Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2010, 12:35   #91
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen



Do dupy z taką zasadzką, skrytym podejściem i załatwianiem po cichu frajera. Kiedy młyn zapłonął niczym pochodnia w ciemnym lesie, równie dobrze mogli już odtrąbić polowanie, bo że wnet zwali się zgraja gapiów to było niemal pewne. Inna sprawa, że specjalnie nie mieli na to wpływu. Tupik pewnie się zabawił po swojemu ciskając te swoje specyfiki u góry, gdzie wybuchł pożar, ale też co innego mogli zrobić? Miżoch był szczwanym skurwielem i niestety nie pozostawił im wyboru. Teraz zaś mania dopadnięcia go poprowadziła chłopaków prosto do płonącego młyna. Matt nie zamierzał tracić czasu na długie dyskusje. Kiedy tylko krzyknął do chłopaków, by uciekali, natychmiast, szybko na ile pozwalały mu siły, wypadł na zewnątrz i krzyknął do Animositasa.


Pilnuj z drugiej strony wieży, bo ten skurwiel będzie pryskał! - po czym samemu chwycił swój korbacz i dla dodania sobie otuchy zakręcił nim młynka. Nie czuł się najlepiej, ale nie było w tym nic dziwnego. Dostał tej nocy kilkukrotnie, spadł, przygniotła go ciężka jak cholera beczka; dokładniej dwie; a na koniec jeszcze płynny ogień poparzył mu ramię. Nie miał powodów do radości. Powinien był teraz spocząć i wypić jaką okowitę, albo i dwie. Najlepiej trzy. Jednak musiał sterczeć i czekać na zewnątrz młyna, kiedy w jego środku wrzała bitka. Życie nie bywało sprawiedliwe. Wnet też Grzeczny dostrzegł spuszczającego się po linie Tupika. Nizioł był cholernie zręczny i w tę stronę pokonywał ścianę bardzo szybko. Szybciej nawet zważywszy na to, że lina od połowy płonęła.



- Pomocy! Łapcie mnie! - krzyknął z góry Tupik po czym odbił się od ściany na chwilę przed dotarciem do płonącego końca liny. Przez chwilę zdawało się, że zawisł w powietrzu, po czym runął w dół. Prosto w otwarte ramiona Grzecznego.


- Kurwa! - zaklął Matt, kiedy wypuścił złapanego niziołka obserwując zdartą skórę w miejscu, gdzie był poparzony. Złym wzrokiem obrzucił niziołka, ale nie mieli czasu wymienić się grzecznościami. Z góry zleciał Miżoch, który upadł w zupełnie zdumiewającej pozycji, na karku z nogami nad głową. Zaraz zaś po nim w dół runął Levan i kolejni.
 
Trojan jest offline  
Stary 07-02-2010, 14:56   #92
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Animositas patrzył zafascynowany na płonący młyn, ogień żywioł bądź co bądź niszczycielski a jednak fascynujący, Animositas krzyknął aby jego „towarzysze” uciekali, jednak nikt mu nie odpowiedział, Grzeczny za to krzyknął aby tamci „Spierdalali” a jak wiadomo słowa tego typu lepiej działają na ludzi pokroju kislevitów. Młyn płonął żywym ogniem, Animositas podejrzewał że to sprawka Tupika, był bowiem na tyle inteligentny iż wiedział że to mało prawdopodobne aby „mieszkańcy” młyna posiadali pochodnie, na pewno bowiem wiedzieli że młyn jest tak łatwopalny. Grzeczny któremu Animositas opatrzył ranę już zachowywał się tak jak do niego należało, dosyć chaotycznie. Animositas opatrzył mu ranę bez pomocy Sigmara, bał się iż Grzeczny wyczuje moc Animositasa, która płynęła od Sigmara. Grzeczny krzyknął aby Animositas pilnował drugiego wejścia na wypadek gdyby Miżoch uciekał. Animositas biegł w odwrotnym kierunku niż Grzeczny.

Stanął przed płonącym młynem, wywinął kilka młynków młotem i czekał...
 
pteroslaw jest offline  
Stary 10-02-2010, 23:30   #93
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Wasilij znów nie miał szczęścia. Oberwał trzeci raz podczas tej nocy. Na szczęście cięcie było płytkie i nie wyrządziło zbytnich obrażeń. To drobne poświęcenie przyczyniło się jednak do śmierci Miżocha, więc bilans zysków i strat był zdecydowanie pozytywny. Ale nie było czasu celebrować zwycięstwa, należało zająć się ewakuacją z płonącego młyna. Normalnie Matwijenko postarałby się zejść po ludzku, schodami, ale te były już ogarnięte przez szalejący ogień. Jedyną drogą ucieczki było więc okno. Upadek z wysokości, na jakiej się znajdowali, był niebezpieczny, ale Wasilij wolał podjąć to ryzyko, jako że jedyną odmienną perspektywą była powolna śmierć w dymie i płomieniach. Stanął w oknie, wziął głęboki wdech, po czym skoczył. W trakcie niezwykle krótkiego lotu skupił się na takim ustawieniu ciała, aby zamortyzować skutki upadku.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 15-02-2010, 21:45   #94
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Kiedy późnym latem z drzew spadają gruszki, te najbardziej dojrzałe wydają z siebie przy upadku charakterystyczny dźwięk. Coś, jakby wewnętrzny stłumiony trzask. Takie zwykle są najsmaczniejsze. Miękkie, soczyste, dojrzałe. Podobny dźwięk wydał z siebie lądujący na ziemi Miżoch. I on również, można było tak śmiało powiedzieć, puścił soki. O czymś takim Stara Elza, burdelmama największego bajzlu w mieście o wdzięcznej nazwie „Kurwiszon” zwykła mawiać, że „ze wszystkich dziurek poszło”. Poszło. Zaraz po tym na ciele Miżocha wylądował Levan a w chwilę po nim spadać, niczym owe gruszki, zaczęli pozostali chłopcy Grabarza. Nie wyglądali najlepiej. Nie przymierzając Wasyl wyglądał już jak własny cień. Lub gorzej jeszcze. Należało jednak oddać im sprawiedliwość. Wyglądali dużo lepiej niż Miżoch...



Młyn wewnątrz zwalił się z hukiem sypiąc z otworów drzwiowych i okien niższych skry a z tych położonych wyżej buchając dymem i jęzorami ognia. Żar odczuwalny był nawet w tym miejscu gdzie stali wszyscy. Pierwszy ocknął się Tupik.



- Bierzcie go i spieprzamy! - krzyknął do swoich silniejszych towarzyszy wskazując na Miżocha. Fakt był faktem, ich niedawny chlebodawca nie wyglądał na takiego, który ruszył by o własnych siłach. Animositas, który zdawał się być w najlepszym stanie, oraz Mathieu, na którego młodym i niewinnym obliczu wydarzenia nocy wyryły niezatarte piętno, złapali go pod ramiona i nogi a reszta ruszyła spiesznie, byle dalej od młyna. Śladem kuśtykającego Tupika. Ich pośpiech był o tyle uzasadniony, że już od jakiegoś czasu słychać było świsty strażniczych świstawek, żywy znak na to, że nawet stary młyn w slumsach nie jest obojętny włodarzom miasta. Prawdopodobnie chodziło o to, by przypilnować ognia, by ten się nie rozprzestrzenił. Okoliczni mieszkańcy, którzy do teraz szpalerem otaczali młyn zerkając na wydarzenie o którym gadać mieli przez kilka następnych tygodni, nagle niczym dym na wietrze zaczęli się rozpełzać do swoich nor. Pomysł zły nie był. Przybyli strażnicy mogli ich na ten przykład zagonić do gaszenia o odpytaniu na okoliczność nocnych wydarzeń nie wspominając. Gadać zaś w tym kwartale nie lubił nikt. Zwykle bowiem nadmiar wiedzy, a już na pewno słowotoku, szkodził. Wymykający się z okolic starego młyna chłopcy Grabarza byli jednymi z ostatnich opuszczających plac. Powodów do pośpiechu im również nie brakowało...




************************************************** ****



Nora widziała ich tej nocy powtórnie, co nie zdarzało się znów tak często. Z dwojga złego jednak lepiej było Miżocha oprawiać tu, niż gdziekolwiek indziej. Tu też mieli pod dostatkiem wszelkiego rodzaju szarpii, opatrunków, maści gojących rany o okowicie nie wspominając. Tu mogli czuć się bezpiecznie. To było bezcenne zważywszy na to, jakie zamieszanie rozpętało się w mieście. Oddziały straży obwieszczające świstawkami i swoimi dudniącymi na bruku buciorami swe nadejście miotały się wściekle, jakby młyn który spłonął tej nocy był co najmniej skarbem kultury. Zważywszy zaś na to, że zbrojni dymali w pancerzach kolczych pobrzękując rynsztunkiem, o jego spalenie podejrzewano zbrojny hufiec. Wszystko to było podejrzane. Inna sprawa, że łagodzący przemożne uczucie niepokoju Tupik, wskazywał na to, że być może stary młyn nie ma z wyjątkową aktywnością straży nic wspólnego. Jednak nawet jemu samemu głos w uszach brzmiał bez przekonania. Z braku lepszych pomysłów zabrali się za oprawianie Miżocha. Było przy tym co robić, choć na pierwszy rzut oka się nie wydawało.



Skurwiel do małych nie należał. Ostrożnie zdjęli mu kurtę odsłaniając pas z ogromną ilością noży z których kilku było brak, widać nie miał on czasu zbierać swego sprzętu. Z tego co pamiętali Mathieu i Animositas, na trakcie miał je wszystkie i sprawdzał każdego wieczoru jak „pracują” w swoich maleńkich pochwach. Pas, niczym gorset, spinały klamry na plecach. Swoistą ciekawostką było jak go ubierał. Po chwili udało im się go zdjąć. Tupik wyczuł wszyste weń monety i po chwili wywlekł je na światło dzienne. W pasie Miżocha skryta była niebagatelna fortuna zawarta w trzydziestu złotych, większych niż zwykła korona, monetach z rytym kroczącym gryfem na rewersie. Awers zdobił potret Imperatora, którego znali z powszechniejszych, mniejszych monet, jednak te w pasie, musiały mieć o wiele większą wartość. Pod nim sukinkot miał kolczugę splecioną z niezwykle drobnego, srebrzystego drutu a jeszcze pod nim jakę z miękkiej skóry. Dopiero wówczas odsłonił im się wisior. Wisior, który sprawił, że Animositas głośno jęknął.



- To Sigmaryta... - wyszeptał spoglądając jak i inni na srebrzysty młot uderzający w czarne kowadło wpleciony w okrąg. Sam znak nie był im wszystkim znany, no może poza Animositasa, który bezwzględnie skojarzył go ze znanym w Imperium i szanowanym zakonem. Jednak biła odeń jakaś powaga i moc skryta w prostocie. A widoczne pod znakiem, poznaczone bliznami ciało, było żywym dowodem na to, że nie wiódł on żywota świętego.
 
Bielon jest offline  
Stary 16-02-2010, 12:02   #95
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik spadł gładko w ramiona Grzecznego co prawda impet skoku był na tyle silny by wywrócić grzecznego i zawalić ostatni element skoku - lecz na szczęście poza stłuczeniami i zbitą lub zwichniętą kostką wyglądało na to że nic więcej halflingowi się nie stało. Grzeczny jedynie wybrudził się nieco, choć biorąc pod uwagę ilość krwi i osadu z gęstego dymu jaki pokrył twarz i resztę ciała Chłopaków, odrobina piasku mogła mieć bardziej czyszczące niż brudzące właściwości. Dla wszystkich było jasne że trzeba znikać, tym bardziej że wyjątkowo szybko zjawiała się straż. Najwyraźniej młyn służył różnym osobistocią nie tylko bandytom. krótkie spojrzenie na chłopaków i Tupik aż westchnął, dawno już nie widział ich tak pokiereszowanych.. "Dobrze że nie spłonęli jak Piękny..."

Gdy tylko bieg przeszedł w chód - a ze strony Tupika właściwie w kuśtykanie podzielił się z Chłopakami wieścią o Pięknym, niektórym mogła się nie spodobać wieść o utraceniu możliwości odnalezienia kryjówki Burego - choć Tupik jak zwykle miał plan jak tego dokonać i bez pomocy Pięknego..."Wystarczy zwrócić się do maluchów, jeśli jeszcze nie wiedzą to będą wiedzieć gdy im dam wolną rękę, no i oczywiście po śmierci Burego nie będą musieli się obawiać zemsty. No chyba że co sami podwędzą z kryjówki, ale wtedy to im nogi dupy powyrywam..." Tupik wiedział że brzdące dosc szybko odkryją kryjówkę Burego - tak jak odkryli kryjówkę Grabaża, co prawda miejsce i tak będzie palone, ale przyda się jako alternatywna kryjówka a skarby które mogą być tam ukryte...sprawiały że gra była warta świeczki.

W norze Tupik ponownie wziął się za łatanie ran towarzyszy - tym bardziej że miał przy czym pracować, wiedzaił , że każda kropla krwi która wypłynie osłabia ciało, więc krwawienie należało zatamować na jak najwcześniejszym etapie - choć oczywiście o pracy przy młynie można było zapomnieć, nora za była do tego idealnym miejscem.

