Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-02-2010, 21:58   #11
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Zaklęła pod nosem widząc jak mizerny efekt przyniósł jej byakuren. "Trzeba było ćwiczyć więcej kidou ..." . Używając Shunpo wycofała się nieco w tył, na dach domostwa. W tym samym czasie jej towarzysze podjęli walkę - przy użyciu kidou bądź to miecza. Szeroko otwartymi, czujnymi oczami badała wszystko co się dzieje. Mocniej zacisnęła dłoń na rękojeści miecza, po czym odbiła się nogami od dachówek.
Wybrała idealny moment - kiedy Puści skupili się całkowicie na shinigami w ich pobliżu, zapominając najpewniej o obronie. Już lecą przed siebie, wzięła zamach i cisnęła swoją kataną prosto w jednego z pustych, który zaraz po tym zmienił się w proch a ostatecznie zniknął. Jednocześnie z rzutem użyła shunpo, na krótką chwilę stając się niedostrzegalną dla percepcji wszystkich w pobliżu. Jej ciało wyłoniło się jakby znikąd, zawieszone w powietrzu tuż obok kolejnego z pustych. Seria błyskawicznych ciosów wykręciła jego ciałem, a po kilku sekundach podzielił los swojego towarzysza. Tym samym Suiren pozbawiła życia Pustego, który właśnie nacierał na Muiro.
Zręcznie wylądowała na ziemi, jednocześnie chwytając leżące na ziemi zanpakuto. Następnie przybrała pozycję obronną, stając między Pustymi a pozostałymi shinigami.
- Jesteśmy drużyną, czy zbieraniną wariatów ? - warknęła stanowczo.- Ratujcie tego mężczyznę. Niech ktoś zostanie i pomoże mi to dokończyć...- w tym momencie jeden z pustych wymierzył cios w jej kierunku. Zręczność , jak zwykle, ją ocaliła. Błyskawicznie zastosowała shunpo tak aby cofnąć się w tył, jednak dalej odgradzać dziewczynę od bestii.
- Saa ! Koi ! Temaera !- sprowokowała Pustych. Wiedziała, że właśnie szybkość pozwoli jej wykorzystać krótki moment między wyprowadzeniem ciosu a uderzeniem , aby wtedy ugodzić Pustego.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 21-02-2010, 22:40   #12
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Uśmiechnęła się pod nosem, wciąż jeszcze mając w ustach ugryzione wcześniej jabłko. W pośpiechu wzięła jeszcze jeden kęs, następnie odrzuciła ogryzek i ujęła swe zanpakuto obiema dłońmi. Zbyt wielu ich tu było, by mogła w ogóle mieć z tej walki jakąś frajdę, więc ze średnim entuzjazmem ruszyła w kierunku najbliższego. Tym jednak razem nie liczyła na element zaskoczenia, nie zdziwił ją wobec tego fakt, że bestia odwróciła swą namiastkę twarzy w jej stronę. Stal jej broni uderzyła prosto w maskę, która bez większych zadrapań przyjęła atak, ochraniając swego właściciela. Odskoczyła, w tym samym momencie mocno kopiąc wroga między oczy, dając sobie tym samym te parę sekund na kolejny atak. Zacisnęła dłonie na rękojeści i z całej siły pchnęła swe ostrze prosto w maskę Pustego, który na parę chwil staną jak wryty, nim powoli zaczął rozpadać się w pył.

Zostały jeszcze dwa, jednak Sora nie miała zamiaru odbierać zabawy innym. Słysząc słowa Fujikage spojrzała na ciało mężczyzny i dopiero teraz właściwie skupiła się na wyczuwaniu jego energii. Nigdy nie była w tym jakoś najbieglejsza, podobnie zresztą jak w kido, które w jej wypadku równie inwazyjne było dla wroga, jak i dla niej samej, jednak pomimo tych ułomności, nie była głupia i potrafiła dodać dwa do dwóch. Przekrzywiła delikatnie głowę i niby przypadkiem wylądowała tuż obok niego, zaczepiając go opuszkami swych stóp.

- Dziwne... – skwitowała cicho, jeszcze raz, dla pewności, dotykając go lekko czubkiem swego zanpakuto. Tak, mężczyzna zdecydowanie był tutaj, leżał tuż przed nią. Zamknęła oczy, ruszyła kataną, nadal był. Nie był więc iluzją, więc czemu, do diabła, nie mogła w ogóle wyczuć jego reiatsu? Atak nie nastąpił tak dawno temu, coś powinna wyczuwać, tymczasem jednak nie było nic, jednak, wielka ziejąca pustka.

- Chyba nie mamy już po co zabierać go do Czwórki. – mruknęła posępnie, jednak pomimo tonu głosu i tak jej wypowiedź zdawała się mieć tyle w sobie empatii, ile mieć jej może zwykła łyżka do zupy.- Bardziej przydałaby się tutaj Dwunastka...
 
Suryiel jest offline  
Stary 21-02-2010, 22:47   #13
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Puści zniknęli zanim hadou zdążyło dosięgnąć celu. W ostatniej chwili Mitsuo przekierował zaklęcie w inną stronę by się upewnić, że nikt z shinigamich nie znajdzie się w zasięgu - nie warto było ryzykować, że ktoś oberwie rykoszetem. Miejsce walki zalał błysk błękitnego świata, który bo chwili znikł ukazując "drogę" którą przeleciało kidou. Ziemia wyglądało jakby ktoś wyżłopał w niej ogromne koryto w stronę przeciwną od towarzyszy broni, które ciągnęło się wiele metrów i kończyło się na murze w którym był teraz... w stanie do odremontowania a raczej odbudowy. Ktokolwiek sprawuje jurysdykcję nad tym terenem zadowolony raczej nie będzie.Było też raczej pewne, że jeśli nikt do tej pory jakimś cudem nie wyczuł, że dzieje się coś złego po czymś takim domyśli się, że coś jest jednak nie tak. Kuchi wziął kilka głębszych wdechów zanim wylądował obok bogów śmierci - zaklęcie pochłonęło trochę Reiryoku... mówiąc delikatnie nie był to czar którym można miotać na prawo i lewo bez końca.
-Yukiko-chan. Miło Cię widzieć tylko szkoda, że w takim okolicznościach - poprawił okulary - Wysłałem już wiadomość z prośbą o pomoc. Niedługo powinno się pojawić wsparcie i medycy. Musimy tylko dopilnować by udało mu się przeżyć do tego czasu. - skierował wzrok na rannego. Mówił pewnym głosem i uśmiechał się jakby chciał przekazać, że "wszystko będzie dobrze - obiecuję". Rzucił spojrzenie na walczących, którzy starali się zabić to całe plugastwo. Nie dziwił im się - to było w naturze bogów śmierci. Sam nienawidził pustych z całego serca, ale były pewne kwestie i sprawy które trzeba postawić ponad własne uczucia. Te potwory nie były normalne - nigdy się z takimi nie spotkał. Postanowił.
-Zostawcie jednego przy życiu! Musimy się dowiedzieć jak się tutaj dostały! - krzyknął do reszty mając nadzieję, że usłuchają. Po chwili został tylko ostatni z nich. Rzucił się w kierunku szlachcica. Zupełnie jakby miał szansę dosięgnąć go swoimi szponami. Shinigami uniósł dłoń i wycelował dwa palce w jego kierunku omijając zbędną inkantacje
-Sześćdziesiąta pierwsza ścieżka związania. Rikujōkōrō. - Ze wszystkich stron nadleciało sześć bloków światła, które uderzyły w pustego całkowicie go paraliżując.
Kuchiki odetchnął głęboko i poprawił okulary.
-No to chyba już po... - chciał powiedzieć "wszystkim", ale przerwał mu ryk pustego dobiegający zza drzew. Widocznie wcześniej się ukrywał a teraz widząc los "braci" postanowił zaatakować. Shinigami szybko dobył swojego zanapktou szykując się do rzucenia kolejnego zaklęcia.

