Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2010, 20:36   #749
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Z niebem jaśniejącym ognistą łuną zaczęło dziać się coś nietypowego...



W Żmijowym Lesie zrobiło się jeszcze ciszej. Nawet ciche odgłosy płomieni nagle jakby zupełnie wygasły. Niebo nad wami pociemniało. Zaćmienie słońca nadeszło szybko i bez ostrzeżenia.



* * *
- Holly crap! – zaskrzeczał zdumiony i rozbawiony Kruk.
- Hm – mruknął czarnowłosy.
- No to dowiemy się co się dzieje kiedy używa się czarnej w Żmijowym Lesie! – kruk cieszył się i w rozbawieniu obserwował, machając ogonem.
- Skąd biorą się tacy? – westchnął załamany czarnowłosy. – Śmiertelnicy. Używają czegoś, nie mając pojęcia jak to działa i jakie są konsekwencje!
- To wina jego ojca – zauważył Kruk. – Tamtym razem wybłagał.
- Nie jestem skazicielem żywiołu ziemi tylko po to, aby wchłaniać nadmierną niszczycielską moc za każdym razem gdy jakiś głupiec uwalnia takową bez zastanowienia! – warknął czarnowłosy i obojętnie odwrócił się. – Nie tym razem.

[retrospekcja on]
- Wszystkich pozabija!
- Nie wszystkich – odparł z rozbawieniem mężczyzna z mieczem. – Tylko wszystkie żywe istoty na które...
- Czyli wszystkich!
Wzruszył ramionami.
- Zniweluj to. Niech ziemia pochłonie tę energię. Skazicielu.
Czekał na rozkaz. Berithi ze zdumieniem wyczuł świetlisty sygnał przedzierający się gdzieś w głąb Fangorn.
A jednak modlitwy czasem skutkują!
[retrospekcja off]

Kruk niewzruszony obserwował radośnie i machał na boki ogonem.
- Biel wie, ze nie jestem aż tak pobłażliwy – prychnął.
- Ciekawe, czy w ogóle zadziała. Nie mają gdzie się schronić.
- Ale też w płonącym lesie nie ma cienia – mruknął czarnowłosy. – Nie ma ich co zabić.
* * *

Barbak, Samael, Kall`eh;

Zaćmienie równie szybko jak się pojawiło, minęło. I... Stoicie pośród płonących drzew, czekając na coś podświadomie. Duszne powietrze faluje od gorąca i ognia. Nic się jednak nie dzieje.
Czarny skorpion drepta przed siebie po spopielonej ziemi. Emanuel zwany też Nieustraszonym rzucił się [został rzucony] w kierunku zbiega. Niestety pchła odbiła się tylko od twardego pancerza zbiega i wywijając kozły potoczyła się po ziemi. Skorpion jak należało przewidzieć wlał do pierwszej napotkanej dziury i zniknął z niej wraz z amuletem.



Niemal w tym samym momencie ciało pozbawionego kończyny rycerza Spychacza znieruchomiało po drgawkach i rozpadło się na fioletową mgiełkę, która popełzła w ślad za skorpionem i wsiąkła w norze w ziemi!

* * *
Biel milczała. Dziwny to był przypadek. Egzorcyzmowany umarł z upływu krwi ponieważ Wojownik Światła urwał mu kończynę [i pomińmy, że ją skonsumował]. Czarnowłosy mężczyzna z mieczem był wyraźnie wnerwiony tym co wyprawiało się na ziemskim padole, a Siły Wyższe wpadły w tryb pissed off. Powodem ich nerwowości było brak sygnałów ze strony energii życiowej Może. Stęsknione i wnerwione Mgły, zniecierpliwione wybrykami śmiertelnych wstawiły się tym razem najwyraźniej za egzorcyzmowanym i skonsumowanym byłym członkiem [khym] swego chaotycznego stada. Najwyraźniej pożeranie Chaosu przez Biel, w każdej postaci tego pożerania, średnio spodobało się komuś wysoko postawionemu, albowiem z nory w której zniknął skorpion wydobywały się gęste, niemal czarne kłęby mgieł.
- No to powodzenia – rzucił zaintrygowany kruk, usłyszeliście go w myślach. – Ktokolwiek sięgnie teraz po ten amulet, zdobędzie go, ale jednocześnie złoży ofiarę z własnego życia. Zaliczycie zadanie, ale ktoś umrze. W tej sytuacji macie jeszcze możliwość wykonania trzeciego zadania. Oto trzecie zadanie. W tym lesie są trzy drzewa, które płoną prawdziwym ogniem. Chcę, żebyście je znaleźli i ugasili pożar na wszystkich trzech drzewach, ale na każdym z drzew inną metodą z użyciem innego materiału.

* * *
Nizzre; Demoniczne ostrze wytrzymało uderzenie pazurów pantery, sztych wbity w podłogę przerodził miecz w ścianę nie do sforsowania. Trzymając ostrze i zapierając się nogami przyjęłaś na siebie potężne uderzenie wielkiego kota! Zdołałaś utrzymać go kilka metrów przed wielmożą. Kot, zaskoczony wyraźnie twoim stanowczym oporem, cofnął się, szczerząc kły i strosząc się. Spocony i blady wielmoża drżącymi rękoma wycelował, ale w tej samej chwili kot zawrócił i skoczył do ucieczki, jakby ktoś wydawał mu polecenia jakich nie słyszałaś. Strzelba wypaliła, ale kule chybiły celu. Czarny kot wyskoczył drzwiami do salonu, tymi, którymi tu wszedł. Od strony kuchni nadszedł Yan. Po prostu patrzył w zdumieniu. Dym gęstniał i ciężko było już oddychać.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline