Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2010, 18:49   #370
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Ledwo zabrał się za leczenie Arai, kiedy jej rany zniknęły jak śnieg na przednówku. Ramię kapłana przestało szarpać bólem, a zdrętwiałe palce lewej ręki znów zaczęły się poruszać. Zdążył się tylko uśmiechnąć, gdy ciało wojowniczki zaczęło się robić coraz bardziej przezroczyste. Podniósł się szybko z klęczek, ale zaraz zrozumiał. Aria odchodziła, tym razem po raz ostatni. Stanął dumnie wyprostowany i uderzył dwukrotnie młotem w rant tarczy. Metal zagrał dźwięcznie w pozdrowieniu wojowników. Szacunek ponad wszystko. Z Lurienem nawet nie dane mu było się pożegnać.

Popatrzył po reszcie załogi, uśmiechnął się do Livii, widząc szczęście jej i małej Violin. Pozbierał swoje graty, które leżały wokół, porozrzucane impetem z jakim się dostali do królestwa ifryta. Koniec. Pora się stąd zabierać. Przypomniał sobie to co mówił Ezymander, może pora poznajomić się z nowymi luskańskimi wynalazkami? Może do Implitur na kupieckie eskortowce? A może na spokojny kurs do Waterdeep? Do swoich nie miał na razie z czym wracać, jeszcze na to za wcześnie.
Wiele się nauczył podczas tej wyprawy. Podszedł do Broga i klepnął go przyjacielsko po ramieniu. Słyszał jego życzenie, obaj byli w podobnej sytuacji. Zrozumiał tyle, że czasem są ważniejsze rzeczy, od tych najważniejszych…
Ragnar nie miał żadnych wątpliwości, zrobił dobrze, był tego pewien. Plany Auril legły w gruzach, a wyrwanie sióstr z jej łap dodawało jeszcze smaczku całej tej hecy. Było się z czego cieszyć. Ragnar zaśmiał się wesoło na roztaczający się w koło widok. Eliot z Livią i Violin, Erytrea z Nikkolasem, Falkon z Marthą. Włożył wreszcie młot za pas i rozglądnął się pilniej wokół. Szukał tego kurdupla ze skrzydłami, który witał ich w imieniu ifryta, może coś będzie wiedział jak się stąd wydostać. Ruszył więc żwawo na zwiad, gwiżdżąc pod nosem starą, wesołą melodię.

W jesienny dzionek, o świcie wcześnie rano,
Gdy forsa moja poszła bóg wie gdzie,
A we łbie jeszcze mi szumiało,
Do portu szedłem by zaciągnąć się…

Paddy, lay back!
Take in yer slack!
Take a turn around the capstan - heave a pawl!
'Bout ship, stations, boys, be handy!
Raise tacks, sheets, an' mains'l haul!
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 16-02-2010 o 18:51.
Harard jest offline