Podczas dalszej podróży nie miałem zamiaru zbytnio się wychylać i po prostu szedłem w szyku za innymi. W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli: na temat nadchodzącej bitwy w której to miałem wziąć udział, o moim wuju, wyobrażając sobie co teraz robi i zastanawiając się czy wpadł już na mój trop. *Ech.. ja i moje zafajdane życie...*
Pomyślałem, gdy nagle usłyszałem głos naszego dowódcy. *Świetnie, po takiej wędrówce chętnie się zdrzemnę*
Myśl ta bardzo mnie ucieszyła, ale gdy usłyszałem szepty niektórych z moich nowych towarzyszy uśmiech z mej twarzy nagle znikł. *Co za tchórze... uciekać w takiej chwili, nie mam zamiaru zhańbić mego imienia.*
Nie chcąc dalej słuchać tych bredni odszedłem od reszty i poczłapałem za paladynem. Chciałem w końcu z kimś pogadać o tym wszystkim, a z tego co wywnioskowałem obserwując wszystko dookoła stwierdziłem, że jesteśmy trochę podobni. Przez chwilę wahałem się czy mu przeszkodzić w modlitwie... *Mam nadzieję, że się na mnie obrazi... cóż raz się żyje.*
- Widzę, że się modlisz jak to na paladyna przystało... przepraszam że przeszkadzam, ale co sądzisz o tym wszystkim, bo jak zauważyłem reszcie nie uśmiecha się tak jak mi udział w tym wszystkim. |