Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2010, 23:28   #23
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
John podjechał motorem wprost do obskurnych i odrapanych drzwi windy towarowej. Stara opuszczona fabryka motocykli, miała tylko jednego mieszkańca – jego. Wynajął pomieszczenia biurowe, oczywiście na lewe papiery i urządził sobie w nich przestronne mieszkanko typu loft.

Po chwili z głośnym skrzypieniem liny nawijającej się na bęben, platforma ruszyła do góry. Na górę można się był dostać tylko windą. Skrzypienie windy, choć przyprawiało czasami o ciarki., miało te zaletę, że ktokolwiek chciał się dostać na górę, musiał użyć windy, a to cholerne skrzypienie zawczasu alarmowało Johna. Schody, które kiedyś służyły za drogę ewakuacji, były w fatalnym stanie, a Gunman, dodatkowo je zaminował, w razie „gorętszej” akcji, mógł sprawić adwersarzom niemiła niespodziankę. Wprost z windy, po otwarciu masywnych, obitych blachą drzwi, weszli do mieszkania. Solos zaparkował motor, w specjalnie do tego celu przeznaczonym miejscu w przedpokoju. Cenił sobie to, że nie musiał się martwić tym, że ktoś mu sprzątnie pojazd.

Mieszkanie było przestronne, z dużymi oszklonymi powierzchniami szyb, teraz jednak opuszczone do połowy ciężkie rolety, nie pozwalały na podziwiane w całości, rozświetlonego neonami nocnego Old Chicago. Siedziba Johna, miała charakter otwarty, z czego centrum stanowił obszerny salon, z prostymi, żeby nie powiedzieć surowymi meblami, żadnych wodotrysków, po prostu funkcjonalność i wygoda. Drewniane schody bez poręczy prowadziły na półpiętro, na którym znajdowała się sypialnia.

Fenix szybko poczuła się jak u siebie, nic zresztą dziwnego, od kilku tygodni bywała tu systematycznie. Blondynka musnęła miękkimi wargami jego policzek, szepcząc mu w przelocie do ucha:

- Idę się odświeżyć - a Ty, uśmiechnęła się, zalotnie przygryzając wargę – zrób mi drinka.

Po chwili zniknęła w łazience, wkrótce usłyszał szum wody z kabiny prysznicowej. Pilotem sterowania zasunął rolety do końca, po czym ruszył w kierunku kuchni. Szybko nacisnął kombinację klawiszy na drzwiach lodówki, by po chwili tuż obok, ukazał się schowek w ścianie. Imitujące twarde drewno płyty z tworzywa, zakrywały jego schowek na broń. Szybko rzucił okiem na kilkanaście sztuk broni i z zadowoleniem stwierdził, że wszystko jest na swoim miejscu. Podobnie jak koperta z kilkom setkami kredytów, lewe dokumenty i wystawiona na nie karta płatnicza. To była jego szalupa ratunkowa w razie zadymy. Komplet dokumentów i nieduże sumy pieniędzy, miał ukryte w kilku schowkach na terenie miasta. Na lotniku, dworcach metra. I kilka kombinacji nr, otwierających do nich dostęp w głowie.

Kiedy wszystko sprawdził, podążył w stronę barku. Szybko rozejrzał się po zawartości… Wódka… Whiskey … i Whiskey. Po chwili niósł po schodach prowadzących na półpiętro, dwie masywne szklanki z rżniętego szkła. Złocisty trunek wypełniający ich wnętrze, obmywał idealnie kwadratowe kostki lodu, spoczywające na dnie.

Usiadł na skraju łóżka i zrzucił skórzaną kurtkę, zostając w samym podkoszulku. Pociągnął spory łyk ze swojej szklanki, kontemplując chwilę, kiedy szlachetny napój obmywał jego podniebienie. Po chwili na górę weszła Joann. Szła powoli, na boso, owinięta tylko w wielki, biały ręcznik. Jej blond włosy opadały na odkryte ramiona. Czuł z bliska, ponętny zapach jej mokrej skóry…

Dźwięk przychodzącej wiadomości wyrwał go z błogiego stanu półsnu. Głowa Joann spoczywała na jego piersi, a kobieta chyba zasnęła. Pościel wokół nich była skotłowana i zmięta. Próbował namacać ręką zaginiony, gdzieś wśród tego labiryntu prześcieradła i narzuty telefon. Nie było to łatwe zadanie. Delikatnie, nie chcąc obudzić zmęczonej najwyraźniej kobiety, wyszedł z łóżka. Wkrótce wpatrywał się w ekran telefonu, analizując wiadomość od Travisa.

Nie zastanawiając się długo, puścił ją dalej do Golema, z dopiskiem – „Do zobaczenia o piątej” i wrócił do łóżka. Chciał trochę odpocząć przed zapowiadającym się spotkaniem.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline