Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2010, 12:24   #116
Azazello
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Czarno to widział. Było ich tylko sześciu i byli bez broni. Fakt, nie oznaczało to, że byli bezbronni, bo takim typkom jak Grzeczny wystarczał chwycony dobrze stołek, jakich pełno było dokoła. Wasilijowi także bójki na pięści nie były obce. Levan wręcz lubił czasem spuścić komuś łomot. Ale przeciwko sobie mieli daw razy więcej osób, ustawionych dokoła i - co gorsza - uzbrojonych po zęby. A nie byli to synkowie w ciemię bici. Siostrzyczki też nie.

Mimo, że nie znał Gapy, nie sprawiało mu przyjemności oglądanie jego powolnego konania, ale co mogli zrobić? Jeśli ktoś trafiał na przesłuchanie do Harapa, na takie przesłuchanie, to nie można mu wróżyć długiej przyszłości.

Mówił Tupik, bo kto inny mógł mówić. Pewnie Grzeczny by chciał co dorzucić, ale Levan wolał by tego nie robił. Chciał jeszcze pożyć... Musiał go nawet raz chwycić za rękę, gdy ten już wciągał powietrze, by dorzucić jakąś błyskotliwą uwagę. Nie. Niech mówi Tupik, dobrze mu idzie - to wyrażało jego spojrzenie, gdy zdziwiony Matt obrócił się do niego. Na szczęście Harap nie zauważył tej bezgłośnej wymiany zdań. A może nie chciał zauważyć.

Kiedy Tupik konfrontował ich działania z Harapem, Levan miał wrażenie, że mówią o dwu całkowicie innych sprawach, a przecież uczestniczyli w tym ludzie Harapa, muszą mieć świadomość, ze w tym wszystkim coś się nie zgadza. Harap też musi to dostrzec, bo ktoś wpieprza się w jego sprawki. Wyglądało na świetnie przemyślany plan, ale był to taniec na ostrzu szpady. Rzadko się udawał. Oby tylko Harap zauważył, że tylko współpraca może doprowadzić do załatwienia sprawy, odnalezienia winnych. Chyba, że to sam szef leci w chuja, ale jak wtedy można by mówić o porządku w mieście... Ale kto tu mówi o porządku?

Levan był spokojny, przynajmniej na zewnątrz. W środku był cały czas skoncentrowany na słowach Tupika i na ludziach w środku. Zauważył, że gdyby coś się zaczęło dziać, to najlepszym sposobem działania, będzie obrócić się na pięcie i wyskoczyć przez okno wychodzące na placyk z boku Rzeźni, może uda mu się uciec. Okiennice były otwarte, a nie bardzo mógł się w takiej sytuacji przejmować skaleczeniami. Patrząc na twarze ludzi w środku potrafił wyczytać jedno. Na pewno nie byli skazani w oczach Harapa. Gdyby tak, to spotkali by się z większą nonszalancją, głupimi uśmieszkami i lekceważącymi spojrzeniami.

Nie.. Harap sam chciał dociec o co chodzi. Chyba dopiero to zaniepokoiło kieslevitę. Szef postawiony pod ścianą mógł zrobić coś nieprzewidywalnego. Tak jak przeciwnik w starciu, gdy już nie miał nic do stracenia. Dobrze, że Tupik przekonywał go o lojalności ekipy Grabarza, która nią już właściwie nie była. Ale skoro okazało się, że ekipa Tupika była silna i lojalna, to nie powinno godzić w Harapa. Levan jednak widział, że nie dostrzega wielu niuansów, dopóki Tupik o nich nie wspomniał. Zbluzgał się za to w myślach. Ale to właśnie dlatego ten skrzat mówi nam co mamy robić, a nie my jemu.... Kiedy Tupik mówił o Miżochu i jego śmierci, Levan uchylił worka leżącego przed nim, tak by każdy mógł widzieć, co w nim jest. Zaraz jednak zakrył łeb z powrotem. Schow się ciulu - zbluzgał głowę w myślach/

Tak, wystawienie nowych to był dobry pomysł... Zawsze to inni są na celowniku, nie oni.
 
Azazello jest offline