Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2010, 11:39   #85
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Ich grupa faktycznie była mała, nawet bardzo mała. Jednakże z doświadczenia Jareda, jakkolwiek mogło być ono małe i jakkolwiek można by je odnieść w porównaniu do tych misji, które wcześniej mógł wykonywać, a wojną na taką skalą. Oczywiście skala wydawała się przerażająca i raczej trudna do ogarnięcia. Jednakże rycerz cały czas powtarzał sobie, że właściwie jego "praca" nie różni się niczym od tego co zdarzyło mu się wykonywać wcześniej pod okiem Mistrza Windu. Trzeba było pamiętać jaki mieli tu cel ... chociaż z drugiej strony, całe to zadanie ... Codd miał jednak bardzo złe przeczucia odnośnie tego co mieli tutaj zrobić. Nie wyrażał ich głośno, jednakże gdzieś w jego podświadomości szalał "alarm zbliżeniowy". Wszystko to wydawało się za proste ... a odnalezienie miecza świetlnego zaginionego Jedi, wcale go nie uspokoiło, wręcz przeciwnie.

Gdy ruszali dalej wydawało się, że ta sytuacja może potoczyć się w dwóch kierunkach. Po pierwsze odnajdą rannego Kastara i uratują go z niewoli, to brzmiało łatwo, chociaż zapewne takie nie będzie. Drugą możliwością było to, że idą aby wkroczyć prosto w pułapkę, przygotowaną przez tych dwóch użytkowników ciemnej strony. Wyeliminuj kilku dowódców, a w szeregach zapanuje chaos. Wychodziło na to, że osobą najmniej ważną w tym momencie z obecnych Jedi, był on sam. Oficjalnie nie zajmował żadnego stanowiska, jeżeli któryś z nich miał poświęcić życie, aby uratować innych wyglądało na to, że powinien to być on. Uświadomienie sobie tego, nie było wcale przyjemnym zdarzeniem. Jednakże trzeba zawsze starać się poradzić sobie jak najlepiej z kartami jakie nam rozdało życie ... chociaż w tym momencie wydawało mu się, że jego ręka jest naprawdę słaba ...

Gdy rozpoczęły się przygotowania do zasadzki, przestał o tym rozmyślać. W tym momencie należało się przygotować do walki. Trzeba było być skupionym. Jeden błąd mógł kosztować życie, nie tylko swoje, ale swoich towarzyszy. W tym momencie odsunął od siebie wszelkie wątpliwości. W końcu "będzie co ma być". Oddychał spokojnie, miecz był przygotowany ... skupił się na swoim celu ... jeszcze sekundy.

Gdy rozpoczął się ostrzał, nie obchodzili go inni. Zapalił swój miecz i wspomagając swoją prędkość za pomocą mocy ruszył w stronę czołgu. Odbijał strzały tych droidów, które go zauważyły, a gdy tylko któryś z nich znalazł się zbyt blisko ścinał go za pomocą swojego miecza. Gdzieś w połowie drogi, musiał rzucić się na ziemię, aby uniknąć silniejszego ostrzału, szybko jednak przetoczył się i odbijając strzały ponowił swój szalony bieg. Gdy tylko był wystarczająco blisko podskoczył, ponownie wspomagając się mocą. Miękko wylądował na kadłubie czołgu i ostrożnie ruszył w stronę wieżyczki.

Wejście było zamknięte, ale wykorzystując odpowiedni moment, gdy roboty były zajęte innymi atakującymi użył miecza do otwarcia czołgu. Dowódca siedzący na samej górze wydawał się zaskoczony ... o ile droid może być zaskoczony. Jego istnienie szybko zostało zakończone przez miecz świetlny, a Jared wskoczył do środka z zamiarem rozprawienia się z resztą załogi.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline