Warto było wykorzystać ten czas, by dowiedzieć się czegoś o współbiesiadnikach. Wyglądało na to, że właśnie oni są najważniejsi z tych, co ruszyli z baronem.
Upił nieco wina.
- Możesz mi powiedzieć - Gwenian ponownie ściszył głos - kto jest kim w tym niezbyt licznie zgromadzonym towarzystwie?
Hori spełniła toast Theona, po czym zwróciła się do swojego sąsiada równie cicho jako i on, tak że tylko Gwenian mógł ją słyszeć.
- Barona chyba nie muszę przedstawiać. - Tu uśmiechnęła się. - Skoro jesteśmy na TY, wypada za to wypić. - Podniosła swój kielich.
- To, hmmm... - Odchrząknęła. - Ten karzeł tam, to Imć Pan Theon. Jest jakimś szlachcicem z Cesarstwa. Ma bardzo specyficzne zainteresowania. - Tu spojrzał na Theona i posłała mu przepiękny uśmiech. - Lubuje się w informacjach. - Rozejrzała się podejrzliwie po zebranych i jeszcze bardziej ściszyła głos przysuwając się przy tym bliżej do maga, tak że ten mógł wyraźnie wyczuć zapach jej perfum. - Lubi wiedzieć kto z kim, gdzie i kiedy.
- Ten małomówny młodzian, który was przyprowadził przed oblicze barona, to Baltazar. Zdaje się, że jest jednym z wojów Pana na Badonbergu.
- Ostatni, mąż w sile wieku o tam. - Kiwnęła nieznacznie głową w kierunku Josefa. - To inżynier Cadwallon. Josef Lindrof. Jest tu, w obozie i drugi inżynier z tego portowego miasta, kompan Josefa. Ale niedomaga teraz bardzo.
- A wy skąd przybywacie? Jeżeli nie jest to jakąś wielką tajemnicą.
- Żaden sekret - Gwenian pokręcił głową. - Ostatnio byliśmy w Kronachnen. A tak w ogóle...
- Ja urodziłem się w Glasrohr. To takie za... taka mała mieścina w Tabelii. A Naylis... Ona pochodzi z Lsayli, wioski położonej w pobliżu gór Dekarijskich, niedaleko granicy księstwa Kronachnen.
- A ty? Skąd losy wiodą?
Hori wyraźnie rozbawiona pytaniem Gweniana, upiła jeszcze łyk wina i dodała.
- Pewnie cię zaskoczę. Pochodzę z Bahari.
- Słyszałem, ale nie byłem. Jak tam jest? - spytał.
Dla niektórych Baharia to był jakiś daleki koniec świata, coś o czym się mówiło "za górami, za lasami". A może powodem było to, że Baharianie nie wpuszczali do siebie obcych...
- Jak tam jest? - Hori powtórzyła powoli. Zamknęła zdrowe oko. - Pięknie. Zielone łąki i pastwiska. Złote łany zbóż na polach. Gęste lasy obfitujący w zwierzynę. Po prostu pięknie. To trzeba zobaczyć. Nawet najlepsi poeci nie są w stanie w swych wierszach oddać piękna tego kraju. - Mówiła z takim rozmarzeniem, z taką tęsknotą, jak ktoś kto rodzinnych stron nie widział od dawna. Jak ktoś kto za nimi tęskni. I z pewnością idealizując to wszystko.
Ciekawą sprawą było to, dlaczego stamtąd wyjechała.
Ale o to Gwenian nie zamierzał wypytywać.
- Będziemy mieli z pewnością wiele okazji do dzielenia się wspomnieniami. I doświadczeniami - powiedział. Uniósł nieco puchar. - Twoje zdrowie - powiedział.
Z przyjemnością zdobyłby wiele informacji. Ale nie musiał tego robić w tej chwili. |