Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 21:15   #171
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Anzelm upadł na kolana gwałtownie upuszczony przez lilenda. Z satysfakcją w oczach popatrzył na wierzę. Na górze, tuż obok thana mogli być przerażeni tutaj zaś than nie mógł ich dosięgnąć zajęty innymi gośćmi. Tutaj i teraz mógł pokrzepić się malutkim zwycięstwem jakie zapewniło im zdobycie filakterium i księgi. Mógł też cieszyć się, że przeżyli ucieczkę.

W chwili, gdy szykowali się do wyskoczenia, kapłan użyczył lilendowi swego amuletu siły. Znaleziony w karczmie przedmiot od początku wzmacniał Anzelma, a jego udana identyfikacja w świątyni niejako przez autosugestię jeszcze bardziej wzmocniła to wrażenie. Wcześniej niepewny, teraz Latien bez trudu mógł unieść dwójkę kompanów. Zmniejszony ciężar nie poszedł jednakże w parze z rozmiarem. Ładunek strasznie utrudniał manewry, a odłamki sypiącej się wieży sprawy nie polepszyły. Stąd zejście bardziej niż lot ptaka przypominało awaryjne lądowanie. Rezultatem były stłuczenia, zwichnięcia i obicia. Poważniej chyba nikt nie ucierpiał, bowiem wszyscy lotnicy rzucili się skryć przy sukkubie.

Gdy Phaere studiowała księgę, Anzelm wciąż nie odrywał wzroku od toczącej się bitwy. Z daleka wyczuwał negatywne wibracje magii thana, jak i te pochodzące z bliska, z nienawiści i goryczy przepełniającej kapłańskie serce. Bezwiednie nie spostrzegł kiedy trzymał w dłoni filakterium. Przeczuwał czemu je wyciągnął. Nadszedł czas końca i rozstrzygnięć. Przy wierzy zbierały się wszelkiej maści mieszkańcy Otchłani i dziewięciu piekieł. Także Liliel stała się niespokojna. Kapłan przezornie odpiął od pasa miecz.

W tej chwili spostrzegł Latiena wahającego się lecieć z powrotem do wieży.
-Poczekaj. -zawołał kapłan - Na nic będzie śmierć ich i Twoja, która was tam spotka, jeśli to pudełeczko pozostanie nietknięte.
Kapłan dokładnie wiedział, jak trudno zniszczyć filakterium. Drwiła z tego kiedyś Liliel, wspominała o tym czaszka. Nie był pewien, czy zna zaklęcia na tyle potęrzne, by przebić magiczne bariery. Nie dysponował potężnym artefaktem, który jednym cięciem rozłupałby pudełko. Pozostawała chyba tylko nadzieja w czystej, brutalnej sile, której kapłanowi także poskąpiono. Lilend zaś w mgnieniu oka rozważył słowa kapłana i jak pokazał to w trakcie wędrówki myśli szybko zechciał przekuć w czyny.

- Połóż je więc. - odparł - I miejmy to z głowy.

-Proszę, jeśli zdołasz. - kapłan posłusznie odstawił filakterium na leżącym obok nich kamieniu - Mogę Ci pomóc, wzmocnić daną mi mocą, będziesz...

-Plugawą siłą! - wzdrygnął się lilend wciąż mając w pamięci szkielety pod przywództwem Aitara.

-Jesteśmy na wojnie, nie ma tu miejsca na rycerskie sztuczki. - zirytował się kapłan - Wybuch ognia niszczy, prawda, ale użyty właściwie, precyzyjnie, potrafi zdusić inne płomienie.

Spojrzał prosto w oczy Latiena.

-Mogę pomóc nabrać sił tobie, natchnąć także broń. Pan któremu służę jest prawdziwym władcą śmierci. To co jego moc powołuje do nieżycia, potrafi też i niszczyć. To jednak może nie wystarczyć.- Anzelm westchnął - Szkatułkę chronią zaklęcia i moce, których natury nie potrafię poznać, jestem sługą mocy nie czarnoksiężnikiem. Sami nie przebijemy niewidzialnych zasłon.

Kapłan przezornie rozpoczął po cichu przygotowania nad zaklinaniem swego oręża, napełniając go mocą swego pana. Tak czy inaczej przyda im się w walce.
 
Glyph jest offline