Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2010, 21:39   #66
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Delikatnie mówiąc nie przepadała za tego typu lokalami.
Godne pożałowania roznegliżowane małolaty z ostrym makijaż pląsające niepewnie w rytm czegoś, co trudno było nazwać muzyką. Pijani gówniarze kręcący się koło kolorowych drinków, których głównym celem było zapewne zaliczenie kolejnej panienki. A na deser straszny hałas, oślepiające światła i masa bezkarnych dilerów krążących między pozornie wyselekcjonowanymi gośćmi lokalu.

Złudne poczucie szczęścia jednej nocy wróżące solidnego kaca, a w niektórych przypadkach i moralniaka nazajutrz. Cóż, niektórzy myślą, że warto.

***


Czekali na Angie i Franka. Nie odzywała się. Siedząc na miękkiej, skórzanej kanapie obok Kraina zerkała co chwila na Siergieja i jego zarośniętego kumpla. Myślała o drobnej Azjatce, którą parę godzin temu miała ochotę udusić własnymi rękami. Teraz jej uczucia, co do Angie wyraźnie się zmieniły. Prawda, była idiotką, nie powinna była bujać się w kimś z tej branży ( podwójna idiotką, bo to był ten kretyn Johnny!), ale stało się i teraz pozostało tylko współczuć dziewczynie. W pewnym sensie wiedziała jak to boli.
Przez chwilę zastanawiała się, czy wie już o śmierci Johnnego…
Fakt, nigdy go nie lubiła, ale nie życzyła mu śmierci. Cholera, nigdy nikomu jej nie życzyła!

Znów spojrzała na Siergieja.
To prawda, że Johnny nie był idealnym „przywódcą”. Nie był też jednak najgorszy. Wbrew pozorom miał w sobie trochę pokory, był młody i względnie normalny czego niestety nie można było powiedzieć o łysym Rosjaninie z przepitymi oczami.
Oczami, w których widać było żądzę władzy, dzikość i nieobliczalność.
Z trudem przyznała się samej sobie, że chyba się go boi. A już z pewnością nie chciałaby zostać z nim sam na sam w jakimś ciemnym zakątku. Odwróciła się w stronę Marka, była ciekawa, o czym teraz myśli.
Nie śmiała zapytać, nie w pokoju pełnym członków rosyjskiej mafii.
Jej do niczego nieprowadzące rozmyślania przerwało pojawienie się Angie i Franka.
Spojrzała na wchodząca dziewczynę, złapała jej wzrok. Miała nawet ochotę uśmiechnąć się pocieszająco. Nie dała rady.

Nie odzywając się ani słowem wysłuchała rozmowy, a właściwie monologu Griszki przerywanego czasami krótkimi pytaniami blondyna.
W sumie niczym jej nie zaskoczył. Spodziewała się oferty pracy, szkoda tylko, że od razu nie powiedział, o co chodzi.

-Byle byście jutro byli sprawni. Jutro wasz wielki dzień towarzysze, jutro sprawdzimy waszą przydatność do pracy.

Uznała spotkanie za zakończone. Wstała z kanapy i ruszyła w stronę drzwi.

- Można?! – rzuciła wyraźnie wkurzona do dwóch osiłków zasłaniających wyjście. Zmierzyli ją bezczelnym spojrzeniem, które postanowiła zignorować, po czym rozstępując się lekko zrobili przejście.

Musiał się napić.
Pójście na główna salę nie wchodziło w grę, powrót to tamtego pokoju też.
Z za zakrętu wytoczyły się dwie zawiane panienki. Podeszła do nich.

- Sorry dziewczyny, gdzie jest bar? – starała się być miła.

- Do końca tego korytarza i w lewo –
odpowiedziała chichocząca blondynka w błyszczącej sukience.

- Dzięki – zdobyła się nie nieszczery uśmiech.

***






-Setkę czystej – powiedziała siadając na wysokim krześle przy barze. – Albo nie, cała flaszkę.

Młody barman zrobił pytającą minę, ale już po chwili stało przed nią pół litra gorzkiej wódki.

- Co się stało? – zagadnął rozbawiony podając kieliszek.

- Nie pytaj. Lej.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline