John stanął przy inkubatorze wpatrując się w jego zawartość, a jego twarz wskazywała nie pewność "po co ludzie hodują takie potwory?". Po czym rozejrzał się w około, Max wydaje się dość spokojny jak na ową sytuację, Cherry o mało zawału nie dostał. Zaś kapitan wydaje się nie być pewnym w tym co powinien teraz zrobić. Wydawało się że nawet Bóg jest przeciw nam w tej sytuacji. Czyżbyśmy wkroczyli w wrota samego piekła? Pomyślał spokojnie mężczyzna spoglądając jeszcze raz na stworzenie za szybką. Ale najważniejsze pytanie dzisiaj było takie z jakim diabłem przyjdzie im się zmierzyć w tym miejscu? Saper widocznie był przytłoczony cała sytuacją, od początku misji nie wypowiedział do nikogo ani jednego słowa. A na jego twarzy pojawił się lekki pot, strach przed nieznanym jest gorszy niż tysiące bitew. - Panie Kapitanie, co się stanie potem z tym kompleksem laboratoryjnym? Czy to roztropne zostawiać go w takim stanie? Czy może mam przygotować ładunki na przyszłość ? -Chyba saperowi bardzo zależało albo wyjebać to piekło daleko poza granice kosmosu, żeby nikt inny nie mógł kontynuować tych badań. |