Palce krasnoluda z pozoru swobodnie trzymające topór pobielały, co było jedyną oznaką niepokoju jaki targał Brogiem. Palce i oczy, które uważnie wpatrywały się w ifryta.
Krasnolud nie ufał magom, a ten cały ognisty wyglądał mu na niezłego sukinsyna.
Toteż gdy nagle zjawiła się Martha i rzuciła mu się na szyję dość obcesowo ją odepchnął mrucząc. - Pójdziesz babo, czego mnie boćkasz ?
Zebrało jej się na krotochwile, gdy w pobliżu był potencjalnie najbardziej groźny mag jakiego w życiu spotkali.
Dopiero gdy ifryt rozpłynął się w powietrzu Brog odetchnął z ulgą i rozejrzał się w koło trzymając jednak cały czas w łapach topór, ot tak w razie czego.
Nieco uspokojony uśmiechnął się do Marthy i przyciągnął ją do siebie. - Choć no do mnie Ty chudzinko. – ujął w ręce jej głowę i pocałował dziewczynę w czoło.
Przyjrzał jej się przez chwilę. - Nic się nie zmieniłaś … to dobrze …
Następny do inspekcji był Falkon. Na szczęście i on wydawał się być sobą, tak jak i inni ożywieni.
Krasnolud usiadł ciężko na tronie. W końcu był jakby bohaterem. Miał za sobą dwie ciężkie potyczki w krótkim czasie i czuł to w kościach. W kościach i brzuchu, który burcząc domagał się swoich praw. Wyciągnął z torby kawałek kiełbasy, by ją ugryźć.
Brog nie bardzo rozumiał tej całej dyskusji o powrocie. Wrócą tak, jak się tu dostali. Przez ten wywracający na nice pierdzielony portal.
Krasnolud zamarł z kiełbasą w gębie. Może lepiej nic nie jeść przed podróżą ? - A żeby tych magów stado ogrów obtańcowało, a w rzyci z tym wszystkim. – mruknął przełykając kawał mięsa.
Dopiero gdy zjadł i popił był gotów do drogi. W międzyczasie reszta ochłonęła na tyle, by wrócić do rzeczywistości. Przysłuchując się Erytrei dotarło do niego, że muszą szukać nowej drogi, bo stare przejście było tylko w jedną stronę. I zniknęło jak rubin z jego tarczy. - Szkoda. Ładny był kamyczek. No dobra ludziska. Czas do domu. Ragnar zaczekaj.
Zawołał idąc za kapłanem przez wejście, którym wszedł do komnaty ifryt. - Kto wie co tu jeszcze może być. Lepiej trzymać się razem.
Z kolejne pomieszczenia prowadziły drzwi do … kolejnych pomieszczeń. - To będzie długi dzień. – mruknął zaglądając po kolei do każdej komnaty. - Eliot ! – zawołał do maga – Wyciągnij no jakiś pergamin i rysik. Trzeba będzie robić mapę, bo nas ty zima zastanie. Hehe, a przydałoby się nawet, by ifryt odmroził sobie dupsko. |