Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2010, 19:02   #7
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tQNNxqIsFUM[/MEDIA]


-Proszę… bądź tylko delikatny – powiedział shinigami. Jego głos był melodyjny i przyjemny dla ucha. Ton głosu idealnie pasował do gładkiej twarzy i rozczochranej śnieżnobiałej fryzury, która mimo swego nieładu posiadała jakiś niezwykły urok. Kapitan XII Dywizji jednak nie podzielał optymizmu swojej nowej zabawki.
-Zdejmuj ubrania i właź do środka. – odpowiedział widocznie ignorując żart i wskazując nienaturalnie długim palcem pusty piedestał. Kuchiki usłuchał a kiedy wszedł na wskazane miejsce grupka naukowców podbiegła i zaczęła doczepiać do jego ciała jakieś dziwne kable, które miały pobierać istotne dane z pomiarów. Wszystkie były zakończone krótkimi ostrzami, które były systematycznie wbijane w jego ciało a potem następnie wykrzywiały się już wewnątrz ciała pod różnymi kątami by pernamentnie doczepić się do nowego królika doświadczalnego. Sprawiało to dość spory ból, ale Mitsuo cały czas się uśmiechał co dość średnio mu zważywszy na okoliczności przychodziło – niczym niedoświadczony pokerzysta, który dostał właśnie jedno z gorszych rozdań w życiu. W końcu jeden z naukowców pracujących przy jego ciele nie wytrzymał i spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. Zupełnie jakby jego zachowanie odbiegało od tego co uważa za ogólnie przyjętą normę.
-Proszę się nie przejmować mną i kontynuować swoją pracę. – odparł shinigami napotykając wzrok naukowca. Ten tylko burknął coś pod nosem i wrócił do swoich obowiązków, ale zdawał się teraz być odrobinę roztargniony. Zupełnie jakby zaczęły nim targać wyrzuty sumienia kiedy wbijał w ciało kolejne kable.
-Przestań mieszać moim ludziom w głowach. Chyba że chcesz skończyć jako eksponat w słoiku z formaliną. – Mayuri nie był zachwycony wpływem członka XIII-stej dywizji na swoich własnych ludzi. Dla podkreślenia argumentacji wskazał palcem na pewną półkę na której faktycznie znajdowały się takowe słoiki... z różną... zawartością...
-Wolałbym nie.- odparł białowłosy - Gdyby mój bratanek się dowiedział o tym z pewnością próbował by Cię zabić a stracić którekolwiek z waszej dwójki byłoby dla Społeczności wielkim ciosem.
-… - ciężko stwierdzić czy wypowiedź została odebrana jako groźba czy komplement, ale fakt factum kapitan zaczął mamrotać coś pod nosem a jego palce zaczęły tak szybko naciskać przyciski na klawiaturze, że Mitsuo mógłby go nazwać w tej dziedzinie wirtuozem. Naukowcy odskoczyli w ostatniej chwili kiedy z sufitu zaczęła opadać szklana komora. Po chwili od dołu zaczął wpływać dziwny jasnozielony wodnisty płyn. Po minucie Kuchiki był cały zanurzony.
-Zacznijmy od małej dawki i stopniowo będziemy przechodzili do coraz większych. – Kurotsuchi był widocznie w swoim żywiole. Mitsuo kiwnął głową na znak tego, że zrozumiał polecenie. Przymknął oczy i jego ciało otoczyła cienka idealnie biała aura przypominająca bardziej anielskie światło niż reiatsu…

***

Mitsuo zdążył się już wytrzeć otrzymanym ręcznikiem i ubrać w swoje szaty. Strój był identyczny do tych co nosili wszyscy bogowie śmierci – niektórzy lubili udziwniać swoje ubiory by „wybić się z szarej masy tłumu”, ale dywizjonista naprawdę nie wiedział powodu by tego robić. Jeśli jest się dostatecznie dobrym ludzie i tak cię zauważą a jeśli nie to nie ma sensu być pozerem. Jedynymi cechami wyróżniającymi były tylko okulary i bransoleta na prawej ręce. Pierwszy przedmiot był częściowo wymogiem konieczności a drugi miał pewną wartość sentymentalną. Podszedł do Mayuriego, który był teraz w naukowym amoku. Oczy miał tak wysłupiałe jakby właśnie wypił 5 dużych kubków mocnej czarnej kawy. Bez mleka i cukru oczywiście. Palce wykonywały na klawiaturze istny taniec – tak szybki, że Kuchiki miał problemy ze śledzeniem go wzrokiem. Usta co chwilą się otwierały i zamykały. Czasami padały słowa typu „pasjonujące” albo „kto by pomyślał”. Arystokrata został już uprzedzony co taki stan oznacza więc pozwolił Kapitanowi pracować cały czas patrząc na monitor z obrabianymi przez komputer danymi i weryfikując je z własnymi odczuciami. Do odczytu wkradło się kilka błędów natury technicznej, ale postanowił nie uświadamiać o tym nikogo. Po paru godzinach Kapitan widocznie skończył i kiedy zauważył Mitsuo wykrzywił twarz w wyrazie zniesmaczenia.
-O… jeszcze tu jesteś? – Z jakiegoś powodu Mayuri nie lubił Mitsuo. Zupełnie jakby się obawiał, że ten będzie miał na niego zły wpływ lub w inny sposób mu zaszkodzi. Pewnie by go poćwiartował i badał kawałeczek po kawałeczku, ale nazwisko stanowiło ochronę której biedny naukowiec nie mógł pokonać… przynajmniej oficjalnymi środkami. Kuchiki uśmiechnął się tylko po czym przemówił…
-Kiedy zgadzałem się na te badania mówiłem, że będę miał potem prośbę.
-Przeżyłeś moje badania. Myślałem, że to wystarczająca nagroda.
– odparł Kapitan szczeżąc zęby w złośliwym uśmiechu. Po chwili ponaglił go jednak ręką dając znak by powiedział o co chodzi.
-XII Dywizja ma potężną bazę danych. Wierzę, że wszystko co się działo przez ostatnie kilkaset lat jest na pewno bardzo dobrze udokumentowane.
-Do rzeczy, do rzeczy…
-Chciałem nadrobić zaległości odnośnie ostatnich wydarzeń i przy okazji uzyskać parę infmormacji innej natury. Mam nadzieję, że pomożesz mi jak i ja pomogłem Tobie.

Mariyui początkowo nie odpowiedział widocznie rozważając słowa shinigamiego. Pewnym było,że z całą pewnością ten arystokrata nie jest tak arogancki jak większość przedstawicieli jego rodu. Mitsuo uśmiechnął się a jego uśmiech rozjaśniał mroki pomieszczenia niczym łagodny blask księżyca. Czasami trzeba uważać by nie stać się obiektem doświadczalnym we własnych badaniach.

***

Nawet nie zauważył, że zrobiło się aż tak późno do momentu kiedy wyszedł z kwater XII Dywizji. Postanowił zrobić sobie nocny spacer jako, że noc była bezchmurna a niebo usłane gwiazdami. W takie noce jak ta jego umysł stawał się dużo bardziej klarowny. To tak jakby nasza świadomość była siecią tysiąca nici gdzie każda odpowiadała jedna myśli. W tej chwili był wstanie odciąć te najmniej ważne bądź nieistotne i skupić się na swoich celach. Nici było znacznie mniej ale były teraz grubsze i o wiele dłuższe – to tak jakby nasza świadomość zaczęła planować dużo dalej niż wcześniej ze zwiększoną dokładnością. Zagubiony w toku własnych rozumowań dopiero po chwili – czy dłóższej czy krótszej ciężko powiedzieć – zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia gdzie się znajduje oraz że słyszy ryk, który znał aż za dobrze. Puści wdarli się te Seireitei? Jak to możliwe?! Nie myśląc wiele wyjął z kieszeni farbę i namalował przed sobą na ziemi okrąg z umieszczonym w środku krzyżem.
-Pięćdziesiąta ósma ścieżka związania. Kakushitsuijaku. – symbol zaczął świecić niebieską poświatą a jego wnętrze wypełniło reiatsu. Shinigami badał wyszukiwał „nieregularności” w okolicy a kiedy zebrał dość danych by potwierdzić swoje obawy. Wyciągnął rękę ku niebu i z rękawa wyleciał motyl, który miał dolecieć do najbliższego kapitana, porucznika lub wyższego oficera i poinformować go o zagrożeniu podając poszczególne współrzędne położenia bestii. Miał nadzieję, że motyl doleci szybko. Sam ruszył biegiem w kierunku z którego wyczuł teraz czyjeś reiatsu. Wskoczył na najbliższy mur i szybkie spojrzenie na całą scenę pozwoliło mu stwierdzić, że nie ma czasu czekać na wsparcie. Ktoś został wyraźnie ciężko ranny i każda sekunda się liczyła.
-Ty, który nosisz maskę z krwi, unosisz się na tysiącach trzepoczących skrzydeł, utwórz dwa lotosy na ścianie z niebieskich płomieni. Otwórz niebiosa i uderz niebieskim ogniem. – Shinigami wybił się w powietrze tak by znaleźć się nad pustymi. Zostawiał za sobą ślad dwóch promieni reiatsu, które wirowały wokół siebie na wewnętrznej stronie jego dłoni próbując stworzyć jedność.
-Sześćdziesiąta trzecia ścieżka zniszczenia. Sōren Sōkatsui. – pocisk wystrzelił z dłoni wyzwalając dużą falę destruktywnego reiatsu.

 
Famir jest offline