Po ostrożnym i dokładnym sprawdzeniu Miżocha halfling ucieszył się na widok pierwszych pieniędzy, co prawda głowy bandziorów stanowiły równie namacalny majątek, jednak złoto to złoto - na dodatek łatwo je było rozdzielić. Każdy dostał po pięć pięknych złotych monet i każdy wiedział, że to dopiero początek. Na widok ślicznej kolczugi halfling zaniemówił, jednak wiedział, że przypadnie ona w udziale raczej któremuś z chłopaków - choćby ze względu na wzrost... Sam zainteresował się bardziej pasem z nożami...zawsze chciał nimi rzucać choć nigdy specjalnie nie miał czasu by się tego nauczyć. Miał nadzieję, że Levan zadowoli się własnymi sztyletami, ale i w tym przypadku nie zamierzał specjalnie walczyć o sztylety tym bardziej, że jeszcze nie potrafił ich używać tak skutecznie jak by tego chciał.


- To Sigmaryta... - wyszeptał Animositas blednąc niczym ściana.

- Renegat - odparował mu Tupik, - wynajął nas a później wynajął kogoś na nas, czy tak postępuje Sigmaryta?? - nie szeptał, nie wyglądał na specjalnie przejętego, ale prawdą było że poruszony fakt nie był mu obojętny tak bardzo jak chciał to pokazać. Nie zamierzał jednak robić rozszerzonych oczu i panikować co tu dalej.

"Inną broszką jest to, że renegat czy nie o i tak dodatkowy kłopot, dodatkowe zainteresowanie jeśli Tupik się mylił a Miżoch był pełnoprawnym Sigmarytą. Domyślał się, ze mają twarde metody walki z chaosem, jednak czy na tyle podłe by nastawiać przeciw sobie dwie wynajęte grupy? Pomijając korzyść jaką odniosło na tym społeczeństwo i praworządność, to ewidentnie została złamana zasada lojalności, zasada poszanowania umów - a to już było do Sigmarytów niepodobne.

- Tak czy inaczej Harap musi się dowiedzieć, że wykonaliśmy zadanie. Trzeba też się dowiedzie gdzie nocował Miżoch - być może tam znajdziemy obiecaną nam kasę lub jakieś informacje, trzeba to też zrobić możliwie szybko...może brzdące by się dowiedziały? - zastanawiał się na głos.

" Oczywiście mógł je mieć schowane w młynie...", ale Tupik uważał że byłaby to głupota z jego strony. W każdej chwili można by mu je odebrać nie wykonawszy zadania, a i po wykonaniu zadania nie byłoby problemu by przejść się do miejsca schowania zapłaty.

Usiadł i zaczął masować obolałą kostkę, musiał w nią uderzyć przy upadku, gdyby Grzeczny nie zamortyzował skoku, pewnie byłaby strzaskana - choć z drugiej strony Tupik zapewne inaczej by upadł...może poszłyby mu kolana? Wolał o tym nie myśleć, miał już trochę dość trudów tej nocy, ale wiedział, że do poranka wiele spraw musi być czystych inaczej światło ukaże smród i brud niedokończonych spraw. "Kryjówka Burego, Harap, miejsce gdzie zatrzymał się Miżoch...ach no i głowy, ale to już jutro" - wyliczał listę praw które nie mogły za bardzo czekać.

W norce po raz kolejny wyjął fajkę i zapalił zioła dla rozluźnienia, należało mu się po starciu z Pięknym, co prawda starcie nie wyglądało tak jak pewnie wyobrażałby to sobie Piękny - ale tym większą radość ono budziło. Miał ochotę na sen, lecz adrenalina jeszcze całkiem nie opuściła ciała a myśl o spawach do załatwienia nie dawała spokoju umysłowi.

W ostatniej chwili halfling zawołał

- Wiecie co, może lepiej oddajcie mi te monety, zapłacę po dwie korony za każdą, albo jak nie chcecie to nie upłynniajcie ich zbyt szybko a już na pewno nie w tym mieście, są charakterystyczne i jeśli ktoś będzie szukał Miżocha może szukać i jego pieniędzy...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-02-2010 o 17:31.
Eliasz jest offline  
Stary 16-02-2010, 14:39   #96
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Miżoch spadł na ziemię z bardzo ciekawym dźwiękiem, później spadła reszta towarzystwa, ktoś krzyknął "Bierzcie go i spieprzamy", Animositasowi wydało się że był to Tupik, razem z tym którego znał najdłużej czyli Mathieu wzięli Miżocha i ruszyli w kierunku który wskazał Tupik, Animositas ruszył w tym kierunku bo jeśli komuś w tej grupie "ufał" to był to Tupik.

