Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 08:31   #120
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Po lekkim posiłku Arwid w dobrym humorze zabrał się do pracy. Pisał … skrzypiało pióro … kolejne strony pergaminu pokrywały się pismem z charakterystycznymi zawijasami. Drobiny piasku połyskiwały w świetle na stronach pergaminów, stole, podłodze a także odzieniu Mistrza. Zapisane karty leżały równo ułożone po lewej stronie stołu, pismem do dołu, przyciśnięte mosiężnymi ciężarkami w kształcie dziwnego garbatego zwierza. Arwid przywiązywał uwagę do szczegółów, nie raz zdarzyło się, że zapisana karta lądowała w ogniu tylko dlatego, że powstałego kleksa nie dało się przerobić w literę. Wielkim grzechem w jego oczach byłoby ułożenie kart pergaminu odwrotnie niż według założonego schematu … chronologicznie co do czasu powstania, koniecznie pismem do dołu. Na koniec dnia po odwróceniu wszystkich kart nie było potrzeby przekładać ich, co wg mistrza wykluczało pomyłkę błędnego uszeregowania kart. Nie bez znaczenia w jego mniemaniu był także fakt, iż zwinięte karty pergaminu ułożone pismem do dołu pod wpływem ciężaru same prostują się. Nie raz strofował Lutfryda widząc bałagan w jego notatkach. Odkładając kolejną kartę jego uszu doszło stukanie do drzwi. Zaraz potem pojawił się Lutfryd z pismem w ręku.

- Panie list niosę co go służka na tacy pod drzwi przyniosła, ale strażnicy zabronili jej wchodzić i po mnie posłali, no to jestem i pismo oddaje.

Arwid szybko złamał cesarskie pieczęcie łudząc się, że list jest odpowiedzią od Kaisera. Rzucił okiem na podpis pod listem.

V… Czegóż może chcieć ten człowiek? Kolejne zadanie … a może zakłada sidła pułapki. Przecież rozmawialiśmy do późna a on następnego dnia list mi wysyła … Mściciel … - przemknęło przez myśl staremu Daree, a na obliczu zagościł uśmiech… - Czyżby komuś puszczały nerwy? Co tam mości Vautrinie cię trapi, skoro musiałeś list mi nakreślić?

Czytał powoli, z każdym wersem znikał uśmiech z twarzy Mistrza. Gdy skończył, odeszła go ochota do dalszej pracy. Zafrasowana twarz wyrażała smutek.

- Co się stało Mistrzu? … - dopytywał Lutfryd.
- Nic … czego nie dało się przewidzieć … - odpowiedział zagadkowo Arwid.

A więc nie żyje. Kolejny artysta został zamordowany. Aravia z całą pewnością nie wyjechałaby bez pożegnania, napisałaby chociaż list … ale my mamy pergaminy z jej zapiskami, nie mogłeś więc za nią napisać, aż takich umiejętności nie posiadasz. Poświęciłeś Aravie, pod pretekstem wymuszonych zeznań schwytanego banity. Uznałeś, że grozi jej niebezpieczeństwo i pojechałeś za nią … z jedną myślą … zabić … być może już nie żyła gdy opuszczała zamek. Postać w zielonej sukni była zupełnie nieruchoma gdy powóz opuszczał dziedziniec...
Zabijając sprzątnąłeś kolejną ważną figurę z szachownicy. Ale gdzie twa finezja, pomysłowość … rozczarowałeś mnie Vautrinie … miałem cię za wytrawnego gracza … a jesteś mordercą … gorszym od Markusa Edelbrandta … bo ten przynajmniej ma zasady … daje możliwość wyboru. Sczeźniesz w piekle, za to co zrobiłeś. Myślisz, że mnie przestraszysz, zniżając się do zabicia niewinnej kobiety. Zostawiasz mi jej portret jako ostrzeżenie, chcesz abym patrzył w oblicze Aravii i pamiętał jak kończą nieposłuszni. Widzę, że mnie jeszcze nie poznałeś …


- Lufrydzie, pójdziesz zaraz wypytać służbę czy widzieli jak pani Aravia wyjeżdżała z zamku. Zapytaj tę służkę co zwykle usługiwała jej w komnacie czy pakowała jej rzeczy. Widziałem jak na ciebie patrzy, więc będzie szczebiotać jak najęta, jeśli tylko zapytasz. Zapytaj też koniuszego, bo musiał konie i powóz szykować. Chodzi mi, czy widzieli jak szła po zamku, dziedzińcu, jak wsiadała do powozu. Gdyby pytali poco ci to wiedzieć, odpowiesz tedy, że twój pan podział gdzieś strony pergaminu i bardzo zafrasowany szuka wszędzie i myśli, że do Pani Aravii przez czyjąś pomyłkę zawędrowały… jeszcze jedno … bądź ostrożny … - powiedział cichym głosem Arwid patrząc prosto w oczy swojego ucznia.

- Ale panie, o co chodzi, czy coś się …
- Uwierz mi, lepiej mniej wiedzieć … dla twego dobra. A teraz idź już.
- Dobrze Panie.



Odczekawszy klepsydrę mistrz podniósł się z miejsca przy kominku. Złożył list i schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wychodząc z komnaty zarządził przywołać służkę. Gdy pojawiła się nakazał jej przynieść dwa kielichy i butelkę wina a następnie udać się za nim.
Strażnik na bramie z rozdziawioną gębą przyglądał się niebywałej scenie, otóż przez dziedziniec wolnym krokiem, stukając laską szedł Mistrz Daree, za nim podążała młoda dziewczyna z tacą w ręku, na której ustawione były dwa kielichy i butelka wina.
 
Irmfryd jest offline