Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2010, 01:10   #27
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Na szczęście – przynajmniej chwilowo – Forster nie zadawał żadnych pytań. To dawało Tomaszowi nadzieję na wyjście z impasu w jakim się znalazł. Jego działania zaczynały być co najmniej problematyczne pod względem politycznym, a już na pewno pod względem moralnym... Tyle, że już jakiś czas temu przestało to być „polityczne” czy „moralne” - zaczęło być natomiast „by wyjść z tego cało”... Był jednak utopiony w tym całym bagnie po uszy i teraz jedyne na co mógł sobie pozwolić to przeklinanie w duchu Weroniki i jej idiotycznej ostatniej woli... Zachciało się bogatej idiotce zabawy w kotka i myszkę... Może i byłaby to ciekawa i rozrywkowa zabawa, gdyby nie to, że wybuchała wojna i wszystko przestało być „rozrywkowe”... Każdy kolejny spotkany człowiek dokładał swój kamyczek do tego ogródka i sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana i niejasna...

Jedyne co pozostawało teraz do zrobienia to dalsze granie przed Forsterem masona i współpracownika Rzeszy – niech myśli co chce... Powinien zresztą poczuć się ważniejszy i doceniony. Niewiele znacząca rozmowa w drodze powrotnej, kolejne gładkie kłamstewko i umówienie się na kolację poprzedziło zniknięcie Dunina we własnym pokoju. Zamknął drzwi i odetchnął – trzeba było szybko ustalić trasę i ulotnić się z Gdańska jak najszybciej... W końcu w Polsce zaczęła szaleć wojna... Można było się spodziewać mobilizacji, wojska na drogach... Nie do końca było wiadomo jak zachowają się alianci Polski? Jak zachowa się Związek Radziecki? Sytuacja polityczna była bardzo niestabilna i jakiekolwiek podróże... „Niech to wszyscy diabli!!!” - rzucił pod nosem i poszedł się przygotować do kolacji. Przebrał się i spakował rzeczy do rannego wyjazdu... Kluczyki spoczęły w bezpiecznym miejscu, a właściwie dwu różnych bezpiecznych miejscach. List od Weroniki informujący o miejscu ukrycia „właściwego artefaktu” wylądował w kominku i Tomasz upewnił się, że doszczętnie spłonął; dorzucił drwa, aby rozbić popiół i wyszedł z pokoju.

Na dole z lekkim zaskoczeniem zarejestrował obecność nieznanego sobie oficera SS. Oficer został przedstawiony jako przyjaciel jeszcze z czasów studiów obecnego Namiestnika Gdańska. Z zainteresowaniem Tomasz odnotował jego opinię o „tajnych stowarzyszeniach” i rubaszne zachowanie – wyglądało to na zmyślnie przygotowane przedstawienie. Co prawda już w następnej chwili sam Dunin pomyślał, że popada w paranoję... Kiedy jednak zauważył zdenerwowanie Forstera – cała sytuacja zaczęła go prawie bawić. Częstując się wyśmienitym cygarem odniósł się do wypowiedzi SS-mana:
- Ależ... Każdy ma prawo do własnych ocen i przemyśleń. Ludzie oświeceni, wykształceni tacy ja my zawsze znajdą płaszczyznę porozumienia... A szczerość jest cechą szlachetną...

Rozmowa zmierzała w interesującym dla Tomasza kierunku... Albert wyraźnie nie panował nad swoim przyjacielem, a i próby zmiany tematu zostały przez Bachmanna szybko sprowadzone do przysłowiowego „parteru”. Intrygujące. Jeszcze bardziej intrygujące okazały się informacje jakie Albert przekazał podczas kolacji – z taką wiedzą; aż dziwne było, że SS-man zadowalał się posadą na peryferiach Rzeszy, że w ogóle – siedział w armii, nawet jeżeli byłby to wywiad wojskowy... Zwłaszcza, po informacji o tym, że matka dużo podróżowała... Na dużą ilość i długich podróży nie mógł sobie pozwolić każdy... Jednak tą, zauważalnie niebezpieczną, zagadkę Dunin postanowił rozwiązać później; może nawet podczas wspólnej podróży...

