Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-02-2010, 14:14   #98
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Lądowanie okazało się nad wyraz komfortowe. Komfort ów zapewnił sam Miżoch. Kto by pomyślał, że jego ostatnia posługa będzie ratunkiem Levana. I nie tylko moim - pomyślał kieslevita patrząc do góry. Kolejna postać leciała już za nim. Szybko więc odskoczył i usłyszał jedynie głuchy plask Miżocha. Levan nie bez zdziwienia zauważył, że dokoła zaczęli zbierać się podekscytowani gapie. Niektórzy nawet wystraszeni tym co się dzieje. Sam Levan był srogo przestraszony.

Chwycili padlinę Miżocha i oddalili się w kierunku cmentarza, do Nory. Nie szło się zbyt łatwo dźwigając sztywnego, ale i tak nie mogli iść szybciej. każdy był widocznie ranny, a Tupik dodatkowo dziwnie kuśtykał, jakby jego krótkie nogi nie były wystarczającym dyskomfortem w nocnej eskapadzie.

***

Na szczęście rana Levana nie była głęboka i Tupik elegancko się z nią uporał, kiedy już opatrzył resztę towarzystwa. Kieslewska gorzołka zabiła lekki ból, który jeszcze towarzyszył ranie. Nie pij jak daję Ci zioła - mówił niziołek, ale Levan miał to gdzieś. Jak zwykle nie było efektów ubocznych. Levan popijając na zmianę z Grzecznym obserwował Tupika, który bezcześcił trupa. Wszystko co było choć trochę cenne było godne jego zainteresowania. Levanowi spodobała się zbroja Miżocha. Wyglądała na solidną i była zaskakująco lekka, chętnie by ją przytulił. Wyłowił też pytające spojrzenie niziołka, który oglądał noże do rzucania umieszczone w szerokim pasie martwego Miżocha:
- Weź se... - rzucił i beknął. Levan był nieco głodny, mimo że leżący trup odbierał chęć do spożywania czegokolwiek stałego.

-Sryta tyta sigmaryta - Levan lubił to poczucie humoru. Sigmar mu nic nie mówił. Nic konkretnego, choć słyszał o nim niejednokrotnie. W ogóle go to jednak nie interesowało. Nie interesował go też poziom jego ignorancji. Sigmaryta czy inny renegat. Swołocz byl pizdielnyj - pomyślał.

Jeszcze jedno było do zrobienia, a nikt się nie kwapił. Levan przyniósł z umownej kuchni tasak Tupika i mimo zdziwienia wokół odrąbał głowę Miżocha trzema uderzeniami.
-To całkiem ostry topór - uśmiechnął się do niziołka i poszedł go umyć w wiadrze z wodą.

***

Wódka krążyła w żyłach. Chciało mu się spać i kiedy tylko robiło się ciszej, oczy same mu się zamykały...
 
Azazello jest offline