Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2010, 02:14   #376
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wary:

Aylis, Borin, Cień:

Wasze drogi się rozeszły. Przynajmniej do pewnego czasu.
Kapłan udał się w bliżej nieokreślonym kierunku, znikając wam z oczu, natomiast wy podążyliście ku karczmie.

Do największych odkryć nie należało, iż nadal była ona pusta, choć dzień powoli zaczynał przypominać kwiaty jesienią.
Oznaczało to, zapewne, ostatnie chwile samotności, będące dla niektórych błogosławieństwem, dla innych przekleństwem.

Do tych drugich należała obsługa gospody, wyczekująca klientów - potencjalnego źródła dochodów. To właśnie dzięki gościom instytucja taka jak tawerna może się utrzymać.
W tych okolicach ciężko mówić o przyjezdnych, ale najwyraźniej mieszkańcy Warów są na tyle stałymi gośćmi, by oberżysta zdołał doprowadzić swój lokal do stanu, jaki każdy mógł obecnie dostrzec.

Niewątpliwie składają się na to nie tylko brak konkurencji wpływającej na ilość brzęczących mieszków oraz tego, ile z nich wypadnie na ladę.
Przyczyną jest również praca wkładana w wizerunek oberży. To z kolei jest zasługą głównie wynajętej służby, składającej się z dwóch kelnerek, którym niezmordowanie towarzyszy młody chłopak.

Syn gospodarza pospiesznie nanosił poprawki w wyglądzie, zawzięcie skrobiąc uparty, zaschnięty brud. Najwyraźniej ktoś przeoczył niedoskonałość, przez co obecnie należało zrobić użytek z paznokci.

Niedaleko, z miotłą w dłoni, pracowała jedna z kobiet obsługujących gości. Była to niewysoka brunetka o sympatycznej twarzy, często zasłanianej przez loki.
Przyodziana w szarą suknię kobieta, podśpiewywała sobie pod nosem. Nie dało się wyciągnąć zbyt wielkich kawałków melodii, ponieważ szuranie miotły skutecznie zagłuszało przyjemne dźwięki.

Druga z kobiet, szatynka w identycznym stroju, mocno wycierała ladę.
Jej mina zdradzała głębokie zamyślenie.

-Co tam się działo?-zapytał chłopak, odrywając się od pracy. Zadziwiające było to, jak szybko uporano się z trupami. No i gdzie je wywieziono?

-Dosłownie nic-warknęła jakaś osoba za waszymi plecami.

-Tak jak wszędzie w tej zawszonej wsi. Nic-obok was stanęła Ruda, zaś po niej głos zabrał Krasnolud, mający zamiar odpowiedzieć na pytanie postawione przez Cienia jeszcze przed zamieszaniem.

Usiadł przy najbliższym ze stolików, natomiast w chwilę później podjął mowę:

-Na wstępie się przedstawię: Jestem Borin Stonearm. Pytałeś jak żem się tu znalazł… Otóż wyobraź sobie, że zmierzam do karczmy w górach- zmęczony po całym dniu marszu i jakiejś śmiesznej zasadzce banitów od siedmiu boleści, którym- tak między nami- skopałem ładnie dupska. Wchodzę do tej karczmy i pytam się o robotę, bo w sakiewce od jakiegoś czasu mogłem hodować pajęczyny. Karczmarz na to, żebym pogadał rano z Rwendem, którego znajdę na niższym poziomie… Myślę sobie- pewnie sypia w piwnicy! No ale w każdym razie jak mi powiedziano tak zrobiłem i rankiem schodzę po schodach, a tam- uwierz lub nie- podziemne miasto, psia mać! Zanim się obejrzałem zaprowadzono mnie do tego całego Rwenda, a on zabrał mnie i grupkę swoich ludzi do jakiejś jaskini, gdzie rzuciła się na nas zgraja chędożonych pająków. Ale nie byle jakich pająków! Taaakie wielkie sukinsyny były. No ale wracając do tematu- W pewnym momencie Rwend krzyknął, żeby spierniczać, więc wzięliśmy dupy w troki i biegiem do wyjścia, gdzie czekał już odział z kuszami.
Jak się wszystko już skończyło to zapytałem Rwenda po cośmy tam biegli, a on pokazał mi jakiś czarny kamyczek… Mówię ci bracie… O takie gówno jeszcze życia nie narażałem, ale cóż- ważne, że zapłacili. Gdybym mądry był to bym zabrał złoto i się stamtąd zawinął, ale nie… Zapytałem o inną robotę. Miałem znaleźć jakiś dwóch krasnoludów co to gdzieś zaginęli w dziwnych okolicznościach. Parę godzin szukałem i nic… Aż w końcu usłyszałem jak jakiś krasnolud gada o jednym z zaginionych. Myślę sobie „Dobra moja! Pójdę za nim, wpierdolę mu jak nikt nie będzie patrzył i się czegoś dowiem”. Więc poszedłem za nim.
Ten się w końcu połapał, że coś nie tak i jak byliśmy już sami to zaczęliśmy walczyć… Musiał gnojek jakiejś magii używać bo tak szybkiego krasnoluda to nie widziałem. W końcu przestaliśmy i się rozeszliśmy, bo usłyszeliśmy, że strażnicy biegną.
No to ja uznałem, że powiem o wszystkim Rwendowi i się zbieram stamtąd bo byłem tam parę godzin, a już sobie wrogów narobiłem. Więc wchodzę do niego i PAC! Jestem w jakiejś pułapce magicznej zastawionej przez kumpla Rwenda, jakiegoś maga. Aren chyba mu było i muszę przyznać, że dziwny z niego typ. W każdym razie ja uwięziony w tej pułapce a tu do środka wpada zgraja krasnoludów i górskich ludzi. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, że się na nas rzucili. Przy pomocy iluzji Arena udało nam się ich wybić.
Pozostała wtedy moja kwestia- musiałem szybko zniknąć z miasta, a wszędzie ktoś na mnie czekał. Wtedy młody mag powiedział, że może mnie teleportować dzięki kręgowi, w którym się znalazłem dzięki niemu. Jak powiedział tak zrobił, a ja wylądowałem przed twoimi nogami. A co do innych ciał to pewnie efekt lenistwa tego gówniarza, który chciał się szybko pozbyć zwłok…
No to już wiesz, jak się tu znalazłem. Teraz ty mi powiedz, gdzie dokładnie jestem i co tu się do cholery dzieje… I czy nie potrzebujecie pomocy w czymś, bo z tego co zdążyłem zauważyć to czymś się tu zajmujesz z tą panią.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline