Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2010, 14:40   #197
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie szła przez bagna starając się być równocześnie czujna i nie zwracać uwagi na obecne wokół nich okropności - co było zadaniem dość karkołomnym. Jednak żeby uratować wioskę, Marchie i siebie samych w pierwszej kolejności należało zachować jasny umysł i nie poddać się otaczającemu ich szaleństwu. Poza tym bagna wysysały z nich siły - dosłownie. Może karmiły się więc też strachem? Na czymś te... rzeczy musiały rosnąć. Dziewczyna coraz bardziej obawiała się tego, że Bagnik jednak włączał lampę, gdy kradł ją ze słupa. Inaczej w jaki sposób przebywałby bezpiecznie trasę do zamku? Zmniejszało to znacząco czas, jaki posiadali. A może właśnie dlatego kapłan przepowiedział im północ jako granicę wykonania zadania?

Nie miała czasu zastanawiać się dłużej - upiorne obozowisko, na jakie się natknęli pochłonęło całą jej uwagę. Odruchowo chwyciła za miecz,lecz jęk karczmarza sprawił, że pohamowała swoje mordercze zapędy.

- Bbbagnik?
- Zerick? Co na Tymorę tu robisz? - - rzekł Bagnik. ...
- Panie Bagniku, temu oto karczmarzowi, zaginęła córka i sądzimy że poszła do zamku, czy mógłbyś nam coś o zamku opowiedzieć, a może doprowadzić nas do niego?- spytał Lilawander.
- Jak to zaginęła?- spytał Bagnik, a potem spojrzał na karczmarza.- Zerick o co tu chodzi?
- Moja córka zaginęła, Alconie.- zwrócił się karczmarz do Bagnika.- Ona musi tu gdzieś.
-Jak w zamku, to współczuję ci, Zericku. Niemniej ci dzielni poszukiwacze przygód z pewnością ją uratują .-
mówiąc te słowa Bagnik wykonał szeroki zamach ręką pokazując swych nieumarłych towarzyszy.


Równocześnie Sabrie zwróciła się do grupki nieumarłych "poszukiwaczy przygód":
- Witajcie. Osobliwe to miejsce na popas. Co was sprowadziło w te strony?

- Otóż pani...- rzekł krasnoludzki nieumarły kapłan.- Błąkamy się od kilku godzin po tych bagnach w poszukiwaniu siedliska zła, starego zamku elfów. Ten oto chłop miał go do nas zaprowadzić, ale... pogubił drogę.

- Straszne są te bagna... i łatwo nie tylko drogę zgubić. Nie wiele godzin się błąkacie a dni, a w wiosce się martwią o was, a o swojego kamrata zwłaszcza. - dziewczyna skinęła w stronę Bagnika. Najbardziej upiorne w tej drużynie wydawało jej się to, że najwyraźniej wcale nie zdawała sobie sprawy, iż jest martwa; postanowiła jednak zachować zimną krew. - Jego żona nam mapę dała, byśmy mogli tu bezpiecznie drogę odnaleźć.

- Bzdura...byśmy przecież zauważyli.- wtrącił opryskliwie elfi czarodziej.- Musielibyśmy zgłodnieć, nie wspominając, że nie widzieliśmy jeszcze świtu. Chcesz powiedzieć, że cały świat spowił wieczny mrok jak jej tam...Shar?

- Nie wiem czyj mrok, ani co wam się zdaje, wiem jedynie co wieśniacy mówili - Sabrie nie chciała kłamać ponad miarę, ani też denerwować nieumarłej drużyny, która wyraźnie nie zdawała sobie sprawy z własnego położenia. - Żona imć Alcona już w żałobie, zapłakana aż żal patrzeć. A i córuchna karczmarza, której też szukamy, nie zaginęła przecie za waszej we wsi bytności, a już jej przeszło dobę nie ma - rzekła, kładąc niby współczująco rękę karczmarzowi na ramieniu, i szepcząc przez zęby: Ani piśnij, że oni od lat martwi są, bo zgubisz siebie i nas.
Karczmarz tylko nerwowo kiwnął głową na potwierdzenie.

- Po paru godzinach? - zdziwił się Bagnik, drapiąc za uchem w zastanowieniu, podczas gdy owo ucho zaczęło mu powoli odpadać. A paladyn rzekł:
- Wieśniacy nie mają się czym martwić. Wkrótce, za moim przewodnictwem odnajdziemy siedzibę zła i wrócimy w glorii chwały. A kobiety... bez urazy pani, ale kobiety uwielbiają dramatyzować.

- Może więc połączymy siły? My też chcemy pokonać zło czające się na zamku, a zdaje mi się że w chwili obecnej wiemy gdzie iść... - zaproponował Lilawander zaczynał podejrzewać, że będzie im potrzebne każde możliwe wsparcie.
- O tak..banda niestabilnych emocjonalnie tru... - zaczęła mówić Dru wyraźnie sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale Lilawander zakrył jej usta.
- Banda, której nie zaszkodzą już ciemności i która być może dokończy dzieło jeśli my polegniemy lub lampa przepadnie. - po raz pierwszy myślał jak prawdziwy harfiarz...może to przez alkohol?
- I my wyruszyliśmy między innymi, by zło w Jaskółczym Gnieździe wyplenić. Może więc się wieściami podzielimy, by lepiej wypełnić to szczytne zadanie? - ostrożnie rzekła Sabrie. Wypowiedź paladyna niezbyt przypadła jej do gustu. Nie lubiła tego typu nadętych rycerzy. Helmici cenili pokorę - przynajmniej w jej zakonie.

- A jakież to wieści macie i jakich oczekujecie. My idziemy zabić zło, którego forma nie ma znaczenia. Czy nieumarła królowa elfów będzie duchem, czy demonem, czy czymkolwiek innym, ja sobie poradzę. Bo siła Torma stoi za mną.- rzekł paladyn, po czym puścił zalotnie oko do ... Teu?! Nie, Sabrie musiało się to przewidzieć. "Nadęty buc", pomyślała za to, słuchając pompatycznych wypowiedzi paladyna. Nic dziwnego, że skończyli jako chodzące zwłoki.

- A wiecie, gdzie przejście należy zapieczętować aby zło nie powróciło? A może wiecie czym? Nie macie czegoś do zamknięcia przejścia? - zagadnął Lilawander.

- Pytałem mego boga o wskazówki.- rzekł gnijący kapłan, poprawiając strzępki brody.- Marthammor Duin zesłał nam...mi przepowiednię. O centrum zamku, o tancerce z kamienia i oku patrzącego z dala. O tym, by opleść zło obręczą mithrilu, złota i miłości.
- I dlatego nie bawię się w rzucanie przepowiedni. Zawsze mam wrażenie, że Gond odpowiada wtedy po pijaku.- wtrąciła Dru.- Ja mam analityczny umysł. Takie zagadki mnie nużą.
- Fakt... bogowie mogli by być bardziej precyzyjni w udzielaniu rad.- potwierdził krasnoludzki kapłan i smutno dodał.- Nie mam pojęcia o co chodziło memu bogu.

- I nas tu przepowiednia przywiodła. O świetle nadziei i o tym, żeby wyplenić zło przed północą. Lecz patrząc jak traci się poczucie czasu na tych bagnach lękam się, byśmy nie przybyli do zamku za późno. Myślę jednak, że znam rozwiązanie przynajmniej fragmentu Twojej przepowiedni kapłanie. Rzeknijcie najpierw jednak co wiecie o zamku?
- spytała wojowniczka.

- Nic...tutejsze wsioki nie miały żadnych sensownych informacji, a to o czym plótł ten Tarkwinus, nie trzymało się sensu. Odległa dziedzina to wszak wymiar hipotetyczny, nie żadnych dowodów na jej istnienie. Gdyby tak było, to byśmy o tym wiedzieli. Byłyby w księgach klanu jakieś wzmianki. A że on się bał... - wtrącił poirytowany brat kapłana, zaś sam kapłan dodał.- Nie wiemy nic o samym zamku, poza tym co powiadali miejscowi gawędziarze.

"Boście ich pewnie potraktowali gorzej niż muły pociągowe, to i gadać nie chcieli", pomyślała zniesmaczona Sabrie. Zdziwiło ją jednak, że Bagnik nie zabrał ze sobą swoich map. Może bał się, że drużyna je zabierze, a jego na bagnach zostawi?
"Bo byś tych dowodów nie zauważył, nawet gdybyś się o nie przewrócił" - również Roger skomentował w myślach słowa krasnoluda.

- Jednak zło w tym miejscu jest silne. Wyczułem je zaraz po przybyciu do Owocnego Rozlewiska.- rzekł paladyn, lekko zniesmaczony tym, że został odstawiony na boczny tor. W końcu to ON był przywódcą wyprawy.- Zupełnie nie rozumiem strachu miejscowych przed tym miejscem. Co tu takiego jest groźnego?
-Taa...właśnie.- potwierdziła Drucilla chichocząc na wspomnienie wcześniejszych planów jej ochroniarzy. Sabrie również usmiechnęła się, lecz z innego powodu. Wielki paladyn chciał okryć się chwałą niszcząc zło w zupełnie niegroźnym miejscu. Wiwat logika. Słuchając dalszych wypowiedzi zastanawiała się, czy o oni sami są tak zadufani w sobie. Choć... Teu przynajmniej się bał.

-A nazwa demona Azathor coś wam mówi? Wiecie coś o nim? -
Lilawandrowi przypomniała się notatka maga, zastanawiał się ile wiedzą po rozmowie z magiem, mogli dysponować informacjami im zupełnie nieznanymi.
- Ten Tarkwinus o tym bełkotał. Azathor, wielkie coś...co wypacza umysły ludzke tak łatwo, jak bestia chaosu czyni to z ciałem.- machnął kransoludzki czarodziej dłonią w geście irytacji.- Azathor i jego sługi... uważał, że zostaliśmy sprowadzeni przez kultystów Azathora, potem wypytywał czy nie spotkaliśmy jego brata. Chciał nas nastraszyć. Na tym bagnie nie ma nic, poza nami. Nawet komarów.
- Dziwnie to kontrastowało, z robakiem wyłażącym mu z oczodołu. I wielkim ślimakiem poruszającym się po jego ramieniu na sześciu pająkowatych nogach.
"Aż dziw, że cokolwiek go dziwi" - pomyślał Roger.
"Mag się ich obawiał...mógł nie mówić nic o pierścieniu, ani nawet o lampie..." - przeleciała myśl Lilawandrowi. "Może i mają już wypaczone umysły, skoro nie widzą, że są nieumarli...? Jak zachowają się gdy przyjdzie właściwa pora - to była bardziej istotne, przez złe moce mogli być łatwo obróceni przeciwko nam, z drugiej strony być może będą odporni na dalsze działanie..."


- Widać nawet komary uciekają przed złem, co tu panuje -
powiedział Roger. "Są mądrzejsze od głupców, co się tu pchają."
- Żebym chociaż natrafił na to zło, co tu się kryje.- westchnął paladyn i dodał nie wiedząc jak blisko jest prawdy.- Mój miecz rdzewieje w pochwie.
- Cóż... skoro wieśniacy nic pożytecznego o tych niegroźnych bagnach wam nie powiedzieli, to chyba nie ma sensu was męczyć. Ruszymy więc gdzieśmy szli, a i żonie Bagnika damy potem znać, że żyw i cały - Sabrie starannie ominęła wzrokiem odpadające ucho wieśniaka. Początkowa wizja niejakiej... współpracy z trupami rozwiała się zupełnie. Nawet gdyby byli żywi i zdrowi nie chciałaby się z nimi zadawać. Jedynie kapłan wydawał się rozsądny i... ludzki, lecz niestety był w mniejszości. Poza tym obawiała się upływu czasu - nie tylko ze względu na przepowiedzianą północ, ale i to, co może zrobić z ich umysłami. Lampa co prawda chroniła ich, jej moc jednak wyczerpywała się z każdą mijającą minutą. A nawet jeśli nieumarli mieli jakieś wartościowe informacje, przebicie się przez mur arogancji i pogardy zajmie im zbyt wiele cennego czasu. Sama przepowiednia krasnoludzkiego kapłana była już wystarczająco przydatna.
 
Sayane jest offline