Sama kolacja upłynęła pod znakiem omawiania wyjazdu i sytuacji na froncie. Dunin wyrażał się oszczędnie i był nawet zadowolony z tego, że SS-man uznał go za „przygłupa” opowiadającego oczywistości. Z doświadczenia wiedział jednak, że właśnie wojskowi mają problem z oczywistymi rzeczami... do czasu, aż ktoś im tego nie powie...

Po kolacji i wyjściu oficera dyplomata zamienił jeszcze kilka zdań z gospodarzem – bardziej starając się go uspokoić i zapewnić, że rozumie słowa Bachmanna i nie ma ich za złe; a także bardzo naturalnie wyciągnąć jeszcze jakieś informacje o samym oficerze i jego pochodzeniu – kamuflując pytanie jakimś zgrabnym komentarzem o tym, że nieczęsto spotyka się tak inteligentnych i wyedukowanych ludzi, a i samo nazwisko wydaje się znane...


*****




W końcu znalazł się w pokoju i mógł w spokoju usiąść nad listami i mapami. Zaczął od listów – niektóre formułując jako tylko rzędy cyfr, w innych opisując wyimaginowane sytuacje, czy narzucając listowi formę korespondencji z ukochaną. Tylko list do Fuhrera był inny – pełen szacunku i dyplomacji – informował w nim o oddaniu Forstera oraz jego daleko idącej pomocy; a także o postępach w poszukiwaniach. Przez chwilę zastanawiał się nad podpisem, ale w końcu złożył jakiś zamaszysty gryzmoł i dorysował znak. Spreparowanie listów zajęło mu prawie dwie godziny. Dużo czasu, ale te listy miały zapewnić mu alibi po tym jak urwie się pilnującym go oficerom... Wtedy zapewne Bachmann wróci do Gdańska i być może będzie chciał obejrzeć korespondencję – musiała więc istnieć, aby uwiarygodnić całość działań Dunina. Do jednej z kopert włożył klucz do skrytki bankowej i kartkę z hasłem; obiecał przecież Forsterowi, że mu to pozostawi – na wszelki wypadek...

Było po północy kiedy zabrał się za mapy. Wyznaczył trasę bardziej koncentrując się na pierwszym odcinku – resztę i tak trzeba będzie ustalać po drodze – w zależności od sytuacji i działań wojskowych...


*****


Poranek był ciężki; gdy dzwonił budzik Duninowi wydawało się, że dosłownie sekundę wcześniej się położył... Niechętnie wstał i zawlókł się do łazienki. Zimna woda trochę doprowadziła go do stanu przytomności, ale liczył już na to, że uda mu się zdrzemnąć w samochodzie – co dodatkowo oszczędzi mu rozmowy z Niemcem...

Zszedł na dół i zgodnie z oczekiwaniami Obersturmführer Bachmann też był już na miejscu, na dodatek w jadalni... Jednak konieczność wypicia kawy była większa niż niechęć do SS-mana. Tomasz przybrał beztroski wyraz twarzy i poszedł do jadalni od razu po powitaniu przeszedł do kawy.

- Großer Gott... To straszne. - stwierdził Tomasz po wysłuchaniu nowin. Pozostawił sobie już dodanie co było straszne... W jadalni zapanowała niezręczna i nerwowa atmosfera. Dunin udawał spokój starając się mimo wszystko – zjeść śniadanie. Równocześnie gorączkowo myślał nad całą sprawą – oczywiście! Musieli go obserwować i czekać, aż wskaże właściwą skrytkę! Tylko w takim razie ktoś musiał albo cały czas obserwować bank, albo cały czas Dunina... Bachmann wyglądał na naprawdę zatroskanego, ale po wczorajszym nieszczerym uśmiechu... Mógł udawać cokolwiek i zapewne nie miało to wiele wspólnego z prawdą...

