Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 21:04   #196
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jakimś dziwnym trafem nie trzeba było się uciekać ani do przemocy, ani do podstępu.
Mieszkańcy wioski, za namową druida, zgodzili się powierzyć drogocenną latarenkę 'obcym', co to postanowili wyruszyć na bagna by zwalczyć odwieczne zło.

A bagno było zdecydowanie nietypowe, i to nie tylko z powodu braku różnego robactwa. Bagnisko jak pijawka wysysała z Rogera życie. Kropla po kropli.
Trudna było powiedzieć, jakim cudem Bagnik chadzał na bagna i wracał z nich cało i zdrowo, skoro diabelska lampa przed niczym ich nie chroniła. A może chroniła pojedynczą osobę, a nie większą grupkę?
W końcu, na szczęście, jakaś bardziej rozgarnięta duszyczka, zdecydowała się uaktywnić lampę i wypowiedziała zaklęcie.
I od razu było lepiej, ale poniesionych strat nie dało się już odrobić. Osłabienie, jakie udało im się zarobić na wcześniejszym etapie wędrówki, pozostało.

Roger nie wahał się zbytnio. Wnet w jego dłoni znalazła się różdżka, zdobyta podczas starcia przy bramie.
"Łatwo przyszło, bez żalu pójdzie" - pomyślał, gdy różdżka przez ułamek sekundy zapłonęła złocistym blaskiem. I omal nie zgrzytnął zębami, gdy okazało się, że nic się nie stało.
"Co za bezużyteczny rupieć." - Z trudem opanował chęć potrząśnięcia różdżką. Z pewnym brakiem sympatii spojrzał na wyryty na różdżce symbol wschodzącego słońca.
Na szczęście druga próba powiodła się.
- "Od razu lepiej!" - dodał, czując nagły przypływ sił.

Nagle poczuł czyjeś intensywne spojrzenie. Wbity w niego wzrok Sabrie zdawał się coś sugerować...
Oczy wojowniczki powędrowały w stronę kieszonki, w której przed momentem zniknęła różdżka.
- Trzeba było od razu powiedzieć, że jesteś w potrzebie - Roger zdawał się być uosobieniem uczynności. - Służę pomocą.
Sięgnął po różdżkę.
Nie był egoistyczną świnią, która tylko dla siebie rezerwuje wszystkie pomocne przedmioty. Poza tym nie warto było oszczędzać na czarną godzinę. Lepiej było podleczyć się teraz, niż w czasie walki, gdy nagle mogłoby się okazać, że brakuje czasu lub sił.
- Dopóki jest się czym dzielić, to nie ma problemu - dodał. - W razie czego, mów.


Światełko, jakie zobaczył w oddali z pewnością nie było błędnym ognikiem. Wprost przeciwnie. Było to najzwyklejsze w świecie ognisko, tyle tylko, że w nieco nietypowym miejscu. I otoczone nietypowymi wędrowcami.
"Ani chybi zaginiony paladyn i jego kompani."
- Dru, jesteś kapłanką... Możesz powiedzieć coś o tych, tam? - Roger wskazał głową truposze.
- Śmierdzą, rozkładają się... eee... chodzi coś więcej? - rzekła gnomka, wybełkotała coś pod nosem, machnęła dłońmi. Przez chwilę się skupiała. Po czym rzekła. - Są w porządku chyba, tylko...trzymaj paladyna z dala od elfow.
"Paladyn ma uraz na tle elfów? Nie lubi tej rasy? A może kojarzy ich z zamkiem?"
Dru jednak nie skończyła.
- Te chodzące zwłoki są tu od dwóch lat co najmniej, prawda? Jeśli to miejsce tak zmienia wszystko, to pomyśl co się z nimi stało. Teraz są normalni, ale za chwile... puff... i mamy chodzący koszmar. I nie mówię tu o Kaktusie w szale pijacko-bojowym.
- A już chciałem zaproponować, żeby poszli z nami. Przodem - szepnął Roger.
Mając w perspektywie koszmar... proponowanie wspólnej wyprawy na zamek mogłoby się okazać mało inteligentne...

- Możecie przestać szukać tego niziołka - powiedział Roger, gdy paladyn skończył mówić. - Odnaleźli go już mieszkańcy wioski.

Wolał na razie nie precyzować, kiedy to się stało i w jakim stanie był odnaleziony.
 
Kerm jest offline