Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 21:11   #198
Abeir Lissear
 
Abeir Lissear's Avatar
 
Reputacja: 1 Abeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłość
Słońce wisiało już dosyć wysoko a wąskie uliczki Sunagakure zdawały się tańczyć od parującego ciepła. Było już grubo po świcie a pomimo to Sou czuł się jak przebudzony dzieciak zrywany przez rodzica do szkoły. W chwili gdy tylko przemaszerował kilka metrów spuchnięte oczy zaczeły łzawić od nadmiaru światła i piasku którym co jakiś czas wiatr sypał w oczy. Szybko odegnał od siebie zmęczenie, poprawił protektor na czole i przyspieszył kroku. Skwar który panował w południa przez ostatni miesiąc był nie do zniesienia toteż uliczki pustoszały na dwie lub trzy godziny gdy słońce było w zenicie. "O co może chodzić staruchowi...przecież dopiero wróciłem z Katabami Kinzan i należy mi się chwila odpoczynku...hmmm, cóż...co prawda ostatnia misja nie wymagała specjalnego wysiłku i było nawet zabawnie..." wspinając się po schodach prowadzących do czekającego Kazekage znów przywołał obraz ostatnich wydarzeń w kopalni. Nagle z rozmyślań wyrwał go Sakubi, utalentowany, potężnie zbudowany shinobi o twarzy pozbawionej zarówni uśmiechu jak i brwi, co zawsze dziwiło nieco Maikeru jednak nie do tego stopnia by zapytac o to osobiście.
- Jesteś spóźniony o ponad trzy godziny -niski basowy głos wypełnił uszy młodzika.
- Wybacz Sakubi-san, nie każdy shinobi...
- Lepiej licz się ze słowami -
Jounin przerwał mu nawet na niego nie spoglądająć.
- Ech...zawsze musisz być taki... - Sou ugryzł się w język słysząc zapraszający głos Kazekage dobiegający zza drzwi. Usmiechnął się szeroko do nadal nieporuszonego Jounina i ruszył korytarzem." ...chyba nigdy się nie uda...gdybym chociaż troche wyprowadził go z równowagi mógłby ukarać mnie za niesubordynacje a to pozwoliło by mi nie ruszać tyłka z wioski...ten gość chyba tak samo często wscieka się co i uśmiecha..." już miał zastukać w drzwi gdy z drugiej strony dobiegło go chrypiące zaproszenie starca który zapewne znów ma dla niego jakieś dobre słowo i ostrą reprymende.

***[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=KH1D1pcQ7Og[/MEDIA]***

Po spotkaniu z Kazekage Hiosou udał się na cmentarz. Nie zaprzątał sobie myśli tym co powiedział starzec, najważniejsze było to że z rana ma wyruszyć na powrót do kraju rzeki a dokładniej do jego granicy z krajem ognia. "...eskorta jakiejś karawany...nuda...dlaczego nie chciał przydzielć do tego jakiejś grupki geninów...i o co do cholery chodziło staruchowi ze stwierdzeniem aspołeczny?! poprostu nie lubie jak mi ktoś przeszkadza..." podniósł wzrok i spojżał z góry na panorame palonej słońcem wioski, jego wzrok powędrował w strone starego cmentarza. Zamknał oczy i wciągnął mocno nosem gorące powietrze...długi wydech...wczuł się w rytm bicia swojego serca, delikatnie i stopniowo go spowalniając...nagle jeden szybki wydech pozwolil na uwolnienie sporej ilości chakry. Hiosou wsparł prawą stope o poręcz balustrady okalającej taras budynku administracyjnego i uwolnił do niej nieco chakry co pozwoliło na dalekie wybicie umieszczające go na dachu sąsiedniego budynku "...troche biegu powinno dobrze mi zrobić...". Kilka minut poźniej stanął przy wejściu na cmentarz, uspokoił oddech i ruszył w bardzo dobrze znane mu miejsce i nie był to grób ani jego matki ani ojca. Niewielki, nieociosany kamień wyglądał jak rzucony tutaj omylnie na końcu aleiki gdzie nikt nie spoczywa. Dla większości mieszkańców o ile nie dla wszystkich był to zwyczajny kamień który równie dobrze mógłby być odłamkiem z pobliskiej skały, natomiast dla Sou było to miejsce ważniejsze od grobu rodziców. Przysiadł na swoich piętach i twarzą skierował się w strone wioski. Poraz kolejny zatopił się w nicość...uspokoił oddech i rozluźnił wszystkie mięśnie. Uświadomił sobię że od rana nic jeszcze nie zjadł ale pomimo to pozwolił sobie na to aby odpłynąć na chwile oddając się medytacji.

***

Było już po zmroku gdy dotarł do zagraconego domu. Kimchi chige którą zjadł w drodze powrotnej zaspokoiła jego głód toteż szybko minął zagraconą kuchnie i udał się do piwnicy. Postanowił przygotować wszystkie potrzebne mu rzeczy przed snem aby jak najwczesniej rano wyruszyć. Porozrzucane wszędzie dookoła menzurki i probówki oraz natłok igieł, rurek i wszelakiego rodzaju ziół nadawały pracowni wygląd jak po przejściu huraganu. Maikeru ogarnął stertę wzrokiem i od razu wyłowił najpotrzebniejszy sprzęt. Poza zwojami których nie opuszczał nawet na krok nie potrzebował w zasadzie wielu rzeczy. Kunaie i senbon; spakował kilka sztuk, zgarnął też kilka bomb dymnych i wypełnionych fioletową mazią fiolek. "...Powinno wystarczyć..." ogarnął jeszcze raz wzrokiem pracownie wychodząc po schodach "...po powrocie chyba naprawde będe musiał zrobić tu porządek..."
 
Abeir Lissear jest offline