Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2010, 17:57   #5
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Kilka dni wcześniej, kwatery Jedenastego Oddziału

Szczęk sparowanych ze sobą ostrzy był muzyką dla uszu każdego z członków Jedenastej Dywizji. Towarzyszył im od rana do wieczora, nie cichł nawet na czas posiłków, a i często towarzyszył im w czasie snu. Trzeba było się do tego przyzwyczaić, albo raczej urodzić się z nietypową tolerancją na tego typu hałas, oraz panującą w jednostce atmosferę, która, delikatnie mówiąc, różniła się nieco od tych panującej w reszcie Gotei 13.

Zresztą, nikt od początku nie mówił, że będzie normalnie.

Sala treningowa oddziału jedenastego była większa od tej na której przyszło jej ćwiczyć w Akademii, była też dużo lepiej wyposażona, chociaż większość ścian jak i ekwipunku sprawiała wrażenie, jakby swoje lepsze dni miała dawno za sobą. Nic dziwnego, w końcu tutaj używano ich niemal non stop, a i mało kto tak naprawdę oszczędzał się w czasie treningu. Arashi Sora nie była wyjątkiem, nie rzadko będąc jedną z pierwszych osób pojawiających się na porannym sparringu i ostatnią opuszczającą salę późną nocą. Nikt jednak nie narzekał, może jednym z powodów był fakt, że do Jedenastki nieczęsto przydzielano kobiety- nie obchodziło ją to zbytnio i większość komentarzy puszczała płazem. Większość.

- No no no, zaczynam rozumieć twoją niechęć do standardowego umundurowania, Arashi-chan. - zaśmiał się Yumichika, oglądając jak dziewczyna z zacietrzewieniem uderza gołymi pięściami o worek treningowy. Jej zanpakutou leżało niedbale na podłodze, ciśnięte tam podczas jednego z ataków szału swej właścicielki. Ayasegawa wstał wreszcie z ławki i spokojnym krokiem podszedł do katany, ostrożnie wziął ją w ręce i obejrzał z zainteresowaniem w oczach.- Z takimi nogami jak twoje też nie nosiłbym tych okropnych Hakam, wyglądam w nich jak w workach. Hmmm... Ładna, chociaż mogłabyś trochę bardziej o nią dbać.

- Po co? Nawet nie mam z niej pożytku. - warknęła i z całych sił kopnęła worek. Łańcuchy zatrzeszczały pod jego ciężarem, kiedy parędziesiąt kilo zaczęło bujać się na boki, nikt jednak nie zwrócił na to większej uwagi. Dziewczyna przetarła pot z czoła i zaczęła odwiązywać bandaże z dłoni, na których przymocowane były ciężary mające utrudniać jej trening.- Ta broń jest równie uparta co osioł, a ja nie mam zamiaru się prosić. Dam sobie radę bez niej.

- Kapitan będzie z ciebie dumny. - odparł Yumichika z grymasem na twarzy i rzucił jej ręcznik, który zręcznie złapała. W Akademii nie mogła narzekać na nadmiar znajomych, zawsze była osobą raczej stroniącą od tłumów, tu jednak ludzie byli inni, większość zdawała się myśleć podobnie co ona, a nawet jeżeli nie to z chęcią rozwiązywali wszelkie spory w czasie treningu, gdzie przemoc była elementem wręcz pożądanym. Ayasegawa, jako jedyny w jednostce, zaoszczędził sobie na wstępie wszelkich komentarzy dotyczących jej płci, wyglądu i siły. Trudno powiedzieć by się zaprzyjaźnili, Sora tolerowała go bardziej niż innych, ale również do pewnego stopnia. Na szczęście czego jak czego, ale Yumichice trudno było odmówić, wręcz kobiecej intuicji i wyczucia chwili.

Wytarła twarz i szyję ręcznikiem po czym rozmasowała obolałe, zdrętwiałe nadgarstki. Robiło się już późno (Chociaż raczej wypadałoby napisać, że robiło się coraz wcześniej), a od rana czekał ją kolejny trening lub, co było bardziej niepożądaną przez nią opcją, patrol. Sora nie przepadała za tymi bardziej oficjalnymi aspektami bycia shinigami. Nie znosiła patroli, papierkowej roboty, ani niczego, co nie zaczynało lub nie kończyło się walką.

- Idę, jutro z rana muszę być chyba w 57 Okręgu... Albo to był 47? Nie pamiętam. - ziewnęła i pożegnała się cicho z Yumichiką, który uprzejmie odmachał jej, mocując się z kłódką.

Po paru minutach doszła wreszcie do własnej kwatery. Powoli zamknęła za sobą drzwi i zapaliła światło, rozglądając się po prawie pustym, niemalże sterylnym pokoju. Właściwie to poza łóżkiem, niewielkim stolikiem i jedną komodą nie było tutaj nic więcej, tylko leżąca w kącie gitara akustyczna oraz stojąca na półce fotografia były świadectwem, że ktoś tu jednak mieszka. Gdy wzięła prysznic podeszła jeszcze do zdjęcia i ostrożnie wzięła je do ręki. Był na nim młody, rudowłosy mężczyzna, całkiem przystojny, ale sprawiający wrażenie raczej wyjątkowo łagodnej osoby. Dziewczyna przygryzła delikatnie wargę i po paru chwilach odłożyła zdjęcie.

Kolejny dzień jako Shinigami zaliczony, Koji-kun.


Chwila obecna, patrol

Nienawidziła patroli, były chyba najnudniejszym elementem dnia (oczywiście nie licząc części pisemnych dnia, z których notorycznie się wymigiwała) i rzadko kiedy ostatnimi czasy miała na nich czas, by wyjąć swoje zanpakutou. Nic więc dziwnego, że i tego dnia, miast zająć się patrolowaniem, siedziała pod drzewem, odliczając w duchu godziny do końca swojej warty i śniąc o niebieskich migdałach. Oczywiście nie, żeby była leniem. Skąd.

Ugryzła kawałek jabłka i spojrzała w czyste, niebieskie niebo. Rany, ile by dała za chociażby odrobinę akcji...

I nagle, gdy tylko ta myśl przebiegła jej przez głowę poczuła dziwne zafalowanie w powietrzu. Na nogi poderwała się momentalnie, rozejrzała się dookoła, starając się zlokalizować źródło wyczutego reiatsu. Zaklęła pod nosem i błyskawicznie ruszyła na miejsce, w biegu wyciągając swoją broń. Nie, żeby specjalnie była do niej przekonana, skoro katana nie miała najmniejszych chęci by wyjawić jej swoje imię, była dla niej równie użyteczna co każde inne ostrze.

Pojawiła się zaraz po Fujikage, jednak w odróżnieni do niej nie traciła czasu na zbędną wymianę zdań. Mocniej ścisnęła w dłoni rękojeść swojej katany i gdy tylko jej stopy dotknęły trawy, odbiła się by zaatakować najbliższego jej pustego. Blado srebrne ostrze przeszyło go w miejscu, gdzie u człowieka byłaby szyja powodując, że na parę krótkich momentów jego głowa wraz z maską zwisła groteskowo w powietrzu. Sora jednak nie przystanęła, by podziwiać swoje dzieło i od razu zmieniła uścisk, trafiając drugiego pustego prosto w środek jego klatki piersiowej. Jej niepewność trwała dosłownie pół sekundy i zanim drugi pusty zdążył się zorientować pociągnęła swą katanę ku górze, rozrywając go na pół niczym kawałek szmaty. Kątem oka zauważyła jak ataki Fujikage, Shihaze oraz Shimizu trafiają w trzech kolejnych, ale gdy już sie odwracała, by walczyć dalej, pozostali na ulicy wrogowie poczęli cofać się, powiększając utworzony, już niepełny, krąg wokół młodej Shimizu.

- Co jest? Tchórzycie? Chętnie pozabijam was wszystkich! - krzyknęła, chociaż tak naprawdę nie było już po co marnować tchu. Ich sylwetki zaczęły powoli rozmywać się, jak gdyby rozwiewane przez wiatr. Sora warknęła niepocieszona i zamachnęła się na najbliższego jej pustego, jednak tym razem ostrze jedynie przecięło ze świstem powietrze. Wrogowie znikli równie szybko jak się pojawili, zostawiając ich wszystkich na środku niewielkiej polanki , stojących dookoła leżącego na ziemi w kałuży krwi mężczyzny.

- Ph... Myślałby kto... - mruknęła i dopiero gdy uniosła do ust jabłko można by spostrzec, że przez cała walkę trzymała je w dłoni. Z umiarkowanym zainteresowaniem spojrzała na łkającą Yukiko, poprawiając łopotającą na wietrze kosode.

Dopiero teraz, gdy stała spokojnie można było zauważyć, że nie ma na sobie standardowego umundurowania. Właściwie to co miała na sobie trudno było w ogóle nazwać jakimkolwiek umundurowaniem. Arashi Sora, podobnie jak Rangiku Matsumoto, słynęła w całym Gotei 13 ze pewnego aspektu swojego wyglądu. W jej przypadku były to długie, zgrabne nogi, których bynajmniej nie kryła, a wręcz przeciwnie. Ubrana była w jednoczęściowy kombinezon, u góry zakończony wysokim kołnierzem niby stójką, bez rękawów, u dołu krótkimi spodenkami. Oczywiście nie nosiła też tradycyjnych sandałów, nie sprzyjały jej stylowi walki, miast tego na nogach miała coś jakby stworzone z jednego, grubego bandaża, lekkie buty do kolan. Miała okrągłą, ale nie pulchną twarz, z lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi które dodawały jej wyglądowi pewnej dawki zadziorności. Duże, pełne usta podkreślała ciemną, czerwoną pomadką, jednak najbardziej rzucającym się elementem jej twarzy był tatuaż przy lewym oku. Zrezygnowana przeczesała palcami swoje krótkie, czarne włosy, nie wyglądała na zbytnio zadowoloną, głównym powodem jej niezadowolenia było tak nagłe zniknięcie pustych, szczególnie kiedy już przerwała swoje nic nie robienie.

- Oi, weźcie go, może jeszcze zdążymy donieść go do kwater Czwartego Oddziału. - powiedziała, wskazując na leżącego na ziemi Harukiego.
 
Suryiel jest offline