Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2010, 22:55   #745
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację


- Hmpf!
Demon spoglądał na amulet zwisający na końcu łańcuszka. Trzymając dwoma palcami za koniec naszyjnika kołysał medalionem od niechcenia, niczym wahadłem. Pyknął amulet palcem drugiej reki, w zamyśleniu obserwując jak medalik wirował.
- Good job – mruknął.
Spojrzał poprzez mgły na płonący las. Samael wyładowywał się na orku. Berithi lubił patrzeć jak Wojownicy światła obrywają, zwłaszcza od innych – w razie czego oni zginą, nie on. A frajda będzie. Rozluźnił dłoń, medalik spadł, ale zamiast upaść w mgły, zniknął.
* * *

Barbak, Samael, Kall`eh;
Po całej akcji rycerz Spychacz padł nieprzytomny z piąchy Samaela. Do akcji wkroczył Greenpeace i zaczął się rytuał oczyszczenia duszy z demonizmu. Nieprzytomni półdemonowi wpadają w furię, rzucają przekleństwa, mówią obcymi językami, których nie znają. Rycerz jakby był całkiem przytomny wierzga, broni się rękoma i nogami, złorzeczy. Biel budzi w nich nienawiść, wybuch agresji. Wije się jak wąż. Biel jest miłosierna. A jednak zdarzają się sytuacje, w których tajemnica miłosierdzia staje się bardzo trudna do pojęcia. Na przykład Wojownik Bieli pożywiający się hmmmm zdobyczami wojennymi... Tak by to ujął delikatny wierzący elf. Samael ująłby to nieco inaczej.
Mówi się, że tajemnica nieprawości działającej w świecie jest niepoznana, mimo że Fiolet nie może przekroczyć granic wyznaczonych mu przez Biel. Fiolet powiedziałby, że przekraczanie pewnych granic zwyczajnie się nie opłaca, a poza tym jest na to czas, Chaos zawsze ma czas i jest nieskończenie cierpliwy. Biel powiedziałaby, że niepokonana miłość, wiara, dobro i miłość są tym, czego Fiolet nigdy nie pojmie, a czego nie może pojąc – nie może zgładzić.
Fiolet nie chce aby o nim pisano, mówiono i dyskutowano. Uderza z zaskoczenia i nie potrzebuje tryumfów. Biel chce głosić wszystkim radosne nowiny, wzywać wszystkich do walki o pokój i miłość,, udowodnić, że warto za nie umierać.
Chaos opiera na się na zasadach prostych, pozbawionych uczuć, pozostaje poza zasięgiem poznania rozumem. Biel stara się nauczyć rozumy i serca, dotrzeć do nich i uchronić je przed Fioletem.
Mówi się że „Diabeł i inne złe duchy zostały stworzone przez Boga jako dobre z natury, ale same uczyniły się złymi”. Fiolet wyśmiałby ten pogląd, nie rozróżniając zła, dobra, Boga, ani „uczynienia się samemu”. Wyznawcy Bieli zabiliby z miejsca za pogląd, że najczystsze Światło mogłoby stworzyć cokolwiek mającego cokolwiek wspólnego ze złem. Fiolet wyśmiałby niemoc takiego władcy. Biel nadal zaprzecza aby jakkolwiek zła kreacja mogła pochodzić z najczystszego źródła.
Mówi się o upadku aniołów, nawet tych najmężniejszych. Fiolet mówi, że to nie upadek, że anioły, słusznie, posłuchały rad Chaosu i jest to ich wybór. Dobry wybór. Biel twierdzi ze to co upada nie jest godne by posiadać nazwę. Jest godne by zginąć. Więc nie ma tematu [strzały na łuki, raz!].
Podstawowe działanie złych duchów, polega na kuszeniu do złego. Fiolet uważa, że nie widzi sensu by tracić energię na kuszenie do „złego” i jedynie chce tego, co jest mu niezbędnie potrzebne, od istot, które są do tego zdolne, a więc używa narzędzi służących do danych prac, nie zaś tworzy te narzędzia. Biel mówi, że jeśli ktoś słyszy kuszenie, a zatem jest zdolny by zwrócić na nie uwagę i go usłuchać, powinien umrzeć jeśli nie ma zamiaru ogłuchnąć.
Podobno istnieją cztery przyczyny nadzwyczajnego działania zła:
- inicjatywa własna demona — Bóg, na mocy wolności danej stworzeniom, toleruje zło, mimo że nie jest ono zgodne z wolą Bożą. To nie oznacza, że Bóg pozwala na zło, ale że nie od razu interweniuje. Fiolet mówi, że atakowanie innych istot to wypowiadanie wojny czuwającej nad nimi Bieli – Chaos może ponieść to ryzyko o ile naprawdę warto, ale nie ma to nic wspólnego z wolną wola nadaną Fioletowi przez Biel, ale z wolą Fioletu nadaną Fioletowi. Biel oczywiście na żadne przejawy agresji ze strony Fioletu zgadzać się nie zamierza. Jeśli ktoś na biel ogłuchł i oślepł, Biel nie nalega, nie słyszący i niewidzący pozostawiony jest samemu sobie.
- kontakty z różnymi magami, wróżkami, grupami satanistycznymi, udział w seansach spirytystycznych. Chaos twierdzi, że melisa nie jest zła, a dymek mgieł tez nikomu nie zaszkodził. Biel twierdzi że nie ma nic lepszego od melisy i kadzidełka. Obie grupy jakoś nie tolerują magów...
- długotrwałe życie w stanie grzechu ciężkiego; Fiolet nie rozumie co to takiego, Biel uważa że trzeba takiego usunąć lub naprawić.
4. klątwy — dotyczy 90 proc. przypadków opętania. Niestety nie tego tutaj pana rycerza Spychacza. Jest to zło wyrządzone z pomocą demona. Jakkolwiek to fajna definicja. Fiolet twierdzi że klątwy to tylko taki żart. Mwhahaha. Biel twierdzi, że za klątwy powinno się robić krucjaty do Mgieł.
Spożywanie członków eeeeh znaczy części ciała swoich wrogów jest pewnym sposobem na pogrążenie ich. Jakkolwiek fajnie to brzmi. Fiolet nie rozumie po co w ogóle się je. Biel twierdzi że spożywanie kawałków istot żywych dla przetrwania jest uładnione... wwwwww pewnych przypadkach nawet dość znacznie uzasadnione. Biel odmawia komentarza na temat spożywanie demonów albowiem nikt tego nigdy nie dokonał. Spożywanie półdemonów przed/po egzorcyzmach może zostać w skrajnych przypadkach uznane za testowanie czy egzorcyzm się powiódł. Biel musi wypracować sobie zdanie na ten temat. Fiolet nie widzi szczególnej różnicy w spożywaniu czegokolwiek a kogokolwiek w formie w jakiej robią to śmiertelni.
Działania Barbaka były obserwowane przez obie siły wyższe z wielkim zaciekawieniem. Ponieważ nikt czegoś podobnego jeszcze nie widział, ciężko było oceniać. Problem polegał jedynie na egzorcyzmie. Delikwent rzucał się i miotał ale wreszcie uległ i padł nieprzytomny [nadal] pod mocą Bieli i Paladinea. I tu Paladine musiał się zdziwić albowiem ciało na wpół pozbawione już chaosu stało się ofiarą aktu konsumpcji [i to nie takiej jakiej można się było spodziewać na nieprzytomnym].
Podczas gdy Barbak i Samael wymieniali poglądy i ręko-nogo-czyny, spod nieprzytomnego, krwawiącego ciała rycerza wypełzło coś niewielkiego i czarnego.

Był to skorpion. Skorpion, na grzbiecie którego pojawił się nagle amulet!
Skorpion zwiewał po wypalonej ziemi. Amulet o dziwo z niego nie spadał, jakby był przyklejony!

* * *
Yan, Nizzre;
Kiedy elfka wskazała wielmoży drzwi i dymek, mężczyzna pobladł w szoku. Zbladł bardziej na wieść o złodzieju.
- Koniokrad!!! – jęknął w panice.
- Lepiej stąd wyjdźmy! Jest tu straż? Wyjdźmy lepiej z domu. Słyszałam że w mieście grasuje złodziej, wykurza swoje ofiary dymem i nie waha się wykurzyć silą opornych. Wyjdźmy lepiej i poszukajmy pomocy!
Mężczyzna rozejrzał się nerwowo, nie wiedząc co robić. Podbiegł do kąta i ściągnął ze ściany strzelbę myśliwską.
http://www.gram.pl/upl/artykul/120070412233829.jpg
Pobiegł do pokoju obok i nim zdążyliście zareagować, ładował.
- Nie bój się, pani! – stanął obronnie przed Nizzre. – Jestem też myśliwym! Jeśli zechce nas skrzywdzić, nie pozwolę by panoszył się po moim domu! Przy stajni są psy. Mam nadzieję, że ktoś je spuści! Jeśli nie, muszę iść pilnować koni! Musza je spędzić i pilnować, spuścić psy! – mówił nerwowo i nieskładnie. – Wycofujmy się powoli, muszę wiedzieć, że nie odwracam ojej uwagi, nie ma wspólników którzy kradną moje konie! W domu nie ma nic nazbyt cennego... niech się wynosi najwyżej! Ale mam źle przeczucia, chcę zobaczyć co z moimi końmi!
Wielmoża stał, celując ze strzelby w drzwi skąd dolatywał coraz to gęstszy dym.

Yan zdecydował się zbadać sytuację. Wyszedł z salonu. Byłeś na korytarzu. Kuchnia znajdowała się po prawej, nie miała drzwi. Wejściem oddalonym od wejścia do salonu o jakieś siedem metrów sączyło się coraz więcej dymu. dym był gęsty, gryzący i utrudniał rozejrzenie się w sytuacji. Pachniał jakby coś się w kuchni nie udało z potrawą.
http://interpc.pl/~omnix/webphotosho...le/dym/dym.jpg
Ostrożnie wszedłeś do kuchni. Była bardzo dużym prostokątnym pomieszczeniem z dwoma dużymi piecami po prawej. Pełno tu było beczek drewnianych skrzyń, wiszących, zasuszonych ziół, słojów z przyprawami. Poprzez dym niewiele widziałeś, ale sądziłeś że źródłem dymu był wielki czarny i osmolony garniec na palenisku. Ani śladu parobka. Wszedłeś głębiej i poprzez gęstniejący dym dostrzegłeś na podłodze roztrzaskane naczynia, talerz, jakiś duży dzban. Podłoga była w tym miejscu zlana jakąś bezbarwną cieczą z rozbitego naczynia. W kuchni nie było okna. Dym gęstniał. Podszedłeś jeszcze kawałek, szukając źródła dymu. Tak, zdecydowanie coś fajczyło się w dużym garnku na palenisku.
Obejrzałeś się kątem oka. Zza futryny wystawała... świeczka. Dziwnie ustawiona świeczka.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline