Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2010, 20:30   #188
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie spojrzała z lekkim politowaniem na wpienioną czarodziejkę, która przypominała jej nastroszony okaz jakiegoś egzotycznego ptaka - zwłaszcza w tym przybytku. Wcale nie uważała, że wydarzeniem w Waterdeep należało się przesadnie chwalić; pomijając, że była to jej praca to każdy normalny człowiek broniłby w takiej sytuacji własnego życia nie bacząc na to, czy mu płacą czy nie - tak czy siak więc musiała sięgnąć po "broń". Na prawdę porządnie magini przydała się w zasadzie jedynie w magazynie. Potem przypomniało jej się jak Sylphie biegała po placu klnąc i ciskając czarami... Z perspektywy czasu wydawało jej się to bardzo zabawne. Ale stłumiła śmiech i rzekła tylko: Skoro zajmowałaś się wieczorem, nie miałaś przecież czasu sprawdzać kto czym się zajmuje. Nie imputuj mi więc tu bezużyteczności proszę - po czym wróciła do rozmowy z mężczyznami - oni przynajmniej swe humory zachowywali (w większości) dla siebie. Z roztargnieniem pogłaskała Vraidema, który ostatnio ciągle za nią chodził. Może był głodny? Czy powinna spytać Teu o dokarmianie? Jeszcze się znów obrazi... Ale z drugiej strony szkoda zwierzaka - oswojony, więc polować pewnie nie umie. Zaryzykowała więc i ku jej lekkiemu zdziwieniu elf burkliwie wyraził zgodę.

Do domu Tarkwinusa poszła raczej z rozpędu niż z ciekawości. Magiczne szpargały nigdy jej nie pociągały i jedyne na co zwracała obecnie uwagę to ślady potencjalnego zabójstwa. Niestety nic nie odkryła, podobnie jak na cmentarzu, choć posunęła się do tego, by delikatnie rozsunąć mieczem całun i oświetlić lampą ciało (trzeba przyznać, że Morgan o wiele bardziej przyłożył się do poszukiwań). Magowie za to (oraz Dru) wydawali się zachwyceni znaleziskami - a przynajmniej przeglądali je z żywym zainteresowaniem, co dało jej obraz całkiem innego ich zachowania niż odzywanie się tylko wtedy gdy to niezbędne. Albo w wypadku Sylphie: gdy chciała kogoś obrazić. Kobieta wyzłośliwiała się na nią (nie tylko, ale głównie) od pierwszego spotkania, ale Sabrie nie raz miała do czynienia z wyniosłymi lady i te słowa spływały po niej jak po kaczce. A nie jak po gęsi, jakby życzyła by sobie czarodziejka.

Wojowniczka podeszła do zostawionego skrawka papieru i szybko przeleciała po nim wzrokiem. Niestety zawarte w nim słowa - choć brzmiące bardzo złowróżbnie - nic jej nie mówiły. Widać było, że Morganowi zależy na zachowaniu tajemnicy, ale ona była przeciwnego zdania: kto jeśli nie starzec lepiej orientował się w tutejszych sprawach i mógł im doradzić? A jeśli chciał im zaszkodzić to z pewnością wiedział o planach czarodzieja, więc i tak niczego nie zepsuje. Sabrie jeszcze raz rzuciła okiem na położony na stole list, na znaleziony w skrzyni obrazek, po czym zwróciła się do druida
- Czy Tarkwinus miał brata imieniem Vilken? W ogóle mówił o kimś takim?
- Nie słyszałem o żadnym Vilkenie, ani o tym by Tarkwinus miał brata. Przypuszczam, że miał jakąś rodzinę... jak każdy. - Keldar zamyślił się, pocierając dłonią łysinę. - On nie lubił mówić o sobie. - Następnie spojrzał na Rogera i spytał cicho.- Czy on jest...godny zaufania?

Sabrie
zamyśliła się na moment. Do tej pory Morgan okazał się najsolidniejszym - a przynajmniej najbardziej skłonnym do współpracy - członkiem drużyny, ale czy godnym zaufania? Tego jeszcze nie wiedziała. Odpowiedziała więc zgodnie z prawdą:
- Na tyle, na ile zdołałam go poznać przez tak krótki czas jaki pracujemy razem - to jak najbardziej. A przynajmniej jest bardzo solidny w wykonywaniu tego, czego się podejmie.
- No nie wiem.- rzekł Keldar przyglądając się z niechęcią dziwnemu, według niego, zachowaniu Rogera.- Ja bym nie chciał mieć za swoimi plecami na Ciemnych Bagnach.
- Czemu tak uważacie, Keldarze?
- Dziwnie się zachowuje... i te słowa o rachunku z pralni. Najbliższa pralnia jest w Waterdeep, a tutejsze praczki pisać nie umieją. To na pewno nie jest rachunek z pralni.
- mruknął druid.
- Widać nie chciał, żeby podsłuchujący pod drzwiami strażnicy wiedzieli co w tym papierze się znajduje - spróbowała załagodzić Sabrie. - Powiedzieliście, że Gunnar dostał list polecający do kolejnego maga. Wiecie o tym coś więcej? Na pewno go zabrał?
- Z tego co mi chłopi opowiadali to tak.-
odparł druid
- Aha... - Sabrie zacięła sie na chwilę nie wiedząc, jak gładko przejść do następnych pytań. W końcu rzekła: W notatkach maga wspomniane jest wiele - ponoć tutejszych - miejsc: Jaskółcze Gniazdo Jaor’alain, o które pytał już Morgan, Kelianę i Elsimenera, a nawet demona Azathora. Mówią Wam coś te nazwy? Albo czy jest ktoś w wiosce, kto zna stare bajania?
- Nie...nie bardzo. Azathor to dziwne imię jak na demona, słyszałem że są dłuższe
- rzekł Keldar po namyśle. - A co do przekazów to stary Krzywonos może coś wiedzieć.
- W takim razie czy po sprawdzeniu ciała maestra Tarkwinusa udacie się ze mną do Krzywonosa? W twojej obecności z pewnością chętniej zagada, a może coś będzie wiedział na temat rzeczy, które badał Tarkwinus.

Druid zgodził się dość chętnie, co mile zaskoczyło dziewczynę. Widać jej propozycja wykopania zwłok maga nie zniechęciła Keldara do jej osoby. A może wprost przeciwnie - doceniał wysiłek wkładany w rozwiązanie zagadki? Nie miała czasu się zastanawiać - po powrocie do chaty słowa Teu sprawiły, że po krzyżu spłynęła jej strużka zimnego potu. Nawet zimnemu Teu głos drżał gdy wyjaśniał sens badań Tarkwinusa - a i tak większość rzeczy, które mówił było poza zdolnościami jej pojmowania. Jej domem był Toril - inne światy nie interesowały jej w najmniejszym stopniu. Oczywiście o ile nie mieszały się do tutejszego co, niestety, najwyraźniej właśnie miało miejsce. Gdy podążała za głosem Helma nie zastanawiała się nad stopniem trudności zadania. "Starożytne zło", które mieli pokonać mogło być smokiem, zapomnianym kultem, śpiącym olbrzymem czy z dawien dawna uwięzionym demonem... Czymś co można było usiec magią i mieczem, a nie co sprawiało, że... inny, koszmarny świat wchodził do tego i mieszał ludziom zmysły? Czymś co nie należało nawet do planów bogów i ludzi? Czymś, na co nawet armata Drucilli nie zaradzi? Zdecydowanie wolała zorganizowaną armię orków. Zdecydowanie.

- Szacowny Keldar na pewno zgodzi się na magiczne przeszukanie wioski - rzekła głośno i twardo. - W końcu czynimy to dla jej dobra. A teraz wybaczcie nam, ale udamy się w jeszcze jedno miejsce, gdzie można zasięgnąć języka. - to powiedziawszy wraz z druidem udała się do chaty Krzywonosa. Jej brak wiedzy w niczym im nie pomoże, a zdobywając informacje gdzie indziej zaoszczędzi dla drużyny cenny czas. Magowie poradzą sobie z "dziedziną" o wiele lepiej - po raz pierwszy zdecydowała się pozostawić swoje nadzieje w rękach przejętego Teu i miała nadzieję, że źle na tym nie wyjdzie. A zresztą - czy miała jakiś wybór?

Krzywonos okazał się starym i chudym człowiekiem o haczykowatym nosie. Mimo paskudnego wyglądu miał bardzo miły głos. Po przywitaniach i krótkich wyjaśnieniach druida o tym kto Sabrie zacz, rzekł: To jaką opowieść chcesz wysłuchać panienko?
- Zacznijmy może od Jaskółczego Gniazda, ojczulku - słyszeliście kiedy o nim. Albo o Jaor’alain, zamku co się w nocy pojawia, a rano znika? - powiedziała Sabrie, siadając na krześle i uważnie przyglądając się reakcji obydwóch mężczyzn.
- Jaskółcze Gniazdo... przeklęty zamek elfów. - rzekł Krzywonos akcentując słowa z wprawą doświadczonego barda, podczas gdy Keldar wyszukał sobie wygodne miejsce na siedzisko. - Dawno dawno temu, gdy świat był młody... pojawił się na nim szafir zesłany przez zazdrosnego ducha. Ten piękny klejnot trafił w ręce potężnego króla elfów, który zachwyciwszy się jego urodą podarował go swej małżonce. Jednak klejnot ten zsyłał na nią złe sny i myśli. I z czasem zawładnął nią całkowicie, powoli staczając w ją w objęcia okrutnych żądz. Wkrótce podczas jednej z miłosnych nocy, brutalnie zabiła swego męża i z pomocą klejnotu podporządkowała resztę elfiego dworu. Władała dopuszczając się okrucieństw poza ludzką miarę, aż któregoś dnia czara się przelała. Bogowie przeklęli ją zmieniając w kamień, a by upilnować klejnot w jej skamieniałym ciele umieścili na pomniku obrączkę ślubną, którą nosiła nosiła, gdy żył jej mąż.
Resztę elfów pokarali śmiercią i błąkaniem się w mroku... skażenia szafiru nie mogli nawet oni usunąć
. - opowieść Krzywonosa wywołała lekki uśmiech na twarzy druida. - Zważ pani, że to bardzo stara opowieść i niekoniecznie zgodna z prawdą. Elfy nie noszą obrączek małżeńskich. Jedynie ludzie i chyba krasnoludy.
- Obrączek nie... ale pierścienie już może. Jak zwała się owa elfia królowa? Czy imię tego zazdrosnego ducha zapisało się w ludzkiej pamięci?
- Nie pamiętam... różnie ją nazywali.
- rzekł Krzywonos. - Tak jak i ducha, jedni twierdzili, że to demon inni że Shar, albo Beshaba... imiona zmieniały się wraz z opowiadającymi.
- A imiona Elsimener, Azathor i Keliana coś ci mówią, szacowny starcze?

- Kaliana... tak! Tak nazywała się chyba królowa - rzekł Krzywonos.
- A pozostałe? - spytała uradowana Sabrie. Wreszcie mieli coś do czego można było odnieść list czarodzieja. Co prawda jedynie starą legendę - ale czyż w legendach nie było zawsze kilku okruchów prawdy?
- Nie... nie bardzo - odparł staruszek.
- No cóż... I tak bardzo ci jestem wdzięczna za opowieść. Znasz jeszcze jakieś historie związane z Bagnami, waszą okolicą lub Czarcim Światełkiem? Skąd ono się w ogóle tu wzięło?
- Czarcie Światło przyniósł z Bagien, trzeci opiekun duchowy tej wioski. Kapłan Selune imieniem Emeryk. Na wioskę spadła wtedy plaga koszmarów i szaleństwa.
- zaczął mówić Krzywonos. - I We śnie właśnie Selune przekazała mu sposób na uratowanie wsi. Udał się tedy na Bagna i po trzech dniach wrócił wycieńczony, z Czarcim Światełkiem. Zanim zmarł, kazał je zawiesić na słupie i przestrzegł, by nikt nigdy na Ciemne Bagna nie lazł.
- Dawno to było? - spytała Sabrie. Czyli nie pierwszy raz koszmary narastały... Jednak odważny i umiłowany przez bogów człowiek zdołał uratować wioskę. Dziewczyna odruchowo sięgnęła do wiszącego u pasa symbolu i zacisnęła na nim mocno dłoń. Wierzyła, że skoro Helm skierował ich do tych ludzi, to i Helm poprowadzi ich do zwycięstwa.

- Oj... lata temu. Za prapraprapradziadka mego. - zamyślił się Krzywonos. - A może jeszcze dawniej.
- I od tego czasu nikt na bagna nie lazł? Nikt się nie pytał skąd Emeryk światełko wziął? Co tam spotkał, co zrobił?
- Na bagna różni łazili, ale nikt kto głęboko lub w nocy się zapuszczał, żyw nie wrócił.
- odparł starzec, potarł czubek nos dodając.- A Emeryk zmarł z wycieńczenia zaraz po powrocie z bagien, więc nie było jak go spytać.

- Druidzie, wydaje się, że nie wierzycie w historie opowiadane przez Krzywonosa. Macie jakieś inne wyjaśnienie zaszłych tu spraw?
- wojowniczka zwróciła się nieoczekiwanie do Keldara
- Wierzyć... to nie tak, że nie wierzę. Ino ta historia jest bardzo stara, a czas zaciera pamięć.- odparł Keldar spoglądając na Sabrie.- Nie twierdzę, że jest nieprawdziwa, tylko niekoniecznie musi być dokładna.
- Zawsze legendy zacierają się z czasem. Ludzka pamięć jest zawodna a przekazy ubarwione lub odarte ze szczegółów. Nawet bardowie, których pracą jest przekazywać historię, nie zawsze się z niej wywiązują. -
zgodziła się Sabrie. - Lepsze jednak to niż po omacku brnąć w ciemnościach. A wiecie coś, co mogłoby uzupełnić opowiadanie imć Krzywonosa?
- Nie...nic więcej. - zaprzeczył druid.
- Czy znacie jeszcze jakieś opowieści związane z Bagnami lub waszą okolicą? A może z koszmarami? - dziewczyna zwróciła się znów do bajarza.
- Więcej ich chyba nie ma.- odparł Krzywonos, po czym dodał.- Chociarz stary Dagnor twierdził, że na północ od wsi, jest jeziorko w którym pluskają się nimfy całkiem goło. A jak trafi się przystojny kawaler to one chętnie...- nagle starzec zaczął kaszleć.- Ale to nie opowieści dla młodej panienki.
- Dobrze, że te nimfy na bagnach się nie pluskają, bo by krucho było z tutejszymi kawalerami - roześmiała się Sabrie, nie obruszając za sprośne, męskie opowiastki. - A powiedzcie jeszcze, czy od czasów Emeryka właśnie bagna martwe i trujące dla roślin i zwierząt się stałym, czy zawsze takie były?
- Odkąd istnieje wieś, a może i dłużej.-
rzekł Krzywonos.
- To czemu w takim miejscu wieś założono?
- Dobra gleba na sady, jabłka porządne....a i problemów z Bagnami od czasów Emeryka nie było.- rzekł druid, a Krzywonos dodał: Bandyci się nie trafiają. Spokój i dostatek tu jest. Był dotąd.
- I będzie nadal
- rzekła pewnie Sabrie. - Raz lampa uratowała wieś, uratuje i drugi. - Obaj mężczyźni pokiwali głowami, choć bez przekonania. - Tak jak Selune poprowadziła Emeryka, tak Helm poprowadzi nas. Sprowadziła nas tu przepowiednia kapłana Helma, a skoro mówicie, że już poprzednio bogowie waszej wsi pomogli, musieli ją bardzo umiłować. Nie musicie nam wierzyć - czyny przemówią za nas - Sabrie umilkła, bo poczuła, że zapędza się w słyszane nie raz patetyczne paladyńskie przemowy. Zaczerwieniła się lekko i rzekła: Jeśli wiecie coś jeszcze, co mogłoby pomóc, powiedzcie proszę. Każda plotka, przesąd, bajanie, nawet pijackie bredzenia mogą się przydać.
- Może wdowa po Bagniku będzie coś wiedziała.- rzekł druid wstając.
- Chodźmy więc. - Sabrie wstała również. - Dziękuję Ci ojczulku za twe opowieści. Oby bogowie nie omijali twego domu i sadów.
- Nawzajem - rzekł na pożegnanie starzec. Dziewczyna skłoniła się i wyszła.

Wdowa po Bagniku miała koło czterdziestki i jak na wiejskie standardy i swój wiek była bardzo ładna. Musiała być też przywiązana do męża, gdyż nadal rozpaczała po jego śmierci, obwiniając o nią bagna a nie głupotę chłopa. A może obawiała się tylko o swój los? W końcu na wsi bez chłopa jak bez ręki - ale pewnie szybko znajdzie sobie nowego gospodarz, co sady i obejście obrobi. Nie była to Sabrie sprawa zresztą. Po raz kolejny wspomożona autorytetem Keldara dziewczyna uzyskała mapy bagien. Co prawda prymitywnie wykonane węglem na cielęcej skórze, ale za to wskazujące drogę do zamku! Jakiż strach musiał trzymać wieśniaków, że nikt się nie pokusił na leżące tam skarby... A po domu Bagnika widać było, że wiodło im się całkiem dobrze. Wypytała wdowę o różne rzeczy: czy coś ze skarbów zamkowych, co by mogli obejrzeć się ostało (niestety nic), czy mąż opowiadał czego na bagnach się wystrzegać, co w zamku widział, jakim cudem żywy stamtąd wracał? Niestety kobiecina nie była pomocna, choć bardzo chciała - rzekła tylko, że czasem po pijaku Bagnik wspominał o sekrecie Tarkwinusa; ale oczywiście szczegółów nie znała. Widać mężczyzna nikomu nie ufał i swoje sekrety zabrał do grobu. Również druid nic nie wiedział o sekrecie maga, ani skąd chłop się o nim mógł dowiedzieć.
- Od dziecka był zręcznym złodziejaszkiem - wzruszył ramionami.- Może ukradł?
- Czy twoj mąż miał jakiś schowek, skrytkę, cokolwiek gdzie moglby przechować jakieś cenne rzeczy? - w desperacji spytała Sabrie. Głupi chłop znał sekret maga, a oni głowili się nad rozwiązaniem zagadki stawiając los Marchii na szali.
- Tak. - rzekła kobieta i dodała.- Stamtąd wyjęłam te mapy
- I nic więcej nie znalazłaś? Żadnego drugiego dna w nim, więcej papierów, notatek cudzych, nic w tubach? Albo nie miał on jakiegoś miejsca, gdzie sam chodził i nikomu nie pozwalał?

- Nie wiem... może w nocy. Ale ja się w nocy bałam wychodzić z domu.- odparła kobiecina
- Cokolwiek... - jęknęła Sabrie.
- Przykro mi. - rzekł smutno wieśniaczka.
- A czy.... - natchnęło nagle wojowniczkę - ... czy nie dostałaś przypadkiem od męża jakiejś błyskotki? Pierścienia na przykład? Albo czy widziałaś jakąś biżuterię w jego rękach?
- Taaak... mąż przyniósł mi złoty pierścionek z Bagien - ożywiła się kobieta, po czym zaczerwieniwszy się dodała: Chyba jednak mam coś z Bagien. - Wyszła na chwilę, po czym przyniosła misternie wykonany pierścień przypominający kształtem dwie splecione lilie - złoty, wysadzany drobnymi diamencikami.
- A czy mogłabyś nam go pożyczyć do sprawdzenia czy jest magiczny i przyda się w walce z waszymi koszmarami? - spytała podniecona do granic możliwości Sabrie. - Wiem ze to dla ciebie cenna pamiątka po mężu, ale może przydać się całej wiosce... Zapłacę jeśli chcesz, albo zostawię coś równie cennego pod zastaw, jeśli się okaże ze ten pierścień jest ważny.
- Pożyczyć mogę. Nie w złocie ma on wartość dla mnie.- rzekła kobieta i w oczach jej pojawiły się łzy
- Dziękuję ci z głębi serca. - Sabrie skłoniła się lekko przed wieśniaczką, mając nadzieję, że to pierścień z legend, szachownicy maga lub cokolwiek pożytecznego, co naprowadzi ich na jakiś ślad. Prawdopodobne jej się zdawało - opierając się na legendzie - że to zabranie pierścienia z zamku wyzwoliło koszmary w całej sile. Powstrzymała się przed natychmiastowym popędzeniem do towarzyszy. - Czy coś jeszcze ci się przypomniało? - spojrzała z nadzieją. Wieśniacy okazywali się nadzwyczaj pomocni.
- Nie.- odparła kobieta
- Dziękuję ci w takim razie za zaufanie i mam nadzieję, że pierścień znaleziony przez twego męża pomoże ocalić waszą wioskę - rzekła, po czym wziąwszy błyskotkę pożegnała się i niemal biegiem ruszyła by odszukać drużynę. To nie mogło być takie proste... po prostu nie mogło... nie mogło i już. Ale... Oby to był ten pierścień...

Wojowniczka wpadła do pomieszczenia w którym przebywała drużyna niemal biegiem. Z pewnością magini zaserwuje jej SPOJRZENIE, ale co tam. Starając się ukryć podniecenie szczegółowo streściła opowieść Krzywonosa, druida i wdowy, pokazała mapy Bagnika, po czym rzekła:
- Oto pierścień, jaki wdowa otrzymała od Bagnika. Przyniesiony ponoć z zamku. Zważywszy na legendę i list nie mogę oprzeć się nadziei, że to ten sam pierścień, który wiązał statuę Keliany, który zdobył Tarkwinus. Oczywiście Helm musiałby nas obdarzyć niesamowitymi łaskami, gdybyśmy znaleźli go tak szybko - ale sprawdzić trzeba - wyciągnęła błyskotkę w stronę magów, dodając: Krzywonos nie wiedział jaka rasa elfów zamieszkiwała bagna (które wtedy zapewne bagnami nie były), ani jaki herb czy symbol posiadały. Ale może wy rozpoznacie jakieś cechy charakterystyczne wykonania? - zwróciła się do Teu i Lilawandera.
 
Sayane jest offline