Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2010, 14:19   #89
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Przez ostatnie trzy dni miasteczko leżące u stóp potężnego fortu stało się jakby spokojniejsze. Starczyło tych paru dób, by wyplenić znaczną część zła żerującego na jego mieszkańcach. I choć obecnie ludzie zdawali się kroczyć pewniej po jego ulicach, w powietrzu nadal zalegało coś złowróżbnego.

Gdy nadszedł czas spotkania, oni już czekali. Zapewne wypytali o Bretończyka, obwieszczającego wszędzie swe obco brzmiące miano. Pięciu gwardzistów z prowadzącym ich sierżantem skłoniło się głęboko przed rycerzem.

- Jej Miłość Baronowa d'Auerbach zaprasza bretońskiego kawalera i jego świtę na audiencję do zamku. Wielce jest rada z tak miłych odwiedzin i z chęcią wysłucha niesionego poselstwa.


Widać było, iż wojskowi nie przywykli do pracy w charakterze herolda i kulturalne przemawianie było dla nich pierwszyzną. Tym niemniej starali się jak mogli, gnąc się w podpatrzonych na dworze gestach uniżenia i kurtuazji.

Zgodnie z obawami okazało się, że Burzy na audiencję zabrać nie pozwolono. Pies został więc z Agnes, wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy. Jak większość psów przywykł zapewne do pozostawiania go przywiązanego na zewnątrz, na pastwę żywiołów i podłych, znudzonych ludzi.

W końcu rycerza i świtę wprowadzono do potężnej sali audiencyjnej. Zbudowana na wzór miniatury cesarskiego pałacu w Altdorfie robiła wrażenie. Szerokie schody trzema poziomami prowadziły na samą górę, aż pod posrebrzane trony rządzącej obecnie pary. Między ciągnącymi się po bokach kolumnami dało dojrzeć się gotowych do interwencji, odzianych w liberie strażników i pojedynczych dworzan, którzy zapewne z ciekawości przybyli ujrzeć obcokrajowca. Szeptali i chichotali, ukrywając swe szlacheckie lica za białymi maskami o fizjonomii uśmiechniętych tajemniczo błaznów.

Wyraźnie widać było, iż wnętrze fortu zostało niedawno przerobione. Starożytny, tradycyjny gmach wystrojony został pełnymi przepychu ozdobami wedle najnowszych mód bretońskich. Powód tej metamorfozy, jak okazało się chwilę później, siedział na tronie obok miejscowego Barona. Sam senior rodu był olbrzymim mężczyzną, o grubo ciosanej, żołnierskiej facjacie i potężnym kałdunie, wypływającym mu spomiędzy bogato zdobionych szat. Zdawał się patrzeć gdzieś w pustkę, ignorując najbliższe otoczenie.

U jego boku zasiadała piękna, młoda niewiasta o powabnym ciele i złocistych włosach, lśniących wdzięcznie we wpadającym przez okna świetle. W przeciwieństwie do męża, omiatała przybyłą kompanię spojrzeniem pełnym ciekawości.



- Pan i Pani twierdzy! Baron Gregor Siegfried Auerbach i jego małżonka! Markiza Cecile Du'Mont d'Auerbach! - ogłosił herold, łamiąc sobie prawie język na nazwisku niewiasty.

Dziewczyna uśmiechnęła się promieniście, ukazując piękne, białe zęby. Delikatną, zgrabną dłonią wskazała przybyłego rycerza.
- Podèjdź proszé, mon kawaleur... - wyszeptała aksamitnym głosem.
- Wielka ma radhośći, iż bhétoński rycerz, przybył tù, nieść mi wieść... - ujęła jego dłoń w swoją, wyjmując z niej list. Delikatnie go rozwinęła, spoglądając cały czas w oczy rycerza. Uśmiechnęła się ciepło. W końcu jej wzrok spoczął na tekście.
- Oh! - wybuchła nagle ciężkim do zdiagnozowania westchnieniem.
- C'est bahdzo niedobrzè! - natychmiast podsunęła pergamin pod oczy męża. Ten spojrzał w niego tępo, nic nie widzącym wzrokiem. Strużka śliny pociekła mu z ust. Wydawało się, że wyszeptał coś przez lekko rozwarte usta.
- Mon kochanù! Masz rację! - skierowała się ponownie do posłańców - Dzisiaj wieczór wielka uczta dla dowódców męża. Kawaleur! Uczyńcie nam honor i przybądźcie na nią przedstawić wieść!
Zaklaskała w dłonie i w mig całe poselstwo obskoczone zostało przez służących.
- Pokażcie im komnata dla ghości i przygotujcie do kolacja!
Służący kłaniając się nisko wyprowadzili zebranych grzecznie acz stanowczo w kierunku pobliskiego skrzydła fortecy. Zatrzymany został jedynie Blaise.
- Mon kawaleur! - usłyszał na korytarzu. Niewiasta zatrzymała go ruchem ręki, upewniając się jeszcze, czy w pobliżu nie ma innych.
- Wielka ma radość, iż przybyłeś z Bretonia... naprawdé... - delikatnie położyła dłoń na jego sercu, ściszając jeszcze ciepły głos. - Po uczta przybędziesz do mojej komnata... opowiesz mi wszystko... - Lekko uniosła dłoń, kładąc ją na pięknie zarysowanym, obfitym dekolcie, odkrywając go nieznacznie.
Otumaniony powabnymi krągłościami Blaise dopiero wracając do reszty towarzyszy pojął, że niewyraźny kształt ujrzany przez ułamek sekundy na odkrytej skórze mógł być symbolem ciernistej róży.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 25-02-2010 o 19:42.
Tadeus jest offline