Muzyka Sadesyksy jest jedną z rzeczy, z których Lauhelmaasielu był naprawdę dumny. Nikt nie miał wobec tego obiekcji, bez względu na stronę po której stał. Możliwość zaprezentowania wielowiekowych tradycji przed zebranym gronem Salartus - ich słownik nie zna słów aby to opisać. Dlatego, gdy wyciągał instrument spod dłoni, gdzie między kośćmi znajdowało się coś na kształt wnęki i żywej torebki w środku skierowanej w głąb kończyny, wręcz drżał z podniecenia. Wraz z pierwszymi dźwiękami na bok odeszli wszyscy zebrani, wszelkie problemy trapiące go, a nawet to, że Salartus któremu pomaga to Rosso.
Starał się by muzyka szarpała uczucia zebranych, by sięgnęła głęboko do ich serc. Czuł, że w tej chwili jest w stanie tworzyć rzeczy wspaniałe i istotnie z punktu widzenia zebranych pewnie tak było. Kiedy skończył, łzy ciekły z jego ślepych oczu. Sztuka jest potęgą. Sztuka jest władzą. Sztuka jest bogiem Sadesyksy. Ach, szkoda, że nie ma z nim jego braci i sióstr, którzy wpletliby słowa w muzykę.
Kiedy spojrzał na efekt jego umiejętności, zmartwił się, czy wystarczy to do uratowania innego Salartus. Dlatego rad był ze zwycięstwa, w którym brał udział. Oczywiście lwią część odegrała tutaj ta Anielica. Po wszystkim Lauhelmaasielu wycofał się w cień oczekując na dalsze decyzje. |