Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2010, 11:29   #82
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Mimo upływających godzin burza szalała na zewnątrz z niezmienną siłą. Do upiornego wycia wiatru i gęstej kurtyny deszczu dołączyły potężne pioruny, rozrywające z hukiem zachmurzone nocne niebo. Gromy raz po raz uderzały w pobliskie tereny, wstrząsając oknami strażnicy. W końcu jeden z nich ugodził powierzchnię pobliskiej rzeki. Oślepiający błysk zalał całe wnętrze izby. Woda w miejscu trafienia wybrzuszyła się w dziwny, nienaturalny sposób, migocząc przez chwilę drobnymi wyładowaniami. Przerażające zjawisko zdawało się na szczęście nie mieć negatywnego wpływu na stan przycumowanej potrójnie łodzi. Ta, w dalszym ciągu chwiała się niewzruszenie w rytm uderzających w nią podmuchów wiatru.

Rozszalały żywioł uspokoił się dopiero późno po północy. Zza gęstych, ledwo zarysowanych na nocnym niebie chmur, wychyliły się blade promienie zgniłozielonego światła. W nozdrza uderzył duszący zapach zgnilizny i śmierci. Wszystkie sny nagle przerwane zostały gwałtownymi wizjami plugawego okrucieństwa.

Za zroszonym kroplami deszczu oknem mignął jakiś niewyraźny, zdeformowany kształt. Zniknął, kryjąc się momentalnie za resztkami pobliskiej wieży. Drugi, ledwo widoczny na granicy wzroku, wstąpił w pobliskie zarośla przebierając w makabryczny sposób powykręcanymi nogami.

Ani tej nocy, ani już nad ranem, w świetle dnia nie udało się odnaleźć tajemniczych istot. Nieregularny trop stawianych krzywo nóg urywał się w pobliskim lesie, trzysta kroków od strażnicy. Zaczął jednak w miejscu, w którym spoczywały trupy Karla i Siegfieda. Po samych ciałach nie było śladu.

Niepokojące zdarzenia i dziwna aura tego miejsca zachęcały do jak najszybszego podjęcia dalszej podróży. Obaj flisacy nawet nie kryli przerażenia. Obwieszeni po uszy zebranymi z łupów symbolami imperialnych bóstw, błyskawicznie przygotowali łódź do żeglugi.

W końcu kadłub odbił od brzegu, tnąc po drodze grube warstwy unoszącego się na wodzie listowia i oderwanych wiatrem gałęzi.

*****

Po następnych trzech dobach doszło do spotkania. Dwie patrolowe łodzie niespodziewanie wystrzeliły zza pobliskiego łuku rzeki, kierując się dokładnie na łódź przemytników.

- Na Sigmara! Jesteśmy zgubieni! - Zawył Lars, doskakując do najbliższego skupiska kradzionych rzeczy. Z paniką w oczach począł wyrzucać drogocenne sprzęty do rzeki, mamrocząc urywane modły do Obrońcy Imperium.
Jego kompan wpierw bezmyślnie rzucił się w kierunku burty, próbując ratować tonący łup, potem dostrzegł jednak zastępy gotowych do strzału kuszników i wielkie godło hrabstwa - dzika na czarnym polu - powiewające na żaglu patrolowca.
Zanim straż rzeczna zbliżyła się do łodzi, zszabrowany ładunek zdobił już dno rzeki.

Obdarzony potężnymi rudymi wąsiskami sierżant nie pozostawił wątpliwości co do własnej misji. O dziwo nie było nią jednak łapanie szabrowników.
- Szlachetni obywatele Imperium! - Zaczął tubalnym głosem - Wasza łódź, niniejszym, na mocy praw nadanych mi przez Jego Miłość Hrabiego Auerbacha , pana tej dziedziny, zostanie zarekwirowana! Ku chwale Imperium i wiecznemu potępieniu jego wrogów! Po zakończeniu działań wojennych oczywiście zostanie zwrócona, bądź wypłacone zostanie odpowiednie odszkodowanie - dodał już ciszej i bez przekonania.

Dwa szeregi wycelowanych w dyskutantów kusz nie pozostawiły zbyt dużego pola do manewru. Wysadzeni zostaliście grzecznie acz stanowczo na pobliskim brzegu. Flisakom w ręce wciśnięto nieczytelny, pomięty kwit na łódź. Pozwolono wam też wspaniałomyślnie zabrać cały pozostały na pokładzie ekwipunek.
- Zawsze mogli nas powiesić - dodał Hugo z przekąsem, patrząc z żalem gdzieś w stronę rzeki, kryjącej w swoich odmętach tak ciężko wypracowane skarby.

Zapachy cywilizacji już po paru godzinach doprowadziły was do Fortu Denkh.


Potężna twierdza o dwóch majestatycznych wieżach górowała dumnie nad średniej wielkości mieściną, zalegającą w pobliskiej dolinie. Wszędzie dookoła stacjonowało wojsko i mniej lub bardziej zorganizowane oddziały różnych najmitów. Przy samej twierdzy praca wrzała. Na murach przygotowywane były potężne machiny oblężnicze, zaś na zboczach zamkowej góry w pocie czoła pracowali miejscowi drwale. Ścinali wyrastające ze skał drzewa, które w razie oblężenia ułatwić mogły wrogowi sforsowanie stromych klifów.

Po dokładniejszej inspekcji okazało się, że niepozorna przyzamkowa mieścina, szybko przystosowała się do niespodziewanego napływu przybyszów ze wszystkich stron prowincji. Tam gdzie nie starczyło budynków, dostawione zostały namioty i przenośne kramy, oferujące towary i usługi każdego rodzaju i jakości. Jedynym niepokojącym szczegółem byli pozornie wszechobecni, ponurzy osobnicy o czujnym, pochmurnym spojrzeniu, z matowymi symbolami młota na szyi. Przy bliższym spojrzeniu dało dostrzec się srebrne sztylety i drewniane kołki skryte pod ich szerokimi, popielatymi płaszczami. Każdemu z nich w obchodzie towarzyszył trzymany na łańcuchu rotwailer, obwąchujący czujnie każdego, do kogo zbliżył się jego pan.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 18-02-2010 o 19:21.
Tadeus jest offline