Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2010, 11:09   #13
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Nalis skinieniem głowy powitała nowo przybyłą osobę. Powoli w namiocie zaczynało robić się nieco tłoczno. Przynajmniej jak dla niej, co niezbyt korzystnie wpływało na poczucie pewności u młodej elfki. Nigdy nie lubiła większych zebrań ludzkich czy też wielorasowych. Liczne spojrzenia, szepty... Wolała towarzystwo książek lub Gweniana. Najlepiej zaś aby było to jedno i drugie w tym samym czasie. Może ewentualnie jeszcze ktoś. Jedna osoba, która mogłaby rozstrzygnąć spór magów i stanąć po jednej lub drugiej stronie. To tyle, nie więcej...
Odsunęła nieposłuszny kosmyk włosów za lewe ucho, dzięki czemu dojrzeć mogli ci, którzy spoglądać mieli ochotę w tejże chwili na jej skromną osobę, nieco ostrzejsze zakończenie tejże części ciała rasę jej dobitnie nieludzką, znamionujące. Chwila ta trwała jednak dość krótko gdyż w następnej nieodłączny kaptur zakrył niemal całkiem nie tylko ucho owe, pogrążając twarz dziewczyny w bezpiecznym mroku, w którym czuła się najlepiej.
Posłusznie zajęła miejsce pomiędzy swoim towarzyszem, a baronem. Podano jadło. Nie zwróciła na nie zbytniej uwagi aczkolwiek pominąć się nie dało faktu iż były to potrawy niezbyt obozowe, bardziej na stół możnego pana niż wygnańca, pasujące. Przysłuchując się rozmowie Gweniana z Hori, bo takie imię padło z ust jednookiej kobiety, sięgnęła po mały kawałek sera. Nie wtrącała się, to nie było w jej zwyczaju. Nie pytana nie zwykła ust otwierać. Zazwyczaj.
Miast tego skupiła się na pozostałych towarzyszach posiłku. Otwierając się na fale jakie każdy z nich wysyłał w przestrzeń, miała nadzieję że żadne z nich tego nie wyczuje.
Wizja świata zmieniła się natychmiast. Zwykłe przedmioty zastąpiły fale emocji tych, którzy ich dotykali. Chaos urwanych myśli uderzył w nią z impetem, jak zawsze gdy używała swego daru. Przymknęła oczy i bardzo wolno i ostrożnie odłożyła trzymany w dłoni kawałek sera. Wczuwając się w atakujące ją zewsząd wrażenia starała się wyłapać te na których jej zależało. Czy dziwnym było że pierwszą osobą na której skupiła swe zmysły był Gwenian? Może tak, lecz nie miała zamiaru zbytnio się nad tym rozwodzić. Łagodne zadowolenie jakie od niego biło połączone z ciekawością skierowaną w stronę Hori, lekko ją zaniepokoiło. Nie chciała wnikać głębiej, nie chciała też by w ich wzajemne stosunki wdarła się podejrzliwość. Wybierając mniejsze zło skupiła się na tych odczuciach by po chwili odetchnąć cicho i pospiesznie się wycofać. Był zadowolony że im się udało, a ciekawość jego całkiem pozbawiona była...
Skarciwszy się w myślach za swoją głupotę, namierzyła kolejne skupisko fal, tym razem po swojej prawej stronie. Nim jednak zdążyła skupić się na nich w wystarczającym stopniu by przekaz jaki ze sobą niosły stał się czytelny niczym księga której stronice na blask południowego słońca wystawiono, coś innego jej uwagę przykuło. Muśnięcie tak lekkie, że niemal niemożliwe do wychwycenia. Znajoma wibracja wdzierająca się w umysł. Tchnienie śmierci. Powolnym ruchem obróciła głowę w kierunku z którego wibracja ta nadeszła. Josef. Tak, takie imię z ust jego padło, gdy na krótką chwilę usta jego inna niźli jedzenie czynnością się zajęły. Otworzyła oczy i uważnym spojrzeniem zmierzyła postać inżyniera. Nie, to nie on. To nie o niego tu chodziło, acz z nim sprawa związana była. Cóż takiego rzekł ów mały człowiek? Towarzysz? Uśmiechnęła się. Może jej pomoc przyda się szybciej niźli przypuszczać by można.
Tymczasem jednak pasowało by dać odpowiedź na zaproszenie które w ich kierunku wysunął ten sam, wciąż bezimienny dla nich, mały człowiek. Biorąc pod uwagę fakt że towarzysz jej wciąż rozmową był zajęty, przygasiła moc by normalnym spojrzeniem objąć niewielkich rozmiarów istotę.

- Wdzięczni jesteśmy za twe zaproszenie, panie. - Skłoniła lekko głowę po czym kontynuowała.
- Wyruszając jednak w podróż tak daleką zapobiegliwie zabraliśmy ze sobą namiot. Wszak nie wiadomym było czy nasz gospodarz - skłoniła się w stronę swego sąsiada - zechce włączyć nas w poczet swych towarzyszy. Głupotą byłoby bez odpowiedniego wyposażenia na tak dużą niewiadomą się porywać.

Umilkła by po chwili ciszy delikatnie w dłoń swoją kielich z winem pochwycić i unosząc go lekko toast spełnić.
Gwenian również swój kielich wzniósł, ledwo słowa toastu padły z ust niewysokiego mężczyzny. Więcej jednak na Naylis patrzył, niż na wznoszącego toast.
Czując na sobie wzrok towarzysza zwróciła ku niemu własne spojrzenie po czym zbliżywszy kielich do skrytych w mroku kaptura ust, upiła drobny łyk szkarłatnej jego zawartości. Przed oczyma ponownie ukazała się jej scena ich pierwszego spotkania. Studnia i ten zaniedbany rynek w biednej dzielnicy. Wino barona nie smakowało co prawda jak to, które wyczarował jej Gwenian, jednak Naylis miała wrażenie że na krótką chwilę ponownie siedzi na starym murku.
Gwenian uśmiechnął się do swej towarzyszki. W tym uśmiechu kryła się nie tylko radość ze wspólnego przebywania przy jednym stole.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline