To była rozsądna decyzja. Nie była dobra i nie była zła. Rozsądna. Logicznie uzasadniona. Przynajmniej tu i teraz taką się wydawała... Tu i teraz w tym konkretnym czasie i miejscu.
Brunatnoczerwona gęsta krew wypływająca spod kamizelki
Cyborga rozlewała się po betonowej posadzce nie wróżąc niczego dobrego nawet, jakby decyzja była inna...
Mallory instynktownie przestawił nogę, aby rozciekająca się, jak na złość, w jego kierunku, krew nie dotarła do jego buta... Cholera... Rzucił karabin na bok i zarzucił nieprzytomnego
Jakuba na barki... Czas... Przestrzeń... Pięćset metrów nigdy nie wydawało się tak... odległym dystansem.
Z tyłu cały czas było słychać nieskładną strzelaninę przeciwników i pojedyncze, systematyczne strzały
Cyborga. Po którejś serii, siódmej, może dziewiątej, pojedyncze strzały nie odezwały się...
- Green 2 jest poza operacją. - Mallory przygryzł wargę. To zdanie nigdy nie było tak zimne...
Zostało jakieś dwieście metrów... Niecałe pół minuty... Niecałe dwieście metrów.
Ciekawe dlaczego ludzie zawsze wyobrażają sobie światełko w tunelu? Dlaczego tunel na końcu ma mieć światełko? Nawet jak sam jest całkiem ciemny to na końcu zawsze jest światełko... I dlaczego białe światełko? A nie na przykład żółte? Żółte byłoby ładniejsze...
*****
- Padnij – rozkaz zlał się w jedno z odgłosem strzałów. Reakcja nóg
Mallory'ego była szybsza niż mózgu. Dopiero ułamek sekundy później, kiedy ciało zaczęło już lecieć bezwładnie do przodu do mózgu dotarły impulsy bólu... i dźwięk kolejnej serii... Światełko w tunelu rozmyło się momentalnie w kilkanaście świetlistych smug zlewających się gdzieś tam – u wylotu tunelu. Ciekawe... Nie bolało go. Krew, którą miał w ustach nie miała smaku... Pozwolił jej się wylać... Musiał wstać... Chciał wstać... Tylko... Nie mógł wstać... Przecież ludzie z jednostki specjalnej właśnie strzelali nad jego głową... Beton był zimny... Sekundy płynęły znacznie wolniej kiedy zaczął się rozglądać, gdzie upuścił
Jakuba... To wszystko było takie męczące... Ah! Posadzka jest taka zimna bo jest mokra... polana czymś... czerwonym... Spojrzał na swoją rękę ociekającą jakaś posoką... Wyraźnie zaintrygowany odkryciem... Nie mogę tutaj dłużej leżeć... jest zimno... za zimno... przez to zimno... Cholera... Zimno...
*****
- Tyle razy mi się wymykałeś... - Davidowi wydawało się, że ON się uśmiecha
– jednak ja mam czas... Czekałem... D...z...i...s...i...a...j... u...m...a...r...ł...e...ś... Mallory był zbyt zmęczony, aby patrzeć. Przez jakiś czas słyszał jeszcze coś w słuchawce... Dźwięk jednak stawał się coraz bardziej spowolniony jakby czas nieubłaganie i nieustannie zwalniał... Przestał rozumieć co do niego mówią, zresztą... było tak strasznie zimno. Przestał słuchać... Dlaczego jest tak strasznie zimno??? Tak strasznie... zimno...
Czas przestał płynąć...