Il zdecydowanie był gdzieś tutaj. Stłuczone naczynia, brak odzewu od sługi a teraz to. Dym!!! Dym dym dym!!! Nizzre wzdrygnęła się i poczuła jak jej serce bije szybciej. Niemal poczuła i zobaczyła jak drow ukryty gdzieś tutaj uśmiechnął się złośliwie jakby pytając; i co teraz? Miała wrażenie że mroczny elf chętnie podpali cały ten dom i ogród tylko p oto, by obserwować jak Nizzre próbuje z niego uciec. Poczuła, że cel zatracił na wartości, drow lepiej bawił się jej zagubieniem i paniką. Doskonale wyczuwał że Nizzre nie miała zaufania do swoich eskortowawczych umiejętności i ledwo wierzyła w to że uda się jej ocalić wielmożę przed drowim zabójcą. Był też jeden poważny powód jej rozkojarzenia. Chciała jak najszybciej być znowu przy mrocznym elfie. Dotykać jego ciała, patrzeć w jego piękne, złe oczy. Klątwa narastała i narastało poczucie, że ktoś powinien za nią pójść. Ktoś powinien jej towarzyszyć, powinna zbierać swoją armię.
Widziała nagle w myślach zatroskaną, złą i kamienną twarz swojego niezadowolonego ojca. On wiedział, tak bardzo się starał i poświęcał, aby ona zapomniała. Zabili go. Oni jej go zabili. Zapłacą za to.
Rozmyślała rozpaczliwie o sobie by ostrzec wielmożę i uchronić go przed mrocznym elfem. Chciała udowodni ć sobie i Illiamdrilowi, że Światło nadal czuwa i nie pozwoli na to wszystko!
„Co ja zrobię jeśli trup padnie przy Yanie?!” – pomyślała nagle. – On też będzie musiał zginąć!?”
Nie chciała ofiar, nie chciała robić krzywdy mrocznemu elfowi!
„A jeśli uda mi się z nim wygrać!? Wezwą straż! Może go zabiją! Wszystko się wyda!”
Miała nadzieję że nikt nie zauważy dymu zbyt wcześnie. Drow chciał wykurzyć z domu swój cel albo zwabić elfkę. Nie mógł być w dwóch miejscach jednocześnie ale starczyło aby był w jednym.
„Wyzywa mnie na pojedynek!” – stwierdziła wreszcie. – Chce żebym do niego przyszła! Nie pójdę!”
Pomyślała co się tanie jeśli faktycznie nie pójdzie i zostanie ze swoim celem broniąc go. Drow bardzo łatwo przestawiał się z celu na cel a wokół było mnóstwo celów. Służba, może przypadkowo domownicy, konie w stajni. Chciała wezwać drowa i stanąć z nim do pojedynku, ale bała się ze przegra a wtedy arystokrata i Yan zginą. Nie wiedziała też co zrobić żeby ich ocalić. Czas uciekał.
- Chyba ktoś jest w kuchni! – szepnęła do Yana. – Umiesz dobrze walczyć?
Podeszła do wielmoży i powiedziała spokojnie;
- Panie, lękam się! Coś słyszałam... chyba.. chyba jakiś włamywacz jest tutaj!
Wskazała dymek unoszący się z kuchni i dodała cicho i poważnie;
- Lepiej stąd wyjdźmy! Jest tu straż? Wyjdźmy lepiej z domu. Słyszałam że w mieście grasuje złodziej, wykurza swoje ofiary dymem i nie waha się wykurzyć silą opornych. Wyjdźmy lepiej i poszukajmy pomocy!
__________________ "Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D |