Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2010, 16:10   #4
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Shihase już w akademii wiedział, że służba w szóstym oddziale nie będzie czymś prostym. Lecz kiedy przekonał się o tym na własnej skórze uświadomił sobie, że słowa „nie będzie czymś prostym” były stanowczo zbyt łagodne. Kuchiki Byakuya był z pewnością godny podziwu, godna podziwu była także dyscyplina jaką utrzymywać musiał każdy shinigami mający właśnie jego nad sobą.

Wszystko musiało być idealne, pisząc raport trzeba było zwracać uwagę na każdy nawet najmniejszy szczegół. Pokoje jak i ubrania musiały prezentować się godnie, w żaden sposób nie można było splamić honoru domu Kuchiki. Shihase niezbyt to lubił, chciał zaznać odrobinę więcej swobody, mieć więcej czasu dla siebie.

Najbardziej przeszkadzało mu to w ciągu kilku pierwszych dni po dołączeniu. Posunął się nawet do rozmowy z innymi „świeżakami” na ten temat. Pechowo rozmowa została usłyszana przez pewnego wyższego stopniem shinigami… co skończyło się dobitnym i stanowczym wykładem na temat służby, obowiązków i ich miejsca w szeregu. Po tym wydarzeniu Shihase pilnował swego języka i nigdy więcej nie wygłaszał swoich teorii na głos. Nie znaczyło to, że pogodził się z tym wszystkim co to to nie. Przywdział jedynie maskę obowiązkowego i solidnego członka szóstego oddziału, a w głębi duszy był wolnym strzelcem. Wiedział, że siły i szacunku nie zdobędzie się drogą lenistwa i birbanctwa dlatego też starał się wypełniać wszystkie rozkazy najlepiej jak potrafił.

Szybko zaklimatyzował się w nowym środowisku. Miał dobre kontakty z większością shinigami i powoli wdrażał się do rytmu dnia. Zdecydowanie wolał dzień… od mroku. Nie wiedzieć czemu niemal co noc nawiedzały go koszmary. Były bardzo krwawe, czasem to on sam był głównym bohaterem, innym razem postać w czerni. Głównym motywem była walka, zwycięstwo i krew, brak litości… kilka razy udało mu się spostrzec twarz czarnej postaci. Za pierwszym razem była to niemal trupia maska wykrzywiona w paskudnym grymasie, innym razem piękna kobieta o łagodnym uśmiechu, która kompletnie nie pasowała do otaczających ją scen. Jej twarz jakby zbliżała się do Shihase co raz bardziej, stawała się co raz bliższa i większa aż nie było widać nic poza nią. Wciąż się uśmiechała… aż nagle obraz oddalał się i można było dostrzec co trzymała w rękach – upiornie wyglądającą kosę. Przecinała nią powietrze i sen się kończył, a shinigami budził się zlany potem. Nerwowo zerkał na swą kataną usadowioną na stojaku po jego prawej stronie.


Miał pewne domysły co do źródeł tych dziwnych snów. Kiedy dochodziło do jakiejkolwiek utarczki, czy to słownej czy otwartej walki coś wrzało wewnątrz Shihase. Jakby coś chciało się wyrwać na wolność, ogarniały go złe myśli i odczucia. Ogarniał go chłód i gniew, gdyby dał się temu opanować mogłoby dojść do słych rzeczy. Walczył, więc i jak do tej pory odnosił zwycięstwa, lecz im więcej snów go nawiedzało tym było trudniej…
Wiedział, że zanpakutou odzwierciedla duszę shinigami… z tego względu obawiał się nieco nawet poznać imię swego miecza. Bał się… a zarazem go to pociągało. Kiedy myślał o swej katanie zapominał o wszystkim innym dlatego też starał się tego unikać. Nie mógł, po każdym przebudzeniu widział swój miecz, pamiętał jeszcze mroczną postać z kosą w rękach.



Przez dłuższy czas jego głównym zadaniem w oddziale była robota papierkowa. Pomyśleć, że otrzymał ją przez zbyt piękną maskę… ale nie mógł już z tym nic zrobić. Była to może i odpowiedzialna praca… ale bardzo nudna. Kiedy w Seireitei rozbrzmiały wieści o serii zgonów Shihase ujrzał w tym szansę dla siebie. Niezwłocznie udał się do kapitana i poprosił o przydział do nocnych patroli. Szczególnie zależało mu właśnie na nocnej aktywności bo z dziwnych przyczyn za dnia koszmarów nie miał żadnych. W rozmowie z Kuchikim musiał dać z siebie wszystko, nie był on osobą, którą można było łatwo przekonać do czegokolwiek.
Kiedy było już po wszystkim Shihase sądził, że dostał ten przydział głównie z jednego powodu – kapitan miał sporo innych rzeczy na głowie i nie chciał marnować czasu na nowego shinigami. Zgodził się więc szybko by wrócić do swoich zajęć, najwyraźniej nie miał powodu by odmówić.

Pierwszy nocny patrol.


Przypiął do pasa katanę i wyruszył w ciemność. Wiedział, że musi być bardzo ostrożny i uważny. Coś grasowało w Seireitei, coś na tyle silnego by zabijać shinigami, coś na tyle sprytnego by nie dać się złapać. Wiedział, że nie tylko on jest teraz na patrolu, o takiej porze poszukiwania obcego były wzmożone. To dodawało mu nieco otuchy, gdyby został zaatakowany musiał działać szybko – nie dać się zabić i wyzwolić tyle reiatsu by inni mogli go wyczuć i przybyć z pomocą.

Ironia, kiedy on myślał o ewentualnym wyzwoleniu własnego reiatsu to ktoś inny to zrobił. Skupił się… i wyczuł Yukiko, chwilę po niej… Yuki i kolejne źródło podążające ku nim… Suiren ? Jednak dało się wyczuć nie tylko ich, było jedno… nie ! Kilka źródeł całkowicie obcej energii. Musiał się pospieszyć, ile sił w nogach gnał na pomoc. W międzyczasie jego zanpakutou… jakby drgnęło, poruszyło się nieznacznie, a Shihase ogarnęły znów te lodowate uczucia… nie miał jednak czasu się uspokajać, obecna sytuacja na to nie pozwalała.

Kiedy dotarł na miejsce spostrzegł Yukiego i Suiren stojących obok siebie, a tuż przed nimi znajdowała się ósemka dorodnych pustych… dostrzegł również Yukiko i… czyjeś ciało ? Skrzywił się na ten widok, stanął obok towarzyszy przodem do hollow'ów. Było ich całkiem sporo… trzeba wyłączyć z walki chociaż kilku:

- Bakudou no yon - hainawa! -złocista lina pomknęła w kierunku jednego z przeciwników-
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 21-02-2010 o 16:31.
Bronthion jest offline