 

Ostatnio edytowane przez Famir : 21-02-2010 o 22:52.
Famir jest offline  
Stary 21-02-2010, 23:57   #14
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Hollow, który wyskoczył zza drzew był jeszcze większy od pozostałych. Reiatsu które emanował, także różniło się od pozostałych. Stwór wylądował na czterech potężnych łapach i zaryczał głośno. Tymczasem Pusty spętany przez zaklęcie Kuchiki rozpłynął się w powietrzu - to Shihase, dostrzegając niebezpieczeństwo czychające za drzewami przebił stwora kataną. Bestia napinała już mięśnie do skoku, kiedy na trawie pomiędzy nimi wylądowało coś lśniącego i okrągłego. Pusty wyskoczył prosto na nieprzygotowanych na to Shinigami...

W miejscu, w którym wylądował ów dziwny obiekt, rozbłysło złote światło, początkowo słabe, z czasem przybierało intensywności. W końcu stało się tak silne, że Shinigami zmuszeni byli zasłonić oczy. Rozbrzmiał wysoki dźwięk dzwonków, i światło zniknęło. Bogowie Śmierci otworzyli oczy. Zza pleców Pustego ktoś zaczął klaskać.

Wszyscy Shinigami, wraz z Pustym, który zamierzał ich zaatakować, byli związani potężnymi, złotymi łańcuchami, z które otaczała żółta poświata. Za Hollowem pojawił się Kapitan 12 Oddziału wraz ze swoim oficerem. Na jego twarzy zagościł tryumfalny uśmiech.



- Sugoi! - zaskrzeczał podekscytowany. Efekt jest silniejszy niż myślałem. Oh!
Dopiero teraz, kiedy minął Pustego, zwrócił uwagę na spętaną bestię.
- To interesujące... - złapał się za brodę. Nemu! - krzyknął do towarzyszącej mu Shinigami.
- Hai, Mayuri-sama! - dziewczyna ukłoniła się przed Kurotsuchim.
Kapitan spojrzał na nią i skrzywił się nieco.
- Sprowadź tutaj ludzi z laboratorium. Niech przyniosą też jakiś... słoik. - spojrzał jeszcze raz na bestię, obchodząc ją dookoła.
Kobieta Shinigami tymczasem przeskoczyła przez mur i pobiegła prosto to kwater 12 Oddziału.

Któryś z Shinigami odchrząknął. Kurotsuchi zadrgał i odwrócił się do tyłu z rozdrażnioną miną.
- Ah tak... - powiedział tym swoim złośliwym, piskliwym głosem. W moją sieć wpadły małe muszki... Bomba Bakudou okazała się bardziej pożyteczna, niż myślałem. - kąciki jego ust uniosły się ku górze, w złośliwym uśmiechu.
Chciał już podejść do skutych łańcuchami Shinigami, kiedy na polanie pojawił się oddział zamaskowanych Shinigami, z Kapitan Soi-fon na czele. Na tyłach jej oddziału pojawił się Kapitan-Generał Yamamoto wraz ze swoim zastępcą oraz Ukitake-taichou. Oboje podeszli do spętanych Shinigami, gdzie dołączyła do nich pani Kapitan 2 Odziału.
- Kurotsuchi-taichou. - rozbrzmiał donośny głos Generała. Może pan uwolnić tych Shinigami.
Kapitan 12 Oddziału zrobił bardzo dziwną minę, na której odmalowywały się uczucia strachu, szacunku i irytacji. Mayuri przełknął ślinę i prychnął. Podchodząc do każdego spętanego Boga Śmierci ściskał pętające ich łańcuchy, które pod wpływem jego dotyku pękały i rozpływały się w powietrzu. Kiedy uwolnił ostatniego, na posiadłości Shimizu pojawiła się grupa specjalistów z 12 oddziału z oficerem na czele. Czterech mężczyzn dźwigało sporych rozmiarów komorę, którą postawili obok Pustego.
- Załadujcie go! - zaskrzeczał Kurotsuchi.
Yamamoto spojrzał na bestię, a potem na Kurotsuchi'ego.
- Chciałbym widzieć wyniki badań tej istoty. - powiedział tonem nie tolerującym sprzeciwu.
Mayuri obrócił się i skinął głową. Po chwili wraz z członkami swojego odziału taszczącymi komorę, w której zamknięty był Pusty, zniknął za murem.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=oLpiRuHXD-Y[/MEDIA]

Nastała krępująca cisza. Yukiko, która stała wpatrując się w Generała, nagle przypomniała sobie o losie ukochanego. W jej oczach pojawiły się łzy. Obróciła się i pobiegła do ciała Haruki'ego. Chociaż Yuki próbował ją zatrzymać, dziewczyna zdołała wyrwać się z jego uścisku. Dziewczyna upadla przez Harukim na kolana.
- Kuso... - załkała.
Do szlochającej dziewczyny podszedł Kapitan-Generał z towarzyszącymi mu kapitanami.
- Nie żyje. - powiedział Yamamoto. Te same objawy, co u pozostałych ofiar.
Soi-fon taichou skinęła głową i przymrużyła oczy.
- Prędzej czy później, intruz popełni jakiś błąd. - powiedziała zaciskając pięści.
- Shimizu... - Ukitake przykucnął obok płaczącej dziewczyny. Yukiko-san, tak mi przykro... - powiedział zatroskany, kładąc dłoń na ramieniu swojego Czwartego Oficera.
Dziewczyna zadrżała i pochyliła się nad ciałem ukochanego. Jej łzy skapywały na czarne haori martwego mężczyzny.
- Zabierzcie ciało do kwatery 12 Oddziału. Niech go przebadają, może dowiedzą się czegoś nowego o naturze intruza. - Yamamoto obrócił się i wraz ze swym Oficerem zniknął z terenu Shimizu.

Dwóch Shinobi z oddziału Soi-fon taichou podeszło do ciała Haruki'ego, zatrzymując się przed Yukiko.
- Nie podchodźcie! - krzyknęła, odganiając ich rękoma. Nie zbliżajcie się... - załkała.
Sfrustrowani Shinigami spojrzeli na swojego Kapitana. Kobieta skinęła głową i opuściła miejsce zbrodni. Do Yukiko podbiegł jej brat. Otoczył siostrę ramionami, uciszając ją. Dziewczyna nie chciała odejść od ciała ukochanego, lecz wkrótce poddała się i z pomocą brata oddaliła się od zakrwawionego miejsca. Dwóch mężczyzn podniosło ciało Shinigami i przeniosło je na nosze, przyniesione przez członków Czwartego Oddziału. Udali się oni z ciałem do siedziby 12 Oddziału...

To co działo się później, Yukiko pamiętała jak przez mgłę. Yuki wraz z Ukitake-taichou i Kitsuo udali się do ich domu, kładąc wstrząśniętą dziewczynę na sofie w przestrzennym salonie. Zadawali jej jakieś pytania, a kiedy nieobecna dziewczyna nie odpowiadała, rozmawiali między sobą. Yuki zaproponował gościom Herbatę, i kiedy ci ją skończyli, zostawili młodych Shimizu i udali się do swoich kwater na spoczynek. W końcu Yuki postanowił przenieść siostrę do jej pokoju, gdzie położył ją na łóżku i okrył kocem.

Yukiko nie zmrużyła oczu tamtej nocy. Beznamiętnym, pustym wzrokiem wpatrywała się w sufit, a poduszka pod jej głową stopniowo mokła od spływających łez...
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 22-02-2010 o 00:08.
Endless jest offline  
Stary 22-02-2010, 03:57   #15
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Złapała większy oddech kiedy "blady ryj" , jak zwykli nazywać Mayuri'ego koledzy z jej oddziału, zwolnił dziwaczne Kidou , którym zostali unieruchomieni. Kiedy poczuła jak krążenie w jej ciele wraca do normalnego stanu, zgięła się w ukłonie oddając honory przybyłym kapitanom. Natychmiast zajęła również miejsce gdzieś za plecami Soi Fon-taichou.
Patrząc na gromkie łzy, na policzkach Yukiko , poczuła jak coś ściska ją za serce. Oglądanie istoty przeżywającej tragedie zawsze wzbudzało w ludziach emocje. Niektórzy nigdy oczywiście się do tego nie przyznają. Zawsze należy jednak pamiętać o trzymaniu odpowiedniej postawy. Dlatego też , choć chciała, nie mogła podejść do dziewczyny i spróbować wyrazić swoje zjednanie w jej cierpieniu. Nie na oczach Soi Fon - kobiety z żelaza.

Oddaliła się wraz z Soi Fon, a kiedy grupa członków II oddziału znalazła się już daleko od miejsca tragedii, pani kapitan przemówiła.
- Fujikage ... Wracaj do baraków i zregeneruj siły. Jutro wyruszysz z innym patrolem.
- Shochi shimasta, Soi Fon-taichou.
- odpowiedziała pokornie blondynka.

Zamknęła za sobą drzwi pokoju , po czym wzięła kolejny tego dnia, głęboki wdech. Jak tonący człowiek, który właśnie zdołał po dłuższym czasie wynurzyć głowę nad tafle wody. Na do tej pory kamiennej twarzy pojawiło się zmęczenie. Odłożyła miecz na katanakake, po czym opadła na poduszkę przysuniętą pod stolik. Oparła łokieć o blat , na dłoni twarz. Jej spojrzenie wlepione było w miecz. Po dłużej chwili , zrezygnowana zwróciła się przodem do biurka. W tym momencie też przypomniała sobie o wciśniętym kilka dni wcześniej liście. Zaczęła przesuwać książki leniwymi ruchami, aż w końcu znalazła kopertę. " Fujikage Suiren "- na papierze nakreślone były niezgrabnie znaki jej imienia. Charakterem tak dobrze jej znanym. Ostrożnie otworzyła kopertę i wyjęła z wnętrza kartkę z wiadomością:
" Najdroższa Sui-chan !
Od pewnego czasu nie dostaje od Ciebie żadnych wiadomości. Mam nadzieje, że jesteś cała i zdrowa, a brak wieści od Ciebie jest wynikiem ciężkiej pracy jaka teraz spoczywa na twoich barkach. Nawet nie wiesz ile radości sprawia mi czytanie Twoich niezwykłych opowieści ! Zastanawiam się jak poszły Ci egzaminy w akademii. W głębi serca wierze, że zdałaś je bez problemu. W końcu sam Cię szkoliłem ! Odezwij się do mnie proszę. Brakuje mi Ciebie siostrzyczko.

Na zawsze twój

Tatsuro.

Kilkukrotnie przeczytała list. Brakowało jej rozmów z bratem - jedyną do tej pory bliską jej osobą. Gdyby jednak się do niego odezwała ... Nie mogła tego zrobić. Nie po tym jak podjęła decyzję. Nie jest już tą drobną złodziejką z ubogiej dzielnicy. Nie chciała by kiedykolwiek, ktoś znowu spojrzał na nią z politowaniem.
Nie wiedzieć dlaczego, nagle ujrzała w myślach siebie - płaczącą nad zwłokami Tatsuro. Poczuła drżenie serca. To był chyba jej największy lęk - utracić go bezpowrotnie. Nie - to , że ktoś jej go zabierze. Chciała odciąć się od tego "balastu". Jednak palenie kolejnych listów, milczenie, próby odcięcia się od wspomnień - były niczym krzątanie się małej dziewczynki w ciemnym lesie. Brakowało im determinacji. Nie zagłuszało sumienia, lęków, wstydu.
- Czas to zakończyć... - powiedziała rozkazującym tonem do samej siebie. Jej dłonie zacisnęły się w pięści, gniotąc jednocześnie kartkę papieru.
Poderwała się do góry, chwyciła zanpakuto i wcisnęła je za pas. Zgasiła lampiony rozświetlające wnętrze pokoju, po czym rozsunęła shouji wychodzące na zewnątrz. Jeszcze raz rzuciła spojrzenie na zmiętą kartę papieru pozostawioną na stoliku, a następnie wyskoczyła na zewnątrz. W końcu znikając gdzieś w mroku nocy...


Odnalazła polanę, która znajdowała się nie daleko jej starego domostwa - rozpadającej się chaty w najbiedniejszej dzielnicy Rokongai. Gdyby nie niewielkie pasmo drzew, ów dom byłby widoczny ze starego, uschłego drzewa znajdującego się w jej centrum. Stanęła u stóp posępnej, czarnej sylwetki niegdyś zapewne wspaniałej rośliny. Gęsta trawa wokoło tańczyła w podmuchach wiatru , pieszcząc jednocześnie uszy swoim cichym śpiewem - szelestem. Poczuła zimny powiew na swojej twarzy, jej grzywka - tak jak trawa, zatańczyła wraz z nim.
Kilkoma zręcznymi skokami, wdrapała się na jedną z gałęzi. Plecy oparła o pień , wlepiając oczy w rozgwieżdżone niebo.

"Dlaczego tutaj wróciłam ?"- zapytała się w myślach. Podziwiała przecież Soi Fon za jej nieugięty charakter. Siłę od niej bijącą. Chciała się stać taka jak jej kapitan. Czy jednak zbaczając co jakiś czas z tej ścieżki mogła osiągnąć ten cel ? Jej dłoń pogłaskała delikatnie rękojeść zanpakuto. Cząstki jej samej, która dalej miała przed nią wiele tajemnic. Tajemnic , które musiała odkryć by udowodnić swoją wartość. Ambicja - to ona motywuje wszystkich do wysiłków. Miłość ? Przywiązanie ? One również, ale czy teraz tego pragnęła ? Czy w Gotei było miejsce dla kogoś, wierzącego w tak nielogiczne zachowania ? W sercu poczuła kolejną falę niepokoju. Brzydziła się tymi napadami, które z całych sił próbowała z siebie wyprzeć.
Westchnęła lekko, przypominając sobie słowa pewnej pieśni. Nigdy nie wiedziała gdzie ją usłyszała pierwszy raz... A może to jedna z tych pieśni , które zawsze grają gdzieś w duszy. Którą stworzyła dla samej siebie ? Która jest odpowiedzią na pytanie, którego sobie nawet jeszcze nie zadała ? Zaczęła śpiewać, a jej głos rozniósł się po lesie wraz z zimnym wiatrem.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PCh1mhu3SVk&feature=related[/MEDIA]

In the midst of the silence, a single drop
Causes a ripple that spreads through the water at the bottom of the well

The winter wind shakes the forest in my noisy heart
The things that can live with it stay as they are

Everyone who has heard the quiet voice in this forest has shed tears at noise



Ceaselessly and quietly forest this in sounds of cacophony the
Heart noisy my in peace restore

Ceaselessly and quietly forest this in sounds of cacophony the
Heart noisy my in peace restore

Born is born is born is sound a
Sounds of sea the into sinks sinks sinks and
Born is born is born is sound a
Sounds of sea the with in blends blends blends and

Ceaselessly and quietly forest this in sounds of cacophony the
Heart noisy my in peace restore


