Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2010, 15:15   #84
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Burza była gwałtowna i niepokojąca. Chaos przypomniał o sobie wdzierając się w sen Barglina, napełniając go plugawymi wizjami. Krasnolud poderwał się z niemym okrzykiem na ustach i nie był jedynym który tak się obudził. Jakieś kształty zamajaczyły na zewnątrz strażnicy. Barglin wstał i z bronią w ręku przybliżył się do otworu wejściowego, ale widmowe postacie zniknęły w mroku. Rankiem okazało się że ciała ich zmarłych towarzyszy zniknęły z pokładu łodzi. Ślady stóp porywaczy, które zauważyli chwilę później, prowadziły do lasu i po paru metrach urywały się. Barglin tak samo jak inni bardzo się zaniepokoił, z ulgą więc opuścił to miejsce.

Wygodna podróż łodzią, która przebiegała w cichej atmosferze, zakończyła się po trzech dniach. Straż rzeczna zarekwirowała ten dobry środek transportu. Nie pozostało nic innego jak tylko wędrować dalej pieszo. Na szczęście Fort Denkh był nie daleko i po kilku godzinach Barglin cieszył się już smakiem, co prawda cienkiego, ale za to zimnego piwa. Początkowo największy problem dla drużyny stanowiło zakwaterowanie. W tej małej mieścinie poniżej zamku pełno było uchodźców i żadne miejsce w karczmie nie było wolne. Nie pozostało więc towarzyszom nic jak tylko zamieszkać w jednym z wolnych namiotów rozstawionych przez władze na każdym wolnym placu.
Nikt z drużyny nie przedstawił jakichkolwiek planów na przyszłość, ale dla krasnoluda wydawało się jasne że zostaną tutaj kilka dni. Resztę tego dnia Barglin spędził smakując złocisty trunek i regenerując siły poprzez spożywanie niezbyt wykwintnych, ale za to pożywnych miejscowych potraw.

Rankiem górnik postanowił przejść się po mieście. Na zamku panował od świtu wielki ruch, robotnicy i wojskowi przygotowywali fort do obrony. Krasnolud chciał tam zajrzeć, ale wpuszczano tam tylko nielicznych.
Prace związane z przygotowaniem do oblężenia toczyły się nie tylko na zamku, ale również w położonym niżej mieście. Ochotnicy wzmacniali mury i przy doświadczonym oku inżynierów wznosili rampy na nieliczne machiny oblężnicze. Barglin, którego nużyło zbyt długie bezczynne siedzenie w namiocie i wydawanie pieniędzy na cienkie piwo, przyłączył się więc do jednej z grup budujących platformę pod balistę.




Pracami dowodził stary inżynier Gotfald Vogel, któremu pracowity Barglin przypadł od razu do gustu. W pierwszym dniu prac krasnolud pomagał w układaniu konstrukcji z bali, którą co jakiś czas wypełniano ziemią. Robota była ciężka, ale pod dobrym kierownictwem posuwała się sprawnie i bez kłopotów. Problemy zaczęły się dopiero drugiego dnia, gdy trzeba było wyciągnąć na platformę poszczególne elementy balisty. Barglin wstał wcześnie tego mglistego dnia i po niezbyt obfitym śniadaniu udał się na plac budowy. Na miejscu razem z innymi robotnikami wziął się za mocowanie, a potem za wyciąganie na linie podstawy machiny. Z początku wszystko szło jak po maśle, mężczyźni sprawnie obracali kołowrotem dźwiga, a podstawa powoli pięła się ku górze, aż nagle strzeliła główna lina i wszystko zwaliło się na dół. Na szczęście ludziom nic poważnego się nie stało, no może poza paroma zwichniętymi nadgarstkami u niektórych.
-Niech to szlag! - zaklął stary Vogel - Jedna z belek pękła. Cholera jasna!
-Nie da się jej wymienić? -zapytał Barglin
-Dać to by się dało, ale pewnie by to ze dwa tygodnie potrwało, a to stanowisko ogniowe ma być gotowe najpóźniej jutro. Cholera co tu zrobić?- zastanawiał się inżynier drapiąc się po dawno nie golonej twarzy.
- Wiem - krzyknął nagle - Barglin znasz się na kowalstwie co?
- Mój ojciec ma kuźnię.
- To dobrze chodźmy do namiotu.
Staruszek miał chyba ze siedemdziesiąt lat i jak na człowieka w tak podeszłym wieku ruszał się bardzo żwawo. Gdy dotarli na miejsce Vogel wziął kawałek pergaminu, kostkę węgla drzewnego i zaczął coś bazgrać. Po chwili wręczył tę kartkę krasnoludowi i zapytał - Dasz radę wykuć coś takiego?
- Dawno tego nie robiłem, ale myślę że dam. - odpowiedział spoglądając na rysunek, który przedstawiał coś w rodzaju dużej klamry. - Potrzeba mi tylko kuźni z narzędziami na kilka godzin.
- Miejska kuźnia ma dwa robocze stanowiska, a jej właściciel ma u mnie dług wdzięczności, więc z pewnością udostępni mi jedno z nich.

Kuźnia była spora i dobrze wyposażona, a kowal mimo nawału pracy pozwolił im popracować w swoim warsztacie. Barglin pracował bez wytchnienia kilka godzin skuwając i przekuwając różne blachy i pręty, aż uzyskał pożądany efekt. Po krótkim posiłku, razem z inżynierem udali się z powrotem na plac budowy. Robotnicy podnieśli na niewielką wysokość podstawę, a Barglin z innym robotnikiem założył szybko klamrę. Podczas tego podnoszenia okazało się, że ktoś uszkodził zapadkę przy kołowrocie. Dla wszystkich stało się jasne że gdzieś w pobliżu działa sabotażysta. Stary Vogel natychmiast posłał po straż miejską, ale po dwóch godzinach przesłuchań nie wiele udało się ustalić. Inżynier nakazał więc powrót do pracy i z trudem gdy robił się już wieczór, pierwszy element balisty stanął na platformie. Po tym drobnym sukcesie postanowiono, że dobrze będzie zakończyć montowanie balisty dzisiaj. Zapalono więc pochodnie i po posiłku wrócono do pracy. W nocy gdy składano ostatni element machiny w okolicy pojawił się kapłan Sigmara z węszącym wokół psem. Nagle pies zaczął ujadać i uwolniony ze smyczy pognał między skrzynie, a kapłan za nim. Nieliczni co odważniejsi robotnicy, w tym Barglin, pobiegli tam także. Nie ludzki krzyk wydobył się nagle, by równie nagle zgasnąć. Między skrzyniami leżał ludzki krztałt w kałuży krwi, a obok stał dyszący pies. Kapłan przyświecił pochodnią i oczom robotników ukazały się zwłoki człowieka z rozszarpanym gardłem. Nie był to jednak zwykły człowiek, jego język był rozdwojony, a przedramiona pokrywały łyski. Krasnolud zrobił znak młota Grungniego na piersi i rzekł - No chyba znaleźliśmy naszego sabotażystę.

Komentarze na temat zdarzenia nie milkły wśród pracowników, zarówno podczas prac końcowych, jak i po ich zakończeniu, gdy Sigmaryci wynosili owinięte ciało mutanta poza mury miejskie. Pora była już bardzo późna i odbierając skromną zapłatę wraz z podziękowaniami starego inżyniera, Barglin wrócił do namiotu.
 
Komtur jest offline