Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-02-2010, 16:50   #12
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Pan Conrad donośnie ziewnął. Następnie wstał z łóżka, odrzucając pościel w biało-niebieskie paski i założył swe wierne papucie - te o wyglądzie szarego, kreskówkowego królika, które dostał od (byłej) żony. Przetarł oczy, po czym sięgnął po okulary leżące do tej pory na stoliku nocnym. Sprawdzając godzinę rzucił złowrogie spojrzenie wskazówkom budzika. Animozja pomiędzy nim a przeklętym urządzeniem była czymś trudnym do sprecyzowania, jednak istniała już od bardzo dawna, praktycznie od początku jego kariery zawodowej.

Po przejechaniu dłonią po zaroście i natychmiastowym zakwalifikowaniu go do terminalnej kategorii „za długi”, mężczyzna udał się do łazienki. Cechował się przy tym szurająco-posuwistym krokiem osoby chronicznie niewyspanej, zaś dotarcie do owej ziemi obiecanej zdawało się cały czas być pod znakiem niepewności. Jednakże wraz z niemrawym chwyceniem za klamkę, Arkadia została osiągnięta.
- Aaaaa! Jasna cholera! Znowu! Ja pier…
Niestety, ta nie była wszystkim tym na co się zanosiła, głównie z powodu rozregulowanego termostatu. Mimo, że zdecydowanie nie dało się go zakwalifikować jako przyjemnego, zimny prysznic pomógł doznać pełnego przebudzenia i wyostrzyć koncentrację. Konfrontacja weszła więc w kolejną fazę. Pianka, żyletka, płyn po goleniu - wszystkie te elementy pomogły w pozbyciu się niechcianych zaczątków brody. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, pan Walford ruszył dokonać jednoosobowego oblężenia kuchni.

Wybór padł na tosty z masłem orzechowym. Z takim prawdziwym - diablo niesmacznym i (podobno) bardzo zdrowym. Nie z nędzną, do cna przesyconą cukrem podróbką, dzielącą markę z jakimś batonem, czy innym kremem czekoladowym. Do tego orzeźwiająca szklanka zielonej herbaty. Mimo, że Conrad miał blisko czterdzieści lat, nigdy nie zdołał przekonać się do picia kawy. Po prostu nie rozumiał dlaczego inni ludzie są w stanie pochłaniać ją hektolitrami. Była niesmaczna, smolista, gorzka, zwyczajnie ohydna. Nawet najmniejszy łyk przyprawiał go o palpitacje serca i ofiarował mało subtelne sugestie w postaci chęci wyrzucenia szklanki brązowego płynu przez najbliższe okno.

Pałaszując posiłek ujął pilot i zaczął po kolei przeskakiwać stacje telewizyjne. Pełne erotyki reklamy, prezenterki o sztucznych uśmiechach i powiększonych biustach, oraz butnie piejące i nietrwałe gwiazdeczki muzyki pop. Nic nowego. Nic co zdołało by przykuć uwagę na dłużej jeśli osoba oglądająca miała w czaszce mózg a nie szarą, lepką papkę. Zdegustowany widz wyłączył magiczne pudełko i ruszył się ubierać. Nie mógł sobie pozwolić na kolejne spóźnienie i… no dobrze. Właściwie to mógł, ponieważ brak punktualności był niemal natychmiast kojarzony z wykonywanym przez niego zawodem. Po prostu nie chciał.


Jeśli wierzyć bredniom jakie opowiadają ludzie, Uniwersytet Kalifornijski był najbardziej prestiżową uczelnią publiczną w Los Angeles. Był też chyba jedną z najbardziej przeludnionych, jeżeli wziąć pod uwagę blisko 192 tysiące studiujących tam mrówek. Pan Walford stanął pod jedną z dziesiątek identycznych sal wykładowych i nerwowo sięgnął po odebrany z recepcji klucz. Rzucił okiem na swój zegarek i głęboko odetchnął otwierając pomieszczenie. Z zadowoleniem zauważył, że udało mu się na czas dotrzeć na własne zajęcia. Wielki sukces! Ba, właściwie to miał dobre dziesięć minut w zapasie. Podszedł do nadgryzionego zębem czasu biurka i ułożył na nim swoją skórzaną teczkę. Wyjąwszy z mebla zużytą szmatkę, starł pomazaną markerem tablicę i sprawdził stan dostępnych pisadeł. Gdyby te odmówiły posłuszeństwa, zawsze miał w pogotowiu własne. Młodociane osoby zaczęły już powoli napływać do środka sali, zajmując miejsca przy oknach. Pan Conrad postanowił wykorzystać ostatnie minuty przed wykładem aby przejrzeć stertę zabazgranych, poplamionych kartek, które szumnie określał mianem notatek.
 
Highlander jest offline