******

Pieśń niesiona przez wiatr dotarła do chaty, niemal pozbawionej już dachu. W jej wnętrzu panował względny porządek, choć większość rzeczy się tutaj znajdujących była mocno zużyta bądź bardzo niskiej jakości. Na grubej macie, pod słomianą matą spał Tatsuro.
Kiedy tylko wiatr wcisnął delikatny głos pomiędzy ściany, jego oczy otworzyły się szeroko, a on sam poderwał się na nogi.
- Sui-chan ? Sui-chan ?!- rozejrzał się dokładnie dookoła, po czym wybiegł z chaty. Prosto w kierunku lasu. W momencie, kiedy stanął na skraju polany na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Bez trudu dostrzegł dziewczynę na jednej z gałęzi. Pamiętał jak bardzo kochała przesiadywać tutaj w wolnych chwilach, wpatrując się w bezkres nieba. Wydawało mu się, że to pozwala jej czasem poczuć iluzję wolności. W życiu skazani byli na to więzienie. Podłe życie, bez perspektyw na lepsza przyszłość.
Już spokojnym krokiem podszedł bliżej. Nie odezwał się ani słowem, póki dziewczyna nie skończyła śpiewać.
- Zawsze miałaś taki spokojny głos, Sui-chan.- uśmiechnął się do niej. Piosenka przypominała mu zawsze czasy kiedy mieszkali razem. Suiren zawsze nuciła mu ją przed snem... Choć były to tak ciężkie dla nich czasy, oddałby wszystko aby powróciły.
- Sui-chan, dlaczego się nie odzywałaś ? Och, ten strój. Wiedziałem. Zdałaś egzamin. Tęskniłem za tobą siostrzyczko. Powiedz coś...
- Tatsuro-onii ...
- powiedziała dojść obojętnie, dalej wpatrzona gdzieś w niebo. - Przyszłam się pożegnać.
- Pożegnać ? Dokąd się wybierasz ? O czym ty mówisz?
- spytał zaniepokojony.
- Nigdzie się nie wybieram. Chce abyś ty zapomniał o mnie... Gdyż bez tego nie Ja nie mogę zapomnieć o tobie...
- Zapomnieć ? Postradałaś zmysły ? Sui-chan, o czym ty gadasz ?!
- Proszę cię o to. Chce zapomnieć o tym nędznym miejscu. Tobie, brudzie, smrodzie, ubóstwie. Chce odciąć tą kule , ciążącą mi od samego początku.
- Sui-chan...
- Nie nazywaj mnie tak !
- spojrzała na niego oczyma pełnymi gniewu. - Jestem Fujikage Suiren. Członek II oddziału Gotei XIII. Shinigami...
- Możesz mówić co chcesz... Prosić o co chcesz. Ale nigdy o tobie nie zapomnę... Czy nie pamiętasz , ile razem przeżyliśmy ? Nie pamiętasz jak szczypaliśmy się po policzkach, kiedy było już tak straszliwie zimno... Albo jak w nowy rok dzieliliśmy się ciastkiem ryż...

Suiren zniknęła w jednej sekundzie z gałęzi. Tatsuro wybałuszył oczy, zgiął się w pół i padł na kolana. W tym samym momencie, nieco za nim, pojawiła się postać dziewczyny. Jej ręka spoczywała na rękojeści katany. Stala do chłopaka plecami.
- Nie przyszłam tutaj wspominać o przeszłości. Przyszłam tutaj spalić ją za sobą. Masz o mnie zapomnieć. Jeśli to ci ułatwi sprawę... Zrobię wszystko abyś mnie znienawidził. Masz przekląć moje imię. Zatrzeć je w pamięci. Wymazać je z tego miejsca.
- Nigdy... w życiu...
- wykrztusił , starając się złapać powietrze. Ręką uciskał okolice mostka.
- Nie utrudniaj sobie i mi życia...
- Sui-chan...
- pośród cichego szeptu lasu, rozbrzmiał metaliczny dźwięk dobieranej klingi.
- Co zrobisz... Zabijesz mnie ?- obrócił się na plecy, przodem do dziewczyny. Wzrok wlepił w jej plecy.
- Jeśli nie pozostawisz mi innego wyjścia.- jej głos był okrutny. Okrucieństwo owe w tej sytuacji przejawiało się niesamowitą obojętnością.
- Nie wierze...
Postać dziewczyny ponownie umknęła jego oku. Zadrżał kiedy srebrzyste ostrze miecza, wynurzyło się gdzieś zza jego pleców , tuż obok ucha.
- Czujesz to zimno ? Tak jak zimne jest ostrze mojego miecza, tak zimne jest teraz moje serce... Nie lituje się nad tobą. Twoja krew nie jest wystarczająco godna, by ta stal jej skosztowała. Rozumiesz ? Masz zapomnieć... Albo tutaj wrócę. Spale ten dom. Zetnę to drzewo, a z konaru każę wyżłobić dla ciebie trumnę. Odetnę ci głowę i pozostawię na tej polanie aby pożywiło się nią ptactwo, robaki i inne zwierzęta. Zapamiętaj ten blask.- światło księżyca odbiło się od wypolerowanego ostrza. - Masz widzieć jego zimny, śmiercionośny blask zamiast mej twarzy w swych wspomnieniach... I pamiętaj. Nigdy nie znałeś żadnej Fujikage...- shunpo pozwoliło jej zniknąć na tyle szybko, by nie mógł spojrzeć na jej twarz... bezduszny głos , którym cały czas przemawiała stracił by swoją siłę , gdyby Tatsuro spojrzał na jej twarz... Całą mokrą od łez.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 22-02-2010 o 04:11.
Mizuki jest offline  
Stary 22-02-2010, 15:00   #16
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Kombo jakie stworzyli z Takarą w zupełności mu wystarczyło na całą tą walkę. Nie chciał więcej brudzić sobie rąk pozostałością reiatsu. Reszta walki przestał z rękami w kieszeniach. Skończyło się to dopiero gdy zauważył Yukiko. Musiał wtedy podejść i przytrzymać ją , gdyż chciała tulić zwłoki.
- Tak mi przykro...że nie mogę mu pomóc. - zdołał jedynie wydusić. Siła jaką używał do trzymania dziewczyny była spora. Nie wiedział , że w rozpaczy człowiek zyskuje tylko mocy. Nie wtrącał się dalej do walki. Mimo , że inni mieli radość z bicia się z dużymi stworami , jego to nie podniecało. Cały czas pilnował siostry , mówił by się uspokoiła. Przez sekundę chciał...
- Moge spróbować użyć...wiesz ... - jednak siostra jakby nie dosłyszała. Toteż on sam zaprzestał proponowania tej "możliwości" rozwiązania problemu.

Dopiero po chwili wyłonili się kapitanowie. Zakończyli imprezę z pustymi , z ciałem Harukiego. Szybki rozkaz Soifon wydany w stronę Suiren. Yuki nie bardzo miał czas rozmyślać nad dalszym postępowaniem , gdyż musiał trzymać siostrę. Po chwili wszyscy zaczęli się rozchodzić. Pomogli mu zanieść siostrę do domu. Położył ją na łóżku a sam zrobił herbatę i wdał się w ciekawą rozmowę z kapitanem.
- Zawsze uważałem Pana , Kapitanie , za najmilszego ze wszystkich.
Takie i podobne komentarze kierowane pod adresem Ukitake zaowocowały tym , że zobowiązał się do nie męczenia Yukiko przez najbliższy czas.
Żegnając pomachał im na drogę , sam posprzątał po nich. Wiedział , że siostra nie będzie w stanie jutro zrobić śniadania , więc sam zajmie się tym.
Postanowił , że będzie spał obok niej , by niczego głupiego nie odwaliła. Przysunął fotel obok jej łóżka i położył się na nim tak , by bacznie ją obserwować. Jednak takie działanie po 15 minutach zaowocowało głębokim snem.
 
BoYos jest offline  
Stary 22-02-2010, 18:05   #17
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=bmoIaJLjtlM[/MEDIA]

Mitsuo rozpoznał z miejsca rzucone kidou. Sześćdziesiąta trzecia ścieżka związania - Sajo Sabaku. Wiedział, że rzucanie się i próby przełamania zaklęcia są bezużyteczne więc po prostu w ogóle się nie ruszał. Bardziej go zaskoczyło, że wszyscy na wokół również padli ofiarami czaru zupełnie jakby ten był rzucony obszarowo a nie jednostkowo. Pomijając fakt, że nie mógł się ruszyć był zachwycony fenomenem tego zjawiska. Gdyby tą umiejętność rozpowszechnić życie wielu bogów śmierci stało by się łatwiejsze. A jako, że nigdy tego wcześniej nie widział znaczyło iż mogła stać za tym tylko jedna osoba. Niestety nie pomylił się w tej kwestii. Mayuri... na szczęście niedługo przybyła kawaleria i zostali oswobodzeniu. Kiedy Kapitan XII Dywizji zdejmował z niego łańcuch Kuchiki mógł przysiąc, że zobaczył w jego złotych oczach jak wolałby je zacisnąć mocniej miażdżąc członka Dywizji XIII. Na szczęście na fantazjach się skończyło.


Szlachcic czekał cierpliwie przed domem swojej oficer. Bardzo jej współczuł z powodu straty bliskiej osoby - sam się wiele razy przekonał, że to nie jest nic przyjemnego, ale przejdzie jej. Może jutro, może za rok a może za sto lat ale w końcu ból zniknie zostawiając tylko ranę, którą wypełnić będzie mogło tylko podobne uczucie do innej osoby. Zacisnął mocniej dłonie czując narastającą nienawiść do tego pustego... do wszystkich pustych i każdej ich parszywej odmiany. W jego błękitnych oczach błysnęło światło - promień nienawiści.
-Mitsuo-kun - usłyszał za plecami znajomy głos i od razu się uspokoił. Kapitan Ukitake wyszedł z domu i podszedł do niego. Był wyraźnie zmartwiony.
-Juushirou-san. - Kuchiki często zwracał się do obcych lub wyżej postawionych od siebie osób na "ty". Pozwalały mu na to liczne znajomości i status społeczny oraz fakt, że potrafił w prawie każdym wzbudzić uczucie sympatii. - Yukiko-chan... jak się trzyma? - spytał niepewnie spuszczając wzrok. Dręczyło go to, że nie mógł wiele zrobić wtedy a teraz sam miał problemy z utrzymaniem się na nogach. Najpierw te przeklęte badania a teraz to. Przy świadomości utrzymywała go tylko silna wola i poczucie obowiązku. Kapitan położył mu dłoń na ramieniu.
-Zrobiłeś co mogłeś. Gdyby nie Twoja wiadomość przybycie tutaj zajęłoby nam dużo więcej czasu. - a więc motyl doleciał i dostarczył współrzędne. Trochę mu to poprawiło samopoczucie.
-Wiem, ale to...
-Wykonałeś dobrą robotę i nie masz sobie nic do zarzucenia. A teraz idź się lepiej przespać. To był ciężki dzień dla nas wszystkich.
- Ukitake uśmiechnął się chcąc dodać Mitsuo otuchy, ale jego uśmiech był blady jakby wymuszony. Shinigami kiwnął głową i ruszył w stronę rezydencji rodu Kuchiki.


Straż przed główną bramą zasalutowała na jego widok. Strażnicy jak jeden mąż ustawili się w dwóch szeregach tworząc pomiędzy sobą ścieżkę do wielkich wrót, które się właśnie otwierały. Mitsuo wszedł do środka a na widok ogrodu poczuł się dużo lepiej. Sama rezydencja znajdowała się na środki ich posiadłości i otoczona była ze wszystkich stron pięknym ogromnym ogrodem. Było późno więc uznał, że reszta rodziny już dawno śpi. Pewnie tylko służba krzątała się jeszcze gdzieniegdzie doglądając dobytku. Szedł powoli zachwycając się nad kunsztem ogrodników. Widział to miejsce tysiące razy, ale za każdym razem zachwyt odżywał w nim na nowo kiedy tylko tu był. Udał się do swojego pokoju i położył na macie od razu zasypiając.

***

-Kuchiki-sama... Kuchiki-sama! - obudził go głos jednego ze strażników. Shinigami podniósł się natychmiast ciekaw czego on chce. Dopiero kiedy wstał zobaczył, że słońce właśnie wschodzi.
-Proszę o wybaczenie, ale pański bratanek chce się z Panem widzieć w ogrodzie. - dopiero teraz zauważył, że ten klęczał przed jego posłaniem. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał a następnie gestem dłoni kazał mu wyjść. A więc już była ta pora... Przebrał się w czysty uniform. Odkąd wrócił do tego miejsca co rano w tych murach był powtarzany pewien rytuał w którym on sam brał udział ze swoim bratankiem. Był to właśnie godzinny trening w ogrodzie. Poszedł na umówione miejsce. Byakuya już tam był podobnie jak i Rukia.


-Mitsuo-sama. - przywitała się dziewczyna a młody shinigami pomachał jej ręką. Uśmiechnął się przy tym od ucha do ucha i wolną ręką poprawił okulary. Nie lubił kiedy nazywała go "sama". On ją traktował jak ukochaną siostrę i członka rodziny będącego na równi z nim i miał nadzieję, że odwzajemni jego uczucia. Niestety status krwi zdawał się tym przypadku być barierą której pokonanie zajmie sporo czasu.
-Rukia-chan. Czy nie powinnaś już przypadkiem być w kwaterach naszej dywizji? - spytał zaintrygowany jej obecnością, gdyż zazwyczaj o tej porze już jej w rezydencji nie było. Byakuya przywitał się z nim tylko skinieniem głowy jak zwykł to czynić od zawsze. Ich rozmowy zawsze miały raczej wymiar formalny i choć białowłosy próbował zmienić te realcje wydawało się to jeszcze trudniejsze do osiągnięcia niż w przypadku Ruki.
-Dzisiaj mam wyznaczony patrol w świecie ludzi, więc...
-Rozumiem. Mam nadzieję, że niedługo też będę mógł odwiedzić to miejsce.
-Na pewno tak się stanie Matsuo-sama.
- Ciepła wymiana zdań została przerwana przez chrząknięcie młodej głowy rodu. Dziewczyna się skłoniła po czym korzystając z bramy Kuchiki przeniosła się do innego świata. Mitso naprawdę miał ochotę odwiedzić świat żywych i poznać tych wszystkich ludzi o których Rukia z takim zapałem opowiadała. Szykowała się wojna i obawiał się, że jeśli nie zrobi tego teraz potem może nie mieć już okazji. Będzie o tym myślał kiedy indziej. Teraz były inne rzeczy do zrobienia.
-A więc zaczynajmy Byakuya-kun. - oboje wyciągnęli swoje zanpaktou i rozpłynęli się w powietrzu. Co jakiś czas ich sylwetki pojawiały się w różnych miejscach gdy stal uderzała o stal...


Kiedy wszedł do Dojo XIII Dywizji jeszcze nikogo nie było. Z ulgą odetchnął i oparł się na pobliską ścianę ciężko dysząc. Trening z Byakuyą był... bardzo wyczerpujący zarówno fizycznie jak i psychicznie. Do tego miał dużego siniaka na plecach od ciosu płazem Senkonzakury. Kapitan VI Dywizji nie dawał mu żadnych forów ani taryfy ulgowej - tego był pewny. Usiadł na środku pomieszczenia przyjmując pozycję do medytacji. Zamknął oczy pozwalając energii duchowej płynąć coraz szybciej i szybciej... wychodzić powoli poza jego ciało i zalewać otoczenie. Otoczyła go na początku blada poświata, która stawała się z każdą chwilą coraz silniejsza i jaśniejsza. W pewnym momencie przestała być zwykłą aurą i stała się światłem bijącym z shinigamiego niczym światło samego słońca. Czas zaczął płynąc swoim własnym torem kiedy Kuchiki ćwiczył kontrolę Reiyoku w celu zwiększenia przepływu Reiatsu. Dopiero kiedy usłyszał jakiś szmer przerwał. Otworzył oczy myśląc, że ktoś w końcu przyszedł i zdziwił się kiedy zobaczył sporą już grupę osób wpatrzoną w niego jakby podziwiali właśnie jakieś dzieło sztuki. Podniósł się powoli klnąc w myślach, że zawsze podczas medytacji traci poczucie czasu. Rozejrzał się widząc, że nie było jeszcze ani kapitana ani żadnego z oficerów.
-Póki nikogo więcej jeszcze nie ma co powiecie na mały trening Kidou? - uśmiechnął się składając ręce za plecami. Wszyscy zebrani pokiwali głowami wyrażając aprobatę pomysłu. Mitsuo miał dość specyficzny dar zjednywania sobie ludzi. Zdecydowana większość dywizjonistów darzyła go wielką sympatią. Oczywiście nikt nie miał obowiązku robić tego co sugerował, ale i tak jego pomysłu okazywały się często dobre i przynosiły zadowalające rezultaty.
-O jakim treningu mówimy Mitsuo-sama? - Zapytał się jeden z nich. Ciężko powiedzieć czemu... czy przez nazwisko rodowe, Rukie, Byakuye czy jego samego większość shinigamich których znał zwracała się do niego per "sama". Nawet nie próbował z tym walczyć.
-Zacznijmy może od medytacji, która pomoże nam zwiększyć kontrolę nad naszą energią. Nawet najpotężniejsze zaklęcie jeśli jest niestabilne... - zapowiadało się, że będzie to piękny dzień. W końcu zawsze po burzy świeci słońce
 

Ostatnio edytowane przez Famir : 22-02-2010 o 23:32.
Famir jest offline  
Stary 22-02-2010, 21:23   #18
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Takara wciąż nie mogła uwierzyć w to, co wydarzyło się jeszcze chwilę temu. Po wyeliminowaniu jednego z Pustych właściwie nie musiała robić nic więcej, gdyż reszta jej towarzyszy błyskawicznie zajęła się pozostałymi. Kiedy na miejscu walki pojawił się kapitan Kurotsuchi Mayuri, shinigami wzdrygnęła się na jego widok. Odkąd pamiętała nigdy nie pałała do niego zbytnią sympatią. Nie dość, że wydawał jej się, lekko powiedziawszy, niespełna rozumu, to jeszcze ta jego niezachwiana pewność siebie budziła w niej głęboko zakorzenioną niechęć.

Unieruchomiona grubymi łańcuchami nie mogła wykonać najmniejszego ruchu, a na jej twarzy pojawił się wiele mówiący grymas niezadowolenia. Co on sobie wyobraża?! Że może traktować nas jak mu się rzewnie podoba? Jak swoje przedmioty badawcze? Jak, jak… Dalszy niekontrolowany potok myśli przerwało jednak chrząknięcie któregoś z wcześniej walczących. Dopiero przybycie kapitana Yamamoto sprawiło, że związani shinigami zostali uwolnieni.

Takara stojąc w miejscu spostrzegła, że w jej stronę zwraca się będący tuż obok Shihase.
- Dobra robota, całkiem nieźle nam to wyszło. - Podał jej rękę i uśmiechnął się.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech czyniąc podobny gest.
- To prawda. Cieszę się, że w porę udało ci się osłonić Yukiko. Jestem pewna, że gdyby nie to, nasz atak nie byłby tak skuteczny. – odparła z przekonaniem. Zauważyła u chłopaka nieznaczny uśmiech.
- Nic wielkiego nie zrobiłem, równie dobrze można by wysłać tu samą Sorę, a pewnie skończyłoby się tak samo - spojrzał w kierunku dziewczyny z jedenastego oddziału i roześmiał się.
Takara nie podążyła za wzrokiem Shihasego, ale wiedziała doskonale, o czym mówił.
- Bez takich osób jak Sora każda walka również nie szłaby nam tak gładko. Dlatego właśnie stworzono oddział jedenasty. – uśmiechając się lekko dopiero teraz zwróciła swój wzrok ku dziewczynie. Każdy miał swój udział w walce i każdy walczył na swój odrębny, niewymuszony sposób.
Wyraz jej twarzy zmienił się jednak nagle, gdy odwróciła twarz na powrót w stronę zabieranych właśnie zwłok Harukiego. Jej ciałem wstrząsnął przejmujący dreszcz.
Chwilowe milczenie przerwał Shihase.
- Oczywiście doceniam jej działania, ale żeby kiedyś jej lekkomyślne zachowania nie skończyły się źle.
Młoda shinigami uniosła powoli oczy niepewnie spoglądając na reakcję chłopaka, który odwrócił twarz w inną stronę i zakrył ją jedną ręką.
- Dor...wiemy... tego kto za to odpowiada. Musimy...
To na pewno żal.. – pomyślała dziewczyna słysząc jego załamujący się głos. Nie odpowiedziała, zgadzając się bezgłośnie z tym, co przed chwilą powiedział.
Spojrzał na nią uważnym i pewnym wzrokiem.
- Chyba powinniśmy wrócić do swoich oddziałów. Miło było cię widzieć.
Starał się uśmiechnąć, ale niezbyt mu to wychodziło. Widziała, jak spojrzał jeszcze na Yukiego i pokręcił głową.
Spuściła na chwilę głowę. Zaraz jednak uniosła ją mówiąc:
- Mi także. Mam nadzieję, że spotkamy się wkrótce, a Yukiko zdąży nieco wydobrzeć do tego czasu.
Kąciki jej ust uniosły się na moment prawie niezauważalnie. Odwróciła się i powolnym krokiem udała się w stronę Yukiego i jego siostry.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=yO2QE1SNbd4&feature=related[/MEDIA]

Następnie wszystko działo się już tak szybko. Szloch Yukiko przeszywający ciszę tysiącem wysokich, urywanych dźwięków sprawił, że Takara zacisnęła mocniej dłonie. Zamykając oczy uniosła głowę do góry aby otrząsnąć się z boleści, która częściowo dosięgła i jej. Podeszła do swojego chłopaka i położyła mu rękę na ramieniu schylając się.
Nie była pewna, czy zwrócił na nią uwagę, kiedy pocieszał łkającą Yukiko. W każdym razie dziewczyna patrzyła na zrozpaczoną siostrę chłopaka jakby chciała ją zapewnić, że niebawem wszystko się ułoży. Pragnęła zostać przy niej pomagając Yukiemu, jednak wiedziała, że jej obecność niewiele by pomogła, a każde słowo byłoby po prostu zbędne. Pochyliła się więc niżej i szepnęła cicho:
- Zaopiekuj się nią Yuki. Tym, czego najbardziej teraz potrzebuje jest twoja pomoc.
Odwróciła się i odeszła.

Nie spiesząc się przemierzała uliczki Seireitei w drodze do swojego domu. Wciąż czuła nie chcący ustąpić silny ucisk w gardle. Po raz pierwszy od długiego czasu poczuła się w środku serca samotna, jakby odepchnięta i niezauważona. Wiedziała, że dla Yukiego tragedia, jaka miała dziś miejsce była teraz najważniejsza. Kochał swoją siostrę i Takara zawsze to rozumiała. Nie mogła jednak zrozumieć tego, że nie miała dziś nawet szansy aby pomóc, została więc zwyczajnie odtrącona, a Yuki nie dał jej nawet możliwości towarzyszenia w smutku sobie oraz Yukiko. Nie odezwał się do niej słowem, nie spojrzał na nią nawet razu. Mokra kropla naznaczyła bruk chodnika pozostawiając po sobie mały, okrągły i ciemny ślad.

Dziewczyna wchodząc do mieszkania napotkała od razu stęsknione spojrzenie Nazo.
Nie dziś… – chciała powiedzieć, lecz zdawało się, że kot wyczuł natychmiast jej nastrój i popatrzył na nią łagodnie, z przymrużonymi ślepiami, jakby miał zamiar zapewnić ją, że nie jest sama. On jest z nią, a jej rodzice przez to również są blisko.


Takara nie miała rodzeństwa. W razie smutku czy problemów zawsze zwracała się do jednej osoby, jaką był właśnie Yuki. Teraz miał on własne zmartwienia, którymi zapewne nie chciał się z nią dzielić. Dziewczyna siedząc na swoim futonie, spuściła głowę i ukryła ją w dłoniach. Nazo wślizgnął się na jej kolana ocierając się o zaciśnięte, pobielałe dłonie. Jedną z nich Takara oderwała od twarzy aby pogładzić stworzenie po miękkiej, puszystej sierści. Długo wpatrywała się w stojące naprzeciw fotografie bliskich, aż w końcu zmorzył ją sen.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 23-02-2010 o 16:15.
Tamaki jest offline  
Stary 23-02-2010, 14:56   #19
 
Suryiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Na widok kapitana dwunastego oddziału aż poczuła niemiłe mrowienie na plecach. W duchu dziękowała nauczycielom z Akademii, że umieścili ją w Jedenastce, szczególnie od czasu, gdy dowiedziała się jak mało brakowało by wylądowała pod 'opiekuńczym skrzydłem kapitana Kurotsuchi'. Gdy mężczyzna podszedł do niej, by uwolnić ją z paraliżu zacisnęła mocno usta, spoglądając na niego spode łba.

