Działo się coś bardzo złego. Nizzre patrzyła na to wszystko i nie reagowała, ponieważ czuła, że nie ma sensu reagować. Widziała przed sobą zastępy elfów, które miały ochotę kopnąć ją w zad. Jak można nie reagować na takie zło!? Nizzre była zmęczona. Zmęczona swoim życiem, odtrącaniem przez wszystkich, swoją klątwą i wiecznymi gadkami Samaela. Ten gościu ją prześladował nawet teraz w jej myślach, kiedy go tu nie było. Słyszała niemal jak łazi za nią teraz i przygaduje że Światło i bla bla, a ona Anioł i bla bla a tu drow zabójca i zasadzka i bla bla. Ten gościu po prostu nie dawał za wygraną. Był jak wrzód na stopie przypominający o sobie z każdym krokiem. Nigdy nie rozumiała logiki tego gościa, nie miała pojęcia czym się kierował w życiu i do czego dążył. Ale to tylko półdemon, nie ma sensu próbować go rozgryźć. Miała jednak złe przeczucia co do Samaela. Miała sobie za złe że nie potrafiła zrobić mu krzywdy i po prostu odeszła, choć obiecała mu bęcki. Jego słowa ją prześladowały. Tak jak słowa Isendira. Była zmęczona tym wszystkim. Co oni wiedzieli o Takich Jak Ona?
Yan postanowił sprawdzić co się działo w kuchni. Co najmniej dziwne postanowienie. Gość był odważny, ale i głupi. Nie wiedziała jak go powstrzymać, jak wejść w drogę Illiamdrilowi. Czuła że mroczny elf doskonale bawi się w całej tej sytuacji.
- Boję się – powiedziała szczerze do Yana i wielmoży.
Bała się że wszystko to wymyka się spod kontroli. Było jej tak Pięknie z tym Pięknym złem które się działo.
Nie mówiła nic więcej, nic więcej nie trzeba było mówić.
Yan zniknął w kuchni. Nizzre wiedziała że lepiej za nim nie iść.
Odgłos wystrzału ze strzelby wstrząsnął nią jak grom z jasnego nieba. Spojrzała na dymiącą lufę ze zgrozą w zielonym ślepiu. Wychyliła się i spojrzała na korytarz, gdzie w ścianie przy futrynie kuchni widniała w kłębach dumy dziura oderwana przez kule. Ale nie było drowa ani Yana widać. Wielmoża musiał zobaczyć jakiś ruch i prawdopodobnie wystrzelił nie wytrzymując presji. Zdążył przeładować i wymierzyć znowu. Tym razem Nizzre nie wytrzymałą i w odruchu paniki chwyciła lufę, trąciła ją w górę. Zaskoczony wielmoża nacisnął w panice na spust i strzelba wypaliła w sufit.
- Nie!!! – pisnęła w panice Nizzre.
Wielmoża blady jak ściany patrzył na nią z wahaniem a ona drżała cała.
- Mogłeś trafić Yana!!! – wydukała łamiącym się głosem.
Nagle usłyszała ryk i oboje obejrzeli się błyskawicznie. Drzwi salonu otworzyły się z hukiem odbijając się od ściany i do salonu wpadł wielki, czarny kot!
Panther by ~Zargil on deviantART
Nizzre i Patick stali chwilę jak wbici w ziemię, jakby zobaczyli ducha. Wielmoża szybko uniósł strzelbę ale nie zdążył dobrze wycelować. Kot z wściekłym rykiem odbił się od ziemi i skoczył ku mężczyźnie! Nizzre bez namysłu skoczyła przed Patricka, zaparła się mocno nogami i chwyciła miecz Berithiego, ustawiając go na blok, próbując zatrzymać silą demonicznego ostrza impet ataku pantery.