Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2010, 23:42   #18
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kurtyna wody dość skutecznie ograniczała Jackowi pole widzenia. Wpatrywał się w nią przez chwilę, a wystawione na deszcz włosy błyskawicznie wchłonęły w siebie chyba kilka litrów wody. Niewiele lepiej było z koszulką. Na razie jednak nie zwracał na to uwagi, starając się coś dojrzeć. Czuł niepokój. Teoretycznie powinien być już przyzwyczajony do strzelanin. Skoro nie do niego strzelano, to nie jego zmartwienie. Nie była to pierwsza rozprawa ludzi z zombiakami, pewnie nie ostatnia, więc czemuż się przejmować? Tymczasem jednak stał i wgapiał się w główną bramę i to co za nią. Wbrew rozsądkowi, zamiast opuścić to miejsce jak najszybciej, marnował czas.
W końcu dostrzegł to czego wypatrywał, ale bynajmniej nie poprawiło mu to humoru. Wyglądało na to, że jakaś grupka pędzi w stronę lotniska swoją furgonetką, lub podobnym pojazdem, a za nimi gna grupa zombich. I słowo gna nie było tu przesadzone. Jackie może nigdy nie był miłośnikiem filmów, ale horrory i filmy sensacyjne oglądał raczej chętnie. I we wszystkich, jakie widział w swojej młodości, zombie szły powoli, obowiązkowo ciągnąc za sobą jedną nogę, lub przynajmniej kulejąc, z rękami wystawionymi przed siebie i jęcząc "Brains, brains". W sumie trudno mieć pretensję do autorów, nigdy zapewne nie widzieli prawdziwego zombie. Szczęściarze. A może gdyby przedstawili je tak, jak można było teraz zaobserwować, te filmy byłyby zbyt straszne i nie miałyby happy endu? Mayers nie był człowiekiem słabego ducha, ale widok biegnącego zniekształconego trupa, z rządzą mordu w oczodołach mogła zmiękczyć nogi pod najmężniejszymi.
Gdy już dojrzał zagrożenie i upewnił się, że się zbliża, opuścił lornetkę i odwrócił się do Cyrusa.
- Zaraz będziemy mieli gości. Zbierajmy się.
Nie zdążył nawet skończyć wypowiedzi, gdy wśród lejącej się z nieba i na dodatek z dachu wody coś zamajaczyło. Jack nie zdążył rozpoznać co to, tak po prawdzie nie całkiem do niego dotarło to, co widzi, gdy odchylił się mocno do tyłu. W samą porę, bo tuż nad nim przeleciała odrażająca kreatura, dosłownie o centymetry mijając go pazurami.
- Cyrus! Uważaj! - wrzasnął Jackie i runął na plecy. Chcąc uniknąć nadlatującego kształtu odgiął się za daleko do tyłu i teraz nie zdołał się wyprostować. Oczy zalał mu strumień cieknącej z dachu wody. Spojrzał w dół, w stronę podłogi, ale podłogi tam nie było. Głowa wystawała mu poza krawędź budynku i aż mu włosy dęba stanęły jak zobaczył, jak nisko może za chwilę upaść. I to raczej dosłownie niż w przenośni. Najszybciej jak tylko dał radę podniósł się do pozycji siedzącej. Jego ostrzeżenie nie na wiele się zdało, bo Cyrus leżał właśnie pod Plugerem i starał się go z siebie zrzucić, zaś potwór gryzł i drapał.
Nie czekając na zaproszenie Jackie sięgnął po pistolet i wypalił, celując w grzbiet poczwary, pamiętając, że Cyrusa lepiej nie postrzelić. Wstając na nogi wystrzelił drugi raz i kolejny raz co każdy krok, jaki czynił w kierunku walczących. I tak do skutku, którym musiała być śmierć latacza, bo innej opcji nie było. Miał ochotę zatkać jedną ręką ucho, na wypadek gdyby stwór znowu miał ochotę wrzeszczeć, ale zwalczył ją.
Po chwili całym budynkiem wstrząsnęło, a z sufitu posypało się odrobinę tynku. To co Jack zobaczył rzucając okiem przez ramię nie napawało optymizmem, a przecież z miejsca gdzie stał mógł widzieć tylko część bagna w jakie wdepnęli. Odpiął od paska granat obronny i chwycił go pewnie lewą ręką.
- Cyrus, mam nadzieję, że masz jakiś dobry pomysł. Za chwilę będziemy go potrzebowali.
Rzucił jeszcze okiem w stronę zejścia na niższy poziom. Może uda się je zawalić granatem i bezpiecznie przeczekać na wysokości, aż zombie sobie odejdą. Jeśli odejdą.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline