głownie kosmologii Torilu, zarówno planów przechodnich, jak wewnętrznych i planów żywiołów. Była też niewielka notatka, sporządzona przez samego Tarkwinusa...zapewne odpis z innego dzieła.

„...Jednakowoż pośród tych bezmyślnych istot, znajdują się takie, które potęgą książętom demonów dorównują. A wśród nich najbardziej znany jest pod jednym z wielu imion jako Azathor, któremu w dawnych wiekach udało się kilka razy objawić na Faerunie wykorzystując swe ciało/część ciała/oko (nie jestem pewny poprawności tłumaczenia) jako łącznik między oboma światami. Za każdym razem jego nadejście powodowało chaos, śmierć i zniszczenie obrębie wielu mil. Ao niech będą dzięki, że nie może on przebywać długo i musi wrócić do swego wymiaru (zapis nieczytelny) , dzięki czemu zniszczenia jakich dokonuje samą swą obecnością, są tylko miejscowa tragedią..."

Oprócz tej, były też i inne chaotyczne notatki, ale mówiące niewiele więcej. Potwierdzały jedynie, że Tarkwinus miał obsesję na punkcie planarnych podróży. Miał też schematy położenia planów, na które to, nanosił notatki.




Ale inna mapa, obca i nie pasująca do znanych magom kosmologii...


...wzbudziła jego entuzjazm.


Skąd ją zdobył, co przedstawiała? Tego w notatkach nie było. W pracowni nie było też żadnych przedmiotów magicznych, ani księgi magicznej Tarkwinusa. Niemniej gnomce udało się osiągnąć pewien sukces.
- To nie teleskop, ale planoskop.- rzekła pokazując cztery kryształowe soczewki o różnym zabarwieniu...jedną kryształowo przejrzystą, nieco mniejszą od trójki pozostałych, jedną przydymioną, jedną lekko niebieskawą i jedną żółtawą.- Pozwala zaglądać na współistniejące plany przechodnie. Cóż...pozwalał. Teraz to szmelc. Ale wymontowałam serce planoskopu: soczewki pozwalające spoglądać na plan eteryczny, cienia oraz astralny...oraz soczewkę korygującą.
Po czym zadowolona schowała soczewki do swego plecaczka.

Ostatnim miejscem do zwiedzania był zagracony strych. Pełno tu było sprzętów gospodarskich i mebli które zapewne Tarkwinus kazał usunąć z parteru, po wprowadzeniu się do tego domku. Było tu ciasno, ciemno i cicho...i ponuro. Do głównej belki nośnej przywiązana była lina, zwisająca w dół. Patrząc na nią Keldar smutnym głosem rzekł.- Tu go znaleźliśmy, dyndającego, jakby sam się powiesił. Ale... nadal nie mogę w to uwierzyć. Teraz tym bardziej.

Po zwiedzeniu i przeszukaniu chatki cała grupa udała się na cmentarzysko, na grób Tarkwinusa. Nie był to grobowiec godny wielkiego maga. Ot kopczyk ziemi i drewniana tablica z napisem: „Tu leży maester Tarkwinus, co wielkim magiem był.”
Jako że Lilawander nie był w dyspozycji do kopania, Dru i magini niechętne do machania łopatą...Główny zaszczyt ekshumacji zwłok przypadł Rogerowi. Na szczęście dla Morgana, czarodziej nie był głęboko pochowany i po kilku machnięciach łopatą , Roger dotarł do owiniętych całunem zwłok...Gnijących zwłok. Więc wampiryzm można było wykluczyć.
Maester Tarkwinus był wysokim, chudym starcem ubierającym się staromodnie i nie przywiązującym uwagi do jakości ubioru. I to tyle co można było pobieżnie stwierdzić.
Sabrie nie zauważyła żadnych ran...choć może by trzeba było bardziej się zwłokom przyjrzeć.
Natomiast sińce a szyi Tarkwinusa, potwierdzały śmierć przez uduszenie...i całą teorię z powieszeniem.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 14-02-2010 o 12:06.
abishai jest offline  
Stary 14-02-2010, 14:24   #184
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
W karczmie zaczynało robić się ciekawie, szczególnie odkąd magini rzuciła kobiece wyzwanie...a może magowskie?
Tak czy inaczej do bitwy na piersi nie doszło a zamiast fajerwerków wszyscy grzecznie poszli zwiedzać chatkę maga. Co niektórzy poszli ją przeszukać, inni zbadać, Lilawander czuł się zaś jak na wycieczce. Gromada turystów i alkoholowy szum jedynie wspierały to uczucie.

Lilawander łakomym wzrokiem patrzył na dobra zgromadzone przez maga, a że uważał wiedzę za dobro, to stos papierów, map planetarnych , zapisków i obliczeń był istną kopalnia skarbów dla elfa. Nie ominął także przepięknej szachownicy...w sam raz do wystroju mieszkanka, a może i do wspólnych gier w podróży??

Zdążył nawet wymienić się kilkoma ruchami na szachownicy z Teu, bardziej dla chwili odprężenia, choć Teu podsunął pomysł, że może dzięki grze odnajdzie się pierścień. Początkowo rozochoceni stracili zapał po kilku ruchach wymieniając się bardziej spostrzeżeniami na temat listu niż skupiając na grze.

Najważniejszy był chwilowo właśnie list. Zdawał się potwierdzać obawy, ukazywał słuszność dokonanego wyboru a nawet wyzwolił uśmiech pijackiego triumfu jaki przebłysnął elfowi gdy dotarło do niego, że od początku miał rację a wiara w przepowiednie nie okazała się głupotą. Bez przepowiedni niechybnie pominęli by boczną dróżkę...

Kolejnym punktem zwiedzania były "grobowce", elf sunął się za resztą, żałując że nie może przemieszczać się na gryfie...stwór nawet chodząc byłby o wiele wygodniejszym środkiem transportu niż własne nogi, które nie do końca słuchały się elfa. Jakoś jednak dotarł i z podziwem obserwował zapał "grabarza" sam nie wykrzesałby z siebie nawet kilku machnięć łopatą...

Trup nie ukazał niczego nowego z wyjątkiem potwierdzenia pewnych faktów. Sińce na szyi wskazywały że denat się udusił, ale plamy pośmiertne zostawały także na innych miejscach ciała i to po nich określało się czy denat został zmuszony do powieszenia się czy nie.

- Jeśli ma sińce pośmiertne na rękach czy brzuchu to znaczy że ktoś go tam wciągnął.

Oczywiście elf nie zamierzał ruszać zwłok aby sprawdzić sińce, mógł co najwyżej z daleka ocenić czy jakiego zdaniem taka czy inna plama jest sińcem czy tylko zabrudzeniem...Elfa cały czas korciło by wrócić do chatki po zostawione tam dobra...Zwrócił się więc do Druida.

- Papiery mogą nam być potrzebne na tych bagnach jak już dojdziemy do opisanego w nich siedliska zła. Są wskazówki magiczne które dopiero tam na miejscu mogą objaśnić swe znaczenie. Czy mógłbym je zabrać na bagna? - zapytał delikatnie i uprzejmie

Po tym jak druid wyraził zgodę obaj wrócili do chatki. Będąc już w środku elf kontynuował ukrytą grabież.

- A więc potrzebna mi będzie jeszcze ta szachownica, aby odnaleźć pierścień...bez pierścienia nie pokonamy zła... a jak znajdziemy pierścień to znajdziemy i morderce - dodał starając się aby zabrzmiało to przekonująco. Nie za bardzo mu się to udało...
- Po co właściwie szachownica?- tu już Keldar okazał się bardziej podejrzliwy.
- Aby zlokalizować to co w niej było - odparł krótko nie zastanawiając się nawet nad tym czy jego czar rzeczywiście był w stanie tego dokonać i skrzętnie ukrywając fakt, że nawet gdyby mógł to i tak nie był przygotowany...
-Acha...skoro tak twierdzisz.- rzekł druid wzruszając ramionami.- To rzeczywiście ma sens...chyba.

- Dziękuję, to wszystko...postaramy się załatwić tą sprawę ze złem, sam widzisz że jeśli nic nie zrobimy to będzie katastrofa. Myślę że mag nie wymyślił tego, tym bardziej że kapłan Helma nam potwierdził zagrożenie - nieco pijacko elf się spoufalał

- Choć nadal nie wiecie co zrobić.- dodał niechętnie druid. Westchnął.- Ale..cóż...wszyscy jesteśmy dziećmi Chauntei.

- Wiedzieliśmy znacznie mniej zanim tu przybyliśmy, a jednak Chautea skierowała nas na właściwą ścieżkę. Ufam, ze pokieruje nami dalej...

Po chwili dodał jeszcze:
- Nie masz jakiś środków na owady? Drapieżne zwierzęta? Amulet, błogosławieństwo może jakieś? Zapłacę za trud może roślin zielnych nazbieram w zamian będąc już na bagnach? Albo jakieś zasadzę jak dasz mi nasiona...?
-Będę o tą łaskę prosił.- odparł druid i zdziwił się.-Środki na owady? Na Ciemnych bagnach nie ma owadów...a rośliny z bagien szybko gniją poza nimi.

Elf postanowił jeszcze przeszukać chatkę maga z pomocą wykrycia magii, po chwili koncentracji wybełkotał formułę zaklęcia i o dziwo poskutkowało. Niestety gównie tym, że zmarnował kolejny czar.

Nie mogąc ugasić własnej - podjudzonej alkoholem - ciekawości, poszedł na strych przeczesywać graty w poszukiwaniu dalszych papierów, ciekawostek, przyrządów czy mikstur. Cokolwiek co w jego szabrowniczo ludzkim niemal umyśle mogło mu się spodobać... Nie zamierzał tam utknąć na dłużej niż godzinę...spodziewał się , że reszta w tym czasie zrobi coś bardziej konstruktywnego a i że z niego samego zejdzie nieco alkoholu. Liczył, że i na parterze po dokładnym przeszukaniu odnajdzie coś więcej...sam miał wzrok niezbyt dobry więc wspomagał się chowańcem - Aragornem...

Im dłużej przeszukiwał tym większej pewności siebie nabierał, nie zniechęcało go to gdy nic nie znalazł w samym bowiem poszukiwaniu tkwiła przyjemność. Z nostalgicznym spokojem i archiwistyczną precyzją odznaczał sprawdzone meble kawałkiem kredy i przechodził dalej. Dopiero po jakimś czasie zdecydował przerwać "prace" na strychu i dokładnie przeszukać parter - zarówno meble jak i ukryte schowki, pomieszczenia...spiżarnię...

Otworzył okno aby ściągnąć Aragnorna i przyspieszyć nieco poszukiwania. Po czym zamknął je aby nie wzbudzać żadnego więcej zainteresowania domem maga. Na moment wrócił też do szachownicy dokładnie przyglądając się pionkom, zagadka maga mogła być przewrotna a zamiast pola na szachownicy być może skrytką był jeden z pionków - elf zamierzał sprawdzić czy ich spód da się podważyć bądź odkręcić.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-02-2010 o 00:11.
Eliasz jest offline  
Stary 14-02-2010, 22:22   #185
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Aż dziw, że tyle osób wybrało się by zwiedzić domek maga. Na szczęście nie był to mały domek i bez problemów pomieścił wszystkich gości. I nie trzeba było wkradać się tam przez okno, albo obezwładniać strażników.
Dom wyglądał, jakby przeszedł przez niego gwałtowny huragan. Zdawać by się mogło, że ktoś ciekawski lub zachłanny przeszukał wszystkie szafy i szuflady, nie zostawiając dla osób, które tu wejdą, żadnych ciekawych przedmiotów.
Mimo wszystko w ręce Rogera wpadła zwinięta w kulkę kartka, którą ktoś niedbale rzucił w kąt w kuchni.

Roger stanął przy oknie, tyłem do reszty, i rozprostował kartkę. Stan papieru utrudniał nieco czytanie, ale nie na tyle, by uniemożliwić zapoznanie się z treścią dokumentu.
Przebiegł szybko kilkanaście linijek pisma, a potem schował kartkę. Nie miał zamiaru nikomu mówić, co tam było napisane. Należało pamiętać o strażnikach, którzy co chwila wsadzali głowy przez drzwi i z zaciekawieniem patrzyli, co też ciekawego obcy wyczyniają w domu maga.
Niestety oczywiście musiał znaleźć się jakiś ciekawski.
- Co tam znalazłeś? - spytał Teu.
- Rachunek z pralni - odpowiedział Roger.
Miał nadzieję, że tak bystry elf jak Teu zrozumie, że w tym momencie Roger woli zachować treść listu w sekrecie.

Na moment Roger zastanowił się nad tajemnicą skrytki zawierającej pierścień. Czy mag był tak mało inteligentny? Każdy, kogo umiejętności czytania i pisania wykraczałyby poza stawianie krzyżyków zamiast podpisu wiedziałby od razu, gdzie tego szukać. Wystarczyłby jeden rzut oka na zwykłą szachownicę.

Wystarczył jeden mały ruch sztyletem by przekonać się, że w skrytce nie ma nic. Prócz powietrza, rzecz jasna. Elementu ponoć niezbędnego do życia, ale niezbyt przydatnego do zapieczętowania przejścia do wspomnianej w liście Odległej Dziedziny.

- Zna ktoś z was może smoczy? - spytał.
Teoretycznie parę takich osób powinno się znaleźć. Na przykład magowie... Ale równie dobrze mogło się zdarzyć, że w ich edukacji wystąpiły pewne braki.
- Ja znam - powiedziała Sabrie, rozwiązując dzięki temu przynajmniej jeden problem.
- Ja też - dorzucił Teu, dowodząc, że w jego edukacji braków nie było.

- A jak właściwie miał na imię Obibok? - Roger spytał druida.

- Gunnar. Gunnar Trepick - odpowiedział Keldar.

Wniosek był jasny, prosty i oczywisty. Obibok, czyli wymieniony w liście Gunnar, który miał dostarczyć list do tamtego maga, Vilkena, z całą pewnością tego nie zrobił.
Albo zabił swego mistrza i zabrał pierścień, albo też padł ofiarą rabunku czy też zabójstwa i list dostał się w niepowołane ręce, które dobrały się do skrytki i zabrały pierścień.
Tarkwinus musiał być pewien swego ucznia, skoro powierzył mu tak ważny list. A może to była zwykła zmyłka i w skrytce ukryto co innego? Jakąś magiczną błyskotkę, a prawdziwy pierścień schowano gdzie indziej?
Roger zbadał dokładnie szachownicę i figury, ale pierścienia nigdzie nie było.

- Od jak dawna mieszkał tu mistrz Tarkwinius? - Roger ponownie zwrócił się do druida.

- A ze dwa lata będą - odparł zagadnięty.

- I nie próbował powstrzymać tamtego paladyna, krasnoludów i niziołka?

Druid spojrzał i rzekł - Niby jak. Byli tak samo głusi na słowa, jako i wy.

Roger uśmiechnął się. Ciut kwaśno.

- A słyszał ktoś z was legendę o Jaskółczym Gnieździe? - spytał.
Tym razem poszło gorzej, niż w przypadku języka smoczego. Znacznie gorzej. Nikt nic nie wiedział. Oznaczało to, że nawet gdyby mieli ów pierścień, to i tak nie wiedzieliby, gdzie go włożyć.
Bardzo pocieszające.
- To mamy problem - powiedział. - Poważny problem. Ale zachowajcie to dla siebie - dodał. - Nie może się o tym dowiedzieć nikt z mieszkańców.
Położył na stole nieszczęsny list maga.



Przeszukanie pozostałych pomieszczeń nie przyniosło żadnych informacji, które mogły pomóc w rozwiązaniu stojącego przed nimi zadania. Garść notatek, nowa zabawka dla Dru... Nic więcej.
Oględziny strychu również były bezowocne.
Według Keldara niedaleko wiszących zwłok leżało przewrócone krzesło. Co oczywiście potwierdzało wersję samobójstwa.
Albo też świadczyło o inteligencji zabójcy.




Do rozkopywania grobu oczywiście nie było chętnych i cała brudna robota spadła na Rogera.
Nie był zawodowym kopidołem, ale na szczęście nieboszczyka nie pochowano zbyt głęboko. Co prawda najświeższym trupem nie był, ale Roger w swej karierze widywał już gorsze przypadki, więc to, co zobaczył nie zrobiło na nim większego wrażenia.
Niestety, cała praca poszła na marne.
Żadnych obrażeń głowy, które powstałyby, gdyby maestro został ogłuszony, zanim go powieszono. Żadnych śladów walki na rękach, połamanych paznokci... Nic nie wskazywało na to, by się bronił.
- A teraz, łaskawie, odejdźcie parę kroków - powiedział do reszty.
Przeszukiwanie zwłok było nieprzyjemną robotą, ale trzeba się było upewnić, czy czasem Tarkwinius nie zabrał swego sekrety do grobu.
Nie tylko w przenośni.

Kolejny brak sukcesu, który zaowocował tylko i wyłącznie koniecznością umycia się.
- Jest tam w pobliżu strumyk z czystą wodą? - spytał druida, gdy ziemia ponownie przykryła zwłoki druida.
- Nie ma - odparł druid. - Bagna są. I studnia.
- W takim razie musi wystarczyć studnia.
Oczywiście nie miał zamiaru do niej wskakiwać... Dwa, trzy wiaderka wody i trochę mydła powinny załatwić sprawę.

A potem... potem miał zamiar jeszcze raz przeszukać dom maesta Tarkwiniusa.
Może coś przegapili za pierwszym razem. Może jednak była jakaś skrytka?
 
Kerm jest offline  
Stary 15-02-2010, 02:12   #186
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Towarzystwo, pod okiem miejscowego Druida, rozlazło się po chatce Maga, myszkując gdzie się tylko dało. Ogólnie poszukiwano jakiś punktów zaczepienia odnośnie ponoć samobójczej śmierci owego Maga, oraz być może przybliżenia problemu związanego z tajemniczymi bagnami. Każdy z grupy niejako działał na własną rękę, szukając typowych schowków według własnego doświadczenia.

Znaleziono kilka zwyczajowych - jak na Maga - przedmiotów, jakieś mapy, papierzyska i roztrzaskany planoskop (którego kryształy okazały się magiczne, jak wykryło późniejsze badanie). Większość owych rzeczy dotyczyła Planów i kosmologii Torilu, będąc więc dziedziną na jakiej skupiał się za życia Tarkwinus. Sama Sylphia nie znalazła nic wielce ciekawego, jedynie nieco niezwykłe malowidło na dnie kufra.

Roger pytał o znajomości języka smoczego. Niespodziewanie jako pierwsza odezwała się Sabrie, twierdząc że zna owy język!. Magini uniosła brew, nie bardzo rozumiejąc na cholerę wojowniczce znajomość smoczego. Czytała sobie przed zaśnięciem magiczne zapiski??. Tuż po niej swoją przydatność w tłumaczeniu wyjawił i Teu.

- No proszę, proszę - Sylphia odezwała się niby sama do siebie - To nawet i wojaków mamy w grupie z edukacją.

Następnie Magini wyszeptała kilka słów, i wykonała parę drobnych gestów dłońmi. Zaczęła rozglądać się w skupieniu po pomieszczeniu, przeszukując je teraz magicznie, z lekko jakby błyszczącymi oczami. Po kilku dłuższych chwilach skierowała swoje kroki do następnej izby, wykonując tą samą czynność... .

W chatce panowała dziwna, magiczna aura. Podzieliła się tą informacją z pozostałymi, choć nie posiadała na ten temat żadnych bliższych konkretów. Ot, ogólna informacja.

Do grobu się jednak nie wybrała, nie mając zamiaru oglądać rozkładających się zwłok. Zamiast tego, przebywała więc nadal w skromnym domostwie Maga, oglądając jeszcze to i owo. Tarkwinius żył naprawdę biednie, rezygnując czasem z najprostszych wygód. Sylphii coś się zdawało, że musiał być tak wielce pochłonięty swoją pracą, iż zdawał się tych zwyczajowych niedogodności nie zauważać. Być może był więc wręcz fanatyczny?.

Sylphia w milczeniu przeczytała list który znalazł Roger, a następnie zaczęła przeglądać mapy związane z planarnymi podróżami. Jedno miało związek z drugim, sprawa była prosta. Zresztą treść listu wyjaśniała niemal wszystko, nie nazywając jedynie konkretniej zagrożenia.

W tej chwili Magini powstrzymała się przed jakimkolwiek komentowaniem znalezisk i wysnuwaniem wniosków ze względu na obecność Druida. Zamiast tego, odezwała się do dwójki towarzyszy:
- Teu, Lilciu, przeczytajcie to, nawet ciekawe... zapiski magiczne - Mrugnęła porozumiewawczo.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 15-02-2010 o 03:14.
Buka jest offline  
Stary 15-02-2010, 19:05   #187
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Wraz z dość pokaźna grupą zainteresowanych Teu udał się do domu maga Tarkwinusa. Prowadził ich druid Keldar zaprowadził ich na miejsce. Na miejscu czekała na ich „straż” w postaci dwóch chłopów na widok których elf się w myślach sarkastycznie uśmiechnął.Wieśniacy ustąpili druidowi, oczywiście, i mógł przyjrzeć się dokładnie pracowni Tarkwinusa. Nie była zbyt imponująca, jednak jeśli elfi mag prowadziłby jakieś tajne, ważne badania to zapewne również starałby się utrzymać pozory niewinności. Rozglądają cię po mieszkaniu maga Teu znalazł Rogera trzymający jakiś kawałek papieru

-Czy coś ciekawego znalazłeś kolego? Przeglądałem notatki co do planów maga, niezrozumiała jest dla mnie słów ich waga. Widzę plany rzeczywistości, ale ścieżki do której prowadzą kończą się w nicości. powiedział elf do Roger przyglądają się mu w kuchni gdzie się po chwili udał.

- Rachunek z pralni – odpowiedział Roger.

Miał nadzieję, że tak bystry elf jak Teu zrozumie, że w tym momencie Roger woli zachować treść listu w sekrecie. Elf jednak nie był tak wyrozumiały, zwęził oczy, ale nic nie powiedział, jedynie zapamiętał to sobie. Nie lubił gdy się przed nim chowa informacje, poza tym nie było sensu czegokolwiek ukrywać, chłopi i druid pewnie już porządnie wszystko przejrzeli. Nie mniej jednak, przystąpił do dalszych przeszukiwań domu maga. Zainteresowały go oczywiście schematy kosmologiczne. Znał się tam dość dobrze, choć nie był pewny czego mag tak właściwie szuka. Większość planów była wykreślona, wspominał Sigil, punkt odniesienia, zakreślił plan cieni... czyżby szukał drogi do jakiegoś innego planu? Plan cieni należał do grupy planów tranzytywnych, z Sigil można było się podobno dostać wszędzie, albo na wieczność tam zostać jak się nie ma szczęścia. Niemniej nieznana mapa nieznanej kosmologii bardzo go zaciekawiła. Nie miał pojęcia czym był ten „Zewnętrzny” plan, ale jego nazwa pozwalała wnioskować, że prowadził gdzieś na zewnątrz. Nieco zaniepokoiło to elfiego maga, ale wielu magów zajmuje się podróżami międzyplanarnymi, w tym Teu.

Lilawander nakłonił druida, aby ten dał mu notatki maga, zgrabne posunięcie, musiał przyznać mag.

-Pozwól, że ja przechowam notatki o planach, to dziedzina dobrze mi znana. – oświadczył elfowi.

Po chwili byli już na cmentarzu. Elf nadal był wstrząśnięty,ale jednocześnie zmotywowany. Pozbył się jakichkolwiek wątpliwości co do proroka Helma, postanowił również przy najbliższej okazji podarować parę sztuk złota jakiejś świątyni tegoż bóstwa. Ciało Tarkwinusa wyglądało jak jak opisywali, nie było śladów walki tylko ślad po sznurze. Nie trwało to dłogo jednak i grupa wrócił do chatki. Sylphia znalazła list, który wcześniej przed Teu ukrył Roger. Treść listu była bardzo niepokojąca.

Niewiele było rzeczy, które potrafiły wystraszyć elfa, pomijając magiczne efekty, i była to zapewne pierwsza rzecz od czasu rozpoczęcia wyprawy, i ogólnie od dłuższego czasu, gdy elf rzeczywiście poczuł strach. Kiedy Vraidem został bezczelnie potraktowany jakiś proszkiem i skomlał z bólu, elf czuł nie tyle co strach, raczej gniew. Właściwie to mieszankę tych dwóch, gniew zwykle jest zmieszany ze strachem. Tym razem jednak było inaczej. Elfa przeszedł zimny dreszcz, stał się bardziej blady niż poprzednio, o ile to możliwe. Cienie w pokoju niespokojnie się poruszyły, a mag wzdrygnął od ciarek, które przechodziły po całym jego ciele. Kiedy dokończył czytanie listu zrobił krok w tył, jakby potrzebował miejsca, aby nabrać powietrza, choć od dawna nie potrzebował oddychać.

Przerażony spojrzał jeszcze raz na notatki maga. Tak się spodziewał szukał on przejścia do tamtego miejsca... plan cienia był oczywistym wyborem na punkt początkowy podróży, choć zainteresowanie maga skupiło się na nieznanej mapie nieznanej kosmologii... wspominał również o Sigil, mieście drzwi, choć ta opcja była zapewne zbyt niebezpieczna. Po co jednak miałby się tam udawać? I to imię.. Azathor, nigdy o nim nie słyszał, o ile można nadać płeć czemu z... tamtego miejsca. Nawet w myślach trudno było mu nazwać ten plan. Nie wiedział o nim zbyt wiele, jedynie informacje szczątkowe, te były jednak bardzo niepokojące. Słyszał o tych, którzy chcieli się dowiedzieć więcej, sam studiując swoją przypadłość zastanawiał się nad zbadaniem tego planu, ale plotki o tych którzy próbowali utwierdziło go w przekonaniu, że to nie jest dobry pomysł.

-Odległa Dziedzina... – głos mu drżał, w oddali Vraidem zawył żałośnie, nie był pewny czy to jego czy uczucia chowańca tak na niego wpływają, ale czuł dziwny niepokój, jakby nie chciał wymawiać tych słów – Odległa Dziedzina to plan znajdujący się poza kosmologią Torilu, być może coś o nim słyszeliście, choć wątpię, sam wiem niewiele – dodał powoli, za każdym razem nabierając powietrza, był wstrząśnięty –To miejsce... nie wiem.. słyszałem o potwornościach, o szaleństwie, które dopada każdego kto chociażby spojrzy przez sekundę w to miejsce... –I wtedy zrozumiał skąd się brały koszmary, dlatego Tarkwinus popełnił samobójstwo –Sądzę, że to dlatego ludzie miewają koszmary, mag oszalał i popełnił samobójstwo... to coś co nie należy do tego świata, ani żadnego nam znanych, tak – Odległa Dziedzina to tajemnica, nikt poza szaleńcami nie jest wstanie jej zrozumieć, tak przynajmniej mi mówiono. – musiał nabrać powietrza, czuł że się dusi, cienie niespokojnie tańczyły na ścianach i dopiero kiedy na nie spojrzał przypomniał sobie, że nie potrzebuje już oddychać. Poczuł się bezpieczniej.

-Co do pierścienia... jeśli magia pierścienia jest tak potężna, i jeśli ktoś nas ubiegł, to proponuję, aby ci z nas którzy potrafią wyczuwać magię udali się na rekonesans po wiosce wyszukując oznak magii, i za pozwoleniem wójta oraz Keldara, zbadać co to za magiczne przedmioty.- zaproponował elf.

-Musimy- był pewny tego, jak nigdy wcześniej. Być może to resztka elfiego zamiłowania do natury, być może coś głębszego, ale czuł że muszą to zrobić –Musimy powstrzymać cokolwiek kryje się w tym zamku. Nie możemy tego chować przed innymi. To już mogło zainfekować umysły tych ludzi, czy cokolwiek to robi. – i zamilkł. Jego towarzysze będę zapewne mieli pytania, albo i nie. Nie obchodziło go to, nie był pewny czy zdoła wykrztusić z siebie jakiekolwiek odpowiedzi.

- A co do śmierci maga... może to szaleństwo, a może zaklęcie, ktoś kto był tak zmotywowany aby się tu udać nie popełniłby samobójstwa z powodu braku towarzystwa czy z jakiego tam powodu ludzie je popełniają. – nie rymował, nie miał nastroju, traktował tę sprawę bardzo poważnie.

Był bardzo zaniepokojony, mówił szeptem, choć wątpił, aby druid nie wiedział o liście. Był też wściekły na Rogera za jego ignorancję, za to że ukrył przed nim coś takiego i zwlekał. Nie wiedział czym to jest, co znaczą te słowa, ale w takim wypadku powinien natychmiast powiadomić kogoś kto może mieć o tym pojęcie!
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 15-02-2010 o 22:56.
Qumi jest offline  
Stary 16-02-2010, 20:30   #188
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie spojrzała z lekkim politowaniem na wpienioną czarodziejkę, która przypominała jej nastroszony okaz jakiegoś egzotycznego ptaka - zwłaszcza w tym przybytku. Wcale nie uważała, że wydarzeniem w Waterdeep należało się przesadnie chwalić; pomijając, że była to jej praca to każdy normalny człowiek broniłby w takiej sytuacji własnego życia nie bacząc na to, czy mu płacą czy nie - tak czy siak więc musiała sięgnąć po "broń". Na prawdę porządnie magini przydała się w zasadzie jedynie w magazynie. Potem przypomniało jej się jak Sylphie biegała po placu klnąc i ciskając czarami... Z perspektywy czasu wydawało jej się to bardzo zabawne. Ale stłumiła śmiech i rzekła tylko: Skoro zajmowałaś się wieczorem, nie miałaś przecież czasu sprawdzać kto czym się zajmuje. Nie imputuj mi więc tu bezużyteczności proszę - po czym wróciła do rozmowy z mężczyznami - oni przynajmniej swe humory zachowywali (w większości) dla siebie. Z roztargnieniem pogłaskała Vraidema, który ostatnio ciągle za nią chodził. Może był głodny? Czy powinna spytać Teu o dokarmianie? Jeszcze się znów obrazi... Ale z drugiej strony szkoda zwierzaka - oswojony, więc polować pewnie nie umie. Zaryzykowała więc i ku jej lekkiemu zdziwieniu elf burkliwie wyraził zgodę.

Do domu Tarkwinusa poszła raczej z rozpędu niż z ciekawości. Magiczne szpargały nigdy jej nie pociągały i jedyne na co zwracała obecnie uwagę to ślady potencjalnego zabójstwa. Niestety nic nie odkryła, podobnie jak na cmentarzu, choć posunęła się do tego, by delikatnie rozsunąć mieczem całun i oświetlić lampą ciało (trzeba przyznać, że Morgan o wiele bardziej przyłożył się do poszukiwań). Magowie za to (oraz Dru) wydawali się zachwyceni znaleziskami - a przynajmniej przeglądali je z żywym zainteresowaniem, co dało jej obraz całkiem innego ich zachowania niż odzywanie się tylko wtedy gdy to niezbędne. Albo w wypadku Sylphie: gdy chciała kogoś obrazić. Kobieta wyzłośliwiała się na nią (nie tylko, ale głównie) od pierwszego spotkania, ale Sabrie nie raz miała do czynienia z wyniosłymi lady i te słowa spływały po niej jak po kaczce. A nie jak po gęsi, jakby życzyła by sobie czarodziejka.

Wojowniczka podeszła do zostawionego skrawka papieru i szybko przeleciała po nim wzrokiem. Niestety zawarte w nim słowa - choć brzmiące bardzo złowróżbnie - nic jej nie mówiły. Widać było, że Morganowi zależy na zachowaniu tajemnicy, ale ona była przeciwnego zdania: kto jeśli nie starzec lepiej orientował się w tutejszych sprawach i mógł im doradzić? A jeśli chciał im zaszkodzić to z pewnością wiedział o planach czarodzieja, więc i tak niczego nie zepsuje. Sabrie jeszcze raz rzuciła okiem na położony na stole list, na znaleziony w skrzyni obrazek, po czym zwróciła się do druida
- Czy Tarkwinus miał brata imieniem Vilken? W ogóle mówił o kimś takim?
- Nie słyszałem o żadnym Vilkenie, ani o tym by Tarkwinus miał brata. Przypuszczam, że miał jakąś rodzinę... jak każdy. - Keldar zamyślił się, pocierając dłonią łysinę. - On nie lubił mówić o sobie. - Następnie spojrzał na Rogera i spytał cicho.- Czy on jest...godny zaufania?

Sabrie
zamyśliła się na moment. Do tej pory Morgan okazał się najsolidniejszym - a przynajmniej najbardziej skłonnym do współpracy - członkiem drużyny, ale czy godnym zaufania? Tego jeszcze nie wiedziała. Odpowiedziała więc zgodnie z prawdą:
- Na tyle, na ile zdołałam go poznać przez tak krótki czas jaki pracujemy razem - to jak najbardziej. A przynajmniej jest bardzo solidny w wykonywaniu tego, czego się podejmie.
- No nie wiem.- rzekł Keldar przyglądając się z niechęcią dziwnemu, według niego, zachowaniu Rogera.- Ja bym nie chciał mieć za swoimi plecami na Ciemnych Bagnach.
- Czemu tak uważacie, Keldarze?
- Dziwnie się zachowuje... i te słowa o rachunku z pralni. Najbliższa pralnia jest w Waterdeep, a tutejsze praczki pisać nie umieją. To na pewno nie jest rachunek z pralni.
- mruknął druid.
- Widać nie chciał, żeby podsłuchujący pod drzwiami strażnicy wiedzieli co w tym papierze się znajduje - spróbowała załagodzić Sabrie. - Powiedzieliście, że Gunnar dostał list polecający do kolejnego maga. Wiecie o tym coś więcej? Na pewno go zabrał?
- Z tego co mi chłopi opowiadali to tak.-
odparł druid
- Aha... - Sabrie zacięła sie na chwilę nie wiedząc, jak gładko przejść do następnych pytań. W końcu rzekła: W notatkach maga wspomniane jest wiele - ponoć tutejszych - miejsc: Jaskółcze Gniazdo Jaor’alain, o które pytał już Morgan, Kelianę i Elsimenera, a nawet demona Azathora. Mówią Wam coś te nazwy? Albo czy jest ktoś w wiosce, kto zna stare bajania?
- Nie...nie bardzo. Azathor to dziwne imię jak na demona, słyszałem że są dłuższe
- rzekł Keldar po namyśle. - A co do przekazów to stary Krzywonos może coś wiedzieć.
- W takim razie czy po sprawdzeniu ciała maestra Tarkwinusa udacie się ze mną do Krzywonosa? W twojej obecności z pewnością chętniej zagada, a może coś będzie wiedział na temat rzeczy, które badał Tarkwinus.

Druid zgodził się dość chętnie, co mile zaskoczyło dziewczynę. Widać jej propozycja wykopania zwłok maga nie zniechęciła Keldara do jej osoby. A może wprost przeciwnie - doceniał wysiłek wkładany w rozwiązanie zagadki? Nie miała czasu się zastanawiać - po powrocie do chaty słowa Teu sprawiły, że po krzyżu spłynęła jej strużka zimnego potu. Nawet zimnemu Teu głos drżał gdy wyjaśniał sens badań Tarkwinusa - a i tak większość rzeczy, które mówił było poza zdolnościami jej pojmowania. Jej domem był Toril - inne światy nie interesowały jej w najmniejszym stopniu. Oczywiście o ile nie mieszały się do tutejszego co, niestety, najwyraźniej właśnie miało miejsce. Gdy podążała za głosem Helma nie zastanawiała się nad stopniem trudności zadania. "Starożytne zło", które mieli pokonać mogło być smokiem, zapomnianym kultem, śpiącym olbrzymem czy z dawien dawna uwięzionym demonem... Czymś co można było usiec magią i mieczem, a nie co sprawiało, że... inny, koszmarny świat wchodził do tego i mieszał ludziom zmysły? Czymś co nie należało nawet do planów bogów i ludzi? Czymś, na co nawet armata Drucilli nie zaradzi? Zdecydowanie wolała zorganizowaną armię orków. Zdecydowanie.

- Szacowny Keldar na pewno zgodzi się na magiczne przeszukanie wioski - rzekła głośno i twardo. - W końcu czynimy to dla jej dobra. A teraz wybaczcie nam, ale udamy się w jeszcze jedno miejsce, gdzie można zasięgnąć języka. - to powiedziawszy wraz z druidem udała się do chaty Krzywonosa. Jej brak wiedzy w niczym im nie pomoże, a zdobywając informacje gdzie indziej zaoszczędzi dla drużyny cenny czas. Magowie poradzą sobie z "dziedziną" o wiele lepiej - po raz pierwszy zdecydowała się pozostawić swoje nadzieje w rękach przejętego Teu i miała nadzieję, że źle na tym nie wyjdzie. A zresztą - czy miała jakiś wybór?

Krzywonos okazał się starym i chudym człowiekiem o haczykowatym nosie. Mimo paskudnego wyglądu miał bardzo miły głos. Po przywitaniach i krótkich wyjaśnieniach druida o tym kto Sabrie zacz, rzekł: To jaką opowieść chcesz wysłuchać panienko?
- Zacznijmy może od Jaskółczego Gniazda, ojczulku - słyszeliście kiedy o nim. Albo o Jaor’alain, zamku co się w nocy pojawia, a rano znika? - powiedziała Sabrie, siadając na krześle i uważnie przyglądając się reakcji obydwóch mężczyzn.
- Jaskółcze Gniazdo... przeklęty zamek elfów. - rzekł Krzywonos akcentując słowa z wprawą doświadczonego barda, podczas gdy Keldar wyszukał sobie wygodne miejsce na siedzisko. - Dawno dawno temu, gdy świat był młody... pojawił się na nim szafir zesłany przez zazdrosnego ducha. Ten piękny klejnot trafił w ręce potężnego króla elfów, który zachwyciwszy się jego urodą podarował go swej małżonce. Jednak klejnot ten zsyłał na nią złe sny i myśli. I z czasem zawładnął nią całkowicie, powoli staczając w ją w objęcia okrutnych żądz. Wkrótce podczas jednej z miłosnych nocy, brutalnie zabiła swego męża i z pomocą klejnotu podporządkowała resztę elfiego dworu. Władała dopuszczając się okrucieństw poza ludzką miarę, aż któregoś dnia czara się przelała. Bogowie przeklęli ją zmieniając w kamień, a by upilnować klejnot w jej skamieniałym ciele umieścili na pomniku obrączkę ślubną, którą nosiła nosiła, gdy żył jej mąż.
Resztę elfów pokarali śmiercią i błąkaniem się w mroku... skażenia szafiru nie mogli nawet oni usunąć
. - opowieść Krzywonosa wywołała lekki uśmiech na twarzy druida. - Zważ pani, że to bardzo stara opowieść i niekoniecznie zgodna z prawdą. Elfy nie noszą obrączek małżeńskich. Jedynie ludzie i chyba krasnoludy.
- Obrączek nie... ale pierścienie już może. Jak zwała się owa elfia królowa? Czy imię tego zazdrosnego ducha zapisało się w ludzkiej pamięci?
- Nie pamiętam... różnie ją nazywali.
- rzekł Krzywonos. - Tak jak i ducha, jedni twierdzili, że to demon inni że Shar, albo Beshaba... imiona zmieniały się wraz z opowiadającymi.
- A imiona Elsimener, Azathor i Keliana coś ci mówią, szacowny starcze?

- Kaliana... tak! Tak nazywała się chyba królowa - rzekł Krzywonos.
- A pozostałe? - spytała uradowana Sabrie. Wreszcie mieli coś do czego można było odnieść list czarodzieja. Co prawda jedynie starą legendę - ale czyż w legendach nie było zawsze kilku okruchów prawdy?
- Nie... nie bardzo - odparł staruszek.
- No cóż... I tak bardzo ci jestem wdzięczna za opowieść. Znasz jeszcze jakieś historie związane z Bagnami, waszą okolicą lub Czarcim Światełkiem? Skąd ono się w ogóle tu wzięło?
- Czarcie Światło przyniósł z Bagien, trzeci opiekun duchowy tej wioski. Kapłan Selune imieniem Emeryk. Na wioskę spadła wtedy plaga koszmarów i szaleństwa.
- zaczął mówić Krzywonos. - I We śnie właśnie Selune przekazała mu sposób na uratowanie wsi. Udał się tedy na Bagna i po trzech dniach wrócił wycieńczony, z Czarcim Światełkiem. Zanim zmarł, kazał je zawiesić na słupie i przestrzegł, by nikt nigdy na Ciemne Bagna nie lazł.
- Dawno to było? - spytała Sabrie. Czyli nie pierwszy raz koszmary narastały... Jednak odważny i umiłowany przez bogów człowiek zdołał uratować wioskę. Dziewczyna odruchowo sięgnęła do wiszącego u pasa symbolu i zacisnęła na nim mocno dłoń. Wierzyła, że skoro Helm skierował ich do tych ludzi, to i Helm poprowadzi ich do zwycięstwa.

- Oj... lata temu. Za prapraprapradziadka mego. - zamyślił się Krzywonos. - A może jeszcze dawniej.
- I od tego czasu nikt na bagna nie lazł? Nikt się nie pytał skąd Emeryk światełko wziął? Co tam spotkał, co zrobił?
- Na bagna różni łazili, ale nikt kto głęboko lub w nocy się zapuszczał, żyw nie wrócił.
- odparł starzec, potarł czubek nos dodając.- A Emeryk zmarł z wycieńczenia zaraz po powrocie z bagien, więc nie było jak go spytać.

- Druidzie, wydaje się, że nie wierzycie w historie opowiadane przez Krzywonosa. Macie jakieś inne wyjaśnienie zaszłych tu spraw?
- wojowniczka zwróciła się nieoczekiwanie do Keldara
- Wierzyć... to nie tak, że nie wierzę. Ino ta historia jest bardzo stara, a czas zaciera pamięć.- odparł Keldar spoglądając na Sabrie.- Nie twierdzę, że jest nieprawdziwa, tylko niekoniecznie musi być dokładna.
- Zawsze legendy zacierają się z czasem. Ludzka pamięć jest zawodna a przekazy ubarwione lub odarte ze szczegółów. Nawet bardowie, których pracą jest przekazywać historię, nie zawsze się z niej wywiązują. -
zgodziła się Sabrie. - Lepsze jednak to niż po omacku brnąć w ciemnościach. A wiecie coś, co mogłoby uzupełnić opowiadanie imć Krzywonosa?
- Nie...nic więcej. - zaprzeczył druid.
- Czy znacie jeszcze jakieś opowieści związane z Bagnami lub waszą okolicą? A może z koszmarami? - dziewczyna zwróciła się znów do bajarza.
- Więcej ich chyba nie ma.- odparł Krzywonos, po czym dodał.- Chociarz stary Dagnor twierdził, że na północ od wsi, jest jeziorko w którym pluskają się nimfy całkiem goło. A jak trafi się przystojny kawaler to one chętnie...- nagle starzec zaczął kaszleć.- Ale to nie opowieści dla młodej panienki.
- Dobrze, że te nimfy na bagnach się nie pluskają, bo by krucho było z tutejszymi kawalerami - roześmiała się Sabrie, nie obruszając za sprośne, męskie opowiastki. - A powiedzcie jeszcze, czy od czasów Emeryka właśnie bagna martwe i trujące dla roślin i zwierząt się stałym, czy zawsze takie były?
- Odkąd istnieje wieś, a może i dłużej.-
rzekł Krzywonos.
- To czemu w takim miejscu wieś założono?
- Dobra gleba na sady, jabłka porządne....a i problemów z Bagnami od czasów Emeryka nie było.- rzekł druid, a Krzywonos dodał: Bandyci się nie trafiają. Spokój i dostatek tu jest. Był dotąd.
- I będzie nadal
- rzekła pewnie Sabrie. - Raz lampa uratowała wieś, uratuje i drugi. - Obaj mężczyźni pokiwali głowami, choć bez przekonania. - Tak jak Selune poprowadziła Emeryka, tak Helm poprowadzi nas. Sprowadziła nas tu przepowiednia kapłana Helma, a skoro mówicie, że już poprzednio bogowie waszej wsi pomogli, musieli ją bardzo umiłować. Nie musicie nam wierzyć - czyny przemówią za nas - Sabrie umilkła, bo poczuła, że zapędza się w słyszane nie raz patetyczne paladyńskie przemowy. Zaczerwieniła się lekko i rzekła: Jeśli wiecie coś jeszcze, co mogłoby pomóc, powiedzcie proszę. Każda plotka, przesąd, bajanie, nawet pijackie bredzenia mogą się przydać.
- Może wdowa po Bagniku będzie coś wiedziała.- rzekł druid wstając.
- Chodźmy więc. - Sabrie wstała również. - Dziękuję Ci ojczulku za twe opowieści. Oby bogowie nie omijali twego domu i sadów.
- Nawzajem - rzekł na pożegnanie starzec. Dziewczyna skłoniła się i wyszła.

Wdowa po Bagniku miała koło czterdziestki i jak na wiejskie standardy i swój wiek była bardzo ładna. Musiała być też przywiązana do męża, gdyż nadal rozpaczała po jego śmierci, obwiniając o nią bagna a nie głupotę chłopa. A może obawiała się tylko o swój los? W końcu na wsi bez chłopa jak bez ręki - ale pewnie szybko znajdzie sobie nowego gospodarz, co sady i obejście obrobi. Nie była to Sabrie sprawa zresztą. Po raz kolejny wspomożona autorytetem Keldara dziewczyna uzyskała mapy bagien. Co prawda prymitywnie wykonane węglem na cielęcej skórze, ale za to wskazujące drogę do zamku! Jakiż strach musiał trzymać wieśniaków, że nikt się nie pokusił na leżące tam skarby... A po domu Bagnika widać było, że wiodło im się całkiem dobrze. Wypytała wdowę o różne rzeczy: czy coś ze skarbów zamkowych, co by mogli obejrzeć się ostało (niestety nic), czy mąż opowiadał czego na bagnach się wystrzegać, co w zamku widział, jakim cudem żywy stamtąd wracał? Niestety kobiecina nie była pomocna, choć bardzo chciała - rzekła tylko, że czasem po pijaku Bagnik wspominał o sekrecie Tarkwinusa; ale oczywiście szczegółów nie znała. Widać mężczyzna nikomu nie ufał i swoje sekrety zabrał do grobu. Również druid nic nie wiedział o sekrecie maga, ani skąd chłop się o nim mógł dowiedzieć.
- Od dziecka był zręcznym złodziejaszkiem - wzruszył ramionami.- Może ukradł?
- Czy twoj mąż miał jakiś schowek, skrytkę, cokolwiek gdzie moglby przechować jakieś cenne rzeczy? - w desperacji spytała Sabrie. Głupi chłop znał sekret maga, a oni głowili się nad rozwiązaniem zagadki stawiając los Marchii na szali.
- Tak. - rzekła kobieta i dodała.- Stamtąd wyjęłam te mapy
- I nic więcej nie znalazłaś? Żadnego drugiego dna w nim, więcej papierów, notatek cudzych, nic w tubach? Albo nie miał on jakiegoś miejsca, gdzie sam chodził i nikomu nie pozwalał?

- Nie wiem... może w nocy. Ale ja się w nocy bałam wychodzić z domu.- odparła kobiecina
- Cokolwiek... - jęknęła Sabrie.
- Przykro mi. - rzekł smutno wieśniaczka.
- A czy.... - natchnęło nagle wojowniczkę - ... czy nie dostałaś przypadkiem od męża jakiejś błyskotki? Pierścienia na przykład? Albo czy widziałaś jakąś biżuterię w jego rękach?
- Taaak... mąż przyniósł mi złoty pierścionek z Bagien - ożywiła się kobieta, po czym zaczerwieniwszy się dodała: Chyba jednak mam coś z Bagien. - Wyszła na chwilę, po czym przyniosła misternie wykonany pierścień przypominający kształtem dwie splecione lilie - złoty, wysadzany drobnymi diamencikami.
- A czy mogłabyś nam go pożyczyć do sprawdzenia czy jest magiczny i przyda się w walce z waszymi koszmarami? - spytała podniecona do granic możliwości Sabrie. - Wiem ze to dla ciebie cenna pamiątka po mężu, ale może przydać się całej wiosce... Zapłacę jeśli chcesz, albo zostawię coś równie cennego pod zastaw, jeśli się okaże ze ten pierścień jest ważny.
- Pożyczyć mogę. Nie w złocie ma on wartość dla mnie.- rzekła kobieta i w oczach jej pojawiły się łzy
- Dziękuję ci z głębi serca. - Sabrie skłoniła się lekko przed wieśniaczką, mając nadzieję, że to pierścień z legend, szachownicy maga lub cokolwiek pożytecznego, co naprowadzi ich na jakiś ślad. Prawdopodobne jej się zdawało - opierając się na legendzie - że to zabranie pierścienia z zamku wyzwoliło koszmary w całej sile. Powstrzymała się przed natychmiastowym popędzeniem do towarzyszy. - Czy coś jeszcze ci się przypomniało? - spojrzała z nadzieją. Wieśniacy okazywali się nadzwyczaj pomocni.
- Nie.- odparła kobieta
- Dziękuję ci w takim razie za zaufanie i mam nadzieję, że pierścień znaleziony przez twego męża pomoże ocalić waszą wioskę - rzekła, po czym wziąwszy błyskotkę pożegnała się i niemal biegiem ruszyła by odszukać drużynę. To nie mogło być takie proste... po prostu nie mogło... nie mogło i już. Ale... Oby to był ten pierścień...

Wojowniczka wpadła do pomieszczenia w którym przebywała drużyna niemal biegiem. Z pewnością magini zaserwuje jej SPOJRZENIE, ale co tam. Starając się ukryć podniecenie szczegółowo streściła opowieść Krzywonosa, druida i wdowy, pokazała mapy Bagnika, po czym rzekła:
- Oto pierścień, jaki wdowa otrzymała od Bagnika. Przyniesiony ponoć z zamku. Zważywszy na legendę i list nie mogę oprzeć się nadziei, że to ten sam pierścień, który wiązał statuę Keliany, który zdobył Tarkwinus. Oczywiście Helm musiałby nas obdarzyć niesamowitymi łaskami, gdybyśmy znaleźli go tak szybko - ale sprawdzić trzeba - wyciągnęła błyskotkę w stronę magów, dodając: Krzywonos nie wiedział jaka rasa elfów zamieszkiwała bagna (które wtedy zapewne bagnami nie były), ani jaki herb czy symbol posiadały. Ale może wy rozpoznacie jakieś cechy charakterystyczne wykonania? - zwróciła się do Teu i Lilawandera.
 
Sayane jest offline  
Stary 16-02-2010, 22:18   #189
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Teu, już trochę spokojniejszy, przyjrzał się uważnie pierścieniowi, jego wykonaniu, możliwej obecności run. Przez chwilę oczy maga zasłoniła cienista mgiełka, spływając w górę jego szaty, po policzkach do oczu. Przyjrzał się jeszcze uważniej pierścieniowi. Potem tylko westchnął.

-Nie wiem. Pierścień jest oczywiście elfiego rzemiosła, lecz nie posiada w sobie żadnej magii. Nikt jednak nie wspomniał, że pierścień którego szukamy musi być magiczny. Może on nabierać swoich właściwości w odpowiednich warunkach, albo stanowić klucz do jakiegoś mechanizmu. W każdym razie idę przejść się po wiosce, może znajdę jakieś inne źródło magii.
 
Qumi jest offline  
Stary 17-02-2010, 13:58   #190
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wiedza to potęga, wiedza pozwala pojąć z czymś się przychodzi się zmierzyć i jak to pokonać.
Z każdym zdobytym strzępkiem informacji dzielni bohaterowie, coraz bardziej zaczęli się orientować w jaką misję zostali wpakowani przez wyrocznię Helma. I że zagrożenie z którym przyjdzie się im zmierzyć, może okazać się innej natury niż się spodziewali.
Nie mieli co prawda pełnego obrazu sytuacji... a połatany. Ale z każdym zdobytym skrawkiem informacji dziury były coraz mniejsze.

Podczas, gdy Sabrie z Rogerem zajęli się egzaminowaniem trupa, elfy i magini zajmowali się przeszukiwaniem domu. Po zbadaniu zwłok Roger zajął się ich zakopywaniem z powrotem, a Dru z Keldarem czynnościami związanymi z pogrzebem. Po nich druid z Sabrie udali się do Krzywonosa, Roger umyć się, a Dru pokrzepić się trunkami w karczmie.

Lilawander zaczął przeszukiwać dom od dachu po piwnice, przeszukując mebel po mebelku i nie znajdując nic ciekawego na strychu. Nie zniechęciło to elfa, który mimo pierwszych porażek przeszukiwał kolejne miejsca, nie omieszkawszy też, przy okazji dokładnie przyjrzeć się szachownicy... również bezskutecznie.
Sylphia i Teu porządkując pracownię uzyskali nieco lepsze efekty. Jak się bowiem okazało, kilka z ksiąg Tarkwinusa było rzadkimi i cennymi woluminami, traktującymi o planach Torilu.
A wśród nich był ukryty prawdziwy rarytas: „Kompendium bytów planarnych”. Księga rzadka i do pewnego stopnia magiczna. Nie dało się jednak tego wykryć za pomocą prostych zaklęć, gdyż magię księgi wplecione były osłony przed wykryciem. Był to jedyny skarb warty uwagi... pomijając niektóre tomy, oraz znalezioną przez Lilawandera z nie otwieraną jeszcze butelką krasnoludzkiego wina z granatu. Zapewne trunek ów był trzymany na specjalną okazję.

Dokładne przetrząśnięcie domu przyniosło zyski przeszukującym. Niestety nie takie jak się spodziewali. Kompendium bytów planarnych wspominało o wielu rzadkich i potężnych istotach. Ale jak na złość nie było w niej nic o Azathorze.
Dopiero Sabrie przyniosła informacje rozjaśniającą nieco sytuację. Nic dziwnego że tutejsi nie lubili elfów, skoro za złem na bagnach miała stać opętana „elfia królowa”...co było absurdem samym w sobie, zarówna dla Lilawandera jak i Teu. Wszak elfi dwór nigdy w tym miejscu nie stał. Byłyby o tym wzmianki w historii.Jednak pierścień przez nią przyniesiony niewątpliwie elfiej roboty. Był też niewątpliwie stary...być może pochodził jeszcze z czasów świetności Cormanthyru. I być może zdobił kiedyś palec szlachetnie urodzonej elfki.
Pewnym było jednak było, że nie skrywał w sobie żadnej magii.
Mógł być jednak przydatny...a mapy na pewno były.

Gdyby jeszcze były czytelne. Niestety ich twórca był piśmiennym chłopem, nie znającym się na sztuce kartografii. Nie było na nich kierunków świata odległości, jedynie punkty charakterystyczne z oznaczeniami, „sześć kroków w lewo” i podobnymi...Nie były też dokładne. Bagnik zaznaczył na nich trasę do terenów „skarbonośnych”(czyli domostw zwykłych mieszkańców i wielmożów) i nic poza tym. Zboczenie z jego trasy oznaczało błądzenie po omacku.
Natomiast tereny skarbonośne były oznaczone dość dokładnie...ze znaków na mapie wynikało że sam zamek otaczała elfia osada, z wieżą czarodziei i świątynią. Przy czym zarówno świątynia, jak wieża magii oraz sam zamek oznaczył symbolem czaszki.

Słonce powoli zaczęło zachodzić, czas uciekał... Przed domkiem w którym buszowali czarodzieje, oraz Roger i Sabrie, Keldar kłócił się Malcerem. Sołtysowi najwyraźniej nie podobało się to, że poszukiwacze przygód plądrowali „wioskową” własność (a dokładniej JEGO własność), ale nie cieszył się takim autorytetem jak druid. Więc poza pomstowaniem niewiele mógł zrobić.
Teu obszedł całą wieś, ale niczego ciekawego nie znalazł. W wiosce nie było nic magicznego, poza tym co znaleźli, oraz lampą. A słup na którym wisiała nie zawierał żadnych tajnych skrytek.

Pozostało ustalić, co czynić dalej... Do wyprawy na bagna swą chęć zgłosiła Dru, mimo że Kastus był przeciw. Niemniej gnomka przywołała go do porządku wachlarzem i słowami.- Neofici głosu nie mają.-
Po czym zajęła się popijaniem tutejszego trunku, który bardzo jej zasmakował.
Karczmarz poił ją nim za darmo, bo jak się okazało Dru obiecała mu, że weźmie go ze sobą na Ciemne Bagna i pomoże uratować córkę.

A gorąca kąpiel czekała na Sylphię w stajni. I tylko kąpiel, z sianem bowiem było krucho.
Obecnie była wiosna, sianokosy zaś odbywały się głównie pod koniec lata. Tak więc siana teraz było tylko kilka snopków...poza tym, w dwóch polne myszy musiały mieć swe gniazda.
Bowiem te przemiłe gryzonie ganiały po całej stajni.


I magini z irytacją sobie uświadomiła, że żadne złoto nie załatwi jej luksusów, tam gdzie ich nie ma.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-02-2010 o 14:07.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172