Pojawienie się Namiestnika Gdańska skomplikowało sprawę. Napad na dyrektora Janika, a przede wszystkim informacja o ograbieniu skrytki podziałały piorunująco na Dunina, a przynajmniej tak wyglądało. Po praktycznie nieprzespanej nocy kawa nie postawiła go jeszcze na nogi i tym prościej było mu zagrać wyglądającego na prawie zemdlonego... Opanował się trochę i odparł na pytanie Bachmana:

- Furchtbar! - starał się mówić lekko zasapanym głosem, dla podniesienia efektu przetarł też czoło serwetą – Notatki... Czy zginęły też wskazówki?!? W skrytce bankowej umieściłem też zakodowane wskazówki gdzie należy szukać drugiej części artefaktu... Skrytka wydawała się bezpiecznym miejscem, a Tobie Albercie zamierzałem pozostawić hasło i klucz, aby – w razie gdyby coś mi się stało... Oh... Katastrofa... Wygląda na to, że jesteś śledzony cały czas, lub bank był cały czas obserwowany... Bo nie przypuszczam, abyśmy mieli w najbliższym otoczeniu szpiega... Nie potrafię inaczej wytłumaczyć faktu, że napad na bank miał miejsce pierwszej nocy po tym jak sam tam byłem... Wyjazd... Wskazówki są zaszyfrowane, ten szyfr poza mną zna pięć, może sześć osób... Jednak jak każdy szyfr – także ten może zostać złamany lub... ktoś celowo... nie to niemożliwe... Jednak... sam nie wiem... - Tomasz mówił przerywanie i wyraźnie coraz bardziej się denerwował. Zajęcia z aktorstwa na studiach były przedmiotem kpin, teraz jednak przydawały się znakomicie – Jeżeli wskazówki zostaną rozszyfrowane, osoba o dostatecznie dużej wiedzy może znaleźć drugą część... W tej sytuacji niczego już nie jestem pewny... Przepraszam panów... muszę...

Wstał od stołu i szybko wyszedł do łazienki. Wyglądało na to, że zamierza zemdleć, zwymiotować i zapaść się nerwowo w sobie – wszystko jednocześnie. Zamknął się w łazience i puścił wodę w marmurowej umywalce pełnym strumieniem.



Zostawił mężczyzn samych, ale on również potrzebował chwili czasu do namysłu. Kiedy wyjdzie z łazienki musi już być opanowany i konkretny. Chwila słabości mija właśnie... Miał nadzieję, że wcześniejsza scena nie wyszła zbyt teatralnie. Zresztą nawet jeżeli to – już jest za późno... aby coś poprawiać.

Przez chwilę myślał o tym, aby powiedzieć Forsterowi o tym, że w banku zostało nic nie warte pudełko... Gdyby tylko miał przy sobie coś co mogło udawać część artefaktu... Musiałby co prawda dorobić do tego jakąś historię o... Bez sensu. Nie miał niczego takiego. Główną historią pozostawała więc powiastka o tym, że z Banku Gdańskiego skradziono niewielkie pudełko z laki zawierające... wisior z rubinem będący częścią klucza. Zapewne będzie musiał to wszystko dobrze opisać, ale to nie będzie problem – pudełko było nierzucające się w oczy, a wisior... Wykorzysta posiadany przez matkę, aby opis był spójny... Groźba znalezienia drugiej części przez „niepowołany element” – miał nadzieję – była na tyle wyraźna, aby dać obu panom do myślenia. Zapewne chcieliby go zatrzymać w Gdańsku i wkręcić w poszukiwania, ale... Właśnie – ale – w tym samym czasie druga część zabawki Fuhrera może zniknąć z horyzontu... Logicznym wydawało się jak najszybsze znalezienie drugiej części... Przez umysł Tomasza przeleciał jeszcze wątek zasugerowanej jawnym tekstem obserwacji i mniej jawnym tekstem – zdrady... Jednak to już musiał rozegrać w zależności od tego co stanie się za chwilę...

Rozpiął koszulę i dokładnie przemył twarz mocząc lekko włosy i strącając kilkanaście kropel wody na koszule. Spojrzał w lustro i przybrał spokojną, acz wysoce zatroskaną minę.
 
Aschaar jest offline