Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 14:56   #19
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Na widok kapitana dwunastego oddziału aż poczuła niemiłe mrowienie na plecach. W duchu dziękowała nauczycielom z Akademii, że umieścili ją w Jedenastce, szczególnie od czasu, gdy dowiedziała się jak mało brakowało by wylądowała pod 'opiekuńczym skrzydłem kapitana Kurotsuchi'. Gdy mężczyzna podszedł do niej, by uwolnić ją z paraliżu zacisnęła mocno usta, spoglądając na niego spode łba.

- Ah, to ty! - Mayuri, chociaż na jego twarzy pojawił się uśmiech, zatrzymał dłoń w powietrzu.- Oi, Yamamoto- taichou, sądzę, że powinienem zatrzymać sobie chociaż jednego z nich, na badania. Tak na wszelki wypadek. - dodał pospiesznie, zerkając w stronę starca, ten jednak zmarszczył brwi i zacisnął mocniej palce na swej lasce, jasno dając Mayuriemu do zrozumienia, by nie przeciągał już struny.

- Oh, no cóż. Co się odwlecze, to nie uciecze, jak to mówią. - mruknął pod nosem i uwolnił Sorę, która odskoczyła od niego jak poparzona. Właściwie sytuacja była już opanowana, więc gdy tylko Pusty został zabrany, zwróciła się do stojącego nieopodal kapitana, jednym uchem słuchając słów Tentoumushi. Zapewne, gdyby była inną osobą odwróciłaby się z szerokim uśmiechem, jednak jedynie bardziej zmarszczyła noc i spojrzała na krzaczaste brwi głównodowodzącego.

- Yamamoto-taichou, mój patrol dobiegł już końca, a widzę, że sytuacja jest już pod kontrolą. Proszę o pozwolenie na odejście. - powiedziała, chociaż ton jej głosu sprawiał wrażenie jakoby każdy przejaw podporządkowania się komuś innemu i okazania mu szacunku przychodził jego właścicielce z kolosalnym wręcz trudem. Yamamoto nie zwrócił jednak na to większej uwagi, albo raczej nie wyglądał, jakby mu to zbytnio zaprzątało głowę, szybko więc pokiwał głową. Dziewczyna skłoniła się lekko, lub raczej drgnęła w kierunku pozostałych kapitanów i odwróciła się, by odejść.

- W Jedenastym Oddziale jest takie powiedzenie: Żyjemy w walce i giniemy w walce. – powiedziała jeszcze na odchodnym, przechodząc obok dwójki znajomych z akademii. Miała ochotę się odwrócić i dodać jeszcze coś mocniejszego, ale powstrzymała się, zaciskając zęby.

* * *

- Ale czemu ja, Kenpachi- taichou?! - jęknęła, całkowicie już nie przejmując się utrzymaniem prostych pleców i oficjalnego tonu. - Wyślij kogoś innego to... To nudne!

- Poprosili o kogoś z mojej jednostki. - Zaraki leniwie podniósł kubek do swoich ust. jego vice kapitan siedziała obok niego, całkowicie pochłonięta przez dziecinną kolorowankę, nagle jednak poderwała głowę i spojrzała na Sorę, cała rozpromieniona.

- Ukitake powiedział, byśmy wysłali kogoś z jedenastki na rutynowe ćwiczenia pierwszoklasistów w prawdziwym świecie. Ken-chan chciał posłać któregoś z chłopaków, ale oni są tacy brzyyydcy, to podobno źle wpływa na morale. - fuknęła piskliwie, przekrzywiając komicznie głowę.- Yumichika-chan jest razem z łysolem, więc zostałaś tylko ty!

- Prawdę mówiąc, niedawno ukończyłaś Akademię, łatwiej się dogadasz z tymi młokosami... - dodał Zaraki, a Sora miała bardzo silne wrażenie, że kapitan najzwyczajniej w świecie ją obraża.

- Ale...!

- Bez dyskusji. Idź. Już! - oczywiście chciała jeszcze zaprotestować, jednak widząc spojrzenie kapitana dygnęła szybko i czym prędzej zostawiła kwaterę dowódcy za sobą.

Długo przeklinała pod nosem, praktycznie zajęło jej to całą drogę do Akademii. Oczywiście, w ramach pokazywania młodym studentom jacy to Shinigami są wspaniali o oficjalni wymuszono na niej założenie standardowego umundurowania, które teraz smętnie wisiało na jej chudej, wysokiej sylwetce. Z ponurą miną podeszła do stojącej nieopodal grupy pierwszorocznych, dwójki szóstoklasistów.

- Dobra, nie ociągajmy się, im szybciej to załatwimy tym szybciej będę mogła wrócić do domu! - warknęła, nawet nie spoglądając na nich specjalnie.
- Co? Przecież to TY się spóźniłaś! - odpowiedział jej szóstoklasista, jednak szybko odzyskał gardę, zwrócił się do grupki młodszych uczniów i odkaszlnął głośno.- Dobrze, możemy zaczynać. Nazywam się Garou, ten obok mnie to Yamy, a to...
- Arashi Sora, Jedenasta Dywizja, miło mi was poznać. - może gdyby nie mechaniczność z jaką wypowiedziała te słowa, lub posępny grymas na jej twarzy, uczniowie powitaliby ją z większym entuzjazmem. Miast tego jednak na parę długich chwil zapadła kompletna cisza, przerwana jedynie jej głośnym westchnięciem.

- Uhm, tak tak! Zaczynajmy... - jęknął Garou, widząc jak w jednej chwili cała pogodna atmosfera nad którą pracował od rana, sypie się niczym domek z kart.

* * *

- Ooo, jak było? - zapytał Yumichika, wyciągając ku niej papierową torebkę z ryżowymi ciastkami. Był chyba jedyną osobą, która do tej pory nie zrezygnowała z prób socjalizacji z młodą Shinigami. Sora zapytała już wcześniej, czemu to robi, jednak jego odpowiedź była tak błaha, że nie mogła przyjąć jej za prawdziwą.

"Hmm, jesteś w tej chwili jedyną, poza Yachiru-sama, kobietą w jednostce. Mam już dość zadawania się z tymi wszystkimi brzydalami, jesteś miłą odmianą, Sora-chan."

- Fuu... Bo ja wiem, gdzieś tak w połowie wróciłam do domu. - odpowiedziała, przebierając w dłoni garść białych kamyków. Wreszcie ustawiła na planszy jeden z nich i z satysfakcją zgarnęła osiem pionków Yumichiki dla siebie.
- Oh! Nie, z tobą nie da się w to wygrać! - jęknął mężczyzna, z niedowierzaniem spoglądając na pokaźną kupkę jego czarnych kamyków po stronie Sory.- Ech, wygrałaś. Po raz szósty z rzędu...
- Możesz zostawić pieniądze na półce, kiedy będziesz wychodził. - odpowiedziała, pociągając łyka z butelki sake. W takich chwilach jak ta czuła się o wiele starsza niż była w rzeczywistości, przypominając sobie dawne chwile, takie jak ta, które teraz zdawały się być życiem kogoś zupełnie innego.

Yumichika zaśmiał się lekko, chociaż po chwili zamilkł i spojrzał na nią, przekrzywiając głowę.
- Nie zgiń zbyt prędko, Sora-chan. - powiedział nagle.- Trenuj ciężko. przeżyj każdą swoją walkę i stań się jeszcze silniejsza. Do tego czasu... - wstał i zarzucił na plecy swoje kusode.- Do tego czasu przytrzymam dla Ciebie to czwarte stanowisko, hm?

To mówiąc wyjął z kieszeni pieniądze i zostawił je na półce, a następnie wyszedł bez słowa, zostawiając ją samą, wciąż zaskoczoną jego słowami.
 
Suryiel jest offline