Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2010, 20:51   #156
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
-Kłamałem, tak. To prawda, żem chciał się wyłgać i mówiłem co chcecie usłyszeć. Ale... Ale teraz powiem prawdę, jeno już nie przypalajcie. Nie jesteśmy zwiadem, panie. Naszym celem było odnalezienie pewnej osoby. Mianowicie dziewczyny... - przerwał na moment, widząc zdziwienie w oczach Revellisa. Jednak odczytał je jako niedowierzanie. - Prawdę mówię! Nie kłamię! Chodzi o córkę barona Pirry, Juliettę. Ponoć dziewka jest gdzieś tutaj ukryta, na wzgórzach. To i szukamy od paru dni. Jeździmy tam i nazad, zaglądamy pod każdy kamień.
- Czego się dowiedzieliście?
- zapytał nidaryjczyk.
- Niczego panie szlachetny się nie dowiedzieliśmy. Jakby kamień w wodę wpadła...
- A gdzie mieliście rozpocząć poszukiwania? Oraz czy są tutaj inne grupy poszukiwawcze?
- Tylko to wiedzieliśmy że na wzgórzach Odivelas jest. Tak w przybliżeniu, nic dokładniejszego.
-Hej gdzie go przypiec? Prawy czy lewy boczek?
- Revellis wyjął miecz z ogniska i teatralnie pomachał nim na boki. Zwrócił się w stronę więźnia.-A może ty powiesz, prawica czy lewica?
-Nie, nie! Nie trzeba... Ja nic więcej nie wiem. Naprawdę! Może więcej Koszałek wiedział. Tak. Na pewno miał jakieś bliższe informacje!
-więzień wił się i uchylał od znajdującego się blisko jego ciała żelaza.
-Co my mamy z tobą zrobić? Raz nas oszukałeś więc na słowo cię nie mogę puścić- Odłożył miecz do ognia.- Będzie ciebie trzeba zabrać do Efferelto.Innego wyjścia raczej nie mamy przerzucimy cię przez siodło wolnego konia i zawieziemy do kapitana. Dla ciebie byłoby dobrze abyś nam wszystko powiedział, bo ja jestem dobrym i współczującym człowiekiem, zaś w mieście pewnie jest zawodowy oprawca.
- Panie ja już wszystko wyznałem. Wszyściutko o co pytaliście!
-To przed kapitanem zeznam, że wam wierzę. Czy mi uwierzą to inna sprawa. Mam nadzieje, że tak. Bym cię wypuścił za przysięgę ale sam się niegodnym zaufania okazałeś. Ja ci kazałem próbować nas oszukać?
- Nie
- w głosie jeńca zabrzmiała skrucha.

-Bądź dobrej myśli, kapitan to człek dobry. Teraz co do ciebie i twej nieśmiertelnej duszy...
-O czym panie mówicie?
- Strach widoczny w oczach jeńca stał się jeszcze większy.
-O twej duszy, ciało każdego człowieka skazane jest na śmierć. Lecz człowiek jest istotą wyższą ma duszę i tylko od niego zależy los jego boskiej części.Wyznający fałszywych bogów, tępiący prawdziwą wiarę, sami skazują się na męki wieczyste. Tylko wiara w Adan Adariego może ciebie uchronić przed tym. To co przed chwilą cię spotkało jest niczym wobec wiecznych mąk w otchłaniach przeznaczonych dla niewiernych.-Jednak chce ci pomóc. Daje ci szansę, przyjąć jedyną prawdziwą wairę. Powiedz czy chcesz po śmierci nurzać się w szczęściu czy cierpieniu? Czy chcesz przyjąć nauką jedynego? - perorował Revellis z pasją w głosie.
- A więc chcecie abym bogów mych ojców porzucił, tak? Ku wierze, o którą nidaryjczycy walczą się obrócił. Nie mogę. Adaniros i Morthes czuwają nade mną. Ich się nie wyprę! - odparł więzień.
-Błądzisz, błądzisz. Lecz tylko twoja wola może cię ocalić. Pokazuje ci drogę, daje ci szansę, której nie mieli inni.
- Tamci?
- wskazał głową na leżące nieopodal trupy.
- Chodź ze mną, ku lepszemu światu, twoi przodkowie jeżeli żyli godnie dostąpią światłości Adan Adariego. Bowiem oni zostali zmuszeni do życia w zakłamaniu, nikt im drogi nie pokazał, a pan jest łaskawy. Ty masz wybór. Tamci wybrali, źle wybrali. Bowiem spójrz, żyje, zawierzyłem swe życie panu a on poprowadził mnie i moje ramię do wygranej.
- A więc zabijesz mnie?
- spytał. Jego głos był twardy.
- Nie, nie zabije cię. Wszak i tak umrzesz, wcześniej czy później. Życie ludzkie to tylko chwila wobec wieczności chce ci pokazać drogę do wiecznego szczęścia.
- A więc skoro mam wybór, pozostanę przy mej wierze. I zawierzę bogom w sprawie mej przyszłości
- odparł mężczyzna.
-Jeżeli taka jest woja wola, to jej nie zmienię. Siła do wiary cię nie przymuszę, nie byłaby ona prawdziwa. Żal mi ciebie. Naprawdę boleje nad twym losem - nidaryjczyk odszedł dojeść gulasz.

===========

Jeńca przywiązali do drzewa i ustalili kolejność pełnienia warty. Do wschodu słońca pozostało jeszcze parę godzin, a nie było sensu jeździć po nocy. Zwłaszcza, że wypełnili swoje zadanie. Mieli więźnia, teraz wystarczyło go bezpiecznie i w jednym kawałku dostarczyć do Efferelto.

Noc minęła spokojnie. Rankiem zwinęli obóz, pojmanego zwiadowcę przywiązali do jednego ze zdobycznych koni i ruszyli w drogę powrotną. Postanowili nie wracać tą samą drogą, na około przez Brotas, ale pojechać wprost na południe, do stołecznego grodu.

Trasa wiodła przez równinne tereny, w większości przeznaczone pod uprawę i pastwiska. Co jakiś czas mijali pojedyncze ludzkie sioła i sadyby, w których witało ich ujadanie psów i kwiczenie prosiąt. Ludzie, dostrzegając zbrojny oddział, przezornie kryli się w chałupach lub uciekali w pola.

Pod wieczór ich oczom ukazało się otoczone marną palisadą, Efferelto. Okrzyknięci przez straż, czuwającą przy bramie odparli, że są na służbie barona i pozwolono im wjechać do grodu. Konie skierowali wprost do budynku, będącego garnizonem i siedzibą dowódcy wojsk barona Pirry. Nie czekali zbyt długo na spotkanie z Kleistem. Zawiadomiony o ich przybyciu dowódca zjawił się po chwili. Jeńca zabrano a oni sami zaprowadzeni zostali do kwatery nidaryjczyka.

- I jak tam? - zapytał Kleist. - Widzę, że zdobyliście jeńca. Chwali się Wam to. Czegoś się od niego dowiedzieliście? Jeśli nie to my się nim tutaj zajmiemy i wyśpiewa wszystko co wie. Dowiedzieliście się co szykuje Castellano? Mówcie i pijcie...

Na stole postawił obfitą karafę wypełnioną czerwonym winem i kilka drewnianych kubków. Gestem zachęcił zebranych do picia.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 20-02-2010 o 21:16.
xeper jest offline