Tokyo, okolice Shiroi Kami Club. Godz. 21:50
Droga do klubu była dość długa. Szczególnie dla kogoś, kto co rusz zahaczał o pobliskie puby. Wczorajsza noc, mimo że spędzona w samotności, z towarzyszem mając whisky i sake, była dopiero początkiem. Tej nocy Hirokiego nie obchodziło już nic. Ubrany w garnitur, z włosami sięgającymi nieco powyżej ramion, związanymi teraz w małą kitkę i przewiązanym krawatem na czole, Yamaguchi dotarł w rejon klubu. Już na zakręcie dobiegł go głos ciężkiej muzyki, zwiastujący cel jego pijackiej wyprawy. Przystanął przy koszu na śmieci, by dać ulgę pęcherzowi i przeliczyć pieniądze. Pobrał niemal większość swoich oszczędności, nie szczędząc na kolejki i striptizerki. Zostało mu jeszcze kilka tysięcy jenów, by starczyło na opłatę mieszkania i wynajęcie prawnika do rozwodu. Hiroki zapiął rozporek i ruszył w stronę wejścia. Alkohol lekko wywiał się z jego głowy. Przed wejściem do klubu Yamaguchi zatrzymał się, by przejrzeć się w szybie stojącej koło śmietnika. Zdjął krawat z czoła i narzucił go luźno na szyję. Spojrzał w swoje odbicie, ukazujące zapite teraz ciemne oczy, dwudniowy zarost i zmierzwione nieco włosy. Okulary przekrzywiły się na nosie mężczyzny. Poprawił je, a po chwili namysłu ściągnął i wyrzucił do śmieci.
-
I tak nigdy nie byłem ślepy – mruknął do siebie i wszedł do klubu.
Już na początku uderzyła w niego fala zapachów, brzmień muzyki i kolorów. A głównie zaś ich braku. Czerń i czerwień dominowały. Hiroki przepchnął się do baru, próbując przekrzyczeć muzykę. Zamówił sobie najlepszej whisky i powoli sącząc ją, wsłuchiwał się w tekst piosenki. Jej ciężkie brzmienie niejako wpasowywało się w treść przekazu. Leciał jakiś band z zagranicy, gdyż czysty angielski był rzadkim udziałem Japończyków. Hiroki, znający angielski, bez trudu wyłapał treść
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WJ-2J0b1uS0[/MEDIA]
The thing I treasure most in life cannot be taken away
There will never be a reason why I will surrender to your advice
To change myself, I'd rather die
Though they will not understand
I won't make the greatest sacrifice
You can't predict where the outcome lies
You'll never take me alive
I'm alive
I'm alive
I'm alive
-
I’m alive – zamruczał Hiroki, spoglądając na roztańczony tłum –
I’m alive…
Przez chwilę czekał na zmianę zespołu, obserwując spod przymrużonych powiek reakcje młodych. Wydawał się nie na miejscu, siedząc tu w garniturze, popijając whisky. Jednak jego fizjonomia aż tak bardzo nie odróżniała go od reszty. Dziś chciał się bawić, zapomnieć o upokorzeniu w pracy i policzku, jakim była dla niego zdrada Akane. Gdy zaczął lecieć kolejny utwór, Hiroki skupił się na postaciach, które w pewien dość specyficzny sposób wydały się dla niego fascynujące. Bawiła go myśl, że dla większości z nich mógłby być ojcem, a patrząc na dziewczęce ciała, poruszające się w takt muzyki stwierdził, że nawet z chęcią zostałby kochankiem.
W którymś momencie dobiegł do jego uszu głos mężczyzny, zapraszający, nęcący, by pójść w inną stronę. Zdziwiony uniósł lekko brwi i spojrzał na barmana.
-
Mówiłeś coś? – spytał. Barman spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem i pokręcił głową. Hiroki już miał wrócić do poprzedniego zajęcia, gdy barman zapatrzył się gdzieś w tłum. Yamaguchi powędrował wzrokiem na spojrzeniem tamtego, dostrzegając człowieka ubranego w długi, czarny płaszcz. Teoretycznie nie powinien wyróżniać się z tłumu, jednakże było w nim coś, co można było porównać do swoistej aury. Yamaguchi miał dziwne wrażenie, że ten człowiek był osobą, która nawoływała do niego. Mężczyzna pokręcił głową, śmiejąc się z własnej głupoty.
”To niemożliwe… prawda?”, pomyślał. Gdy otrząsnął się z zamyślenia, mężczyzny w czarnym płaszczu już nie było. Zauważył tylko kobietę znikającą w drzwiach. Hiroki miał dziwne wrażenie, że jest ciekaw co tam się znajduje. Chwycił szklankę z whisky i skierował się w stronę drzwi, przeciskając się przez czarno-czerwony tłum. Po chwili był na miejscu, chwytając za klamkę i otwierając drzwi.
”Drzwi do nowego świata…”, przemknęło mu przez myśl, gdy wchodził do środka.