- Ah, to ty! - Mayuri, chociaż na jego twarzy pojawił się uśmiech, zatrzymał dłoń w powietrzu.- Oi, Yamamoto- taichou, sądzę, że powinienem zatrzymać sobie chociaż jednego z nich, na badania. Tak na wszelki wypadek. - dodał pospiesznie, zerkając w stronę starca, ten jednak zmarszczył brwi i zacisnął mocniej palce na swej lasce, jasno dając Mayuriemu do zrozumienia, by nie przeciągał już struny.

- Oh, no cóż. Co się odwlecze, to nie uciecze, jak to mówią. - mruknął pod nosem i uwolnił Sorę, która odskoczyła od niego jak poparzona. Właściwie sytuacja była już opanowana, więc gdy tylko Pusty został zabrany, zwróciła się do stojącego nieopodal kapitana, jednym uchem słuchając słów Tentoumushi. Zapewne, gdyby była inną osobą odwróciłaby się z szerokim uśmiechem, jednak jedynie bardziej zmarszczyła noc i spojrzała na krzaczaste brwi głównodowodzącego.

- Yamamoto-taichou, mój patrol dobiegł już końca, a widzę, że sytuacja jest już pod kontrolą. Proszę o pozwolenie na odejście. - powiedziała, chociaż ton jej głosu sprawiał wrażenie jakoby każdy przejaw podporządkowania się komuś innemu i okazania mu szacunku przychodził jego właścicielce z kolosalnym wręcz trudem. Yamamoto nie zwrócił jednak na to większej uwagi, albo raczej nie wyglądał, jakby mu to zbytnio zaprzątało głowę, szybko więc pokiwał głową. Dziewczyna skłoniła się lekko, lub raczej drgnęła w kierunku pozostałych kapitanów i odwróciła się, by odejść.

- W Jedenastym Oddziale jest takie powiedzenie: Żyjemy w walce i giniemy w walce. – powiedziała jeszcze na odchodnym, przechodząc obok dwójki znajomych z akademii. Miała ochotę się odwrócić i dodać jeszcze coś mocniejszego, ale powstrzymała się, zaciskając zęby.

* * *

- Ale czemu ja, Kenpachi- taichou?! - jęknęła, całkowicie już nie przejmując się utrzymaniem prostych pleców i oficjalnego tonu. - Wyślij kogoś innego to... To nudne!

- Poprosili o kogoś z mojej jednostki. - Zaraki leniwie podniósł kubek do swoich ust. jego vice kapitan siedziała obok niego, całkowicie pochłonięta przez dziecinną kolorowankę, nagle jednak poderwała głowę i spojrzała na Sorę, cała rozpromieniona.

- Ukitake powiedział, byśmy wysłali kogoś z jedenastki na rutynowe ćwiczenia pierwszoklasistów w prawdziwym świecie. Ken-chan chciał posłać któregoś z chłopaków, ale oni są tacy brzyyydcy, to podobno źle wpływa na morale. - fuknęła piskliwie, przekrzywiając komicznie głowę.- Yumichika-chan jest razem z łysolem, więc zostałaś tylko ty!

- Prawdę mówiąc, niedawno ukończyłaś Akademię, łatwiej się dogadasz z tymi młokosami... - dodał Zaraki, a Sora miała bardzo silne wrażenie, że kapitan najzwyczajniej w świecie ją obraża.

- Ale...!

- Bez dyskusji. Idź. Już! - oczywiście chciała jeszcze zaprotestować, jednak widząc spojrzenie kapitana dygnęła szybko i czym prędzej zostawiła kwaterę dowódcy za sobą.

Długo przeklinała pod nosem, praktycznie zajęło jej to całą drogę do Akademii. Oczywiście, w ramach pokazywania młodym studentom jacy to Shinigami są wspaniali o oficjalni wymuszono na niej założenie standardowego umundurowania, które teraz smętnie wisiało na jej chudej, wysokiej sylwetce. Z ponurą miną podeszła do stojącej nieopodal grupy pierwszorocznych, dwójki szóstoklasistów.

- Dobra, nie ociągajmy się, im szybciej to załatwimy tym szybciej będę mogła wrócić do domu! - warknęła, nawet nie spoglądając na nich specjalnie.
- Co? Przecież to TY się spóźniłaś! - odpowiedział jej szóstoklasista, jednak szybko odzyskał gardę, zwrócił się do grupki młodszych uczniów i odkaszlnął głośno.- Dobrze, możemy zaczynać. Nazywam się Garou, ten obok mnie to Yamy, a to...
- Arashi Sora, Jedenasta Dywizja, miło mi was poznać. - może gdyby nie mechaniczność z jaką wypowiedziała te słowa, lub posępny grymas na jej twarzy, uczniowie powitaliby ją z większym entuzjazmem. Miast tego jednak na parę długich chwil zapadła kompletna cisza, przerwana jedynie jej głośnym westchnięciem.

- Uhm, tak tak! Zaczynajmy... - jęknął Garou, widząc jak w jednej chwili cała pogodna atmosfera nad którą pracował od rana, sypie się niczym domek z kart.

* * *

- Ooo, jak było? - zapytał Yumichika, wyciągając ku niej papierową torebkę z ryżowymi ciastkami. Był chyba jedyną osobą, która do tej pory nie zrezygnowała z prób socjalizacji z młodą Shinigami. Sora zapytała już wcześniej, czemu to robi, jednak jego odpowiedź była tak błaha, że nie mogła przyjąć jej za prawdziwą.

"Hmm, jesteś w tej chwili jedyną, poza Yachiru-sama, kobietą w jednostce. Mam już dość zadawania się z tymi wszystkimi brzydalami, jesteś miłą odmianą, Sora-chan."

- Fuu... Bo ja wiem, gdzieś tak w połowie wróciłam do domu. - odpowiedziała, przebierając w dłoni garść białych kamyków. Wreszcie ustawiła na planszy jeden z nich i z satysfakcją zgarnęła osiem pionków Yumichiki dla siebie.
- Oh! Nie, z tobą nie da się w to wygrać! - jęknął mężczyzna, z niedowierzaniem spoglądając na pokaźną kupkę jego czarnych kamyków po stronie Sory.- Ech, wygrałaś. Po raz szósty z rzędu...
- Możesz zostawić pieniądze na półce, kiedy będziesz wychodził. - odpowiedziała, pociągając łyka z butelki sake. W takich chwilach jak ta czuła się o wiele starsza niż była w rzeczywistości, przypominając sobie dawne chwile, takie jak ta, które teraz zdawały się być życiem kogoś zupełnie innego.

Yumichika zaśmiał się lekko, chociaż po chwili zamilkł i spojrzał na nią, przekrzywiając głowę.
- Nie zgiń zbyt prędko, Sora-chan. - powiedział nagle.- Trenuj ciężko. przeżyj każdą swoją walkę i stań się jeszcze silniejsza. Do tego czasu... - wstał i zarzucił na plecy swoje kusode.- Do tego czasu przytrzymam dla Ciebie to czwarte stanowisko, hm?

To mówiąc wyjął z kieszeni pieniądze i zostawił je na półce, a następnie wyszedł bez słowa, zostawiając ją samą, wciąż zaskoczoną jego słowami.
 
Suryiel jest offline  
Stary 23-02-2010, 17:07   #20
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Szło im całkiem nieźle. Jego tarcza skutecznie odgrodziła pustego od Yukiko, a pozostali pozbyli się przeciwnika. Dostrzegł jeszcze coś znajdującego się za drzewami, hollow ten zdecydowanie różnił się od swoich braci. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków Shihase zaatakował pustego wcześniej schwytanego przez Mitsuo.
Tuż po tym na polu bitwy pojawił się dziwny obiekt. Rozbłysnęło złociste światło, usłyszał dźwięk dzwoneczków… następną rzeczą jaka dobiegła do jego uszu były oklaski.

Odkąd pierwszy raz zobaczył kapitana dwunastego oddziału wydał mu się dziwny. Teraz uważał go za szalonego… ale także za geniusza. Granica między tymi dwoma słowami jest bardzo cienka na co żywym dowodem jest Kurotsuchi Mayuri.

Z pewnością Shihase nie był zadowolony z bycia schwytanym… ale co mógł zrobić ? Przypomniał sobie kapitana szóstego oddziału i jego wieczne opanowanie. Imponowało mu to, więc sam także starał się nie wyrażać emocji w takich sytuacjach. Spokojnie czekał na rozwój wypadków, przecież ktoś ich musi z tego uwolnić…. Mayuri zbliżył się do skrępowanych z miną sadysty zastanawiającego się, które skrzydełko wyrwać najpierw schwytanemu owadowi. Całe szczęście zjawił się dowódca Yamamoto, który stanowczym głosem rozwiał marzenia kapitana dwunastego oddziału o ewentualnych eksperymentach na shinigami.


Kiedy zostali uwolnieni Shihase ogarnął wzrokiem pole bitwy. Jego spojrzenie zatrzymało się na stojącej w pobliżu Takarze.:

- Dobra robota, całkiem nieźle nam to wyszło. -podał jej rękę uśmiechając się nieznacznie-
Dziewczyna odwzajemniła przyjaźnie uśmiech czyniąc podobny gest.
- To prawda. Cieszę się, że w porę udało Ci się osłonić Yukiko. Jestem pewna, że gdyby nie to, nasz atak nie byłby tak skuteczny.
Uśmiechnął się pod nosem.
- Nic wielkiego nie zrobiłem, równie dobrze można by wysłać tu samą Sorę, a pewnie skończyłoby się tak samo -spojrzał w kierunku dziewczyny z jedenastego oddziału i roześmiał się –
Takara nie podążyła za wzrokiem Shihasego, ale wiedziała doskonale, o czym mówił.
- Bez takich osób jak Sora każda walka również nie szłaby nam tak gładko. Dlatego właśnie stworzono oddział jedenasty. – uśmiechając się lekko dopiero teraz zwróciła swój wzrok ku dziewczynie.
Wyraz jej twarzy zmienił się jednak nagle, gdy odwróciła twarz na powrót w stronę zabieranego właśnie ciała Harukiego.
- Oczywiście doceniam jej działania, ale żeby kiedyś jej lekkomyślne zachowania nie skończyły się źle.
Podążył za wzrokiem dziewczyny, nie ruszyło go to jednak. Zanpakutou przypięte do pasa drgnęło, a Shihase ponownie został ogarnięty przez gniew i obojętność. Atak był silniejszy niż zwykle. Shinigami zasłonił połowę twarzy dłonią i przemówił dziwnym głosem.
- Dor...wiemy... tego kto za to odpowiada. Musimy...
Takara nie skomentowała jego dziwnego zachowania za co był wdzięczny - sam tego do końca nie rozumiał, nie wiedziałby co jej odpowiedzieć gdyby konkretnie zapytała. Po chwili milczenia spojrzał na nią uważnym i pewnym wzrokiem.
- Chyba powinniśmy wrócić do swoich oddziałów. Miło było Cię widzieć.
Starał się uśmiechnąć, ale niezbyt mu to wyszło. Spojrzał jeszcze na Yukiego, który kompletnie nie zwracał uwagi na swoją dziewczynę i pokręcił głową. Takara spuściła na chwilę głowę. Zaraz jednak uniosła ją mówiąc:
- Mi także. Mam nadzieję, że spotkamy się wkrótce, a Yukiko zdąży nieco wydobrzeć do tego czasu.
Kąciki jej ust uniosły się na moment prawie niezauważalnie. Odwróciła się i powolnym krokiem udała w swoją stronę.

Pożegnał wszystkich skininieniem głowy i udał się w drogę powrotną do baraków. Chciał powiedzieć Yukiko kilka ciepłych słów otuchy, ale najbardziej potrzebowała teraz towarzystwa brata – nie przeszkadzał więc.
Po drodze spotkał dwójkę shinigami, którym niechętnie opowiedział o tym co się wydarzyło. Hollowy w samym środku Seireitei ? Niepokoiło go to, musiał stać za tym ktoś ważny… i potężny. W dodatku te jego napady stawały się co raz częstsze…. Nie miał jednak czasu zbytnio zagłębić się w rozmyślania, zauważył przed sobą znaną mu postać. Dogonił ją i powiedział:

- Sora ! Widzę, że mamy po drodze. Nie będzie Ci przeszkadzać me skromne towarzystwo ? -uśmiechnął się pod nosem-
- Jeżeli musisz... - mruknęła, poprawiając w drodze swoje kusode.
Shihase w jakiś sposób lubił jej chłodne i obojętne reakcje. Zawsze poprawiały mu nastrój.
- Nie musze, chcę Ci po prostu trochę poprzeszkadzać.-zrobił krótką pauzę- Wydaje mi się, że świetnie się czujesz w swoim oddziale prawda ?
- Czemu miałabym czuć się źle? - zapytała mrukliwie, wyjmując z kieszeni kolejne jabłko w które szybko się wgryzła. - W Jedenastce przynajmniej coś robią.
Zamyślił się na chwilę.
- Zadając pytanie właściwie chciałem stwierdzić, że doskonale tam pasujesz. Nawet jabłko... nie ma szans - chwilę się powstrzymywał, lecz po chwili wybuchnął życzliwym śmiechem i odskoczył na pewną odległość przed ewentualnym ciosem-
Dziewczyna popatrzyła na niego odrobinę zdziwiona, wreszcie znów uniosła owoc do ust i powiedziała, ściszonym tonem:
- Chcieli mnie dać do Dwunastki. Ten dziwoląg nadal nie może tego przeboleć. - odpowiedziała przecierając oko.
- Do dwunastki ? -zapytał szczerze zdziwiony- Dlaczego ?
- Bo ja wiem? - wzruszyła ramionami, jej podejście do tego tematu było wręcz tak błahe, jakby mówiła o pogodzie.

Na horyzoncie pojawił się barak szóstego oddziału. Shihase niechętnie pożegnał Sorę i skierował się w swoją stronę. Niechętnie gdyż dziewczyna w jakiś sposób pobudzała w nim chęci do żartów co z kolei zdecydowanie wpływało na jego dobre samopoczucie.

Kiedy znalazł się w swoim pokoju, odłożył Zanpakutou na katanakake i usiadł pod ścianą – musiał przemyśleć pewną sprawę. Nagłe napady gniewu i obojętności niepokoiły go co raz bardziej. Jak do tej pory myślał, że po prostu tak się dzieje czasami, nie miał na to żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Dzisiaj jednak… coś jeszcze temu towarzyszyło. Przeniósł wzrok na katanę i kontynuował rozmyślania. Jego miecz reagował… minimalnie drgał tuż przed każdym atakiem. Z kolei atak następował kiedy znajdował się w niebezpiecznej sytuacji lub widział jej efekty… czyli przed walką z pustymi oraz kiedy ujrzał martwego Harukiego.
Domyślał się, że jego zanpakutou mogło w ten sposób chcieć mu coś przekazać lub pokazać, ale nie miał pojęcia co ani dlaczego.
Powracając myślami do walki z hollowami powrócił także do obrazu czerwonowłosej Shinigami i uśmiechnął się nieznacznie na tę myśl. Podobała mu się niemal od samego początku pobytu w akademii, ale… nic nie zrobił by to pokazać. Kiedy zaś się zdecydował ona poznała swojego obecnego chłopaka – Yukiego. Westchnął z rezygnacją i… poczuł coś dziwnego. Jakby ktoś się z niego naśmiewał, przyjrzał się dokładnie swojej katanie i był niemal pewien, że odczucie to pochodziło od niej.

- Hadou no ichi - Shou! –katanakake przewróciło się, a Shihase poprzez śmiech powiedział- Cicho siedź.

Tej nocy nie miał żadnych koszmarów.
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie

Ostatnio edytowane przez Bronthion : 23-02-2010 o 17:58.
Bronthion jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172