Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2010, 17:41   #368
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Brog okazał się może najlepszym z nich. Czy dlatego, że nie miał kogoś, kogo tak kochał, jak czarodziej Livię i kto mógł być w niezwykle niebezpiecznej sytuacji? Czy dlatego, że był większym altruistą? On także nie prosił o nic dla siebie, tylko dla Livii, ale tak naprawdę dla siebie. Jeżeli bowiem chcemy czegoś najlepszego dla osoby, która kochamy, to jednocześnie pragniemy wspólnego szczęścia. Ponadto przestajemy patrzeć na wszystkich równo. Jest ta szczególna osoba oraz reszta. Owszem, drogich osób albo ważnych, przynajmniej, ale mimo wszystko nie tak ważnych oraz nie tak drogich, jak ta wybrana wyjątkowa. Mimo wszystko, postawiony przed tym wyborem, zdawał sobie sprawę, że ta decyzja będzie czymś niezwykle trudnym do przełknięcia. Poświecić jednego, żeby ratować drugiego. Czasem czyniono tak na wojnie, jednakże on zawsze był prostym czarodziejem, nawet w wojsku po prostu słuchał. Dylematy normalnego istnienia, kiedy się ma przez chwile do dyspozycji niezwykła potęgę.

Ale zadziałało wszystko, albo nie wszystko … albo … któż to wie. Pojawił się Falkon, któremu nie udało się umrzeć efektownie poprzez rozpuszczenie tudzież wyparowanie jednoczesne. To dobrze. Nie żywił do niego ciepłych uczuć, ale nie żywił także niechęci. Wprawdzie Falkon wyraźnie go nie lubił, ale Eliot sądził, że to po prostu dlatego, iż nie mogą się dogadać. Szczerze życzył wszystkiego dobrego. Pewnie znajdzie innych niżeli on, kogoś z kim bez problemu będzie mówić identycznym językiem. Oczywiście głównie z łuczniczką Marthą. Powróciła do swojego ukochanego. To niezwykle miła niespodzianka.

To dobrze. Araia … cała. To także dobrze. Nie łączyło ich już nic poza wspomnieniami, które starał się usilnie mordować, by zachować obojętność. Kiedy bowiem rozmaite postępki można wybaczyć osobie przeciętnej oraz obojętnej, to komuś bliskiemu lub szanowanemu znacznie trudniej. Kochał Livię, ale Araia także była kimś wyjątkowym. Dowódcą, powiernikiem, kimś zaufanym, kogo się najnormalniej lubi? Och doskonale zdawał sobie sprawę, że on dla niej był nikim szczególnym, że tak się właśnie zakończyłaby się ich znajomość tak czy siak. Ale czas, miejsce, przede wszystkim zaś forma rozstania spowodowały, że mógł zareagować albo gniewem, albo obojętnością. Wolał to drugie. Może kiedyś czas zatrze ślady, które przykrym dłutem wyryła na jego sercu Araia. Dobrze, że nie zdążyła podarować mu naszyjnika, natomiast rzeźbę, którą dała mu kiedyś … była ładna, ale nie dla niego już. Postanowił, że odda ją komuś, kto spojrzy zwyczajnie chętnie na ładnie ukształtowanego kruka. Jakaż ponadto ironia losu, Brog uratował półelfkę poświęcając swoje pragnienia, dla których wywędrował na północ poszukując ifryta.

Właśnie. Brog. Porywczy, uparty, dzielny. Gdyby ktoś mu powiedział przed zamkniętymi drzwiami, że liczy na jego głowę, a nie na topór, pewnie głową przyładowałby w owe właśnie wrota. Miał słabsze chwile, ale tutaj pokazał wielką klasę. Może kiedyś uda mu się odnaleźć to, czego bezskutecznie poszukiwał.

Erytrea. Mieli lepsze i gorsze chwile, ale znalazła teraz swojego Nikkolasa. Czarodziej z przeszłością miał dać czarodziejce także przyszłość. Niech będzie jej dane szczęście oraz ktoś, kto sprawi, że ta zimna lodowa mina zmieni się w sympatyczny uśmiech. Wyobrażał sobie ją oraz Nikkolasa, jak za jakiś czas przechadzają się po ogrodach mając za towarzystwo kilkoro berbeci. Albo kilkanaścioro … Erytrea wydawała się być dobrym kandydatem na przyszłą mamę. Teraz rozmawiała właśnie z nim, ciekawe na jaki temat. Chociaż, właściwie nie, nieciekawe. Ich sprawa! Po prostu, niechaj wiedzie się tym dwojgu.

Ragnar pewnie wróci do siebie. Słabo go poznał, ale jeżeli miałby wybrać osobę najstabilniejszą spośród ich grona, byłby to kapłan Kapitana. Pewnie wróci do siebie dalej żeglować po morzach, ale zastanawiał się, czy póki się nie rozstaną, nie mógłby mieć do niego pewnej prośby. Może zresztą nie do niego? Któż wie? Sensowny towarzysz, którego każdy chciałby mieć przy swoim boku.

Lurien nigdy nie należał właściwie do drużyny. Sam ustanowił barierę, której nie chciał złamać, inni zaś dostosowali się. Był dzielnym niewątpliwie wojownikiem, pomógł także kiedyś Livii. Za to był mu wdzięczny, chociaż trudno żywic to uczucie do kogoś, kto tobą gardzi. Pod tym względem przypominał nieco Araię … teraz chcieli wędrować tylko razem. Bez komentarza, jak mawiał pewien cormyrski dworzanin, ale co tam, niechaj także mu będzie dobrze.

Livia oraz on. Jego życzenie miało ochronić kochaną dziewczynę od Auril oraz przywrócić skrzypce, za którymi tak tęskniła. Pamiętał, jak szeptała przez sen na ich temat. Pragnął uśmiechu na jej twarzy, radości, ale przede wszystkim wspólnej wiary, że mogą, nadziei, że się im uda, oraz miłości, która zapewni to wszystko. Czasem to widział, czasem nie, ale mógł to zrozumieć, choć przykro mu było, gdy ukrywała przed nim, jak się zdawało, rozmaite kwestie. Ale co tam, czymże byłaby miłość, gdyby takie sprawy mogły ją naruszyć? Niemniej szczerze poczuł się po powiedzeniu życzenia, niezwykle zaskoczony. Miał być uśmiech oraz radość Livii. Był. Ale miał także odnaleźć się instrument. Tymczasem zamiast skrzypiec pojawiła się młodziutka dziewczynka, która niewątpliwie była dla Livii kimś bliskim. Znały się, kochały się, cieszyły swoim nieprawdopodobnym spotkaniem.

- Siostra? Kuzynka? Któż wie?
Przez chwilę nie chciał im przerywać pozwalając się cieszyć obydwu dziewczynom wspólną radością. Co tam skrzypce, ważny był skutek, nie przyczyna.
- Livio – spytał wreszcie ciekawy – kim jest twoja młoda przyjaciółka?
Słysząc głos czarodzieja Livia uniosła głowę znad ramienia dziewczynki. Jej oczy nigdy wcześniej nie były tak radosne i tak pełne spokoju jak w tym momencie.
- To moja ukochana siostrzyczka, Eliocie. Nie mówiłam Ci o niej, bo nie było mi wolno. Auril miała ją w swoich rękach i w ten sposób i mnie na uwięzi.
- Coooo
... - przez chwilę nie mógł wydukać sensownego słowa. Czyli właśnie to była tajemnica kapłanki. Trzymała jego ukochaną szantażując - ... mówisz, twoja młodsza siostra? - Przez chwilę starał się odruchowo odnaleźć podobieństwo w sylwetce, kolorze włosów. Niby myślał, że może być siostrą, ale potwierdzenie tego faktu zaskoczyło go. Jednocześnie zrozumiał, jaką perfidną władzę posiadała Auril nad jego ukochaną. Władzę, która już się zakończyła. - Może przedstawisz nas sobie? - zapytał nie za bardzo wiedząc, co powiedzieć o sobie. Livia na pewno znała lepiej swoją siostrę.

Livia wstała i wzięła dziewczynkę za rękę. Obie popatrzyły na Eliota i mógł się on teraz przekonać, jak bardzo są do siebie podobne. Ten sam kolor włosów, te same oczy i ten sam uśmiech. Nie można było mieć wątpliwości co do ich bliskiego pokrewieństwa.
- Eliocie poznaj moją siostrę Violin. Tak naprawdę ma na imię Violetta, ale kiedy była mała zawodziła jak nienastrojone skrzypce, więc zaczęłam ją nazywać Violin i tak już zostało - Popatrzyły na siebie z uczuciem, a potem kapłanka kontynuowała:
- Violin poznaj proszę Eliota, który kiedyś z pewnością zostanie wielkim czarodziejem.
Dziewczynka popatrzyła na maga z ciekawością, a potem dygnęła grzecznie.
- Witam siostrę mojej drogiej przyjaciółki i towarzyszki podróży - skłonił się Eliot. Livia nie nazwała go ani swoim narzeczonym, ani ukochanym, ani nikim bliskim. Może obawiała się, że przywrócona siostra będzie zbyt zaskoczona, że nagle poczuje się zagrożona? Któż wie, jednak jakkolwiek było, chciał zaufać kapłance, choć chyba dla żadnego mężczyzny to nie jest komfortowa sytuacja. - Natomiast czy będę, czy nie, moje zdolności są zawsze do usług moich bliskich. Hm, to ciekawe - dodał uśmiechając się - ty masz Livio siostrę Violin, natomiast ja mam siostrę Melody tyle, ze nie młodszą, a równoletnią bliźniaczkę.
- Rzeczywiście bardzo muzycznie
- Powiedziała Livia z uśmiechem, a jej siostra kiwnęła głową i dalej wpatrywała się w Eliota z uwagą.
- Eee ... - wydukał pod spojrzeniem dziewczynki chłopak - ... ja chciałem tylko powiedzieć, że się bardzo cieszę ... bardzo ... kiedyś myślałem, że skrzypce ... no takie normalne skrzypce. Nawet szukałem, kiedy spacerowaliśmy ulicami Palishuk, ale akurat nie było ... - czuł, że zaczyna coś gadać, żeby gadać. - No tak, cieszę się - naprawdę się radował widząc słoneczko na twarzy ukochanej. - Pewnie macie sobie wiele do powiedzenia. Nie będę więc przeszkadzał, ale potem, jeżeli nie będziecie miały nic przeciwko temu, wproszę się do waszego rodzinnego gniazdka - czuł, że zaczyna się czerwienić usiłując zakończyć rozmowę. Na pewno Livia i Violin chciały nacieszyć się sobą, znaczy, tak myślał, i nie chciał im psuć tych chwil.

- Eliocie - Livia, widząc jego zmieszanie, chwyciła go za rękę - Violin nie mówi. Nie powiedziała słowa od czasu, kiedy... - Na chwilę jej twarz posmutniała - od czasu naszego porwania.
- Och
- zmieszał się kompletnie - przepraszam, nie ... nie wiedziałem. - Wprawdzie życzenie powinno przełamać wszelkie klątwy, ale pewnie milczenie dziewczyny wynikało nie z jakichś działań Auril, tylko przestraszonego umysłu. Wszakże miłość, czuła opieka, spokojność, powinny spowodować przemianę. - Hm, ale chciałybyście porozmawiać? Co prawda za moim pośrednictwem. Może nie jestem wielkim czarodziejem, ale swoje sposoby się ma? - spróbował zażartować
- Violin potrafi przekazywać swoje myśli - Livia uśmiechnęła się z powrotem.
Tymczasem dziewczynka patrzyła w oczy chłopaka, a jego głowie pojawiło się nagle zdanie: "Bardzo lubisz moja siostrę, prawda?"
- Oj, skąd ... - chyba zarumienił się niczym panienka. Ale skoro wiedziała, to ... no po prostu wiedziała. Skinął głową. - Bardziej niż bardzo. I bardziej niż lubię - pomyślał pełne pasji zdanie.
Violin jakby zastanowiła się nad czymś, a potem skinęła głową "Ona Ciebie też lubi bardziej"
- Czy ... - pomyślał niepewnie - ... czy nie masz nic przeciwko temu? Ja ... mi naprawdę na niej zależy bardziej niż na wszystkim innym na świecie. Przed chwilą zaś widziałem taka radość na jej twarzy, kiedy się spotkałyście. Chciałbym .. chciałbym, żeby była bardzo szczęśliwa i wiem, że ty także jesteś wielką częścią tego szczęścia. Dlatego, no wiesz ... - nie zauważył, że od jakiegoś czasu rozmawia z dziewczynką, jak z dorosłą osobą. Zresztą, może nie wiekiem, ale doświadczeniem kwalifikowała się do tego miana.

Dziewczynka popatrzyła na Livię, która uśmiechnęła się do niej i uścisnęła ją za rękę. Violin wysunęła swoją szczupłą rączkę i wsunęła ją nieśmiało w dłoń Eliota: "Dobrze" usłyszał w odpowiedzi.
Ucałował jej palce, tak jak się godzi czynić szanowanym paniom. Ale nie przestawał się uśmiechać, żeby wiedziała, ze po prostu się zwyczajnie cieszy.
- Czy czytasz nasze wspomnienia, czy tylko myśli, które jakoś szczególnie wyartykułujemy?
"Tylko to co naprawdę ważne albo coś prostego" Uśmiechnęła się.
Miał nadzieję, ze nie poczuła zbytniej ulgi, kiedy bardzo starał się nie myśleć na temat wspólnej kąpieli oraz przytulania się na lodowej polanie. Miał nadzieje, ze to naprawdę bardzo skomplikowane. Zresztą natychmiast spróbował myśleć o czymś innym. Ponieważ jednak zauważył, że średnio sobie radzi, natychmiast spróbował wspomnieć coś naprawdę ważnego:
- Livio - rzekł głośno - wiesz, twoja siostra to naprawdę bardzo mila osoba. - Czuł wdzięczność szczerą dla dziewczynki, że zaakceptowała ich uczucie. - Ale, ale skoro już wszystko wiemy, co najważniejsze, to chyba musimy najpierw poszukać drogi, jak się stad wydostać, po wtóre zaś, co robić dalej. Myśleliśmy z Livia wcześniej na temat krajów południa, ale może nawet po ifrycie, to dobry pomysł? Vaasa może dalej być niebezpieczna, są bowiem tacy, którzy mogą chcieć was poszukiwać tak czy siak - chłopak obawiał się Rostorna, a raczej tego, co może zrobić swoim wnuczkom. Jakakolwiek byłaby decyzja dziewcząt, zostałby wraz z nimi. Kochał Livię, czuł się odpowiedzialny za nią, teraz zaś także za jej siostrę. - Pomyślcie nad tym, proszę, bowiem tutaj powinno być naprawdę wiele portali, które przeniosą nas do Faerunu.
- Dobrze
- Livia kiwnęła głową - Pomyślimy o tym kiedy uda nam się wrócić do naszego świata. Chciałabym jednak mieszkać gdzieś blisko świątyni Selune.
 
Kelly jest offline