Liev, Tupik, Grungan, Leonard
Gdy ziemia zadrżała, Strażnik bez ostrzeżenia zniknął. Ot, tak po prostu. W jednej chwili siedział na skrzyni w kącie, a w drugiej już go nie było. Zniknięciu nie towarzyszył ani jakiś błysk ani kłąb dymu, jak to często w takich przypadkach bywa. Zdumieni patrzyli na skrzynię i turlającą się po podłodze butelkę gardłogrzmotu. W głowach brzmiały im tylko wypowiedziane ulotnym szeptem słowa: „Niebezpieczeństwo czai się za Wami...”.
Najwidoczniej Strażnik musiał obdarzyć ich sympatią i teraz dawał ostrzeżenie. A może po prostu zależało mu na tym, żeby wykonali zlecone im zadanie. Któż zna zamiary Strażnika...
Zawrócili w kierunku północnego wejścia do kopalni, tego przy którym stoczyli niedawno zwycięski bój z wywerną. Wyszli po pochylni na wyższy poziom i skierowali się na północ. Znów minęli leżące pod ścianą ciało bretońskiego szlachcica i wtedy dostrzegli przed sobą, daleko w korytarzu, odblask światła. Ktoś niosący pochodnię lub latarnię zbliżał się w ich kierunku. Już po chwili można było rozpoznać, że to dwójka ludzi, szybkim krokiem przemierza dawno opuszczone przez krasnoludy, chodniki kopalni w Sowiej Górze. Reinhardt, Ingrid
Krótką chwilę zajęło im zorientowanie się w sytuacji. Znajdowali się w północnym przedsionku kopalni, w miejscu, w którym przed wiekami krasnoludzcy górnicy rozpoczynali swój dzień pracy. Obecnie miejsce to stanowiło siedlisko jakiejś, na szczęście w tym momencie nieobecnej, bestii. Korytarz północny był lekko rozświetlony przez wpadające do niego dzienne światło. Chodnik prowadzący na wschód tonął w mroku, jednak coś podświadomie mówiło dwójce podróżników, że to tam należy uciekać. Nie mieli pojęcia czy zawał jaki spowodował strzał z rusznicy Reinhardta, uśmiercił lub chociażby na dłuższą chwilę powstrzymał, znajdujące się na niższym poziomie maszkary Chaosu. W chwili obecnej nie dobiegały z kierunku, z którego uciekli żadne podejrzane dźwięki. Nie było jednak czasu do stracenia. Zwierzoludzie mogli wyrwać się z kamiennej pułapki a mięsożerny potwór mógł w każdej chwili powrócić do swojego cuchnącego leża.
Reinhard rozpalił pochodnię i oboje szybkim krokiem, zagłębili się w tunel. Rozmiarami nie różnił się od tego, którym tu dotarli. Od czasu do czasu strop podpierały murszejące stemple i krokwie, wśród których gnieździły się nietoperze a po podłodze biegły zardzewiałe szyny. Odnoga w lewo, w którą weszli, okazała się ślepym zaułkiem. Niewielkim korytarzem, zakończonym ścianą wyrobiska, w którym wydobyto niewielką ilość materiału i porzucono. Świadczyły o tym ślady świdrów i kilofów na ścianach oraz resztki ciemnej, czerwonawej substancji w nadkruszonej skale.
Wyszli z ślepego zaułka i poszli dalej. W pewnej chwili w oddali, w korytarzu przed nimi pojawiło się światło. Zatrzymali się przestraszeni. Czyżby zwierzoludzie byli i tutaj? W miejscu, w któym się znajdowali nie było się gdzie ukryć. Przywarli więc do ściany, za jedną z podpór. Początkowy, nikły poblask bardzo szybko przerodził się w jaśniejący blask latarni. Z przeciwnej strony nadciągała grupa poszukiwaczy przygód, złożona z pięciu mężczyzn. Dwóch ludzi, dwóch krasnoludów i niziołka. Zatrzymali się kilkanaście kroków od Ingrid i jej towarzysza.
Liev, Tupik, Grungan, Leonard, Reinhardt, Ingrid
Po nieuniknionym zapoznaniu się, poprzedzonym wykrzykiwanymi groźbami i szczękiem wydobywanej w pośpiechu broni, dwie grupy ruszyły wspólnie aby sprawdzić, czy zwierzoludzie na dobre utknęli na drugim poziomie kopalni. Ci, którzy przybyli ze składziku, mieli w pamięci słowa Strażnika o niebezpieczeństwie. Trzeba było zabezpieczyć tyły. W sytuacji w jakiej się znajdowali, nie mogli sobie pozwolić na zaskoczenie przez czającego się za nimi wroga.
Znów weszli do hali wejściowej. Przemierzyli ją szybkim krokiem i zagłębili się w korytarze zmierzające w kierunku zejścia, prowadzącego na niższy poziom. Z oddali dobiegały ryki. Najwidoczniej zwierzoludziom udało się wydostać z pułapki. Teraz pozostali przy życiu osobnicy pięli się po pochylni w ich kierunku. Już po chwili zza zakrętu wyłonił się pierwszy rogaty łeb. Zaraz potem pojawił się następny. Zwierzoludzie z rykiem, wymachując toporami rzucili w kierunku wroga.
Ostatnio edytowane przez xeper : 24-02-2010 o 20:43.
|