Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-02-2010, 14:08   #131
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
"Jasna Cholera!" - wykrzyczał w myślach, dostrzegając potężne cielsko wyłaniającej się zza ściany istoty. Ręce zadrżały mu na zamku broni, nim zdążył jednak wypalić, rogata bestia już gdzieś zniknęła. Szybkim krokiem zbliżył się do Ingrid, by odciągnąć ją jak najdalej od goszczącej stwory groty - okazało się jednak, że było już za późno.

Następny plugawiec, którego matka najwyraźniej spółkowała w przeszłości z pokaźnym zwierzyńcem, nagle wyskoczył zza pobliskiego stempla, produkując dziwne, mrukliwe dźwięki. Rozpryskany przy okazji śluz, ufaflunił Reinhardtowi buta, wydając przy tym niepokojący syk trawionej skóry. Gdy wtedy jeszcze zza zakrętu wyłoniły się zniekształcone pyski resztki zdeformowanej kompanii, wiedział, że doczekał się najgorszego.

Czując nagle ból wgryzającego się w palec kwasu, odruchowo nacisnął spust rusznicy. Zagrzmiało i zakopciło, a kopalnia odpowiedziała przeciągłym rykiem puszczających drewnianych podpór. Jego źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, instynkt zadziałał sam. Chwycił towarzyszkę za rękaw i wystrzelił z korytarza, umykając przed tonami zwalających się z góry skał.

Nagle poczuł potężne uderzenie w plecy. Gargantuiczna siła podziemnej katastrofy, niczym obuch potężnego młota, łupnęła w jego ciało. Nim uderzył ciężko o ziemię, dojrzał w locie równie zdziwioną twarz swojej towarzyszki. Poczerniało mu przed oczami. Na granicy wzroku migotały wielokolorowe kule oszołomionych zmysłów. Z irytacją i bezgranicznym zdziwieniem spojrzał na Ingrid, która w przeciwieństwie do niego, zebrawszy się już z szoku, ponaglała do dalszego biegu. "To zapewne tylko dlatego, że zasłoniłem ją własnym ciałem" - pomyślał, dodając sobie otuchy.

W końcu dotarli do wielkiej, wypełnionej pogryzionymi resztkami sali. Szybko rozejrzał się wokół. Gospodarza zdawało się nie być w domu. Na szczęście, bowiem ilość i rozmiary pozostawionych resztek świadczyły o znacznych jego rozmiarach. Ułatwiło to wybór dalszej drogi.

- Ta bestia pewnikiem wyszła tamtędy - zasapany, wskazał wielką wyrwę w ścianie groty, prowadzącą na światło dzienne. - Tedy lepiej skryjmy się tam - lufa rusznicy obróciła się w stronę ciasnego zejścia do dalszych tuneli kopalni.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 20-02-2010 o 20:24.
Tadeus jest offline  
Stary 20-02-2010, 14:23   #132
 
anrena's Avatar
 
Reputacja: 1 anrena nie jest za bardzo znany
Zanim zdążyła się zorientować, co robi, Ingrid pędziła już jak szalona krótkim korytarzem prowadzącym do kolejnej groty. Powoli gniew w niej opadał, ale nadal była zła na swego niechcianego towarzysza przygód. W grocie przed nimi coś się poruszyło. Ingrid znieruchomiała w połowie kroku, przywierając mocno do ściany, jakby chciała się w nią wtopić. Oświetlona blaskiem pochodni istota w żadnym razie nie wyglądała na człowieka. Wielki, rogaty futrzak gapił się w podłogę przed sobą.


Stanowczo nie budził w Ingrid najmniejszej sympatii. Przyglądała mu się przez krótką chwilę zdziwiona tym, że paskudnik ich nie zauważył, widać zbytnio pochłonięty krwawym widokiem resztek mięsa na ziemi. Wreszcie zniknął.

Ingrid zamierzała ruszyć dalej, ale powstrzymał ją wymachujący bezładnie rękoma Reini. Już chciała odesłać go do wszystkich diabłów, gdy dobiegł ich z dość bliska dziwny, ostrzegawczy pomruk. W ślad za głosem ich oczom ukazał się jego „uroczy” właściciel. Paskudny, kurduplowaty mutant z oślizgłą macką zamiast jednej z rąk. Kolejny pomruk potwora zwabił resztę jego kompanii. Wkrótce zaroiło się od pozostałych wezwanych stworów.

Ingrid znieruchomiała przerażona. Ostatnie, o czym marzyła, to zginąć w tej przebrzydłej kopalni, rozszarpana na strzępy przez te wybryki natury. Reinhardt najwyraźniej myślał podobnie, gdy wycelował swą broń i szybko wypalił w kierunku zbliżających się wrogich istot. Huknęło tak, że Ingrid jeszcze dłuższy czas po wystrzale dzwoniło w uszach. Trudno było ocenić, czy pocisk trafił któregokolwiek potwora, gdyż dym i spadające odłamki skalne zasłaniały widok, jednak spadający właśnie z wielkim hukiem stempel zachęcał bardziej do natychmiastowej ucieczki niż do dalszych rozważań.

Pędem, nie oglądając się za siebie, mknęli krętym korytarzem w górę kopalni. Dotarli wreszcie resztką sił do sporego pomieszczenia, w którym krzyżowały się zardzewiałe już tory dawnej kopalnianej kolejki. Osobliwy „wystrój” tego wnętrza wskazywał, że było ono onegdaj mieszkaniem osobnika gustującego w mięsie, w dużej ilości mięsa. Ingrid i Reinhardt, nie zamierzając być jednym z dań głównych lokatora tej komnaty, ruszyli czym prędzej w stronę korytarza prowadzącego wgłąb kopalni.
 
anrena jest offline  
Stary 22-02-2010, 22:49   #133
 
Raphael's Avatar
 
Reputacja: 1 Raphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znanyRaphael nie jest za bardzo znany
Tak, Strażnik zrobił na grajku wrażenie. Nie, nie na tyle duże, żeby odciągnąć jego uwagę na rudę, która była potencjalnym drogocennym kruszcem. Skoro jednak krasnoludy się nim nie zainteresowały, to pewnie szansa na szybkie wzbogacenie się była nikła. Od niespełnionego snu o bogactwie uwagę [b]Leonarda[/b[ odciągnął głos istoty, ktory stał się wrogi i niski niczym odgłos toczących się po zboczu góry kamieni, które zmiatają i miażdżą wszystko na swej drodze. Grajkowi włosy stanęły dęba na głowie, torsie i innych miejscach.
- W kopalni zalęgło się zło. Wypleńcie je dla mnie! Spełnijcie wolę Strażnika!
Już biegnę nadstawiać karku za nieznane bóstwo. - przemknęło Leonardowi przez myśl. - Tym bardziej, że pewnie nie zdziałam więcej, niż z jaszczurą: dam upust mojemu ukrytemu dotąd szaleństwu!... I kim w ogóle jest ten cały Halk Sahara?!

- A gdy już pozbędziecie się Har Salkhara i jego popleczników wówczas opowiem Wam o tym co się tu wydarzyło kilka dni temu. Pewnie jesteście ciekawi...
Jak diabli, zasuszony starcze!
Głos Strażnika znów stał się przyjazny, a on sam wrócił do poprzedniej postaci.
- Bylebyście pozbyli się ich na dobre. No, a teraz dajcie łyczka. Za Wasz sukces!

Chcąc-niechcąc, Leo wyszedł ze schronienia strażnika eksplorować dalej kopalnię. Nie miał wyjścia: sam nie doszedłby pewnie nawet do wyjścia, a co dopiero do jakiejś cywilizacji! Bał się. Cholernie się bał. Ale cóż począć, gdy los na siłę robi z ciebie bohatera?
Ciekawe co by powiedział pan Manfred W-kopalni-pewnie-nic-groźnego-nie-ma, gdyby zobaczył, co właśnie pomogłem utłuc! - pomyślał grajek z grymasem nieokreślonej emocji na twarzy - A to dopiero początek...
Spojrzał na towarzyszy, stojących u jego boku i decydujących w którą stronę się udać.
Ale mi się kompania bohaterów trafiła... Nic, tylko brać lutnie i komponować! - wspomnienie utraconego, w odczuciu grajka, na zawsze instrumentu, zabolało, więc szybko spytał:
- To gdzie idziemy?
 
__________________
W każdej sekundzie rozpadamy się i stajemy się nowym człowiekiem, w którym coraz mniej jest tego, kim byliśmy przed laty.
Raphael jest offline  
Stary 24-02-2010, 19:09   #134
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Liev, Tupik, Grungan, Leonard

Gdy ziemia zadrżała, Strażnik bez ostrzeżenia zniknął. Ot, tak po prostu. W jednej chwili siedział na skrzyni w kącie, a w drugiej już go nie było. Zniknięciu nie towarzyszył ani jakiś błysk ani kłąb dymu, jak to często w takich przypadkach bywa. Zdumieni patrzyli na skrzynię i turlającą się po podłodze butelkę gardłogrzmotu. W głowach brzmiały im tylko wypowiedziane ulotnym szeptem słowa: „Niebezpieczeństwo czai się za Wami...”.

Najwidoczniej Strażnik musiał obdarzyć ich sympatią i teraz dawał ostrzeżenie. A może po prostu zależało mu na tym, żeby wykonali zlecone im zadanie. Któż zna zamiary Strażnika...

Zawrócili w kierunku północnego wejścia do kopalni, tego przy którym stoczyli niedawno zwycięski bój z wywerną. Wyszli po pochylni na wyższy poziom i skierowali się na północ. Znów minęli leżące pod ścianą ciało bretońskiego szlachcica i wtedy dostrzegli przed sobą, daleko w korytarzu, odblask światła. Ktoś niosący pochodnię lub latarnię zbliżał się w ich kierunku. Już po chwili można było rozpoznać, że to dwójka ludzi, szybkim krokiem przemierza dawno opuszczone przez krasnoludy, chodniki kopalni w Sowiej Górze.

Reinhardt, Ingrid

Krótką chwilę zajęło im zorientowanie się w sytuacji. Znajdowali się w północnym przedsionku kopalni, w miejscu, w którym przed wiekami krasnoludzcy górnicy rozpoczynali swój dzień pracy. Obecnie miejsce to stanowiło siedlisko jakiejś, na szczęście w tym momencie nieobecnej, bestii. Korytarz północny był lekko rozświetlony przez wpadające do niego dzienne światło. Chodnik prowadzący na wschód tonął w mroku, jednak coś podświadomie mówiło dwójce podróżników, że to tam należy uciekać. Nie mieli pojęcia czy zawał jaki spowodował strzał z rusznicy Reinhardta, uśmiercił lub chociażby na dłuższą chwilę powstrzymał, znajdujące się na niższym poziomie maszkary Chaosu. W chwili obecnej nie dobiegały z kierunku, z którego uciekli żadne podejrzane dźwięki. Nie było jednak czasu do stracenia. Zwierzoludzie mogli wyrwać się z kamiennej pułapki a mięsożerny potwór mógł w każdej chwili powrócić do swojego cuchnącego leża.

Reinhard rozpalił pochodnię i oboje szybkim krokiem, zagłębili się w tunel. Rozmiarami nie różnił się od tego, którym tu dotarli. Od czasu do czasu strop podpierały murszejące stemple i krokwie, wśród których gnieździły się nietoperze a po podłodze biegły zardzewiałe szyny. Odnoga w lewo, w którą weszli, okazała się ślepym zaułkiem. Niewielkim korytarzem, zakończonym ścianą wyrobiska, w którym wydobyto niewielką ilość materiału i porzucono. Świadczyły o tym ślady świdrów i kilofów na ścianach oraz resztki ciemnej, czerwonawej substancji w nadkruszonej skale.

Wyszli z ślepego zaułka i poszli dalej. W pewnej chwili w oddali, w korytarzu przed nimi pojawiło się światło. Zatrzymali się przestraszeni. Czyżby zwierzoludzie byli i tutaj? W miejscu, w któym się znajdowali nie było się gdzie ukryć. Przywarli więc do ściany, za jedną z podpór. Początkowy, nikły poblask bardzo szybko przerodził się w jaśniejący blask latarni. Z przeciwnej strony nadciągała grupa poszukiwaczy przygód, złożona z pięciu mężczyzn. Dwóch ludzi, dwóch krasnoludów i niziołka. Zatrzymali się kilkanaście kroków od Ingrid i jej towarzysza.

Liev, Tupik, Grungan, Leonard, Reinhardt, Ingrid


Po nieuniknionym zapoznaniu się, poprzedzonym wykrzykiwanymi groźbami i szczękiem wydobywanej w pośpiechu broni, dwie grupy ruszyły wspólnie aby sprawdzić, czy zwierzoludzie na dobre utknęli na drugim poziomie kopalni. Ci, którzy przybyli ze składziku, mieli w pamięci słowa Strażnika o niebezpieczeństwie. Trzeba było zabezpieczyć tyły. W sytuacji w jakiej się znajdowali, nie mogli sobie pozwolić na zaskoczenie przez czającego się za nimi wroga.

Znów weszli do hali wejściowej. Przemierzyli ją szybkim krokiem i zagłębili się w korytarze zmierzające w kierunku zejścia, prowadzącego na niższy poziom. Z oddali dobiegały ryki. Najwidoczniej zwierzoludziom udało się wydostać z pułapki. Teraz pozostali przy życiu osobnicy pięli się po pochylni w ich kierunku. Już po chwili zza zakrętu wyłonił się pierwszy rogaty łeb. Zaraz potem pojawił się następny. Zwierzoludzie z rykiem, wymachując toporami rzucili w kierunku wroga.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 24-02-2010 o 20:43.
xeper jest offline  
Stary 24-02-2010, 20:19   #135
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik uznał spotkanie ze Strażnikiem za udane, co prawda wciąż wnioskował z miny krasnoludów, że miał więcej szczęścia niż rozumu, jednak czyż nie na tym polegał właśnie żywot halflinga? Zabrał buteleczkę, opróżnioną niemal w całości, "Dla buteleczki zawsze znajdę jakieś zastosowanie" - pomyślał, a że w butelce wciąż zionął zapach spirytusu, dolał tam oliwy z bukłaczka i zakorkował szmatką. Tak uzbrojony w "święty rozpiździuch ręczny" gotowy był zmierzyć się nawet z hordą chaosu...szczególnie po dokonanym ostatnio zwycięstwie na potworze. Załadował procę drzewcową, przyszykował latarnię po czym ruszył w drogę powrotną, skąd nadejść miały chaośniki. W ostatniej chwili zerknął zaciekawiony...na skrzynie na której siedział strażnik, po czym ruszył ją otworzyć...nim wybył w głąb kopalni. Skrzynia zawierała niestety tylko czerwone kawałki skały - niechybnie ruda metalu. Jedna z grudek wylądowała w kieszonce halflinga " na szczęście " pomyślał, uprzednio jednak zapytał krasnoluda czy może...

- Weź, przecież to teraz nikomu nie jest potrzebne.

Taka odpowiedź w zupełności go uspokoiła. Zabrał grudkę i ruszył w głąb kopalni wypatrując przeciwników.

Wnet jakichś wypatrzył, choć sposób poruszania się i odgłosy, a także zapach od razu mówiły mu że coś jest nie tak jak na bandę chaośników, szybko okazało się, że w kopalni znaleźli się kolejni "zwiedzający". " Jak to miło, wycieczka się powiększa" - halfling z radością przyjął odsiecz, kilka osób więcej gwarantowało większe bezpieczeństwo, tym bardziej że jedna z tych osób posiadała pokaźną i śmiercionośną zapewne broń.

Co prawda nie była to tak liczna odsiecz jakiej się spodziewał...bo ograniczała się tylko do dwojga ludzi w tym kobiety. Ale lepsze coś niż nic, a darowanemu koniowi w zęby się przecież nie zagląda...choć kobieta miała całkiem ładne ząbki - zauważył mimochodem. Co prawda nie wyglądała na wojowniczkę, ale Tupik nauczony własnym przykładem nigdy nie lekceważył tak zwanych słabszych ras czy słabszej płci. Za lekceważeniem przeciwnika czaiło się śmiertelne niebezpieczeństwo...

- Witajcie, jako pierwszy przywitał nowych w kopalni. - Co tu robicie? - A zresztą nie czas chyba na takie dyskusje, najpierw musimy się zmierzyć z chaośnikami...zanim nas tu zaleją. Jeśli mamy umierać wspólnie to lepiej nie jako obcy, Tupik jestem. Ukłonił się z gracją i zaświecił zadbanymi ząbkami.

Tupik nie musiał długo czekać na spodziewanych przeciwników, nie zdążył nawet specjalnie porozmawiać, zapalić fajki po spotkaniu ze strażnikiem, nie mówiąc już o zjedzeniu przedobiadu...a może obiadu? Przez tą wędrówkę po kopalni zamieszał się w posiłkach, ich rytm wyznaczało burczenie, które właśnie zaczynało się wraz z nadejściem wroga.

Halfling nie czekał aż bestie podejdą bliżej widząc pierwszego zaczął krzyczeć, jakby nikt inny nie wiedział o przeciwnikach...

- Formować szyk ! Stworzyć tarczę przed strzelców !
- komanderował bardziej dla dodania otuchy sobie niż z faktycznej potrzeby. Każdy wiedział co ma robić, a halfling nie śpieszył się do walki wręcz, w pierwszego z rogatych łbów strzelił z procy drzewcowej, która miał już przygotowaną, widząc jednak jaką gromadą rusza na nich przeciwnik, szybko zamienił procę drzewcową, na zwykła procę z której mógł miotać pociski co chwila.

Butelkę z oliwą trzymał na najgorszy moment, lub na czas odwrotu. " Kurwa jak się stłoczą w większej grupie to tez ich poczęstuje gardłogrzmotem..." - pomyślał znacznie rozszerzając tym okazję do wykorzystania przygotowanego koktailu. Zamierzał miotać kulami niczym oszalały, próbując zemścić się na chaośnikach za wszystkie krzywdy które jego lud poniósł z ich winy.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 24-02-2010 o 20:44.
Eliasz jest offline  
Stary 07-03-2010, 14:58   #136
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Gardłowe ryki zbliżały się nieubłaganie. Garstka istot wszelakiej rasy stała bezładnie przywołując pozostałości odwagi rozpraszanej perspektywą brutalnej śmierci z rąk plugawego motłochu. W tłumie można było już rozróżnić rogate łby i macki. Echo niosło klekot całej gamy odnóży jakimi obdarzeni zostali przez Bogów Chaosu upiorni wojownicy. Gardłowe porykiwania i szczęk oręża przywodził na myśl jakąś diabelską maszynę pędzącą wzdłuż kopalnianego korytarza.
Niziołek w przypływie histerii wykrzykiwał rozkazy niczym stary Setnik, pozostali niepewnie szykowali się do odparcia hałastry.
Nie można było powiedzieć o Bazanovie, że był nowicjuszem w potyczkach z Chaosem. Walczył w niejednej bitwie podczas Burzy Chaosu. Przeżył oblężenie Erengradu. Wraz z kamratami czyścił lasy z niedobitków armii Archaona. Niestety nigdy nie musiał stawiać czoła przynajmniej dwóm tuzinom Zwierzoludzi w ciasnym tunelu. Doświadczenie i instynkt podpowiadały odwrót w bardziej strategiczny punkt. Partyzantkę jeśli kto woli.
Sprawnym ruchem wyszarpnął krótki łuk refleksyjny, przyklęknął i wypuścił kilka strzał w nadbiegający tłumek. Pociski trafiały jeden za drugim przy wtórach dzikich, gniewnych ryków rażonych istot. Jeden z chaośników nawet upadł powodując lekki tumult w kawalkadzie.
Pozostali kompani nie byli dłużni rażąc wroga wszelakimi pociskami.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline  
Stary 20-03-2010, 19:12   #137
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Chmara pocisków wszelakiego typu wystrzelonych przez drużynę poczyniła znaczne spustoszenie w szeregach zwierzoludzi. Strzały kislevity, ołowiana kula z rusznicy Reinhardta, noże miotane przez barda oraz kamienne pociski z procy halfinga grzęzły w zmutowanych ciałach chaośników. Trzej zwierzoludzie padli od pierwszej salwy i zostali natychmiast stratowani przez napierających z tyłu. Z wyciem i potępieńczym rykiem spadli na broniących się w wąskim korytarzu. Na szczęście rozmiary tunelu, ścisk i wielkość broni uniemożliwiały zwierzoludziom wykorzystanie przewagi liczebnej. Nie na wiele się to jednak zdało. Pierwszy pod topór poszedł krasnoludzki zabójca trolli, który zgodnie z daną niegdyś przysięgą nie zwykł się liczyć z przeciwnikiem. Pod ciosami jego topora padł potężny koziogłowi stwór, jednak jego pobratymiec zdzielił czubatego krasnoluda maczugą po głowie. Krew trysnęła na sążeń w górę. Grungan już osuwając się na kolana, zdołał jeszcze wypatroszyć swego zabójcę. Zwierzoludzie przetoczyli się po jego ciele. Kolejno padali Reinhardt, rozcięty niemal na pół potężnym ciosem topora i Ingrid, przybita do ściany wielką włócznią. Włócznik zaraz dołączył do swojej ofiary, gdy siłując się z zaklinowaną bronią został trafiony przez Leonarda w głowę. Leonard z kolei nie uniknął ciosu macki, która oplotła mu nogi i powaliła na ziemię. Jego krzyki, gdy był bezbronny ciągnięty po zlanej posoką podłodze, zostały nagle ucięte przez miażdżący cios maczugi, jaka spadła mu na głowę i ramiona. Tupik nie czekał dłużej. Przyłożył ogień do szmaty wystającej z butelki i uskakując przez opadającym ostrzem cisnął na oślep. Koktail zatoczył w powietrzu płomienny łuk i z brzękiem rozbił się na pokrytych futrem ciałach napastników. Przeraźliwe wrzaski płonących potworów wypełniły korytarze kopalni. Zamieszanie jakie wywołała płonąca substancja, pozostali przy życiu poszukiwacze wykorzystali na oderwanie się od przeciwnika. Z całą mocą na jaką ich było stać rzucili się do ucieczki. Nie oglądając się za siebie. Byle do przodu, byle dalej od potworności i od śmierci...

Dobiegli do groty, w której całkiem niedawno stoczyli zwycięski bój z wywerną. Teraz parli w kierunku wyjścia z kopalni, jako uciekinierzy, jako przegrani, starając się unieść swoje głowy. Jeszcze kilkanaście kroków i wypadli na zewnątrz. Z niskich, skłębionych chmur lał się deszcz. Cała dolina tonęła w gęstej, kleistej mgle. Widoczność ograniczała się do kilkunastu metrów. Wbiegli na stok, minęli miejsce swojego niedawnego obozowiska obok truchła wywerny i skryli się między drzewami. Stali tam, we trzech, człowiek, krasnolud i halfing, opierając ręce na kolanach i ciężko dysząc.

- Tośmy się, kurwa doigrali - pierwszy przerwał milczenie, Caleb. - Co robimy? Bo wiedzieć musicie, że zobowiązaliśmy się pomóc Strażnikowi a on wymaga spełnienia obietnicy, inaczej biada nam... Chociaż chyba gorzej być nie może.
 
xeper jest offline  
Stary 22-03-2010, 12:46   #138
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik strzelał jak oszalały grady pocisków leciały w stronę wroga, choć bardziej spowalniały jego napór niż go powstrzymywały. Dziesiątki, może setki tłoczących się istot chaosu po prostu wypychały straceńców, nawet ich taranując, gdy nie mieli już siły wstać. Brawurowa szarża zabójcy trolli powstrzymała na chwilę napastników…jednak nikt już nie wątpił, że garstka obrońców powstrzyma chaos.

Obrońcy padali, ginęli jeden po drugim ku przerażeniu halflinga. W końcu nawet jego instynkt walki z chaosem musiał ulec instynktowi walki o przetrwanie. Rzucił swoją płonącą miksturę i pognał na „Skale” w głąb korytarzy. Praktycznie leżał na kucu, bojąc się zahaczyć głową o belki czy strop – co pewnie byłoby nieuniknione gdyby siedział. Na szczęście ogień co najmniej zatrzymał bestie dzięki czemu udało się uciec resztce ocalałych…

- Tośmy się, kurwa doigrali - pierwszy przerwał milczenie, Caleb. - Co robimy? Bo wiedzieć musicie, że zobowiązaliśmy się pomóc Strażnikowi a on wymaga spełnienia obietnicy, inaczej biada nam... Chociaż chyba gorzej być nie może.

Tupik spojrzał na niego w milczeniu, normalnie zasypałby go tysiącem pomysłów, lecz w tej chwili nie potrafił myśleć o niczym innym niż o poległych towarzyszach…

Dopiero po chwili doszedł do siebie – o ile można było tak powiedzieć, wiedział, że trzeba działać, bo chaośniki mogą ich wytropić.

- Jeżeli twa znajomość kopalni wystarczy, abyśmy dogrzebali się do składu dynamitu , to moglibyśmy spróbować ich zawalić… Jest nas za mało , abyśmy bez drastycznych metod mogli wygrać tą walkę.

Halfling wyjął jabłecznik którego dobiegały tylko resztki tłukącego się o szkło trunku. Otworzył i upił łyka częstując każdego kto miał ochotę. Do opróżnionej do cna buteleczki, przelał znów oliwę z zapasów po czym zakorkował buteleczkę szmatką… Wiedział, że tego rodzaju broń może uratować im życie po raz kolejny.

- Możemy też zwyczajnie się wycofać… ale sami słyszeliście, że w kopalni jest jeszcze coś lub ktoś i jak do tej pory wciąż śladu martwego maga, co może znaczyć że wciąż żyje… jeśli byśmy się do niego przebili omijając stwory, może mielibyśmy szansę.
Po chwili jakoś nie widząc wciąż zbyt wielkich szans na sukces dodał.

- Jeśli nie to wracajmy do wsi, zreorganizujemy siły, może wrócimy tu z jakąś wyprawą… ech nie wiem… Żadna siła nie będzie chciała się tu pałętać aby nam pomóc… A strażnik? Ma zbyt małą moc by nam szkodzić tutaj, a co dopiero poza kopalnią… poza tym o ile pamiętam to owszem, obiecaliśmy mu pomóc wygnać ta plugastwo…ale nie powiedzieliśmy do kiedy. W jakim czasie. Jeśli mamy mu pomóc to musimy zrobić to skutecznie.
 
Eliasz jest offline  
Stary 28-03-2010, 02:59   #139
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Krople potu spływały po nosie kapiąc na ziemię i buty. Tak intensywnego sprintu, Bazanov nie uprawiał od dawna. Przetarł twarz rękawem i spojrzał po swoich sfatygowanych kompanach. Sam również nie był w szczytowej formie. Poobijany i ogólnie zmaltretowany, wsłuchiwał się w swój dudniący puls. Ostatnie 12 godzin obfitowało w niespodzianki ponad tolerancję kislevity. Miał dosyć tej przeklętej kopalni i wszystkiego co z nią związane.
-"Niech piekło pochłonie Kohlera i jego tajemnice"- pomyślał wściekły. Właściwie zadanie Bazanova skończyło się już dawno. Miał sprowadzić z powrotem do Behemsdorfu drużynę z kopalni. Nie wyszło do końca tak jak by tego chciał lecz cóż począć gdy ciekawość silniejsza jest niż rozsądek.
-Los nam nie sprzyja. Cała ta kopalnia eto przeklęte miejsce i powinno zostać zapomniane. Wracać nie zamierzam w, jej otchłanie i zginąć próżno. Dosyć mi wrażeń na następne kilka lat.- odezwał się wreszcie.
-Do wioski wracać nie mamy po co, bośmy skrewili. Wszystko co posiadam mam przy sobie. Idę ku tamtej dolinie a potem dalej przed siebie. Jeśli ze mną pójść zamierzacie tom rad. Jeśli zaś nadal chęć w was pozostała na przygodę to nie trzymam.- po słowach tych kozak wyprostował się i ruszył wolnym krokiem w kierunku doliny, z dala od kopalni.
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."
katai jest offline  
Stary 28-03-2010, 16:12   #140
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zrezygnowany Liev Bazanaov nie przeszedł nawet dwudziestu kroków, gdy zobaczył na ścieżynce wiodącej z doliny, samotną postać. Mężczyzna jechał na koniu, najwidoczniej kierując się ku kopalni. Odziany był w ciemny płaszcz, którym okutany był od kolan po szyję. Na głowie miał, głęboko spuszczony na oczy, kapelusz z szerokim rondem.

Bazanov nie czekając aż podróżny go dostrzeże, dał nura w krzaki rosnące po obu stronach ścieżki. Samotnie podróżujący jeździec w tej części kraju, jak gdyby nic zmierzający do opanowanej przez Chaos kopalni, nie był czymś normalnym. Lepiej było skryć się w zaroślach i przeczekać, a dopiero potem ruszyć w dół.

Na ten sam pomysł wpadł Caleb, który przez moment zastanawiał się co robi oddalający się kislevita, a potem dostrzegł powód niepokoju Lva. Zaklął szpetnie i chwyciwszy towarzyszącego mu Tupika za rękaw, pociągnął w kierunku kępy drzew, rosnącej nieopodal. Na pytania halfinga, o co chodzi, zaklął po raz wtóry i gestem nakazał milczenie. Weszli między pnie i przykucnęli za rozłożystym krzakiem, pokrytym białymi kwiatkami i długimi kolcami. Ze swojej kryjówki mieli dobry widok na ścieżkę, wejście do kopalni i leżący kilkanaście metrów dalej, zewłok wywerny.

Po kilku minutach jeździec pojawił się w polu widzenia. Zeskoczył z konia, poprawił płaszcz i kapelusz, otulając się jeszcze szczelniej, przywiązał konia do krzaka i ruszył ku kopalni. Na widok wielkiego gadziego truchła przystanął i zaczął się bacznie rozglądać. Najwidoczniej nic nie zauważył więc podszedł do martwej, okaleczonej bestii i mrucząc coś pod nosem, przyglądał się jej ranom.

Tymczasem od strony kopalni dały się słyszeć kroki i chaotyczna mowa. Z wnętrzności góry wychynęło trzech zwierzoludzi, dzierżących włócznie i topory. Jeden z nich wyraźnie kulał. Zwierzoludzie zatrzymali się zdezorientowani na progu kopalni. W tym momencie dostrzegli zamaskowanego mężczyznę przy zwłokach, unieśli broń i z rykiem pognali w jego kierunku.

Mężczyzna odwrócił się w ich stronę i bez cienia przestrachu podniósł rękę do góry, wypowiadając niezrozumiałe słowo. Bestie zatrzymały się kilka kroków od niego, opuściły broń i zaczęły coś mówić. Mężczyzna gestem uciszył potwory i wskazał na zewłok, potem na kopalnię, z której w tym momencie wychynął kolejny potwór. Mutant o oczach umieszczonych nie w twarzy, ale na wijących się wypustkach i jednej ręce przekształconej w kolczastą narośl. Ten również podszedł do grupy i wdał się w dyskusję.

Stali tak kilka minut, najwyraźniej słuchając zamaskowanego mężczyzny, który na koniec, władczym tonem wydał jakieś polecenia i wskazał bestiom dolinę. Te posłusznie ruszyły we wskazanym kierunku. Sam mężczyzna natomiast podążył do kopalni, we wnętrzu której zniknął.

Pozostali w ukryciu przez kilka minut, czekając co się jeszcze wydarzy, ale nic więcej się nie stało. Cała sytuacja była wielce zagadkowa. Kim był mężczyzna? I gdzie udali się ocaleli z bitwy w kopalni, zwierzoludzie?

- Ej! Liev! Jesteś jeszcze w tych krzakach? - w końcu zakrzyknął krasnolud, wychylając się ze swojej kryjówki i wyciągając za sobą Tupika. - Co robimy? Bo chyba sytuacja się nam nieco wyklarowała?
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172