Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2010, 21:46   #111
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Levan nieco uspokoił Tupika, Grzeczny wręcz przeciwnie, nie potrzeba było im nowych awantur a szczególnie tuż przed spotkaniem z Harapem, poobijane mordy przybocznych na spotkaniu nie mówiły by dobrze o żadnym z "szefów". Po drodze jednak główkował, niespecjalnie poświęcając uwagę temu co robi Grzeczny, wiedział, że każdy z chłopaków po poprzedniej nocy będzie musiał się porządnie wyluzować, a drobne rozładowanie napięcia nie zaszkodzi...

Matt zagaił po drodze:

- Dobrze było by pamiętać o pogodzie, jak zawsze radził Grabarz, bo czuję, że dziś może padać...


"Jak wejdziemy tam wszyscy to będzie to jawne wyzwanie a w trójkę...możemy przynajmnie próbować wydostać się na zewnątrz, o ile chłopaki nie przekalkulują Harapa ponad mnie" Tupik był dość pewny swoich towarzyszy, wręcz przyjaciół, jednak wiedział , że w konfrontacji z Harapem już nie jeden wymiękł. Co prawda żaden z towarzyszy łatwo nie poddał by się strachowi, jednak czasem czysta kalkulacja żyć czy nie żyć, jest ponad standardowe stawianie czoła obawom... Nie było sensu specjalnie wymyślać sposobów ucieczki, Borg może i był głupi, ale zczaiłby się po dłuższym czasie że coś kombinują, może i nie zaczaił by co kombinują, jednak z pewnością większość powtórzyłby szefowi, czyniąc go jeszcze bardziej czułym na punkcie "Chłopaków".

To że zbliżały się chmury, a wręcz huragan w opini halflinga było jasne, ale widział tez kilka promyków - z których większość podsunął mu Levan póki Tupik był jeszcze w porannym szoku i niewyspaniu. " Boże jakie ja głupoty z rana wygaduję..." - pomyślał wyraźnie się pesząc na wspomnienie myśli o targaniu całego ciała.

- Dlatego wziąłem ze sobą parasol, być może jeden piorun da się zastąpić innym... - odpowiedział Grzecznemu

Miał na myśli drugiego Sigmarytę... "Harap w końcu wiedział kim jest Miżoch, a przynajmniej myślał że wiedział, traktował go tak jak my jak bandziora z zewnętrz, konkurencję, test... musiał dysponować przynajmniej takimi informacjami jak my skoro zdecydował o jego zabiciu... Tak Harap nie był głupi, musiał wiedzieć kogo zabija.
Kiedy się jednak dowiedział o tym że Miżoch jest Sigmarytą musiał zmienić plany. To musi być to... przecież o Karlu też wiedział... Nic innego w międzyczasie się nie zmieniło, przynajmniej nic o czym bym wiedział... kurwa mogło się wiele zmienić, w końcu minęła cała noc."
 
Eliasz jest offline  
Stary 23-02-2010, 01:18   #112
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Animositas nie był gotowy na to co nastąpiło, najpierw przez długi czas rozmawiał z Tupikiem na temat tego kim jest i co zamierza zrobić. Jeszcze tej samej nocy Animositas opuścił na pewien czas swoich kompanów, poczekał najpierw aż zasną, nie chciał bowiem aby go widzieli. Animositas poszedł do niewielkiej miejskiej kaplicy Sigmara, wydawało mu się że to zaledwie kaplica albowiem całe swe dotychczasowe życie spędził w świątyni w Altdorfie, całą noc modlił się sigmara o oświecenie, prosił aby sigmar zesłał mu co ma czynić. Gdy Animositas nad ranem opuszczał świątynie już wiedział co zrobi. Porozmawia z pracodawcą Tupika i reszty i dowie się czy wiedział o tym czy Miżoch był sigmaritą, nie zamierzał mścić się na reszcie, przynajmniej na razie. Gdy Animositas wrócił do nory i już chciał się położyć przybył jakiś facet i zaczął mówić o tym że Harap chcę miżocha żywego i całego, było to chwilowo niewykonalne. Postanowili wziąć samą głowę, po drodze grzeczny kłócił się z tym nowym. Animositas zrównał się z Tupikiem i powiedział:

-Idę z tobą, muszę porozmawiać z waszym zleceniodawcą. Może próbować tych swoich sztuczek które zapewne stosuję na zwykłych ludzi ale mnie nie przerazi albowiem stawałem oko w oko z potworami chaosu. Zapamiętaj że nie przyjmuję odmowy, wchodzę z tobą, możliwe że nie wyjdę.-Następnie dodał szeptem-Nikomu nie mów, tobie trochę ufam więc ci powiem, zapowiadam ci że jeśli harap wiedział że Miżoch był sigmaritą to go zabiję, w imię sigmara.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 23-02-2010, 09:30   #113
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
-Nikomu nie mów, tobie trochę ufam więc ci powiem, zapowiadam ci że jeśli harap wiedział że Miżoch był sigmaritą to go zabiję, w imię sigmara.

Wyglądało na to, że halfling nie miał chwili spokoju, nawet po drodze. Nic dziwnego każdy miał swój punkt widzenia na wydarzenia ostatniej nocy i co się z tym wiąże. Sigmaryta także miał swój własny plan, który przez chwile nawet spodobał się Tupikowi, ale tylko przez chwilę. Potem gdy zaczął oceniać prawdopodobieństwo zwycięstwa Sigmaryty, jego poparcie dla planu Animositasa spadło do zera.

- Nie martw się nie powiem, inaczej już być nie żył. Pozwól, że wytłumaczę Tobie i twojemu koledze jaką widzę dla was rolę do spełnienia, o ile będziecie chcieli, choć dopóki nie jesteśmy rozliczeni za głowy i zabicie Miżocha to jesteśmy powiązani interesami. Mimo to nie wprowadzę Cię do środka dopóki Harap wyraźnie sobie tego nie zażyczy, nie zabrałbym cie i wcześniej zanim powierzyłeś mi swe plany, a po nich tym bardziej. Zrozum, że w pojedynkę nie masz szans z tym człowiekiem, a on po swojej stronie ma jeszcze przewagę liczebną. Prawdopodobnie nie wiedział, że Miżoch jest Sigmarytą podobnie jak my, gdybyśmy wiedzieli pewnie inaczej potoczyłyby się wydarzenia... Zresztą sam słyszałeś dziś rano chciał już go żywego, przez noc miał sporo czasu by dokładnie dowiedzieć się kim był Miżoch, poza tym wierz mi nikt nie zabiłby Miżocha dlatego że jest Sigmarytą. On na śmierć zasłużył zdradą, skierowaniem przeciwko nam innej bandy, my walczyliśmy o życie, bo co by Miżocha powstrzymało przed najęciem kolejnej grupy na nas? Ile grup byśmy przetrzymali? I pomimo win za które powinien przez lata umierać w powolnych torturach, Harap chce go żywcem! Musiał się dowiedzieć, że to Sigmaryta i zmienił plany. Jeśli szukasz zemsty za winnego śmierci to odnajdź to za czym przybył tu Miżoch, to z jego powodu poniósł śmierć gdy przekombinował.
Poczekacie na zewnątrz, spodziewam się że i tak zostaniesz wezwany na rozmowę z Harapem, to inteligentny człowiek, z pewnością będzie chciał porozmawiać z tobą osobiście, z drugiej strony
nie możesz wejść niezapowiedziany, a jeśli wejdziesz razem z nami, na upartego, to owszem ja cie nie powstrzymam, ale ochrona Harapa już tak, szczególnie jak powiem, że nie jesteś ze mną a przynajmniej nie w sprawie do Harapa.
Jeśli ja cię przyprowadzę, to niezależnie od tego czy twój zamach by się udał czy nie, to mnie by później ścigano. Nie dziękuję. Inna sprawa jak Harap sam Cię wezwie, ale i wówczas twoje szanse na zwycięstwo w pojedynkę oceniam na nikłe. Niech Sigmar ześle na ciebie cierpliwość, zbierz dane, odczekaj, akcję zawsze możesz podjąć w dowolnym czasie i miejscu jakie ci pasuje - bierz przykład z Miżocha, to on wybrał teren i czas i miał z tym dużą przewagę. No ale Miżoch i Piękny, nawet przyszykowani to najwyraźniej za mało aby nas pokonać.


Ich podszepty mogły dziwnie wyglądać, szczególnie Borg zdawał się mścić za wyzywki Grzecznego i począł poganiać halflinga z sigmarytą

- Szef czeka, co tak zwalniacie?

- Kurwa nie widzisz, że utykam po wczorajszym? - halfling szybko zaczął nieco utykać, będąc pewnym że Borg nie przypomni sobie, a przynajmniej nie szybko, czy wcześniej Tupik kuśtykał czy też nie. Nie mógł sobie pozwolić na milczenie, musiał Sigmarycie wyjaśnić jego możliwości zanim ten popełni jakąś głupotę.

Z jednej strony nie byłoby tak źle gdyby nowy sprzątnął Harapa. Zaczęła by się nowa era w mieście, w której Chłopaki mieli by najwięcej do powiedzenia, z drugiej strony pamiętał że wcześniej wcale nie było lepiej. Kwestią czasu było zanim zorganizuje się konkurencja. Zanim przypuszcza ataki, zanim spróbują odebrać zdobycze... Harap przynajmniej pilnował porządku pomiędzy bandami i nie było wykrwawiania się wewnętrznego...może z wyjątkiem ostatniej nocy... Po dłuższym namyśle, uznał że śmierć Harapa - choćby nie wiem jak wygodna i dokonana cudzymi rękami, nie jest mu na rękę. A im bardziej myślał o tym że Harap jest mu potrzebny, tym bardziej dochodziło do niego, że Harap myśli podobnie o każdym lojalnym szefie mniejszej grupki. Dzięki takim szefom jak Tupik, którzy widzeli w Harapię gwarancje spokoju, Harap mógł spokojnie rządzić i ustawiać wszystkich.

Strach przeszedł w kurwienie, gdy uświadomił sobie, że Harap gówno jest a nie obrońca pokoju i porządku, wczoraj spierdolił sprawę zupełnie, dopuszczając do tego że Bury wymknął się spod kontroli. "Jeśli tak działać ma nasze bezpieczeństwo i jeśli na to idą kurwa nasze pieniądze to..."
Tupik wiedział, że zrobili to co im kazano, i że to oni mogą mieć pretensję do Harapa o to że nie upilnował Burego, to bardzo źle świadczyło o Harapie, Tupik zrozumiał to gdy przez moment gotów był zaakceptować plan Sigmaryty. Tym bardziej, że po bitwie na cmentarzu i pożodze młyna nikt nie będzie już wątpił, czy chłopaki Grabaża mają jaja, nie po tym jak wybili co do nogi cały gang Burego.
 
Eliasz jest offline  
Stary 23-02-2010, 20:54   #114
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
„Rzeźnia” wyrosła im przed nosami szybciej niżby sobie tego życzyli. Mieli jeszcze kilka spraw do omówienia ale najwidoczniej los uznał, że co ma źle pójść i tak źle pójdzie, niezależnie od ilości czasu jaki chłopcy Grabarza temu poświęcą. Czasu na dalsze dyskusje brakło. „Rzeźnia” wtłoczona pomiędzy dwie kamienice, zdawała się tym samym miejscem co wczoraj. Tylko czterech ochroniarzy Harapa w ciężkich skórzniach i przy stalowych lagach w garści, stojących przed wejściem było czymś nowym. Oraz kilka grupek obwiesi czekających na swoją kolej rozmowy z szefem wszystkich szefów w mieście. Najwidoczniej Harap uznał za konieczne odświeżenie wiążących go z jego ludźmi relacji. Borg skinął na nich i wskazał im miejsce na uboczu. Mruknąwszy -Poczekajcie - zniknął w drzwiach oberży. Chłopcy Grabarza złowili spojrzenia jakimi obrzuciła ich zbójecka brać. Widać wieści już się rozeszły.



Czekali krótko. W drzwiach oberży pojawił się Kapa i skinął na nich przywołując ich gestem. Pośród czekających na swoją kolej dobrych ludzi zaszemrało, ale nikt głośno nie protestował. W końcu Kapa wyrażał tu wolę Harapa. Z nim zaś nikt nie miał spośród czekających ochoty zadzierać. Polemizować również, bo wychodziło by na jedno. Podeszli do wejścia „Rzeźni” w trójkę Tupik, Levan i Wasilij. Branie Grzecznego to było proszenie się o kłopoty. Inna sprawa, że jeśli ktokolwiek z nich miałby po chłopaków do „Rzeźni” wejść i wyjść z tego cało, to był to właśnie on, więc tym bardziej dobrze było zostawić go w odwodzie. Ten doskonały plan pokrzyżował Kapa.



- Wszyscy macie się u szefa stawić, nowi też. I broń zostawcie. - Kapa powiedział to na tyle głośno, że wszyscy popatrzyli na nich. Czwórka osiłków przy pałach wskazała stojące przy wejściu kosze wiklinowe. Cztery w tym jeden już wypełniony różną bronią. Noże, kastety, krótkie miecze i pałki. Wszystko to czekało na odbiór. Dwaj ochroniarze odstawili swe pały i jęli dokładnie obszukiwać wchodzących do oberży chłopaków Grabarza. „Wyłowiony” w trakcie przeszukania oręż lodował w pustym dotychczas koszu. Dopiero kiedy ostatnia sztuka broni została im odebrana dwójka ochroniarzy grodzących wejścia do „Rzeźni” ustąpiła im drogi. Tupikowi z każdą chwilą podobało się to coraz mniej. Jednak musieli grać swoje role. Ruszyli za Kapą z biciem serc zastanawiając się nad tym co będzie.



Biesiadną uprzątnięto. Wszystkie ławy usunięto pod ściany przez co na środku wygospodarowano nie małą przestrzeń. Zajętą teraz przez postawione w półokręgu, zwykłe drewniane krzyżaki, które służyły czasami Harapowi do unieruchamiania przesłuchiwanych więźniów. Z pięciu ustawionych krzyżaków cztery ziały pustkami, ale widoczne pod nimi na klepisku plamy krwi żywo dowodziły, iż do niedawna były w użyciu. Na ostatniej, piątej, wisiał Gapa. Przyboczny Złotego Ruperta, szefa gangu który trząsł całym targiem w Rosenbergu. Miał opuchnięte rozbite usta, podbiegnięte sino powieki i bezradny wzrok krzywdzonego psa. Takiego, który stracił już nadzieję na ocalenie i pogodził się ze swoim losem. Harap skinął im głową i wskazał miejsce pod ścianą pośród innych obserwatorów, członków jego własnej ochrony. Byli tu chyba wszyscy, jeśli nie liczyć sterczącej na zewnątrz czwórki. Borg, Ropuch, Mara, Janos, Duży Karl, trzej bracia Słaby i Siostrzyczki. Tylko one sprawiały wrażenie ukontentowanych tym co obserwują. Pozostali spoglądali na widowisko na środku biesiadnej z zawodową obojętnością. Jednak wszyscy byli pod bronią. I to ostrą.



- Dałem ci do zrozumienia dostatecznie jasno, że nie sprawia mi to przyjemności. - powiedział do Gapy Harap uderzając potężnym sierpem pod żebra związanego Gapy. Odgłos przywodził na myśl tłuczek uderzający o mięso. Kropeli potu pofrunęły w powietrzu, Gapa szarpnął się i zawył z bólu. - Czemu mi tak ubliżasz? Czemu nie masz choć dość przyzwoitości by przekonująco skłamać? - Harap raz jeszcze uderzył więźnia, jakby od niechcenia, wierzchem dłoni w krtań. Gapa charknął, zakrztusił się rozpaczliwie łapiąc oddech niczym ryba wyrzucona na brzeg. Z nosa i ust pociekły mu krew, ślina i smarki.



- Ja nic nie wiem. Na boga Szefie, ja nic nie wiem! Wszyscy mówiliśmy przecież to samo! Nie wiem jak to się stało! Myśleliśmy, że to Ty kazałeś! Tylko jakoś nie mogliśmy przypomnieć sobie kiedy to było. Musisz mi uwierzyć! - Gapa łapczywie sypał słowami, jakby bojąc się, że wnet mu się przerwie. W końcu się doczekał.


- Naprawdę muszę? Nie Hainz, ja nic nie muszę. Serwujesz mi to rozbełtane gówno i wmawiasz, ze to wołowy stek. Tylu was było i nikt nie pamiętał jak to się stało i kiedy kazałem wam wykończyć Branda? Kiedy nakazałem wam zburzyć „pokój dobrych ludzi”, który sam wprowadziłem i strzegłem? Jeszcze gdybyś próbował kłamać, to bym zrozumiał. Wkurwił byś mnie, ale to bym zrozumiał. Ale wy tylko w kółko opowiadacie tę samą bajkę. „Nie pamiętamy szefie, ale sam nam kazałeś go wykończyć!”. Ja kazałem? Ja!? Pięciu chłopów nie pamięta kiedy i w jakich okolicznościach to było? Beczycie jak gówniarze i wmawiacie mi, że nie pamiętacie jak to się stało, że kazałem wam wykończyć Branda i jego ludzi. I nie pamiętacie kiedy, ale wiecie że kazałem. Ja?!


- Ale to szczera prawda szefie. Proszę wysłuchaj mnie...


- Piliście coś mocniejszego? Palili? Razem wszyscy?


- Nie szefie, ani kropelki.


- To co to kurwa było? Cud?



Harap znów wyrżnął więźnia pięścią. Tym razem w splot słoneczny. Ten stęknął, szarpnął się w więzach, ale te wytrzymały. W końcu zwisł w nich chrypiąc skrwawionymi ustami cicho – Proszę...


- Widzisz? Nic już nam nie zostało. W bogów nie wierzymy obaj. Nie piliście i nie paliliście nic razem. Nie znane zatem są nam przyczyny, dla których złamaliście mój rozkaz i napadliście na Branda. Chyba że diabeł w was wstąpił? Czułeś siarkę chuju? - Harap złapał Gapę za włosy i odciągnął mu głowę wstecz spoglądając prosto w pełne bólu oczy. Więzień raz jeszcze wycharczał swoje sakramentalne – Proszę...


- Tak myślałem. No cóż. Nudzi mnie już to. Janos, weź no i zajmij się Gapą, ja porozmawiam z Dupikiem i resztą. Może worek szklarza? - Harap odwrócił się od więźnia, który szarpał się w więzach i coraz głośniej skomlał swoje błagania. Sięgnąwszy do leżącego na klepisku wiadra Harap opłukał w wodzie swe okrwawione ręce i wytarł je starannie w białą szmatę. Janos w tym czasie wziął gruby wór i wrzucił doń kilka flasz z ciemnego, grubego szkła. Mocnymi ciosami pałki rozbił je na drobne okruchy już wewnątrz worka. W tym czasie bracia Słaby odwrócili krzyżak z Gapą do góry nogami tak, że wisiał on głową w dół. Zmoczył się i teraz jego własny mocz spływał mu po szyi, twarzy i włosach. I drżał cały obserwując Janosa, który zbliżał się doń z workiem. Nie był jedyny, który go obserwował w biesiadnej. Harap zaś wziął jeden z zydli i siadł naprzeciwko Tupika i reszty jego, stłoczonej pomiędzy uzbrojonymi ochroniarzami, chłopaków. - No Dupik! Mówże, co też się tej nocy stało ciekawego? Wszyscy mówcie? I co z Miżochem. I z Burym. I resztą? Co się do kurwy nędzy w moim mieście dzieje? Mówcie wszystko co wiecie, jeśli chcecie uniknąć ich losu. Wszystko co się dowiedzieliście. I co was skłoniło do złamania mojego rozkazu?


Harap pytał pełnym ciekawości głosem, ale nikt z nich nie dał się zwieść owej pozornej lekkości. Gapa jeszcze jęczał podczas gdy Janos powoli ugniatał zawiązany mu na głowie gruby wór wypełniony potłuczonym szkłem. Jeszcze bełkotliwie błagał, choć w wora kapało krwawą pulpą a Janos szczególną pieczę poświęcił tej części gdzie mieściły się policzki, uszy, usta, nos i oczy ofiary. Ten widok skłaniał traktować lekkie pytania Harapa nader poważnie...
 
Bielon jest offline  
Stary 23-02-2010, 23:11   #115
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupika zbiło z tropu gdy okazało się , ze wejść mają wszyscy i to bez broni. Nie odbyło się bez incydentu, poprzez broń - którą odłożył, rozumiał swoja procę, krótki mieczyk, sztylet myśliwski.
Inną sprawa gdy zaczęło się przeszukanie, poczekaj pisnął halfling - przypominając sobie o innym elemencie wyposażenia, małej pułapce ukrytej w fałdach ubrania, o konstrukcji prostej niczym pułapka na myszy, z tym wyjątkiem, że obcinała palce szperającego. Ostrożnie wyjął małą pułapkę i po rozbezpieczeniu wrzucił do kosza.

W środku było już tylko gorzej...

- No Dupik! Mówże, co też się tej nocy stało ciekawego? Wszyscy mówcie? I co z Miżochem. I z Burym. I resztą? Co się do kurwy nędzy w moim mieście dzieje? Mówcie wszystko co wiecie, jeśli chcecie uniknąć ich losu. Wszystko co się dowiedzieliście. I co was skłoniło do złamania mojego rozkazu?

- Bury mógłby powiedzieć więcej, ale się skurwysyn nie chciał poddać.

Halfling zaczął z grubej rury, co prawda wiadomość o śmierci Miżocha także należało do gatunku wybuchowych, jednak to już Harap mógł wiedzieć, choćby po nieobecności Miżocha. O Burym też już pewnie wiedział...halfling musiał myśleć szybko co gorsza dezorientacja innych gangsterów podsunęła mu pewna niebezpieczna myśl, że Piękny wcale nie był wczorajszej nocy w towarzystwie Harapa... tylko zupełnie kogoś innego. Halfling zaczął kojarzyć fakty, z fotograficzną dokładnością. Uśmieszek Pięknego, niby przypadkowy...ale w połączeniu z resztą, z zachowaniem Burego i tym co zdarzyło się w nocy, powoli nabierało logicznej całości i miał nadzieję że logiczna mowa wystarczy. Póki co cieszył się niezmiernie, że nie mówi jeszcze z pozycji osoby torturowanej...choć słowo jeszcze brzmiało w tych okolicznościach bardzo złowieszczo...


-Zaatakował nas w nocy, na cmentarzu - nie musiał dodawać w naszej kryjówce, czy na naszym terenie, cmentarz i chłopaki Grabarza... pewne rzeczy w mieście dla niektórych osób były oczywiste, a halfling jak ognia wystrzegał się w tej rozmowie mówienia o rzeczach oczywistych.

- Zdawał się być bardzo pewny zmian jakie nastąpią tej nocy...i współpracował z Miżochem, powiedział, że zamierza sprzątnąć Karla, mimo że się to Szefowi nie spodoba, a potem że zrzuci winę na nasze truchła. - była to prawda, jedyny szczegół jaki pomijał, że były to słowa zasłyszane przez Levana i powtórzone bardzo dokładnie. Tupik nie kłamał, ale nie zamierzał wchodzić w niewygodne szczegóły, takie że wiedzieli o Burym zanim ten zaatakował, takie że nie powiedzieli o wszystkim na spotkaniu z Harapem...który nawet nie był prawdopodobnie Harapem co powoli klarowało się Tupikowi.

Ta dezorientacja bijąca z twarzy poprzedników...

- Miżoch niestety także nie dał się wyciągnąć z młyna żywcem.

Przyszykował się na cios , który jednak nie padł. Najwyraźniej Harap tortury zostawił na później, chcąc wyciągnąć "po dobroci" ile się dało. Tupik to rozumiał, każdego po jakimś czasie bolały nadgarstki lub stawy od zadawania urazów. Po za tym miał nadzieję, że ci torturowani przed nim bardziej namieszali niż Tupik z chłopakami.

- Próbowaliśmy dopaść Miżocha żywcem, przysięgam, obiecywał duże sumy, za które zdołał przekonać Burego do napaści na nas. Chcieliśmy go wziąść żywcem i go tu dowlec, aby wyśpiewał wszystko, bo wygląda na to że stał za połową tego zamieszania w mieście. Nie było w naszym interesie zabijać Miżocha, wiedział dużo, ale nie należał do osób które się poddają i nie udało się go wziąść żywcem, mimo że tego właśnie chcieliśmy...choćby ze względu na pieniądze jakie oferował, jeśli nie ściemniał to ukrył gdzieś sporą sumkę którą obiecał najpierw nam a potem Buremu... a może w odwrotnej kolejności? Tego nie wiem.

Tupika olśniło , skojarzył nagle dwie niby nie znaczące rozmowy: pierwszą z Harapem, gdy wyraźnie mówił mu o Miżochu, oraz drugą...z bąkiem " Harap mnie do was posłał! Kazał powiedzieć, byście się do Karla z dala trzymali. Bo o robocie się zwiedział. A za Miżocha sam zapłaci tyle i on za Karla. Powiedział że to ma być jakiś test. A i żebyście uważali na … Burego…"

Pytanie brzmiało który Harap jest tym prawdziwym ... Tupik zrozumiał w jakiej sytuacji znaleźli się jego nieszczęśni poprzednicy, zrozumiał ich rozpaczliwe starania, w jednej chwili pojął że wczorajszej nocy pojawił się drugi Harap - czego szef najwyraźniej nie dopuszczał jako możliwość. Ale było to jedyne wyjaśnienie... Magia? Tupik nie znał się na niej, ale czemu nie?
Zastanawiał się, ale przez ułamek sekundy zaledwie czy podzielić się tym spostrzeżeniem, czy wykorzystać je w inny sposób.

" Piękny musiał być z tym fałszywcem, podstawiony nie ostrzegał by przed Burym, ani nie zalecał trzymania się z dala od Karla - jednego z chronionych przecież ludzi, inni najwyraźniej dali się skusić i załatwili tych co nie trzeba. To kurwa oznacza, że 300 marek nie dostał Harap tylko jakiś podstawieniec, to oznacza, ze Harap jest na nas wkurwiony jak jasna cholera. Pytanie czy ten harap jest tym prawdziwym? Sposób działania raczej nie pozostawia wątpliwości" Miał wrażenie, a może znów mu się tylko zdawało, że oczy harapa były wyraźnie żywsze, nie tak zamglone czy puste jak ostatnim razem...

Tupik musiał grać w pół otwarte karty, innego sposobu nie widział obecnie.

- Było coś tej nocy, podleciał jeden z brzdąców, powołując się na Ciebie, przekazał informację abyśmy się trzymali z dala od Karla, ze Bury się na nas szykuje i że dostaniemy za Miżocha tyle ile oferował on za Karla.

- Nie wiem, czy przybył faktycznie od Ciebie szefie, zawszę biorę pod uwagę, że każdy może się powołać na każdego, ale cześć z Burym się zgadzała, co do Karla to po tym jak Bury zdradził że pracuje dla Miżocha i tak mieliśmy odpuścić, a zresztą przyjąć zlecenie od kogoś z zewnątrz szczególnie jak sypie darmowym zadatkiem to nic złego, zanim byśmy je wykonali i tak przyszlibyśmy najpierw tu , zapytać o zgodę
.

- Chcieliśmy dopaść Miżocha tak czy inaczej, ale dowlec go tu żywego. Ale był z nim Piękny i obaj po prostu przyszykowali się na bitwę. No i nie dało rady wyłapać skurwysynów, za co przepraszamy. Obaj walczyli do upadłego a to co żeśmy wytargali z młyna to już były już zwłoki Miżocha, uznałem że może warto będzie je przeszukać... - widząc zaciekawione - a może mu się tak wydawało spojrzenie szefa kontynuował - miał na sobie medalion Sigmaryty, co poniekąd potwierdzało by się z zleceniem jakie nam złożył. Oczywiście nie było mowy o wykonaniu tak poważnego zlecenia bez konsultacji z Tobą szefie.

Tupik nie wiedział co jeszcze nie powiedział, co mu umknęło,co może jeszcze zadowolić Harapa. Mając bardzo złe przeczucia chwilowo milczał, nie wiedząc już sam co dodać. " Coś co odsunie od ciebie wzrok i uwagę idioto, coś co pokaże że potrafisz kogokolwiek przyprowadzić żywego jak potrzeba!" - zahuczało mu we łbie. Zdawał się nie widzieć wyboru, dotychczasowe wieści nie były dobre, żadna z nich, ani śmierć Burego, bo przecież Harap chciałby własnoręcznie wyrwać mu serce, ani Miżocha - bo i tym bardziej pewnie... Nawet Piękny, który zdawał wiedzieć się najwięcej, przepadł bezpowrotnie spalony doszczętnie.

- Mamy natomiast kogoś kto zdaje się może powiedzieć coś więcej na temat Miżocha, twierdzi, że nie był Sigmarytą, obaj zostali wynajęci przez Miżocha z dzień lub dwa dni wcześniej. Mieli dopilnować aby Karl został zabity, okazali się jednak na tyle... lojalni wobec nas, że w starciu z Miżochem stanęli po naszej stronie.

Nie pozostało już nic tylko się modlić. "I tak zapytał by się kim oni kurwa są, sami się prosili o spotkanie to je kurwa mają, przepraszam nowi, mówiłem, że lepiej jak byście zostali, rozegrajcie to jak nowi a może przeżyjecie" .

Chcąc choć częściowo złagodzić własne sumienie dodał , nieznacznie odciągając uwagę harapa od nowych...a może bardziej niż nieznacznie?

- Może to nic takiego, ale myślę, że powinieneś to zobaczyć szefie-
wyciągnął powoli jedna z monet jakie miał przy sobie Miżoch. - Pieniądze wiele mówią o ich właścicielu a takie pieniążki posiadał Miżoch.


Tupikowi pobrzmiewały słowa Borga, zmian planów szef chce Miżocha żywego, czyli jednak chciał jego śmierci, rozkaz przekazany przez Brzdąca musiał pochodzić od prawdziwego Harapa , a o spotkaniu z wcześniejszym "Harapem" w Karczmie należało dla własnego dobra chyba zapomnieć.

Jedyne co mógł zrobić to zacząć mówić pierwszy, aby i dla innych wyraźnie zabrzmiało, że jak ognia omija omawiania spotkania nocnego, na którym mówili o Miżochu i o robótce- a o której prawdziwy Harap zdawał się nie słyszeć, bo wysyłając brzdąca przekazał iż zwiedział się o zleceniu...
Magia? Klątwa? Chaos, jedna cholera wie, ale co gorsza do szefa nie dociera, że mogło być cos takiego...innego wytłumaczenia nie miał, a fakty zdawały się potwierdzać najgorsze przypuszczenia.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 24-02-2010 o 10:22.
Eliasz jest offline  
Stary 24-02-2010, 12:24   #116
 
Azazello's Avatar
 
Reputacja: 1 Azazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodzeAzazello jest na bardzo dobrej drodze
Czarno to widział. Było ich tylko sześciu i byli bez broni. Fakt, nie oznaczało to, że byli bezbronni, bo takim typkom jak Grzeczny wystarczał chwycony dobrze stołek, jakich pełno było dokoła. Wasilijowi także bójki na pięści nie były obce. Levan wręcz lubił czasem spuścić komuś łomot. Ale przeciwko sobie mieli daw razy więcej osób, ustawionych dokoła i - co gorsza - uzbrojonych po zęby. A nie byli to synkowie w ciemię bici. Siostrzyczki też nie.

Mimo, że nie znał Gapy, nie sprawiało mu przyjemności oglądanie jego powolnego konania, ale co mogli zrobić? Jeśli ktoś trafiał na przesłuchanie do Harapa, na takie przesłuchanie, to nie można mu wróżyć długiej przyszłości.

Mówił Tupik, bo kto inny mógł mówić. Pewnie Grzeczny by chciał co dorzucić, ale Levan wolał by tego nie robił. Chciał jeszcze pożyć... Musiał go nawet raz chwycić za rękę, gdy ten już wciągał powietrze, by dorzucić jakąś błyskotliwą uwagę. Nie. Niech mówi Tupik, dobrze mu idzie - to wyrażało jego spojrzenie, gdy zdziwiony Matt obrócił się do niego. Na szczęście Harap nie zauważył tej bezgłośnej wymiany zdań. A może nie chciał zauważyć.

Kiedy Tupik konfrontował ich działania z Harapem, Levan miał wrażenie, że mówią o dwu całkowicie innych sprawach, a przecież uczestniczyli w tym ludzie Harapa, muszą mieć świadomość, ze w tym wszystkim coś się nie zgadza. Harap też musi to dostrzec, bo ktoś wpieprza się w jego sprawki. Wyglądało na świetnie przemyślany plan, ale był to taniec na ostrzu szpady. Rzadko się udawał. Oby tylko Harap zauważył, że tylko współpraca może doprowadzić do załatwienia sprawy, odnalezienia winnych. Chyba, że to sam szef leci w chuja, ale jak wtedy można by mówić o porządku w mieście... Ale kto tu mówi o porządku?

Levan był spokojny, przynajmniej na zewnątrz. W środku był cały czas skoncentrowany na słowach Tupika i na ludziach w środku. Zauważył, że gdyby coś się zaczęło dziać, to najlepszym sposobem działania, będzie obrócić się na pięcie i wyskoczyć przez okno wychodzące na placyk z boku Rzeźni, może uda mu się uciec. Okiennice były otwarte, a nie bardzo mógł się w takiej sytuacji przejmować skaleczeniami. Patrząc na twarze ludzi w środku potrafił wyczytać jedno. Na pewno nie byli skazani w oczach Harapa. Gdyby tak, to spotkali by się z większą nonszalancją, głupimi uśmieszkami i lekceważącymi spojrzeniami.

Nie.. Harap sam chciał dociec o co chodzi. Chyba dopiero to zaniepokoiło kieslevitę. Szef postawiony pod ścianą mógł zrobić coś nieprzewidywalnego. Tak jak przeciwnik w starciu, gdy już nie miał nic do stracenia. Dobrze, że Tupik przekonywał go o lojalności ekipy Grabarza, która nią już właściwie nie była. Ale skoro okazało się, że ekipa Tupika była silna i lojalna, to nie powinno godzić w Harapa. Levan jednak widział, że nie dostrzega wielu niuansów, dopóki Tupik o nich nie wspomniał. Zbluzgał się za to w myślach. Ale to właśnie dlatego ten skrzat mówi nam co mamy robić, a nie my jemu.... Kiedy Tupik mówił o Miżochu i jego śmierci, Levan uchylił worka leżącego przed nim, tak by każdy mógł widzieć, co w nim jest. Zaraz jednak zakrył łeb z powrotem. Schow się ciulu - zbluzgał głowę w myślach/

Tak, wystawienie nowych to był dobry pomysł... Zawsze to inni są na celowniku, nie oni.
 
Azazello jest offline  
Stary 24-02-2010, 13:04   #117
 
Trojan's Avatar
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
„Grzeczny” Matt Burgen



Powoli układanka zaczynała pasować do siebie. Tupik obnażał wiele jej zawikłanych końców mówiąc Harapowi to co mówił, klarując jak dziecku okoliczności w jakich ich grupa działała nocą i co skłoniło ich do rozprawienia się z Burym, Pięknym i Miżochem. Wszystko pasowało do siebie a nawet jeśli nie pasowało, to niuanse były na tyle drobne, że wychwycić je mógł tylko ten, kto w nich uczestniczył. Jak on. Tyle, że Grzeczny za cholerę nie był zainteresowany tym, by jakiekolwiek plany obnażać. Raz jeden chciał coś wtrącić, ale Levan stojący obok zdążył go powstrzymać. Po chwili Matt przyznał w duchu, że dobrze się stało. Skoro Tupik gadał w ich imieniu to gadał. Nie należało się wpierdalać między wódkę a zakąskę.



Opowieść Tupika wciągnęła jednak i samego Grzecznego. I powoli, wniosek do wniosku a spostrzeżenie do spostrzeżenia, układał on sobie w głowie obraz wydarzeń w których uczestniczyli. I widział je z każdą chwilą w zupełnie innym świetle. Najdziwniejsze zaś było to, że Tupik nic nie wspomniał o tym, że przecież sam się z szefem spotkał! Czyżby zapomniał? Matt zastanawiał się chwilę czemu miałby to zrobić celowo? Po co? Przecież był na tym spotkaniu w „Rzeźni”, gdzie Harap nie był sam. A teraz o tym ni słowa. Jakby niziołek uznał rzecz za zupełnie nic nie wnoszącą do rzeczy. Wszystko to było dziwne, ale jeszcze bardziej spojrzenie, jakim Levan pomknął do okna za ich plecami. Czyżby i on zwąchał, że coś tu nie gra? Kislevita zdecydowanie miał więcej instynkty samozachowawczego niźli Grzeczny, skoro szukał drogi ucieczki musiał dostrzec coś, co umknęło Grzecznemu. Matt zachodząc w głowę o co tu może chodzić dokładnie przyjrzał się wszystkim w karczmie. Gdzie istniało rozwiązanie tej łamigłówki? Gdzie się ukryło?



Widząc jak Tupik wypchnął na pierwszą linię Sigmarytę Grzeczny uśmiechnął się w duchu. Cóż, teraz kapłan musiał spowiadać się w sposób zupełnie dla siebie nowy. Pozostawało mieć nadzieję, że nic mu głupiego do głowy nie strzeli. Bo gdyby okazało się, że Animositas pierdyknie czymś jak butem w gówno, kał mógłby również opryskać ich wszystkich. Choć Tupik wystarczająco zaznaczył, że nowi są nowi i jeszcze do końca się nie zasymilowali, choć wykazują się lojalnością. Spodziewając się już niemal wszystkiego Grzeczny ostrożnie, niby bezwiednie zmienił pozycję i wsparł się na jednej z belek podtrzymujących balkonik wewnętrzny, nad izbą biesiadną. Teraz wystarczyło nań solidnie naprzeć a balkon by runął powodując zamieszanie a potrzebna była do tego krzepa, którą Grzeczny akurat, mimo nocnych wojaży, miał w nadmiarze. Stojąc w ten sposób miał również pod ręką Borga a ten miał za pasem krótki miecz. Wystarczyło by sięgnąć.
 
Trojan jest offline  
Stary 24-02-2010, 18:49   #118
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Animositas siedział spokojnie i starał się użyczając mocy od sigmara odrobinę zmniejszyć cierpienie człowieka który miał na głowie worek z potłuczonym szkłem. Tupik był jedynym który mówił, Animositas nie dziwił się harap miał bowiem w sobie coś co przerażało zwykłych ludzi, ale nie jego, młody akolita simgara stawał oko w oko z demonami, stworami chaosu i przeżywał więc człowiek grożący im bardzo mu bardzo subtelnie nie robił na nim takiego wrażenia jakie chciał robić.

Animositas był całkowicie oderwany od rzeczywistości, chciał jakoś pomóc temu mężczyźnie ale nie mógł tego zrobić bez broni którą zabrali mu przy wejściu. Na ten czas młody sigmarita modlił się do swego boga aby ten pomógł mu podjąć decyzję a jeśli tego nie może zrobić, bądź nie chce to niech wyjedna Animositasowi łaskę u morra gdyż Animositas wiedział że być może na łonie morra znajdzie się już niedługo.

Animositas „odblokował” się dopiero kiedy Tupik powiedział że jeden z nowych może rzucić trochę światła na sprawę miżocha i że jedn z nic twierdzi że miżoch nie był sigmaritą, Animositas zorientował się że poprzedniego dnia Tupik nie słuchał go zbyt uważnie. Animositas nigdy nie powiedział że miżoch nie był sigmaritą tylko że chwilowo nie wyczuł u niego mocy sigmara, oznaczało to tyle że miżoch nie prosił sigmara o radę i w przeciwieństwie do animositasa nie modlił się do niego podczas walki.

Animositas wiedział jak to działa, on daje informacje i może nie będzie poddany torturom, jednak młody sigmarita w tej chwili nie zachowywał się normalnie i w przeciwieństwie do innych nie miał żadnych zobowiązań z harapem, i nic go nie obchodziło co on „może” mu zrobić, nie bał się, walczył z demonami, więc ludzie go już nie przerażali.

-Mogę dać ci kilka informacji. Więc tak mizoch może i był sigmaritą a może nie był tego nie dowiemy się nigdy, przynajmniej wy się nie dowiecie ja mogę napytać swoich przełożonych w altdorfie. Mizoch podczas walki nie wzywał sigmara do pomocy więc mogłem nie wyczuć ze był sigmaritą.- Animositas ziewnął przerażająco, był bardzo zmęczony w końcu całą noc modlił się do sigmara o radę co ma zrobić.- Nie wiem czy był sigmaritą więc ci nie pomogę. Jestem prawie pewny że miżoch nie zachowywał się jak normalny sigmarita. Jestem też pewien że miżoch był zdolny poświęcić nas wszystkich tu zebranych aby wykonać swoje zadanie.- Animositas czekał na reakcję harapa i reszty swoich towarzyszy.
- Teraz twoja kolej. Muszę się dowiedzieć czy wiedziałeś że miżoch był sigmaritą. Wiedziałeś?
Młody akolita czekał na odpowiedź, był gotów aby w razie odpowiedzi twierdzącej, przeskoczyć stół, unieruchomić głowę Harapa między łokciem i ramieniem aby w razie czego móc mu skręcić kark, wiedział że będzie musiał grozić ludziom harapa aby ci odłożyli broń, Animositas nie chciał umierać ale musiał wypełnić przysięgę którą złożył sigmarowi, Animositas podczas swej podróży spotkał krasnoluda który zhańbił swój honor, krasnolud ten zmienił się, został zabójcą trolli, Animositas wiedział że tą drogę wybierają tylko krasnoludy, nie był więc pewien co on miałby zrobić gdyby nie wykonał przysięgi złożonej sigmarowi. Był natomiast pewien że nie mógłby tak żyć.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 24-02-2010, 22:08   #119
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Sekretne znaki złodziei były wyrafinowaną zdolnością kontaktowania się przestępców, tak aby nikt inny nie dostrzegł ich zamiarów. Czasami nawet inni złodzieje mieli problem w odczytaniu znaczenia sygnałów, jeśli to nie do nich były kierowane. Drobne, subtelne gesty nabierały odmiennego znaczenia przy różnych okolicznościach, do tego pewne wyczucie i intuicja były nieocenione przy sprawnym przekazywaniu znaków. Jednym gestem odciął się od nowego, najbardziej kardynalnym z gestów, drapiąc się nieznacznie po dupsku, wyrażając tym samym jak bardzo zależy mu na nowym ... Jeśli ktokolwiek miałby jeszcze jakieś wątpliwości czy nowy jest z nimi czy nie to musiał przestać je mieć, zresztą halfling nigdzie nie wspomniał, że to jeden z jego chłopaków...wręcz przeciwnie, mówiąc "przyprowadziłem tu kogoś kto może coś wiedzieć", przedstawił ich niczym pakunki , niczym pośredników wiadomości, informacji, a nie jak jednego ze swoich. Podkreślenie ich postawy w starciu z Miżochem służyło zaś jedynie wytłumaczeniu co robią u boku chłopaków. Wiedział, że nawet gdyby nowy rzucił się na Szefa, to nikt nie mógł miec o to do niego prestensji..."Gdyby to ode mnie zależało to ci dwaj czekali by na zewnątrz na twoje wezwanie szefie..." Szykował już w myślach usprawiedliwienie...słysząc jakim tonem przemawia Sigmaryta i obserwując jego ruchy ciała, napięte , nerwowe, gotwoe do akcji, działania, tak różniące się od postawy jaką obecnie przyjmował Tupik. Całym swym jestectwem starał się stworzyć wrażenie najmniej groźnego...jedynie żywe oczy bystro obserwujące otoczenie i gładki język wskazywały że za postawą tupika czai się coś więcej...ostrożność.

Oczywiście nie mógł być niezadowolony z obrotu sytuacji. Nowy perfekcyjnie odciągnął uwagę, przynajmniej Tupik nie musiał obawiać się, że Animositas będzie milczał co by zrobiło z Tupika głupca. Oczywiście nie takiej mowy się spodziewał, nie przypuszczał, że nowy ośmieli się w takich okolicznościach czegokolwiek wymagać od Harapa... Jednocześnie musiał przyznać, że to z pewnością odwróci uwagę Harapa...

Przede wszystkim jednak nie przeszkadzał...pozwolił by nowy skupił wściekłość szefa, wściekłość dla której szef bez efektu szukał ujścia, tym bardziej, że każdy, każdy starał się iść na współpracę...najlepiej jak umiał, a ci co mogli się stawiać już nie żyli.

Tupik znał się na wyciąganiu informacji, wiedział, że Harap równiez się zna, nie było nic lepszego w ich zdobywaniu, niż emocjonalne podejście rozmówcy. Emocje wyłączały kontrolę, utrudniały kłamstwo a często powodowały że rozmówca mówił więcej niż by chciał, więcej niż byłby zapytany. Tupik wiedział, że został poddany tej samej manipulacji w jaką wpadł nowy, tyle że tupik oparł się jej dość skutecznie... Dlatego nie przerywał, a znaczącym spojrzeniem jakim obdarzył pozostałych chłopaków dał im znać aby i oni nie próbowali. W tym meczu liczył się tylko sędzia Harap a Tupik jako pionek, jako poza ligowy gracz, jeśli nie kibic ( przy Harapie czuł się jeszcze mniejszy niż był w rzeczywistości...) nie zamierzał przeszkadzać gospodarzowi i głównemu rozgrywającemu w igrzyskach jakie urządzał. Wiedział, że jego los wisi na włosku, choć po raz pierwszy miał wrażenie, że nożyce przesuwają się ku komuś innemu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 24-02-2010 o 22:11.
Eliasz jest offline  
Stary 24-02-2010, 23:35   #120
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Młody kapłan pewny był mocy swego Boga, kiedy zaczął mówić do tego lokalnego kacyka. „Skoro Bóg z nami, któż przeciw nam?” mówiono w jego zakonie i sam myślał podobnie. Czuł w sobie ową świętość, która płynęła z czystego serca, wiary i przekonania co do słuszności tego co czyni. Pewnie dla tego mówił tak śmiało. Harap zaś słuchał. Słuchał z dobrotliwym wyrazem twarzy nie zważając uwagi na zaskoczone spojrzenia swoich przybocznych. Na nie mniej zaskoczone spojrzenie Grzecznego czy Tupika. Bo też sposób w jaki młody kapłan przemawiał do Harapa, szefa wszystkich szefów w mieście, człowieka który mógł zabić niemal kogokolwiek bez obawy o konsekwencje, budził zdumienie. Animositas musiał mieć coś w zanadrzu. Musiał. Albo też musiał być wyjątkowo głupi. Póki co jednak wychodziło na to, że Bóg był z nim, bo Harap słuchał.



- Teraz twoja kolej. Muszę się dowiedzieć czy wiedziałeś że miżoch był sigmaritą. Wiedziałeś? - niemal wykrzyczał pełnym nerwowości głosem Animositas. Był spięty i na odpowiedź czekał jak na zbawienie. Tupik podrapał się po pośladku i na ustach kilku ze zgromadzonych w izbie biesiadnej karczmy Ormeta zagościł przelotny uśmieszek. I wyraz zrozumienia. Harap uważniej przyjrzał się Animositasowi, po czym pokręcił głową z niedowierzaniem. W końcu zaś odpowiedział.



- Napytać? Napytać to ty sobie synku możesz wyłącznie biedy. A tym pieprzeniem właśnie jej sobie napytałeś. Nie chodzi już nawet o to, że gówno wiesz. To coś co nie powinno mnie dziś w końcu dziwić, jednak nie znasz zasad, nie wiesz co to szacunek, przychodzisz tu bez broni, pomiędzy moich uzbrojonych ludzi i kiedy ja cię grzecznie pytam ty mi rozkazujesz? Ty!? - Harap pokręcił głową w aktorskim niezrozumieniu świata. Kilku ochroniarzy w nadziei, że dostrzeże to szef, uśmiechnęło się ze zrozumieniem. Borg, Kapa i Ropuch dobyli ciężkich pałek gotując się do spełnienia niewypowiedzianego jeszcze życzenia szefa. Animositas w napięciu wpatrywał się w Harapa czekając odpowiedzi na zadane wcześniej pytanie . W końcu ją usłyszał. - Mówisz że musisz wiedzieć? Cóż, gdybym każdego idiotę rzucającego mi wyzwanie podejrzewał że jest tym sigmarytą, pewnie bym nie zbłądził. Możesz więc przyjąć, że intuicyjnie to wiedziałem. Teraz, gdy już wiem co was cechuje, każę chyba chłopakom skoczyć na miasto i przywlec mi każdego, który chociażby po pijaku, dziwkom w ucho szepnął, że jest sigmarytą. Ale póki co mamy ciebie. Ty zaś jesteś chyba sztandarowym przykładem lotności umysłu cechującej wasze bractwo. Zatem … - Harap odwrócił się na ułamek chwili. Stanął tyłem w dramatycznej pozie a Animositas skoczył. Wiedział, że to jego jedyna szansa. Potężnym susem rzucił się ku Harapowi planując złapać go od tyłu za gardziel i dusząc wywlec tam, gdzie będzie miał szansę ucieczki. Albo też pozbycia się Harapa. Musiał to zrobić. To był winien Sigmarowi.



Tupik, Wasilij, Grzeczny i Levan stali w bezruchu obserwując jakby czarodziejsko zwolniony obraz skoku Animositasa. Ich ostrzegawczy krzyk zabrzmiał dziwnie przeciągle ale i tak Harap rzucił się w bok. Też ospale. Ropuch miał najbliżej do Animositasa i Harapa, ale dziwnie powoli reagował. Zwracając się ku Marze. Janos ze zdumieniem spoglądał na wystające mu z piersi ostrze sztyletu, który wbity od pleców wyszedł na wysokości mostka plamiąc szkarłatem jego skórznie. Za jego plecami stał uśmiechnięty Kapa. Jakby nieświadom tego co się dzieje. Borg rzucił się ku Animositasowi i Harapowi podnosząc pałkę do ciosu. Bracia Słaby wyrwali swoje krzywe szable i rzucili się ku Animositasowi i Harapowi, ale drogę zastąpiły im obie Siostrzyczki z dobytymi już nożami, które ze świszczącym śpiewem przemykały pomiędzy ich zręcznymi palcami. Duży Karl uniósł w górę swój topór rzeźnicki w chwili, kiedy młody sigmaryta runął na Harapa. Chybiając go o włos dosłownie. Harap jednak nie tracił czasu. Zszedłszy w bok jednym spojrzeniem obrzucił to co działo się w oberży i ryknął na całe gardło – Zabijcie ich wszystkich!



Animositas skoczył po raz drugi i zwarł się z Harapem. Był silny. Wiedział że ma przewagę a nadto wypełniała go moc żarliwej modlitwy i wiara. Był pewny zwycięstwa. Złapał prawicę Harapa w lewą dłoń i już sięgał lewą do krtani herszta zbójców, kiedy nagle poczuł wilgoć. Dziwną wilgoć i słabość. Ze zdumieniem spojrzał w dół i dostrzegł nóż w ręku Harapa. Nóż, którego tamten jeszcze przed chwilą nie miał. Nóż i swoje flaki, które wypełzały na klepisko przez szeroką szczelinę, której jeszcze chwilkę temu nie było. Słabość zaczynała brać górę a i Harap uznał najwidoczniej, że on już mu nie zagraża, bo wyrwał ze słabnącego uścisku swą dłoń i odepchnął od siebie upadające ciało Animositasa. Tylko Mathieu rzucił się w przód z krzykiem, chcąc ratować umierającego towarzysza. Młody giermek bowiem ze wszystkich znał go najdłużej i...



Potężny cios topora Dużego Karla skrócił go o głowę, nim zdążył postąpić trzy kroki i jego bezgłowy korpus sikając krwią runął na ziemię. Głowa jeszcze krzyczała, ale i tak znalazła się dla niej szybko konkurencja. Zza kontuaru bowiem wypadł drugi... Harap, ubrany niemal jak i on i rycząc na całe gardło – Brać ich! Zabić! - Uniósł w górę kusze. Zaś drzwi oberży zadudniły w desperackiej próbie wtargnięcia do środka tych zostawionych na zewnątrz. Jednak solidne skoble wytrzymały. Na razie...




[Proszę BG prowadzących Mathieu i Animositasa o kontakt na PW i nie postowanie. ]
 
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172