Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2010, 17:19   #3
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Po wylądowaniu kobieta zabezpieczyła komputer pokładowy i statek. Mężczyzna z którym rozmawiali zarządzał wyłączenia uzbrojenia, o pełnym dostępie do statku nie wspomniał. Jeśli wspomni to chętnie o tym podyskutuje. Jeśli postanowią się dostać do środka sami, cóż to zmieni diametralnie postać rzeczy.
Przed wejściem wygładziła szatę zagarniając za uszy długie rude kosmyki. Gest dodawał pewności siebie której potrzebowała teraz ze względu na wagę sytuacji jak i młodego padawana.
Krocząc po trapie rozglądała się po okolicy studiując z kamiennym spokojem zebranych oraz samego kapitana. Szczególną uwagę zwróciła na tych którzy nosili typowe dla zakonu stroje. Kusiło ją by sięgnąć ku nim Mocą, wybadać ich jednak powstrzymała się. Zamiast tego skoncentrowała się na osłonie własnego umysłu i szukaniu w Mocy sygnałów zagrożenia dla siebie i swego padawana.
Yetaala równie uważnie przyglądał się otoczeniu. Kalkulował. Oczywiście jak najbardziej chciał, aby cała sytuacja rozwiązana była w sposób pokojowy, lecz wiedział, że plan B zawsze się przydaje. Nawet najmądrzejszym.
Co prawda, dwójka jedi może i miała duże szanse pokonać tych tutaj, jednak ani nie było na razie takiej potrzeby, ani nie było tutaj dwójki jedi, skarcił się w myślach.
Gdy padło polecenie oddania broni przez chwilę wahała się w duchu. Od tej decyzji mogło wiele zależeć. Przez chwilę rozważała blef, udawanie że to zwykła latarka. Przy odrobinie wspomaganej Mocą sugestii mogło się udać. Kobietę niepokoił rozmiar grupy która wyszła im na spotkanie. Wskazywała na to, że spodziewano się po nic nie wiadomo jakiego oporu.
Jednak w końcu odrzuciła pomysł oszustwa. Póki co zamierzała grać na ich zasadach. Przynajmniej póki były nadzieje na rozwiązanie problemu bez rozlewu krwi. Zdała swój blaster i miecz świetlny.
- Jesteśmy gotowi w pełni współpracować z panem w celu wyjaśnienia tego nieporozumienia - oznajmiła.

Mlody Twi'lek bez słowa uczynił to samo, co jego mistrzyni. Dumnie prostował kark, jednak starał się, aby jego potawa wyrażała głównie mądrość, toteż nie przyjmował groźnego wyrazu twarzy. Zdawało mu się teraz, że musi wyglądać jak najpotężniejszy z jedi.

Z żalem rozstawał się ze swoim mieczem świetlnym, jednak w pełni ufał i mistrzyni i swoim przeczuciom.

Przy każdym kolejnym kroku Taran rozglądała się uważnie po okolicy starając się zarejestrować jak najwięcej szczegółów. Rozkład budynków, umocnienia obronne, częstotliwość patroli, wygląd mieszkańców, drogę do lotniska. Wszystko to mogło się im jeszcze przydać. Gdy dotarli do samego więzienia przyjrzała się dokradnie drodze od drzwi po ich celi uwzględniając odległości i posterunki strażnicze.
Gdy dotarli do celi ta również została poddana dokładnym oględzinom okna, drzwi, system wentylacji i kanalizacji. Wszystko to mogło mieć znaczenie przy próbie ucieczki. Liczyła, ze uciekać nie będzie trzeba, ale zawsze należało być przygotowanym na wszystko.
- Co o tym wszystkim sądzisz Yet? - zwróciła się do padawana.

- Cała ta sytuaca wydaje mi się zbyt niespotykana. - Yetaala podrapał się po brodzie. - To nie mógł być przypadek, ale teraz nie to jest ważne. Skupmy się na tym, jak przekonać tego wojaka do tego, że nie mamy złych zamiarów.

Odpowiedź ucznia skwitował skinieniem głowy, wnioski jakie wyciągnął pokrywały się z jej własnymi postanowieniami.
- Ktoś przeprogramował nasz skok w komputerze statku wciąż są tego ślady. Pytanie czy w to uwierzą – odparła. - Dotąd nie robią niczego co by nie było... logiczne na ich miejscu. Pytanie czy tak zostanie.

- Nie wiem, czy powinniśmy z góry zakładać, że i oni są w to zamieszani, jednak i taka opcja wydaje się być w pewnym stopniu słuszna. Możliwe jednak, że cała ta sytuacja jest dla nich po prostu zaskoczeniem, dlatego ich postępowanie wydaje się mi mało logiczne. - Powiedział Yeetala spokojnym tonem.

- Obcy uzbrojony statek wyskakuje nagle w przestrzeni planety. To świat z poza zewnętrznego pierścienia nie mają tu częstych odwiedzin. Ostrożność jest zrozumiała – odparła, choć sama już na lądowisku zaczęła być zaniepokojona przez rozmiar eskorty jaką wziął sobie kapitan. - Ale ci ludzie w z czerwonymi szarfami przy pasach mnie niepokoją.

- Wyczułaś coś, mistrzu? - Zainteresował się Yet.

- Nie ale nie koncertowałam się na nich zbytnio. Moc to główny atut jaki mamy. Póki co wolałabym żeby pozostał ukryty – stwierdziła - A ty coś wyczułeś?

- Nic. Nasze wytłumaczenie zdaje się nie robić większego wrażenia a panu Tarko. Obieramy jakiś plan B, czy... - Yet uśmiechnął się. - ...improwizujemy?

Plan B. Cóż trudno było jakiś wysunąć w tej chwili. Wszystko zależało od tego jak będą się zachowywać ich gospodarze.
- Zobaczmy co powie nam ich rada, póki co mamy za sobą atut pełnej współpracy i szczerych intencji. Jeśli tego nie docenią. cóż sprawimy żeby docenili nasze inne możliwości.
 
Lirymoor jest offline