Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 19:02   #68
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Den stał gdzieś z boku lufą smartgun’a kolejno wodząc po każdym inkubatorze. To coś, co w nich było nie przypadło mu do gustu. I jeszcze ten afroamerykanin drażniący te dziadostwa. Działał mu na nerwy. Już miał podejść do niego i w dość nieprzyjacielski sposób dać mu do zrozumienia by się uspokoił. Przerwało mu jednak wezwanie przez androida. Bez zbędnego ociągania podszedł do niego.
Gdy usłyszał rozkaz uśmiechnął się lekko. Nareszcie mógł wziąć się do działania a nie sterczeć i patrzeć się na to coś tam. Spokojnie ruszył w raz z Natajevem sprawdzić lewą stronę kompleksu.
Pierwsze niezadowolenie związane z patrolem z wyższym stopniem dość szybko minęło. Kilkoma gestami wyjaśnili sobie, że Denis idzie pierwszy sprawdzając korytarz mniej więcej do połowy jego wysokości, a Emi idzie z tyły pilnując by Den nie został zaskoczony przez ewentualnych miłośników sufitów. Szeregowemu to odpowiadało. Lubił iść z przodu. Nie musiał się martwić, że w razie, czego trafi w sojusznika. Dokładnie badali kolejne korytarze. Od czasu do czasu sprawdzali czytnik ruchu. Pomimo braku sygnału o jakichkolwiek żywych istotach w każdym z korytarzy sprawdzali je osobiście. Denis nie miał zaufania do tego typu zabawek. Zawsze wolał się upewnić. Gdy sprawdzili ostatni z korytarzy powoli skierowali się z powrotem do reszty grupy. Ani na chwilę jednak nie tracili czujności. Zawsze coś mogło zostać przeoczone. Widać w tym przypadku taka opcja nie zaistniała i obaj wrócili do reszty oddziału.
Chwilę później przybył sierżant wraz z teamem Alpha, nowymi rozkazami i informacjami utwierdzającymi Marksona w przekonaniu, że Markson znalazł się nie tam gdzie powinien.
Niestety nie dało się już tego odkręcić. Musiał się dostosować do sytuacji.
Den zwyczajowo odszedł od innych na pewną odległość. Stanął w jakimś przejściu i oparł się o ścianę. Wcześniej jednak upewnił się, że nie widzi inkubatorów i Drake’a denerwującego zawartość jednego z nich.
W ustach mu zaschło. Z wielką chęcią pociągnąłby łyk ze swej piersiówki jednak wolał nie wprowadzać zbędnych promili do swojego organizmu. Zamiast tego wypił puszkę jakiegoś izotonicośtam gówna, którą miał w plecaku. Nie smakowało nawet w połowie tak jak płyn z piersiówki, ale przynajmniej gasiło pragnienie. Gdy skończył uraczył się papierosem. Nie wiedział czy takie połączenie było zdrowe dla jego organizmu i szczerze mówiąc nie obchodziło go to wcale. Wiedział, że cudem będzie, jeśli umrze ze starości. Myśl o wczesnej śmierci specjalnie go nie poruszała.
Smartgun podpierał ścianę w niewielkiej odległości od mężczyzny. Venom spokojnie spoczywał w kaburze na klatce piersiowej. Pomimo wyluzowanej postawy Den był gotowy na wszystko.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline