Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2010, 17:11   #172
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wydarzenia działy się tak szybko...ucieczka, z księgą, pojawienie się Thana. Bitwa która rozpętała się później. Demonica nie miała okazji przeanalizować kolejnych zdarzeń... nie potrafiła nawet wyjaśnić, jak i czemu znalazła się wraz z Anzelmem i resztą wśród ruin.
Nie miała czasu cieszyć się nieporadnością obciążonego lilenda...skupiła się najważniejszym fakcie...

Tam gdzieś toczył się bój od którego zależał jej dalszy los. Co gorsza, ani Thanowi ani grupie Versunga nie kibicowała. Miał wrażenie, że bez względu która strona wygra, Liliel przegra. Najlepiej by obie strony zabiły się nawzajem... było to jednak pobozne życzenie.

Succub zajęty własnymi rozterkami ignorował działania Anzelma i pozostałych czlonków grupy. Zabawy z osłonami magicznymi filakterium mało ją obchodziły. Tym bardziej, że nie bardzo się na tym znała. Demonica spoglądała na wieżę, zastanawiając się po której stronie się opowiedzieć i co uczynić. Kolejne wydarzenia niemal wymusiły na niej wybór...

Liliel upadła na kolana chwytając się za głowę i wyjąc potępieńczo. Jej ogon przecinał powietrze ze świstem, a ona słyszała głośny zew. Niczym melodia, uporczywa melodia, głos thana tkwił w jej głowie. - Przybywaj!
- Nie zamierzam...- z jej gardła rozległo się syknięcie, a pazury Liliel rozdzierały warstwę gleby. Pakt był przeszłością, pakt został złamany...dawna więź była jedynie wspomnieniem hańby. Liliel nie można władać. Liliel była wolna i choć pragnęła niszczyć, to nie w imię gnijących szczątek dawnego maga.
Rozłożyła skrzydła i powoli poszybowała w kierunku obu przycupniętych marlithów, czas nie obszedł się z nimi za dobrze.


Krążąc nad demonami spytała drwiąco. - No i co zamierzacie ? Pomóc thanowi i skazać się nad dalszą niewolę?
- Znikaj śmieciu -
jeden z marylithów bez trudu oderwał od muru spory głaz i cisnął nim w sukkuba. - A jak ci się wydaje? Oślepłaś już zupełnie od tych swoich podziemi, czy zgłupiałaś od towarzystwa tej świni z którą się zadajesz?
- Ja oślepłam?-
rzekła drwiąco chichocząc Liliel unikając ciosu głazem.- To wy unikacie dokonania wyboru. Póki co, jeszcze możecie wybrać zemstę lub posłuszeństwo. Później nie będziecie mieć wyboru.
- Znalazła się - prowodyrka buntu
- lekceważąco parsknął drugi demon. - Jakoś nie widzę, żebyś coś robiła.
- Ja nie jestem dużym, silnym marylithem.
– zaśmiała się Liliel i spojrzała po obu demonach.- I może to i dobrze, bo ja zamierzam coś zrobić...a nie tkwić tu czekając, aż than znowu nas zniewoli. Zabijcie go, a ja dopilnuję by nie wstał z martwych.
- Dopilnuj by nie wstał, a my go zabijemy -
chóralnie rzekły marlithy, po czym wybuchły chrapliwym śmiechem.
- Az żal patrzeć, co niewola z was uczyniła.- westchnęła Liliel zataczając kółka w powietrzu. Po czym spojrzała, po obu. – Mam jego relikwiarz i księgę... nie marnowałam czasu, jak niektórzy.
Demonom zwęziły się oczy. Lilith zobaczyła w nich chciwość i rządzę władzy... czyli to, co min. definiuje demony. - Masz to daj, pomożemy - roześmiały się znów. - Razem będzie szybciej i... pewniej.
- Dałabym, gdybyście umiały z nich korzystać
.- skłamała Liliel, uśmiechnęła się wypowiadając słowa magii. Wokół niej pojawiły się unoszące się w powietrzu marylithy utkane z iluzji, krążyły zakrywając jej sylwetkę.- Ale wy traciliście czas i siły tkwiąc w stagnacji, podczas gdy ja zdobywałam potęgę. Na nic wam księga, której użyć nie potraficie. Na nic wam relikwiarz, jeśli than wygra.
- To spieprzaj i nie zawracaj nam głowy -
demon cisnął kolejny głaz. Najwyraźniej nie miał ochoty marnować czarów na byle sukkuba. - Łżesz jak pies i psem zostaniesz aż do śmierci.
-Śmieszni jesteście.. spodziewałam się więcej godności po tak potężnych demonach.-
rzekła Liliel, a pierścień na jej palcu rozbłysnął na moment czerwonym blaskiem.
A za oboma marylithami pojawił się golem... gliniany golem.


- Idź, wykonaj rozkaz swej pani.- rzekła głośno Liliel, a konstrukt ruszył powoli, acz nieustępliwie w kierunku wieży.
- No i co, to gliniane pudło ma niby pokonać thana? - pogardliwie parsknął marylith. .
-Zrobi to co mu rozkazałam. Odwróci uwagę thana, tak by dzielni herosi tego świata mieli więcej szans na jego pokonanie.- odparła Liliel fruwając na marylithami, osłonięta swą iluzją. Demonica spojrzała z pogardą na oba stwory.- Zrobi więcej niż wy... wstyd mi, że jesteśmy tej samej rasy. Bo widzę, że z dumnych demonów zmieniliście się w kwoki na grzędzie, czekające na powrót gospodarza.
Po tych słowach znikła w blasku światła.
Marylithy spojrzały na siebie z rozbawieniem.
- Tej samej rasy, słyszałeś?
- Nooo... i jeszcze te śmieszne iluzje... Żałosne stworzenie
- po czym wróciły do oglądania walki.

Liliel tylko prychnęła pogardliwie... Żałosne przerośnięte żmije. Nie potrafiłyby zdobyć potęgi, nawet gdyby położono im ją przed nosem. Kierowany poleceniami gliniany golemruszył do wieży, by zaatakować thana. Nie będziecie języczkiem u wagi w toczącym się boju, ale odporny na większość zaklęć, pozbawiony woli którą można by było złamać, będzie dla starego licza pewnym utrapieniem.

Liliel ponownie pofrunęła w kierunku Anzelma i usiadła obok spoglądając na kapłana i Latiena. Mruknęła złowieszczo.- Jak już skończycie się bawić, to czas by Liliel zrobiła co trzeba. I zniszczyła filakterium.
Podobnie jak kapłan miała kilka pomysłów na rozprawienie się z pudełkiem. Jej metody były jednak daleko mniej subtelne od sposobów Anzelma. Najpierw chciała potraktować pudełko znanymi sobie czarami „Piorunem Kulistym” oraz „Toporem udręki”, a jeśliby i one zawiodły... to kolejnym punktem planu było przyzwanie żelaznego golema. Konstukt ów był niewrażliwy na magię (prawie) i bardzo silny. A na pewno silniejszy od Latiena.

Liliel liczyła, że śmierć thana wystarczy by znikły bariery trzymające ją tutaj. Miała po dziurki w nosie demonów zamieszkujących Imil, jak i samego Imil.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline