Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2010, 09:57   #85
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Iran był zmęczony. Pot lał mu się po plecach ściekając zimną stróżką tam gdzie słońce z rzadka zagląda. Mięśnie i łydki paliły go żywym ogniem przypominając, co krok o ciężarze wyrzutni którą dźwigał. Każdy oddech rwał w piersi palącym bólem…

Po uporaniu się z orczą machiną wojenną ogarnęła go chwilowa euforia szybko jednak zgaszona widokiem rozczłonkowanego ciał gwardzistki - Ventris ledwo powstrzymał skromny posiłek przed nagłą ucieczką z jego własnych trzewi. Odwrócony plecami do pobojowiska, wraz z Dekaresem załadował kraka zgodnie z rozkazem Golema i pośpiesznie ruszył ślad za załataną na prędce Chimerą.
Nie myślał nawet o tym czemu znów idą z tyłu, co jakiś czas bez większego namysłu wystrzeliwywał kilka salw z laguna do zbliżających się pojedynczo okrów, tak jak większość towarzyszy. Jedyne co kołatało się w jego sercu to gorąca chęć rzucenia się na pryczę i przespania reszty dnia. Łajał się za to w myślach wspominając słowa kapłanów: “Tylko w śmierci, obowiązek znajduje swój koniec”. Prosił imperatora o siłę, przyciskając do piersi swój mały modlitewnik.

Teraz niewielka książeczka pozostawała w kieszeni. Zmuszeni do biegu gwardziści próbowali dotrzeć do oddalonej kolumny transportowców. Iran biegł co sił w nogach, modląc się by nie upuścić ciężkiej i w dodatku załadowanej wyrzutni. Nie oglądał się za siebie, zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, iż wreszcie Xenos wykazali się szczątkowym intelektem i zebrawszy się w jako taką kupę ruszyli w ślad za pierzchnącą ariergardą Gariańskiej Gwardii.
Potworny huk wstrzymał na chwile żołnierzy, tak jakby bomby z orczych samolotów posypały się na głowy uciekającego oddziału. Iran spojrzał na tony gruzu odcinające trasę ich ucieczki
-O nie - jęknął -Na Tron co my teraz zrobimy, jesteśmy zgubieni…. -

Szczęściem Debonair nie tracił zimnej krwi. Na jego rozkaz Ventris opadł na kolano i podrzucił na ramie ciężką orczą wyrzutnie. Zacisnął na spuście śliskie od potu dłonie, przymierzył w największego zielonoskórego i wypalił olbrzymimi przeciw pancerny pocisk prosto w jego pierś. Przynajmniej miał nadzieję że Krak rozerwie potwora na wylot.
Po pierwszym wystrzale zajął się szybko ładowaniem pocisku przeciwpiechotnego wyjąc jednocześnie do Hivera
- Dekares ma rację, uciekajmy stąd bo nas pożrą żywcem, musimy dołączyć do kolumny, sami przecież nie mamy szans…- nie zwracał już nawet uwagi na własny zdławiony, płaczliwy głos. Miał nadzieję, że dowódca pomyśli trzeźwo i nakaże odwrót, lub choćby jakieś okopanie się. Na pustym skrzyżowaniu ulic, gwardziści wydawali się być odsłonięci jak pojedyncze jajo na całkiem sporej patelni
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline