Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 15:28   #122
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Była służka Aravii oddychała pełną piersią, a była to pierś młoda i powabna. Rozwieszała właśnie pranie, w odsłoniętym załomie niedaleko mniejszego dziedzińca. Podśpiewywała sobie właśnie, gdy nagle poczuła czyjąś obecność za plecami. Odwróciła się przestraszona.
- Ach, to ty...- uśmiechnęła się, ale zaraz trzepnęła postać trzymaną w ręku, haftowaną w piękne kwiaty obleczyną wielkiej poduchy. - Przestań mnie straszyć! Nie mogłeś zawołać?!
- Skarbie...- Lutfryd zasłaniał się ze śmiechem - przecież się cieszysz, że mnie widzisz...
- Wcale się nie cieszę! - fuknęła - I nie mów do mnie skarbie!
- Nie gniewaj się...- Lutfryd łagodnie podchodził - Chciałem cię zapytać, nie ma tu pewnie gdzie zabrać dziewczyny na tańce?
- Na tańce? - zaczerwieniła się - Tutaj? No co ty! A bo co?
- A bo nic. A poszłabyś ze mną?

Schowała się za praniem, udając że pracuje. Lutfryd obszedł powoli sznury, a ona znowu niczym ptaszek uciekła na drugą stronę.
- Głupiś. - usłyszał jej śmiech - Przecie my w środku lasu. Gdzie tu tańce?
- Sami możem zrobić. - odparł nie zbity z tropu. - A co? Może artyści by zagrali, jakby ich poprosić?
Milczała. Ale przez szczelinę w wiszących portkach widział, że się uśmiecha.

- Lana...- zmienił temat - A to prawda że ta Pani...Pani Aravia, co jej służyłaś...Wyjechała?
Dziewczyna przesunęła czyjeś odzienie na sznurze, by zrobić miejsce dla kolejnych.
- Wyjechała, wyjechała...- mówiła znudzonym tonem, schylając się po mokre jeszcze płaszcze - Skoro świt jeszcze. Dobra była. Jeszcze mi monetę ostawiła na pożegnanie.
- Ty ją pakowałaś?
Przerwała na chwilę i popatrzyła na niego.
- Ja. Pomagałam jej. Nie było tego bardzo wiele. Tylko ten portret zostawiła. Na pamiątkę. Czemu pytasz?
- Eee...Tak tylko. Mój mistrz chyba zostawił u niej przez pomyłkę swój skrypt. Nie odłożyła go czasem?
- Nie wiem. Nic chyba. Nie, na pewno nie. Komnatę już dokładnie wysprzątałam. Twój mistrz musiał zostawić to, o czym mówisz, u kogoś innego.
- A widziałaś, z kim wyjechała?
- A co tak wypytujesz? - wydęła usta - Podobała ci się, co?!
- No co ty...- żachnął się teatralnie - To znaczy, niebrzydka była, ale gdzie tam jej do Ciebie...To ty powinnaś takie suknie nosić!
Służka podparła się pod boki, odgarniając kosmyk włosów z czoła.
- Myślisz, że jak jestem ze wsi, to mi możesz takie bajki opowiadać?!
- Bajki...- zbliżył się nagle i chwycił ją za dłoń - ...to opowiada mój mistrz Arwid...Nigdy bym cię nie okłamał...To co z tymi tańcami?!


Strażnicy przy bramie nudzili się, ale przynajmniej dziękowali opatrzności, że służba trafiła im się w dobrą pogodę. Halabardy lśniły dumnie w jasnym świetle dnia. Jakże ożywcze i wspaniałe było to powietrze po wczorajszej burzy, jedynym, co burzyło spokój ciemnowłosego Turkfista i jego starego kompana od kart było skrzeczenie stad ptactwa, obsiadujących jak zwykle zamkowe mury. Było tak bezwietrznie i spokojnie, że Turkfist odetchnął pełną piersią i uśmiechnął się.
Wtedy to jego kolega szurchnÄ…Å‚ go w bok.

- Ty. Patrz, znowu ten stary. Idzie tu.
- Scheisse, szlag go nadał. Czy ja dobrze widzę, czy coś tu do nas niosą? Co to jest...?
Ptaki przestały być jedynym, co burzyło spokój gwardzistów...
- Ja ci powiem. To są kłopoty.
- Weź no stań jakoś porządnie. Jesteśmy na warcie.
 
__________________
MG: "Widzisz swojÄ… rodzinnÄ… wioskÄ™ potwornie zniszczonÄ…, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "PrzeszukujÄ™. "
arm1tage jest offline