Dom Uciech
Anna miała już serdecznie dość impów, krew w jej żyłach zaczęła wrzeć. Chciała dać się ponieść tym emocjom, chęci rozszarpania tych małych, złośliwych stworków i zabrać to co ukradły martwemu drowowi impy. Gniew okazał się jednak za słaby,
Anna była poirytowana i zdenerwowana, ale przemiana nie nastąpiła. Tylko zwiększyło to jej irytację. Mimo to impy skrzeczały coraz głośniej przechwalając się i drażniąc nawzajem.
Alanris przyglądał się temu z rozbawieniem, być może śmiał się z zachowania impów, a być może z irytacji, którą zionęła kapłanka.
-
Wy małe diabelskie gnidy! Przestańcie natychmiast, zamilczcie, albo wypruję wasze flaki! – tak chciała przynajmniej powiedzieć, lecz w gniewie zrobiła coś innego.
Wewnątrz jej duszy poczuła moc, moc i wiedzę, czuła to już gdy spojrzała na portal
Shemshala. Nie była tego świadoma, nie wiedziała co zrobiła do momentu gdy ujrzała rezultaty.
-
Ixym'vras Opo'ral Imoreuta Alarvia Impario Cesta- usłyszała swój głos, choć nie to chciała powiedzieć, nie w tym języku. Impy zamilkły. Cisza była niepokojąca, rozejrzała się dookoła, nawet
Alanris się nie śmiał, jedynie złowieszczo uśmiechał. Impy milczały, nie to że nie chciały czegoś powiedzieć. Chwytały się za usta, kopały kamienie i wykonywały inne czynności z frustracją godną rozpieszczonego dziecka. Ich usta nie mogły się jednak otworzyć.
Gniewne i błagalne spojrzenia impów padły na zszokowaną
Annę.
-
Brawo moja kochana, brawo- uśmiechnął się do kobiety drow.
Impy zebrały się dookoła pary, na twarzy mieli wściekłość i rozgoryczenie. Wkrótce zaczęli składać splądrowane dobra na jedną kupę, na szczycie której usiadł wielki imp, czekając, jak się zdawało, na to co zrobi
Anna.
~*~
Targowisko, niespalona część miasta
Rozzłoszczony atakami drowiego maga, stwór znowu ruszył na czarodzieja. Groźby maga wcale nie poprawiały jego sytuacji, tajemniczy głos zza ściany ciemności tylko się śmiał, a chór jego niewolników śmiał się razem z nim.
Stwór zbliżył się do maga, jedna z jego macek zamachnęła się nad magiem. Oślizgłe, przypalone macki potwora minęły jednak swój cel. Mimo to kwas, który wciąż lał się z ciała stwora, dosięgnął maga, trafiając jak się okazało jedną z iluzji
Iru. Na targu rozległ się potężny ryk, stwór był wściekły,
Cario w ogóle go nie interesował. Mag był tym kogo chciał pożreć.
Miało to swoje zalety, szczególnie dla drowiego zabójcy, jednak mag mógł się przydać. Czekały ich jeszcze 2 walki, bez maga
Cario może mieć z nimi problemy.