Wreszcie doszli do czegoś w rodzaju kryjówki, zaczęli grabić zwłoki Miżocha, wydawało się że jest bogaty a nawet jeśli nie to jakaś nagroda pewnie za niego była, wreszcie rozpięli mu kurtkę, Animositas zauważył coś co wydało mu się znajome, rozepchnął tych którzy tłoczyli się wokół ciała, zauważył znak Sigmara, nie zwyczajny jaki nosiło wielu ludzi, oni nosili młot lub dwu ogonową kometę, to nie był normalny znak Sigmara. Animositas widywał go już wcześniej, nawet sam miał taki.

-To Sigmaryta, chyba mamy kłopoty. Powiedział Animositas do swych towarzyszy, zastanawiając się czy im powiedzieć to kim jest w rzeczywistości.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 16-02-2010, 20:49   #97
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen



- Sryta tyta Sigmaryta! - powiedział Grzeczny z głupawym uśmieszkiem nie schodzącym mu z twarzy tę dziecinną rymowankę, którą nie jeden ojciec pasem wypleniał z ust latorośli. Bo też bycie Sigmarytą z całą pewnością nie mogło być powodem do drwin i niejedna osoba srodze za żarty na tym poletku zapłaciła. Grzeczny jednak nie specjalnie się tym przejmował. Ojciec mu już dawno w ziemi leżał a Grzeczny w swoim życiu drwił już z wszystkiego i wszystkich w dupie mając konwenanse. Tu też było podobnie. Owijając bandażem opatrunek z maściami na poparzonym ramieniu Matt z góry obserwował sprawiającego ciało Miżocha Tupika. Lepkie paluchy malca wnikały wszędzie i szybko odkryły wszystkie kryjówki i kosztowności. Jednak tak naprawdę wrażenie zrobił dopiero znak Sigmara. Grzeczny złowił sarnie spojrzenie tego nowego, który paradował z młotem. Nie podobał mu się on a jeszcze mniej podobało mu się, jak ten uciekł z wzrokiem. „Coś skurwiel ma na sumieniu” powiedział w myślach do siebie ten, którego sumienie było czyste i nieskalane niczym łza.




- Wiecie co, może lepiej oddajcie mi te monety, zapłacę po dwie korony za każdą, albo jak nie chcecie to nie upłynniajcie ich zbyt szybko a już na pewno nie w tym mieście, są charakterystyczne i jeśli ktoś będzie szukał Miżocha może szukać i jego pieniędzy...- powiedział Tupik, który najwidoczniej cały czas kombinował. Grzeczny sięgnął ku półce, gdzie stały różne gatunki samogonu, po czym sięgnął po najgorszą berbeluchę i wyrwawszy zębami korek pociągnął solidnie z flaszki nie zważając na moc trunku, który palił mu gardziel żywym ogniem. W końcu, grubo po połowie, zakrztusił się i splunął siarczyście. Wciąż nie podobało mu się to, co widział w oczach nowego. Nie zapominał też o tym, że to Miżoch ich ze sobą poznał.



- A może zwyczajnie na takie kurwie syny polował i to było jego trofeum? - spytał Tupika wskazując palcem na znak Sigmaryty, który wciąż leżał na nagiej, poznaczonej bliznami piersi trupa. - Bo że świętoszkiem nie był, to wiemy. Jakoś mi na takich świętojebliwych skurwysynów nie wyglądał. A mam do tego smykałkę. - powiedział mierząc nowego z płochliwym spojrzeniem wzrokiem ciężkim, pełnym obietnicy. Nie zapomniał o tym jak to się w młynie działo, gdzie nowy był i jaki był jego wkład w całą ich akcję. Najpierw sam chciał zostać z tyłu, później Wasilija niemal ubił. A później jeszcze uciekł na zewnątrz. Teraz zaś gapił się milcząco na ciało Miżocha i poza wypowiedzianą przestrogą nie powiedział nic.



- A czemuż to mieli byśmy mieć przejebane? Czyżby ktoś miał zamiar donieść kim są ci, którzy Miżocha załatwili? I komu? I co nam znów grozi? Ja nie mam zamiaru nikomu nic gadać a ty? - Grzeczny znów pociągnął z flaszy spoglądając wymownie na nowego. Pewnym było, że mają z nim do pogadania. A po tej rozmowie nowy będzie miał szczęście jeśli zachowa zdolność mowy. Jednak Grzeczny wiedział też, że lepiej będzie by to Tupik zastanowił się co począć. Widział pełne zamyślenia spojrzenie jakim prawa ręka Grabarza obrzuciła nowego. Widać i jemu coś się w nim nie podobało i tylko szczerość nowego mogła ocalić jego nędzny żywot. Choć nie koniecznnie musiała.
 
Trojan jest offline  
Stary 17-02-2010, 14:14   #98
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Lądowanie okazało się nad wyraz komfortowe. Komfort ów zapewnił sam Miżoch. Kto by pomyślał, że jego ostatnia posługa będzie ratunkiem Levana. I nie tylko moim - pomyślał kieslevita patrząc do góry. Kolejna postać leciała już za nim. Szybko więc odskoczył i usłyszał jedynie głuchy plask Miżocha. Levan nie bez zdziwienia zauważył, że dokoła zaczęli zbierać się podekscytowani gapie. Niektórzy nawet wystraszeni tym co się dzieje. Sam Levan był srogo przestraszony.

Chwycili padlinę Miżocha i oddalili się w kierunku cmentarza, do Nory. Nie szło się zbyt łatwo dźwigając sztywnego, ale i tak nie mogli iść szybciej. każdy był widocznie ranny, a Tupik dodatkowo dziwnie kuśtykał, jakby jego krótkie nogi nie były wystarczającym dyskomfortem w nocnej eskapadzie.

***

Na szczęście rana Levana nie była głęboka i Tupik elegancko się z nią uporał, kiedy już opatrzył resztę towarzystwa. Kieslewska gorzołka zabiła lekki ból, który jeszcze towarzyszył ranie. Nie pij jak daję Ci zioła - mówił niziołek, ale Levan miał to gdzieś. Jak zwykle nie było efektów ubocznych. Levan popijając na zmianę z Grzecznym obserwował Tupika, który bezcześcił trupa. Wszystko co było choć trochę cenne było godne jego zainteresowania. Levanowi spodobała się zbroja Miżocha. Wyglądała na solidną i była zaskakująco lekka, chętnie by ją przytulił. Wyłowił też pytające spojrzenie niziołka, który oglądał noże do rzucania umieszczone w szerokim pasie martwego Miżocha:
- Weź se... - rzucił i beknął. Levan był nieco głodny, mimo że leżący trup odbierał chęć do spożywania czegokolwiek stałego.

-Sryta tyta sigmaryta - Levan lubił to poczucie humoru. Sigmar mu nic nie mówił. Nic konkretnego, choć słyszał o nim niejednokrotnie. W ogóle go to jednak nie interesowało. Nie interesował go też poziom jego ignorancji. Sigmaryta czy inny renegat. Swołocz byl pizdielnyj - pomyślał.

Jeszcze jedno było do zrobienia, a nikt się nie kwapił. Levan przyniósł z umownej kuchni tasak Tupika i mimo zdziwienia wokół odrąbał głowę Miżocha trzema uderzeniami.
-To całkiem ostry topór - uśmiechnął się do niziołka i poszedł go umyć w wiadrze z wodą.

***

Wódka krążyła w żyłach. Chciało mu się spać i kiedy tylko robiło się ciszej, oczy same mu się zamykały...
 
Azazello jest offline  
Stary 17-02-2010, 21:11   #99
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Wasilij wylądował z plaśnięciem na ciele Miżocha. Jego dwaj kamraci zmiękczyli nieco swoim ciężarem trupa, więc upadek nie był bardzo bolesny. Kislevita i tak poczuł rwący ból w barku, oznaczający, że założone przez niziołka szwy ostatecznie puściły. Ale był żywy i mógł się poruszać, z czego szybko skorzystał, oddalając się razem z resztą chłopaków do kryjówki.

Gdy znaleźli się już na miejscu, Wasilij bez szemrania poddał się zabiegom medycznym Tupika. Nie zważając na ostrzeżenia malucha, sięgnął po pobliską butelkę gorzałki i zaczął haustami wypijać mętną substancję. Odkrycie symbolu młota na piersi Miżocha nie wywarło na nim dużego wrażenia. Jednak zaciekawiło go to. Nie sądził, aby niedoszły chlebodawca był kimś istotnym w hierarchii kościelnej, o ile w ogóle do niej należał, ale mimo to niepokój pojawił się. "A jeśli kropnęliśmy łowcę czarownic, a to, co mówił o Karlu było prawdą?" Oczywiście, myśl ta była niedorzeczna. A nawet jeśli Miżoch rzeczywiście miał związek z inkwizycją, to dopuścił się czynów nie przystających Sigmarycie i nikt nie będzie za nim tęsknić. To, czego nie dało się uspokoić zdrowym rozsądkiem, Wasilij zalał alkoholem. Nie przekazał niziołkowi zdobycznych monet. Wolał poczekać, aż ten spienięży swoje i pozna ich prawdziwą wartość.

Alkohol, rany i zmęczenie powoli usypiały kislevitę. Zasługiwał on, przynajmniej w swoim mniemaniu, na odpoczynek po ciężkim dniu.
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 19-02-2010, 13:57   #100
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
-To Sigmaryta, chyba mamy kłopoty. Powiedział Animositas do swych towarzyszy.
- Sryta tyta Sigmaryta! - powiedział Grzeczny z głupawym uśmieszkiem, chwile później zaś dodał kolejne trzy grosze zdradzając ewidentny brak zaufania do nowych.
- A czemuż to mieli byśmy mieć przejebane? Czyżby ktoś miał zamiar donieść kim są ci, którzy Miżocha załatwili? I komu? I co nam znów grozi? Ja nie mam zamiaru nikomu nic gadać a ty? - Grzeczny znów pociągnął z flaszy spoglądając wymownie na nowego.

Tupik wiedział, że sytuacja w jakieś się znaleźli była nieco skomplikowana. Przypomniały mu się słowa nowego , gdy był pytany o swój zawód...
"Jestem Animositas Ariel, czym się zajmuję wiedzieć nie musicie, albowiem zbyt przyjemne to nie jest." Spojrzeniem obrzucił drugiego "nowego" przypominając sobie i jego sowa "Byłem giermkiem znakomitego wojownika, Pana Laufree. Jednak omamił go jego tytuł i władza jaką posiadał dzięki niemu. Lecz ta opowieść nie jest na tą chwile."

Przypomniał sobie też chwilę i sytuację w jakich "wyciskał" z nowych jakiekolwiek informację. Teraz zbierał z tego żniwa...

- Wiem, że początek naszej znajomości mógł nie należeć do najlepszych. - niemal momentalnie w jego głowie pojawiły się obrazy jak dwójka wraz z Miżochem wchodzi do Nory, pierwszą podróż wspólna po mieście, przemądrzałość nowych połączoną z brakiem możliwości wpłynięcia na sytuację. Miżoch zostawił ich niczym obserwatorów, własnych szpiegów a mimo to na koniec musiał też z nimi walczyć. Środowiska jakich pochodzili :chłopaki: a "nowi" różniły się bardzo i chyba tylko opanowanie i charyzma Tupika sprawiła że byli razem w stanie współpracować. Gdyby nie Tupik to prawie na pewno już by wybuchła walka, jednak każda wspólna akcja oddalała ryzyko pozabijania się nawzajem. "nowi" przeszli bardzo ważny test nie obrócili się przeciwko chłopakom gdy Ci walczyli z Miżochem a Tupik o takich sprawach nie zapominał. Zwrócił się więc do Animositasa.
- Jednak po wspólnej walce myślę że moglibyśmy nawzajem sobie nieco bardziej zaufać. Pamiętam, jak mówiłeś, że nie wyjawisz swojego zawodu, bo nie jest on zbyt przyjemny... Na kata mi nie wyglądasz, kanalarzem z pewnością nie jesteś, więc powiedz mi czy jest zawód który może wydać nam się nieprzyjemny? Teraz po tym jak widziałeś czym się zajmujemy i do czego jesteśmy zdolni?

Miał nadzieję, że usłyszy zawód, chciał go usłyszeń nim będzie kontynuował przemowę. Dopiero więc po odpowiedniej pauzie w której czekał na odpowiedź, pociągnął dalej swój wywód.

- To z pewnością jeszcze nie koniec, ale przynajmniej nie wisi nad nami bezpośrednie zagrożenie i można wreszcie trochę odpocząć. Teraz kiedy już wiemy przynajmniej że nie pracujecie dla Miżocha - a przynajmniej już nie pracujecie, może wreszcie dowiemy się czym zajmowałeś się zanim do nas przystałeś?

Po chwili dodał, aby nowi zrozumieli swoją sytuację, była ona już z goła inna niż gdy po po raz pierwszy przekroczyli próg Nory. Wtedy byli jak można by rzec nieskalani, obecnie obaj byli już przestępcami, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedzieli.

- Dla pełnej jasności, siedzicie w takim samym gównie jak my a to jak wielkie jest to gówno zależy już tylko i wyłącznie od nas. Nie jesteśmy przecież w jakiejś stolicy Sigmarytów, nie wspominając już o tym, że nawet jeśli ktoś go wysłał minie sporo czasu zanim się zorientuje , że Miżoch nie powraca. Minie jeszcze więcej zanim się dowie o jego zniknięciu - a biorąc pod uwagę, że go wytargaliśmy z płonącego młyna, może przypuszczać, że jeszcze żyje i się ukrywa. Nie ma ciała - nie ma stwierdzonej śmierci, a już my dopilnujemy by ciało nie ujrzało światła dziennego...Z wyjątkiem głowy, Harap obiecał nam w końcu zapłatę i to nie małą...

- No ale wróćmy do pytania które poruszył już Grzeczny a i ja wcześniej.
Kim jesteś panie Animositasie, czym się zajmowałeś i dlaczego fakt iż jest to Sigmaryta zdaje się wywierać największe na tobie wrażenie spośród nas wszystkich?


Halfling zaczynał obawiać się najgorszego - że straż w końcu zaczęła myśleć, lub działać niezależnie i po prostu podstawiła ich do inflirtacji grupy Grabaża, jednak sposób w jaki tego dokonano był co najmniej karkołomny. A Miżoch nie wyglądał i nie zachowywał się jak jakikolwiek strażnik. Tupik nie chciał się bawić w wyliczanki kim może a kim nie może być Nowy. Wolał to usłyszeć wprost od niego, posłał podobne spojrzenie Grzecznemu, niemal czytając mu w myślach. Animositas ze swoimi sekretami i reakcją na wisiorek Sigmarytów stawał się po prostu niebezpieczny. Tupik ani żaden z chłopaków nie mogli sobie pozwolić na to by jakiś nieznajomy wiedział o nich zbyt wiele, nie mogli pozwolić na to by wydał ich w ręce straży czy jakichś pomylonych inkwizytorów Sigmara, wreszcie co by nie było, przypadała mu w udziale spora część pieniędzy, pieniędzy za które normalnie zostałby zabity bez żadnego pytania. "Z co najmniej pięćset marek za głowy oraz trzysta od Harapa...to daje jakieś 800 - 900 do podziału na sześciu, czyli grubo ponad 100 marek na każdego" - pomyślał, Karl największy z kupców, zabezpieczony małą armią i niemal fortecą, z bogactwami w domu a za zabicie go oferowano zaledwie dwukrotnie większą sumę niż wynikała by z zabicia któregokolwiek z nowych. A ci przecież byli jak na wyciągnięcie ręki, na dodatek w Norze, w miejscu gdzie każdy bandzior przyszedłby chłopakom z pomocą. Nie był świadków, nikt by ich nie szukał, a nawet zabicie Mizocha stawało by się bezpieczniejsze - bo liczba świadków by spadła. Im dłużej o tym myślał tym więcej argumentów przychodziło i przemawiało za zabiciem nowych. Przestał więc nad tym myśleć, pamiętając o ich dotychczasowej lojalności - gdyby nie ona, gdyby nie uczestniczyli w ataku na Miżocha, zapewne już byliby martwi, obaj. Na razie jednak czekał na odpowiedź, od której mogło zależeć dalsze życie lub nie Animositasa, co prawda walka w stanie poranienia wiązała się z niepotrzebnym ryzykiem, jednak w kalkulacji halflinga o wiele większym byłoby wypuszczenie Animositasa na zewnątrz bez poznania jego prawdziwej tożsamości i zamiarów.

Właściwie to jedynym co ratowało nowych było swoiste poczucie honor i lojalności wobec "swoich" jakie cechowało Tupika. Wiedział, że w bandzie bez zasad, ich brak w końcu dotknie i szefa, wiedział, że jeśli pieniądze staną się ważniejsze od lojalności i zaufania, to zostaną sprzedani szybciej niż się zorientują. Była to jedyna rzecz która powstrzymywała bandę degeneratów przed kolejnym szybkim zarobkiem tej nocy...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-02-2010 o 14:19.
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172